Część 25
21/08/2023 Na dobry początek tygodnia 😈
Czy ja wam mówiłam, że wybieram się na urlop już najbliższą niedzielę? I tak sobie myślę, że jak was porzucę na dwa tygodnie, to chyba się na mnie nie obrazicie, co? 😎
Jeśli poranek zaczął się dobrze, to zło pierdolnie znienacka. Przecież to niemożliwe, żeby wszystko poszło zgodnie z planem, jeśli ja jestem w to zaangażowana, tak? Byłam w połowie nakładania makijażu, rozpraszana notorycznie przez własne myśli, kiedy Kuba przyniósł mi do łazienki telefon.
– Elena dobija się do ciebie raz za razem.
Zastygłam z pędzlem w połowie drogi do oka. Przez głowę przemknęły mi dziesiątki scenariuszy, co mogło pójść nie tak przez ostatnie kilkanaście godzin. W głośnym, niezadowolonym westchnięciem wybrałam numer.
– Halo!
Nie dałam jej powiedzieć nic więcej.
– Nie chcę wiedzieć, chyba że odwołują ślub i niepotrzebnie się pacykuję!
– Nie, nie odwołują
– A szkoda! – powiedziałam do siebie po polsku, a Kuba parsknął pod nosem. – Więc z jaką misją samobójczą wysłała cię Magda, której sama nie chciała się podjąć? W czym ci mogę pomóc, a nie chcę?
– Przynajmniej szczerze – odparła ostrożnie.
– Znudziło mnie udawanie. Dajesz, bo się maluję do wyjścia.
– I ja w tej sprawie. Nie maluj się.
Mimo wściekłości na siostrę krew odpłynęła mi z twarzy, a żołądek ścisnął.
– A niby dlaczego? – wycedziłam. – Cofnięto mi zaproszenie?
– Co? – zawołała ze zdziwieniem. – Nie, nic z tych rzeczy. Chodzi o Dominikę.
Tym to mnie zaskoczyła.
– O Dominikę? – upewniałam się.
– Tak. Miała przykry wypadek z samoopalaczem. – Elena z trudem hamowała śmiech. – Mogłaby zmienić przynależność rasową z człowiek, na marchewka.
– A miejsce zamieszkana na Marchewkowe pole? – spytałam sarkastycznie. W głowie do razu zaczęła mi grać melodia z piosenki „Marchewkowe Pole".
Wystarczyło sobie to wyobrazić. Czarnowłosa Dominika z pomarańczową skórą. Komedii tej scenie dodawał fakt, że zawsze przesadzała z korektorem pod oczy, a zwłaszcza z jego zbyt jasnym odcieniem. Obie zaczęłyśmy się śmiać i nawet parę parsknięć wyrwało się Kubie. Otarłam łzy z oczu po dobrej chwili rozrywki, jaki zaserwowała nam Elena.
– I co teraz? – wydusiłam, usiłując pozbyć się z głowy wyobrażenia pomarańczowej Dominiki z jasnymi plamami wokół oczu.
– Magda się wściekła.
– Wiadomo! – parsknęłam, czując odrobinę niezdrowej satysfakcji.
– Brakuje nam druhny.
O, nie! Nie ma takiej opcji. Ta rozmowa zmierzała w kierunku, którego zaczynałam się obawiać.
– Magda ma sporo koleżanek, a niektóre z nich mają lepszą figurę niż Dominika, więc będą pasować idealnie do sukienki.
Na chwilę zaległa w słuchawce cisza.
– Z tym może być problem.
Uniosłam brwi do góry.
– Ponieważ?
– Magda się wkurzyła i powiedziała w paru słowach co myśli o rujnowaniu jej idealnego dnia. A Dominika w odwecie wysmarowała w sukienkę podkładem do twarzy a potem tintem to ust.
Cmoknęłam kilka razy prześmiewczo, unosząc dłonie w geście triumfu i obracając się parę razy dookoła własnej osi.
– Ojej! – sarknęłam, a Kuba pokręcił karcąco głową, uśmiechając się szeroko. – No, jaki pech!
Doszło mnie głębokie westchnięcie. Współczułam Elenie koordynowania tego bajzlu.
– Z pewnego źródła wiem, że jest jeszcze jedna zapasowa sukienka.
Zassałam nerwowo powietrze. Teraz już wiedziałam, czemu wybrała Elenę. Liczyła, że ugnę się pod jej proszącymi słowami. Nie musiałam się namyślać, by udzielić odpowiedzi.
– Nie!
– Janka...
– Nie, nie chcę brać w tym udziału – zaprotestowałam.
– Ale jak to będzie wyglądać, że siostra...
– Magda ci spisała wszystkie możliwe wymówki? – Spytałam, wpadając jej w słowo. – Żadna nie zadziała. Nie od środy! Nie ma takiego poczucia winy, w które mogłaby mnie wpędzić ani takiej obietnicy, którą mogłaby złożyć, bo jak Boga kocham, wiem, że kłamałaby w żywe oczy, byle tylko dostać to, co chce.
– Ale za to miałabyś widok na spektakl nawet lepszy niż z pierwszej ławki – zażartował Kuba.
– Dzięki, ale stanie w szpilkach przez godzinę, nie mieści mi się w kategorii rozrywka na liście „przyjemności" – odparowałam.
– Jak mam cię przekonać? – spytała błagalnie. – Bo szczerze wątpię, bym potrafiła. Cokolwiek się dzieje między tobą a siostrą, już dawno przeszło ze stanu konfliktu do otwartej wojny. Ale to jest ślub...
A jaką miałam ochotę odpowiedzieć – będzie następny.
– Nie, to cholerna parodia! – wypaliłam gniewnie.
– Posłuchaj Janka, wiem, o co ci chodzi!
– Szczerze wątpię! – zakpiłam.
– Simon jest dorosły, a Magda jest, jaka jest. No zdradził ją! – przyznała. – Tylko że ona jego też i sama to wiesz. Myślisz, że nie wiem, co się działo na zapleczu na panieńskim? Pieprzyli się jak króliki z Arturem. Więc... po jeden.
Nie było po jeden!
Zanim otworzyłam usta, Kuba położył na nich palec i bezgłośnie powiedział „ostrożnie".
– Nie.
– O coś się pokłóciłyście we środę?
– Zapytaj Magdę – burknęłam.
– Zapytam – obiecała. – Ale teraz pytam ciebie.
Nie mogłam jej powiedzieć prawdy.
– Czy ty chciałabyś świadkować siostrze, która zawsze cię dyskredytuje? Która zawsze powtarza, jakim jesteś słoniem? Że do niczego się nie nadajesz? Wiem, że jestem gruba, mam lustro! – syknęłam.
– Ale to siostra.
– I co teraz to już ma mandat na obrażanie mnie, bo siostra? – fuknęłam. – Siostrą przestała być, kiedy pieprzyła Radka.
Odłożyłam pędzelek, bo zaczęłam nim wymachiwać ja batutą przy koncercie smyczkowym.
– Masz teraz zajebistego faceta, po co do tego wracasz?
Nie chciałam nawet patrzeć na Jakuba.
– Bo nigdy nie usłyszałam słowa „przepraszam". – Mój głos brzmiał płaczliwie w czterech ścianach łazienki. – Według ich obojga, to ja miałam problem, a nie oni zrobili źle – dodałam z pretensją.
Tak się kończy nieprzepracowana trauma.
Na chwilę w słuchawce zaległa cisza.
– A jeśli ci obiecam, że to ostatni raz jak jej pomagasz? – zaproponowała.
– Nie jesteś w stanie mi tego obiecać – zaprzeczyłam z żalem.
– Poczekaj, Elena – wtrącił się Kuba. Ujął moją twarz w dłonie i najpierw delikatnie pocałował. Mimowolnie się rozluźniłam. – Wiem, że tego nie chcesz, a jeszcze bardziej pragniesz ją ukarać, więc popsujesz jej dzień i przez chwilę poczujesz satysfakcję. A potem przyjdą wyrzuty sumienia.
– Czyli twierdzisz, że jak ona będzie utyskiwać całe życie, że jej nie pomogłam, będzie gorsze od tego, że mogę mieć potencjalnie wyrzuty sumienia? I że do końca życia nie będzie mnie prześladować fakt, że Magda dokonała... – Zawahałam się, ponieważ słowo aborcja brzmiało w obu językach niezwykle podobnie. – Wiesz czego ku chwale swojej własnej wygody?
– Więc znów chcesz ją ukarać? Teraz... za to?
Zupełnie nie rozumiał! Cofnęłam się, wyswobadzając z jego rąk.
– Zbiera jej się od dawna, ale jak widać Karma, nie ma jej na swojej liście – zawołałam z wyrzutem. – Albo skrzętnie omija. Wszystko uchodzi jej na sucho!
– Nie mogę uwierzyć, że taka empatyczna osoba jak ty, która codziennie dba o drobne szczegóły, by prawie pięciuset osób dobrze się pracowało, nagle nie potrafi wykrzesać iskierki dla własnej siostry.
– W pracy nikt nigdy nie zdradził mojego zaufania w ten sposób.
Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zrozumiałam jego pułapkę. Uniósł brew do góry.
– Czy ja też powinienem postąpić zgodnie ze słowami pana Darcy – Moja dobra opinia raz utracona, jest stracona na zawsze?
– Nie odwracaj kota ogonem! – piekliłam się, gdy on stał i patrzył na mnie ze spokojem.
– Usiłuję ci tylko coś uzmysłowić.
– Nie prosiłam cię, żebyś zastępował Artura, to był jego pomysł nie mój!
Popatrzył na mnie wymownie z rozbawieniem.
– Ale chętnie zagrałaś w tę grę na lotnisku.
– Bo mnie zaskoczyłeś! – wycedziłam. – W każdym innym wypadku kazałabym ci spadać.
– A jednak tego nie zrobiłaś – przypomniał.
– Bo jestem małostkowa i mściwa i nie mogłam przepuścić okazji do odbicia się na Radku i zagrania na nosie Magdzie! – Przyznałam w przypływie szczerości. – A ich miny w Londynie wynagrodziły mi odrobinę ostatnie dwa lata! Raz chciałam, żeby moje było na wierzchu! Zadowolony? – spytałam z goryczą, bo ta sytuacja nie dawała oczekiwanej satysfakcji.
– To zrób to jeszcze raz i udowodnij im, że jesteś od nich lepszym człowiekiem.
– Nie chcę – syknęłam.
Pogłaskał mnie po policzku, nieco wytrącając z równowagi czułością.
– Mogłem cię zwolnić z powodu utraty zaufania po tym numerze z prezentacją. W końcu chodziło o pokaźną sumę w budżecie, a nas po prostu nie stać na wydanie tej pozycji teraz. Ale dałem ci szansę.
– Zatrudniłeś Izę i zabrałeś mi obowiązki! – zawołałam.
– Odciążyłem cię z obowiązków, które nie były twoje, a które mój braciszek usłużnie na ciebie zepchnął.
Skrzywiłam się, bo było w tym ziarno prawdy.
– Ja to widzę zupełnie inaczej!
– A jednak mimo tego całego galimatiasu, pojechałem na lotnisko.
– Nie dodawaj sobie tego do listy szlachetnych uczynków, która da ci bilet do nieba. Nie zrobiłeś tego dla mnie tylko dla Artura.
Gwałtownym gestem złapał mnie za podbródek. Coś dziwnego pojawiło się w jego oczach – drapieżny błysk.
– Zrobiłem to, bo chciałem!
Przewróciłam oczami, łapiąc go za nadgarstek.
Zaraz będzie mnie usiłował przekonać, jaki to z niego dobry samarytanin!
– Więc masz w sobie więcej szlachetności, bo jak widać, ja nie mam jej w sobie tyle, ile ci się wydawało.
– Masz, ale jesteś zraniona i chcesz zemsty. Idź, stań u jej boku i niech ma u ciebie dług wdzięczności po wsze czasy.
– Że jej nie wydałam?
– To też – przyznał z błyskiem w oku.
Tupnęłam nogą, zdając sobie sprawę, że ma rację, która niestety była mi wyjątkowo nie w smak!
– W porządku! – burknęłam po angielsku. Odpowiedziała nam cisza. Uderzyłam palcem w ekran, by sprawdzić, czy połączenie nadal jest aktywne. – Elena, jesteś tam jeszcze?
– Jestem, tylko po tonie rozmowy nie sądziłam, że się zgodzisz.
– Odpowiednia siła argumentów! – odparł za mnie Kuba.
– Albo trafił swój na swego.
Chwilę zajęło nam ustalenie i skoordynowanie popołudnia. Kiedy się rozłączyliśmy, Kuba chciał wyjść, ale złapałam go za rękę.
– Czy ja też mam u ciebie taki dług? Bo mnie nie zwolniłeś?
– Kiedy jesteś szefem firmy i odpowiadasz za dziesiątki osób, nie zawsze wszystko idzie po twojej myśli. Mógłbym to wykorzystać jako pretekst, by cię zwolnić, ale twoja wiedza o tym, co dzieje się w firmie, jest bezcenna.
Jakie to było... kliniczne.
– Plusy przeważają nad minusami?
– Nie, każde z nas uczy się czegoś nowego.
– Czyli trzymasz mnie, aż nauczysz się wszystkiego? A potem co? – Skrzyżowałam ramiona na piersi. – Dyscyplinarka?
– W biznesie to raczej system wymiany przysług.
– Albo niewolnictwo.
Schował dłonie do kieszeni.
– Jesteś zdeterminowana, żeby się pokłócić i w każdym zdaniu usiłujesz dopatrzeć się dwuznaczności i wyrachowania. Nie ma ich tam – zapewnił śmiało. – Nie przenoszę zachowań biznesowych na związek i żaden związek nie jest dla mnie biznesem.
Uśmiechnęłam się ironicznie, unosząc podbródek wyżej.
– Nie jesteśmy w związku. – Mój głos był lodowaty. – My korzystamy z okazji zgodnie z umową „co dzieje się w Londynie, zostaje w Londynie". – Zerknęłam na telefon. – A za trochę ponad czterdzieści osiem godzin rozstaniemy się na lotnisku w Warszawie i żadne z nas nie wspomni o tym słowem.
Złapał mnie za kark i nim zdążyłam zaprotestować, rozgniótł moje usta swoimi wargami w namiętnym i gniewnym pocałunku. Językiem wdarł się do środka, atakując mój i zachęcając do oddania pocałunku. Oderwaliśmy się, by zaczerpnąć powietrza.
– To zostało mi mało czasu, żeby przerobić jeszcze parę pozycji i fantazji z tobą w roli głównej.
Chwycił w dłonie piersi ukryte w biustonoszu i drażnił sutki.
– Gniewny seks na zgodę? – Wbiłam paznokcie w jego przedramiona.
– Tego nam potrzeba, zanim wyjdziemy.
– Seks nie załatwi wszystkiego! – odparłam, zdzierając z niego koszulkę i rzucając ją na podłogę.
– Ale za to naładuje cię endorfinami.
Sięgnął do zapięcia moich spodenek.
– To powinnam się już świecić jak latarnia morska po wczorajszej nocy!
Zsunęłam jego szorty, z przyjemnością widząc, że nie ma nic pod nimi.
– Jeszcze będziesz!
Kuba posadził mnie na skraju blatu z umywalkami i niecierpliwym gestem ściągnął bieliznę, sięgając palcami, aby sprawdzić, czy jestem już mokra, zanim jednym ruchem wepchnął się do środka.
Tego nie można było nazwać kochaniem się. To było pieprzenie. Gwałtowne, pełne jęków, wzdychania i sapnięć, by na końcu osiągnąć orgazm. Zaczynała mi się podobać ta jego metoda na stres!
Do zakrystii przy kościele dotarliśmy pięć minut spóźnieni.
Jane Austen – Duma i Uprzedzenie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro