Część 27
24/08/2023
Rozdział na życzenie wykorzystuje Stroczyk80 😈🖤
Tego się nie spodziewałam!
Na dowód zaskoczenia stałam z rozdziawioną buzią, wpatrując się w postać w garniturze, zmierzającą główną nawą. W ciszy jaka zapadła, każdy krok odbijał się złowieszczym echem. Na początku przez światło słoneczne nie byłam w stanie rozpoznać, kim jest, a i głos nie brzmiał jakoś znajomo. Do momentu, gdy w przeraźliwej ciszy, dzwoniącej w uszach nie podszedł bliżej.
Rozpoznanie było jak uderzenie obuchem w głowę.
– Artur?! – wydusiłam z siebie szeptem, nadal stojąc w szoku.
– Zgłaszam sprzeciw – oświadczył pewnie, stając na wysokości pierwszej ławki.
– Oddalam – wyrwało mi się.
Zaskoczona własną głupotą zatkałam usta dłonią i zasłoniłam się kwiatkami, licząc, że zaraz Elena sprzeda mi kopa, ale ona stała zamurowana zupełnie jak inni. Lena jakby oprzytomniała na te słowa i z wyrazem furii wypisanej na ślicznej buzi, zrobiła trzy kroki w jego stronę.
– Zwariowałeś? – spytała wściekłym szeptem po polsku.
– Nie możesz za niego wyjść.
Magda rozchyliła nieco usta, walcząc wewnętrznie o pozostawienie na nich uśmiechu, żeby nikt nie domyślił się, o co się dzieje.
– No debil! Wyjdź i więcej nie wracaj – rozkazała.
– Nie mogę i oboje wiemy dlaczego!
Siostra najpierw zbladła, a potem zaczerwieniła się.
– Co! Ty! Odpierdalasz! – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
– A ty? – spytał podobnym tonem.
Dwa koguty przed walką stroszące piórka!
– Usiłuję wyjść za mąż!
Tupnęła nogą ze złością, a on złapał ją za nadgarstek i takim maczo gestem przyciągnął do siebie. Nigdy nie sądziłam, że ten facet ma to w sobie, a tu proszę, jednak obaj bracia Nowakowscy posiadają jaja jak ta lala.
Czemu nie miałam ze sobą telefonu, żeby to nagrać, a potem umieścić w książce? Zapowiadała się epicka rozpierducha!
– Będąc w ciąży z innym facetem? – Artur wypalił po angielsku.
Aż z wrażenia znów otworzyłam usta, a po zgromadzonych gościach przeszedł szmer gwałtownie wciąganego powietrze w niejednym gardle. Matka pana młodego złapała się za serce, a Simon wyglądał na skołowanego tym oświadczeniem. Radek... cóż jak Radek... cieszył się pewnie z zamieszania, chociaż stał jak słup soli.
Powinnam uciekać, jak tylko ta kwestia padła z ust Artura, ale nie byłam wystarczająco szybka. Bridezilla odwróciła się w moją stronę, przygważdżając mnie spojrzeniem do miejsca, w którym stałam.
– Powiedziałaś mu?! – rzuciła oskarżycielsko po polsku. Pokręciłam przecząco głową, niezdolna wydusić z siebie słowa. – A kto inny! Nikt nie wiedział, tylko ty!
Moje oczy rozszerzyły się gwałtownie, ponieważ jeszcze jedna osoba dowiedziała się o tym brudnym sekreciku, ale nie podejrzewałam, że podejmie takie działania, żeby ściągnąć brata do Londynu. A tu proszę! Niespodzianka! Cios prosto w serce! Czy tak się czuł jak zdradziłam jego zaufanie w sprawie prezentacji? To był jakiś odwet? Sekret za sekret?
– Musiałaś to popsuć! – wyswobodziła się z uścisku Artura i ruszyła na mnie. – Nie mogłaś znieść tego, że jestem szczęśliwa i układam sobie życie, a tobie nie wychodzi? Musi być po twojej myśli?
Pierwszego ciosu kwiatkami się nie spodziewałam. Lena okładała mnie na oślep bukietem, dopóki ktoś nie złapał mnie w pasie i nie zasłonił swoim ciałem. Wzięłam spazmatyczny oddech, zaciągając się perfumami Jakuba, który jednak przyszedł mi na ratunek, a nie zostawił na pastwę siostry.
– Przestań ją bić! – rozkazał Artur autorytatywnie.
– To wszystko jej wina!
Moja?! No chyba ją Bóg opuścił!
– Jak moją winą jest, że się dałaś pukać bez gumki? – zawołałam gniewnie. – I to wielokrotnie?
– Powiedziałeś jej to?!
Teraz jego okładała bukietem, a w sumie badylami, ponieważ większość płatków leżała na podłodze. Osłaniał się, jak mógł, a potem wyrwał resztkę i rzucił na bok.
– Kurwa, przestań! Bo ci przyłożę w tyłek!
– No świetna kara, zwłaszcza dla niej! Ty normalny jesteś? – wymamrotałam pod nosem z niesmakiem. – Ty chcesz ją ukarać, czy ją nakręcić?
– Teraz to bym chciał, żeby stąd wyszła ze mną i odjechała w siną dal.
– Oboje jesteście nienormalni! I możecie się wynosić. – Lena okręciła się na pięcie, żeby obrzucić mnie wściekłym spojrzeniem. – Powiedziałam ci, że pozbędę się problemu!
– Szkoda, że mi tego nie powiedziałaś! – odwarknął Artur, odwracając ją w swoją stronę.
– Po co? Żebyś mi pomógł wybrać klinikę aborcyjną?
Simon chyba nie złapał tego słowa, bo nadal stał jak posąg.
– Nigdy bym tego nie zrobił! – zaprzeczył stanowczo.
– Jest wiele rzeczy, których też nie zrobiłeś! Na przykład nie dałeś znaku życia od czterech tygodni! – piekliła się.
– Ty też nie! – odwarknął.
Dźgnęła go palcem w pierś.
– Nagle się mną zainteresowałeś, bo jestem w ciąży? – ironizowałam. – Naprawdę? No to już! Jazda! Ksiądz jest! Stajemy przy ołtarzu i bierzemy ślub. – Ten ani drgnął. – Nie? To spierdalaj i daj mi wyjść za mąż.
Wróciła do Simona i stanęła naprzeciwko niego, przywołując na twarz przepiękny radosny uśmiech. Odwróciła się do stojącej w szoku Moniki i zabrała jej kwiatki. Wygładziła spódnicę sukni i wyprostowała się.
– Możemy kontynuować! – poprosiła księdza.
Kapłan powiódł wzrokiem po wszystkich i donośne zamknął biblię czy inną książkę trzymaną w dłoni.
– Przerwana w ten sposób ceremonia nie może być kontynuowana! – oznajmił stanowczo. – Takie prawo!
Zastygła, zwieszając ramiona.
– Czemu wszyscy musieliście to popsuć! – wyszeptała ze zgrozą, wodząc po naszej trójce wzrokiem. – Czemu?! – zawołała płaczliwie.
Dopiero teraz Simon jakby obudził się z letargu, w którym tkwił od momentu, gdy drzwi uderzyły donośnie o ściany.
– O co tu chodzi! – Głos Simona przerwał tyradę Magdy. – Po angielsku, proszę!
– Twoja prawie żona jest ze mną w ciąży – oznajmił Artur pewnym głosem. – Ale nie raczyła mi powiedzieć.
– Nikomu nie powiedziałam – wycedziła – bo zamierzałam iść na zabieg i...
– Z tobą? – Simon zignorował słowa Leny, wpatrując się w Artura.
Klepnęłam Kubę w dłoń, żeby mnie puścił, ale nadal mnie do siebie przytulał, dając oparcie. Jakbyśmy musieli spierdalać przed rozjuszonym tłumem z widłami, to lepiej, żeby każdy był do tego zdolny. Mnie by się lepiej biegło, jakbym pozbyła się tych cholernych szpilek, uwierających w duży palec.
– Ze mną – potwierdził Artur arogancko.
Dobra, może jednak zamiast salwowania się ucieczką będzie trzeba ratować Artura przed Simonem, albo odwrotnie. Dwa koguty, stały gotowe do walki.
– A kiedy niby z tobą spała? – dociekał Simon.
Siostra wodziła wzrokiem od jednego do drugiego, stając tak, żeby rozdzielić ich ciałem, gdyby postanowili rzucić się na siebie.
– Będziemy to roztrząsać na forum publicznym? – spytała Lena
– On miał tyle odwagi, żeby tu wparować i przerwać ceremonię, więc... – Simon wykonał nieokreślony gest. – Niech teraz wyjaśni wszystkim kto, z kim i dlaczego! Żeby nikt ze zgromadzonych nie miał wątpliwości, co się stało.
Ciekawe czy ktoś to nagra? Live stream na Insta?
– Wszystko przez ciebie! – Magda znów sztyletowała mnie wściekłym spojrzeniem.
– Pewnie jak zawsze zwal wszystko na mnie! Każde twoje niepowodzenie to zawsze moja wina! – odpysknęłam. – Ja się pieprzyłam bez gumki.
– Powiedział...
Wpadłam jej w słowo, bo się zawahała.
– No co ci niby powiedział, co? Cóż takiego cię przekonało, żeby z obcym facetem uprawiać seks bez gumki!
– Że ma oligospermię!
Zbladłam. Zdając sobie sprawę, że Jakub zafundował mi ten sam argument.
– Ty tempa dzido! Nie uczyli cię w szkole, że wystarczy jeden plemnik! Jeden plemnik!
Byłyśmy o krok od rzucenia się na siebie, gdyby nie Kuba, który mocno trzymał mnie przy sobie i Artur, który złapał Lenę w pasie, cofając się o metr.
– Jest tu jakieś miejsce, gdzie możemy spokojnie porozmawiać? – spytał Kuba.
Elena wskazała na lewo od nas.
– Tędy! – poradziła z wciąż zaszokowaną miną. – Możemy się przenieść na plebanię.
Artur popchnął Lenę przed sobą, ale Kuba zablokował jej dostęp do mnie. Wychodziliśmy w piątkę z Eleną. Odwróciłam się, przez ramię widząc, że Simon stał w miejscu.
– Idziesz? – ponagliłam.
– Po co?! – spytał z goryczą. – Usłyszałem już wszystko.
Popatrzyłam na niego z rozczarowaniem, ale on też nie był kryształowo czysty.
– A czy ona też usłyszała wszystko? – spytałam zaczepnie.
Zbladł nieco, poruszając nerwowo szczęką.
– Czy to przed tym chciałaś mnie uratować parę dni temu?
No tak, trudno się spodziewać, że jakiekolwiek sekrety pozostaną w ukryciu!
– Chciałaś mu powiedzieć?! – Lena niemal zawyła z tyłu. – Ty...
Nabrała powietrza w płuca, pewnie by bluzgnąć
– Stanęłam przed wyborem kogo ratować – warknęłam wściekle. – Oboje jesteście dorośli! Istnieje różnica pomiędzy zupełnie obcą mi osobą a siostrą. – Spojrzałam stanowczo na Simona. – Może i nie jest idealna, i sama miałabym ochotę dziesięć razy dziennie urwać jej ten głupi łeb, ale to w końcu siostra! I nawet jeśli ona nigdy nie zrobiłaby tego dla mnie, ja... cóż... wybrałam mniejsze zło?
Rozłożyłam ręce.
– Wybrałaś mniejsze zło? – podpowiedział z niedowierzaniem. – To jest według ciebie mniejsze zło?
Z rozczarowaną miną zatoczył rękami krąg, wskazując na ludzi zebranych w kościele. Nie chciałam na nich patrzeć. Wystarczyło, że czułam te wszystkie spojrzenia na sobie. Podszedł bliżej i teraz Kuba wszedł pomiędzy nas, separując swoim ciałem. Oblizałam usta nerwowo.
– Nie, potem dowiedziałam się, że jesteście siebie warci – odpaliłam. – Że zdradzacie się wzajemnie, że...
Uniósł dłoń do góry, więc umilkłam, wahając się, czy wyciągać wszystkie brudy w kościele.
– To jest mniejsze zło? Publiczna egzekucja?
– Tego nie było w planach. Ja zamierzałam milczeć na wieki, a za innych nie odpowiadam!
Oskarżycielsko spojrzałam na trzymającego mnie faceta.
– Ale za to wykorzystałaś innego faceta, żeby to zrobił.
– Nawet nie wiedziałam, że mu brat powiedział! – zawołałam ze złością, która się we mnie budowała na myśl, że i Lena i Simon, usiłują zepchnąć winę na mnie. – Ne zwalajcie wszystkiego na mnie. To wasza wina. Twoja, Magdy i Artura i tego kolesia...
Bez ładu i składu gestykulowałam rękami ze zdenerwowania.
– Jest różnica między byciem biseksualnym a byciem w ciąży z innym facetem! – Zerknął z wściekłością nad moim ramieniem. – Według ciebie zdradzanie, na które ma się przyzwolenie, stoi na równi z ciążą z obcym facetem?
O! I to teraz ja byłam ta zła? No świetnie! Nie ma to jak być oskarżonym o zrujnowanie wesela, bo jedno zaszło w ciążę, a drugie miało na boku chłopaka! A to ja jestem według nich winna!
– Uważam, że wciąganie innych w swoje własne brudy jest nie fair! – zawołałam z goryczą. – Nie chciałam tego wiedzieć! Rozumiesz? Nie potrzebuję do końca życia zastanawiać się, jaki byłby mój przyszły siostrzeniec! – Lena zbladła. – Albo siostrzenice, bo w końcu bliźnięta rodzą bliźnięta. Czemu oboje zmusiliście mnie do poznania i ukrywania waszych sekretów?
Tupnęłam nogą ze złością. Simon przeniósł spojrzenie za mnie, a Kuba zmienił pozycję, żebyśmy wszyscy się wzajemni widzieli.
– I co? – spytał agresywnie niedoszły pan młody. – Miałaś zamiar mi wmówić, że jest moje? Że gumka pękła?
Lena się nie zawahała przed odpowiedzią.
– Zamierzałam, je usunąć we wtorek. – Doszły nas słowa z tyłu.
Niech ona przestanie to powtarzać!
– Niczego nie będziesz usuwać – warknął Artur.
– I jak mnie powstrzymasz?! – syknęła.
– Zobaczysz!
– Nie wiem co gorsze! Aborcja czy okłamywanie – warknął Simon.
Ojciec Simona podniósł się ze swojego miejsca w pierwszej ławce.
– Usłyszeliśmy już dość! Wynoście się wszyscy! – rozkazał pewnie. – W tej chwili!
Absolutnie nie miałam nic przeciwko, a i pozostali nie wyglądali na zbytnio opornych. Elena, Monika i Radek podążyli za nami na plebanię. Simon, mimo że wyszedł z nami, skierował kroki od razu na parking. Odjechał spokojnie w asyście spojrzeń ludzi wysypujących się z kościoła. Zatrzymałam się, odprowadzając go wzrokiem.
– Rusz dupę! – zawołała na mnie Lena.
Zacisnęłam usta w wąską kreskę.
– Czy jej też nie powinno zależeć, żeby zabrać się stąd jak najszybciej? – wycedziłam pod nosem.
– Powinno – potwierdził Kuba.
Spojrzałam na otwarte drzwi plebanii.
– Ale burdel... – wyszeptałam do siebie.
– Lepszy burdel niż to, co miało się wydarzyć – odparł, biorąc mnie za rękę.
Zaparłam się w miejscu, bo interesowała mnie rzecz, którą powiedziała Magda.
– Ten numer z oligospermią to na potrzeby seksu bez gumki, czy naprawdę obaj ją macie?
Uniósł brew do góry.
– Uważasz, że cię okłamałem?
– Pytam, bo nie wiem, co myśleć a żaden ze mnie znawca.
Ujął moją twarz w swoje duże dłonie.
– Nie okłamałem cię. I on też nie okłamał Magdy. Obaj cierpimy na tę samą przypadłość i obaj się zabezpieczamy.
– A jednak Lena jest w ciąży! – przypomniałam.
– Artur ma łagodniejszą odmianę, ale to może być jedyne dziecko, jakie będzie miał.
– Lub dzieci.
– Lub dzieci – zgodził się.
Wpatrywaliśmy się sobie w oczy przez długą chwilę.
– Zazdroszczę mu – wyszeptał, nim mnie pocałował.
Zabrzmiało to tak jakby...
Nie.
Janka otrząśnij się!
Co dzieje się w Londynie zostaje w Londynie.
Spanikowana, że zaraz będzie mi tu chciał renegocjować umowę, cofnęłam się i poszłam energicznie w stronę wciąż otwartych drzwi na plebanię. Doskonale słyszałam krzyki Magdy i podniesiony głos Artura.
– O parę tonów ciszej! – pouczyłam ją. – Chyba że zależy ci, żeby wszyscy słyszeli.
Wyrzuciła ręce do góry.
– Jakby ktokolwiek z nich rozumiał...
Elena uniosła do góry telefon.
– Włączy sobie translator i voilà.
Spojrzałam wymownie na siostrę, a potem na samą zainteresowaną.
– Będziemy mogli sobie wrzeszczeć do woli, ale wydostańmy się stąd. Chodź, Elena – poprosiłam – pomożesz mi zdjąć tę kieckę z Magdy.
– Zróbcie to mafijnie – poradził Kuba – wytnijcie ją z tego.
– Nie zabawne! – Obruszyła się niedoszła panna młoda. – To niezwykle droga suknia ślubna!
– I na co ci ona? – dopytywał Kuba, oparty o framugę drzwi. – Chcesz nałożyć jeszcze raz?
– Sprzedać!
– Może komuś innemu przyniesie pecha? – spytała Monika.
Zamknęłyśmy drzwi do gabinetu.
– Musiałaś mu powiedzieć? – utyskiwała siostra, gdy Elena rozpinała guziki.
– Ja mu nic nie powiedziałam. Po panieńskim Kuba usiłował się dowiedzieć, o co chodziło i dlaczego się upiłam. Nie moja wina, że trafił w dziesiątkę za drugim razem!
– Nie musiałaś potwierdzać.
Jej seria wymówek, że niby to ja byłam tą złą, strasznie mnie wkurzała!
– Ty tępa krowo... to jedyne dziecko lub dzieci, jakie Artur może mieć! – warknęłam.
– Nadal nie musiałaś zdradzać mojego zaufania! Poza tym...
Tego już było zbyt wiele.
Odstąpiłam krok do tyłu, mając serdecznie dość. Szarpałam się z suwakiem sukienki, ale zniecierpliwiona pociągnęłam mocniej, słysząc rozrywany szew. Teraz już poszło szybciej, bo nawet nie starałam się oszczędzić materiału przed zniszczeniem. Skopałam z nóg buty, nakładając własną sukienkę, w której przyjechałam. Stopy wsunęłam w sandały, chwytając za torebkę.
– Wiesz co? – syknęłam, przerywając ten monolog liryczny z narzekaniem. – Pierdol się! Całe życie ci pomagam! A ty co? NIC! Więc teraz posłuchaj uważnie. Oto przesłanie! Wal! Się! Na! Ryj!
– No jasne, uciekaj – burknęła, chyba niedowierzając, że wyjdę.
Czekała ją niespodzianka!
– Nie dzwoń, nie pisz! Nie obchodzi mnie, co zrobisz. Daj mi święty spokój.
Otworzyłam z impetem drzwi, uderzając skrzydłem w ścianę z hukiem.
– Przebieram się! – wrzasnęła za mną.
– Po co ta skromność? Wszyscy już wszystko widzieli! – odpysknęłam. – Zatrzymałam się przy Kubie. – Wychodzimy!
Nawet się nie zawahał, wyciągając z kieszeni kluczyki, za co chętnie bym go przytuliła.
– Ogarniesz to? – spytał Artura, który tylko skinął głową.
– Janka! – zawołała z pretensją Lena.
– Zostaw ją! – padła stanowcza komenda.
– Ale...
– Nie! – Artur się nie patyczkował.
No proszę, jak trzeba to potrafi!
Nie odwróciłam się, a Kuba zatrzasnął za nami drzwi. Wsunęłam się do auta pod czujnym okiem gapiów, zachowując kamienną twarz. Milczeliśmy w drodze do naszej tymczasowej miejscówki. Zostawiłam go samego, zmywając makijaż. W szortach dresowych i koszulce zeszłam na dół.
– Myślisz, że dałoby się zmienić bilety na przykład na jutro? – spytałam, siadając ciężko na kanapie.
Uniósł brwi do góry.
– Chcesz wracać?
– Tak. – Objęłam się ramionami.
– Musisz sprawdzić swoją rezerwację. A najlepiej zadzwonić do BA.
Przełknęłam ciężko.
– Dlaczego mu powiedziałeś?
Nie wahał się z odpowiedzią.
– A na co liczyłaś, wręczając mi swój telefon?
Dobre pytanie!
– Nie wiem... – Zamilkłam, sama naprawdę nie rozumiejąc swojego zachowania i oczekiwań. – Może na Boską interwencję?
– To tak jakby nastąpiła.
Niemal wybałuszyłam na niego oczy
– Wparowanie w czasie ceremonii nazywasz Boską interwencją?
– Powiedziałem ci dlaczego. To może być jedyne dziecko, jakie będzie miał. Zrozumiałbym wspólną decyzję, ale nie coś takiego. Nie zrobienie aborcji za plecami Artura.
Zaczęłam skubać skórki.
– To moralnie szara strefa.
– Jak wszędzie gdzie punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Z prawdą jak z dupą, każdy ma swoją.
– Myślisz, że ją przekona i odwiedzie od decyzji? – spytałam niepewnie.
– Mam taką szczerą nadzieję. Dzieci w mojej rodzinie to boski dar.
Rozumiałam go, ale z drugiej strony... Nadużył mojego zaufania, a z kolejnej sama dałam mu ten telefon.
– Czyli nadwyrężenie mojego zaufania wyznasz na spowiedzi i będziesz z Bogiem kwita??
Przyjrzał mi się uważnie.
– Masz do mnie pretensję, że zdradziłem twoje zaufanie?
– Trochę tak – przyznałam.
– Że kocham brata, wiedziałaś. Że zawsze sprzątam jego burdel też. – Wyliczał na palcach. – Uważałaś, że tym razem dopuszczę? Wiedząc, z jaką chorobą się zmagamy?
– Mogłeś mi powiedzieć. Tylko o to mi chodzi.
Westchnęłam. Cała ta sytuacja wydawała się teraz absurdalna. Niczym z jakiejś komedii romantycznej.
– Ale moment był idealny – szepnęłam, tłumiąc uśmiech.
Uśmiechnął się.
– Idealnie wymierzony.
Zachichotałam i natychmiast zakryłam ręką usta.
– Jak w Shreku. Tylko brakowało smoczycy wybijającej okna – dodałam, niemal dławiąc się słowami ze śmiechu.
Oboje zaczęliśmy chichotać jak opętani. Wyciągnął do mnie dłonie w swoistym „chodź do mnie", więc przesiadłam się, tonąc w jego ramionach.
– I co teraz? – spytałam, wtulając się w niego.
– Byłoby super, gdyby się dogadali.
– Mam wątpliwości czy oni do siebie pasują. – Zmarszczyłam nos. – Gdzie Briedezilla a gdzie casanova.
Wsunął dłoń na mój kark, masując go delikatnie.
– Jeśli Magda nie chce tego dziecka, wystarczy, że je urodzi i zrzeknie się praw.
– Może i jest suką, ale chyba nie aż taką.
– Nie wiem, jak zamierza ją przekonać, ale musi.
Bawiłam się guzkami koszuli, którą wciąż miał na sobie.
– A ty co byś powiedział?
Odsunął się nieco, żebyśmy mogli spojrzeć sobie w oczy.
– Gdybyś zaszła w ciążę i mi nie powiedziała?
– Mhm.
– Nawet jak ci zrobię awanturę, to mnie wykpisz niemiłosiernie.
Sprytny gość.
– Więc odpada.
– Zaproponowałbym ci wspólną opiekę nad dzieckiem, alimenty i błagał, żebym mógł spędzać czas ze swoim dzieckiem. A jak to by nie pomogło... próbowałbym się z tobą targować.
Uniosłam brew.
– Proponować pieniądze w zamian za urodzenie dziecka? – skrzywiłam się zniesmaczona.
– Nieeee. Powiedziałem targować, a nie kupić. – Pacnął mnie palcem po nosie. – Targowanie się to obiecywanie.
– Interesownie. Coś za coś – zauważyłam rezolutnie.
– Dałbym ci siebie.
Uśmiechnęłam się diabelsko.
– Nie przyjmuję tanich prezentów.
– Osz ty czarownico! – Połaskotał mnie po żebrach, a ja zaczęłam piszczeć. – Ja ci ofiarowuję siebie, a ty mi odmawiasz?
– Niby towar macany należy do macanta, aleee my tu mamy kontrakt na czas określony! – przypomniałam między parsknięciami śmiechu, gdy usiłowałam go powstrzymać przed gilgotaniem boczków.
– To się go zrobi na czas nieokreślony.
– Nie taka była umowa.
Śmiałam się już niemal do łez.
– To się ją zmieni – odpadł poważnie, zaprzestając natarcia.
– Nie, bo wtedy któreś z nas musiałoby odejść z pracy, a ja nie chcę być utrzymanką, a ciebie utrzymać to chyba musiałabym obrabować jakiś bank albo ze dwa.
– Uważasz, że nie potrafilibyśmy pracować razem?
– Ty jesteś terrorystą! Prawie kłóciłeś się ze mną o kolor papieru toaletowego. – Teraz ja usiłowałam łaskotać jego, ale nie działało. – Zaczęłoby się gadanie, że jesteś głową a ja szyją i kręcę tobą w dowolną stronę. Nie jesteś mnie w stanie przekonać.
– A gdybym obiecał ci, że wydam Ninę Grey?
Och! To dopiero by się zaczęło!
Brwi podskoczyły mi do góry, ale tylko przewróciłam oczami.
– Obiecanki, cacanki a głupiemu radość!
– Ty wiedźmo!
Powrócił do łaskotania, aż w końcu przerwał tortury na namiętny pocałunek, który jeszcze na długo zostawił mnie w fazie walki o oddech. Jeśli zamierzałam jutro wrócić do Polski, to wypadałoby dobrze wykorzystać dany nam czas. Czas ucieka – jak mawiają zegarmistrze. Dzisiaj świadomość tych słów spadała ciężko na barki.
Poznałam smak dojrzałej namiętności.
Jak mogłabym się teraz zadowolić czymś gorszym?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro