Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 18

31/7 - sławny rozdział 18 😈😈 doczekaliście się 🖤


Nie mogłam spać! Po raz kolejny spojrzałam na zegarek. Liczenie baranów miało taki skutek, że zamiast usnąć, robiłam to coraz szybciej. Z tego powodu nie żułam gumy, gdyż podświadomie usiłowałam ją pogryźć. Zmieniłam pozycję, by leżeć na plecach i nadal nic.

W końcu podniosłam się i na paluszkach zeszłam do kuchni. W szafce z herbatami znalazłam melisę.

– O dzięki ci dobra kobieto! Chociaż w sumie szkoda, że to nie valium.

Z innej wyciągnęłam duży kubek z ceramiki Bolesławiec, który pewnie nie był kubkiem a kuflem, ale co tam, ważne, że pojemność nie była dwieście mililitrów, tylko pół litra. Dwie minuty i najcichszy czajnik elektryczny, jaki kiedykolwiek widziałam, pokazał na wyświetlaczu 100 i zaświecił się na zielono. Cuda techniki! Zalałam piękne czerwone płatki wrzącą wodą.

Zostawiłam kubek na blacie i podeszłam do drzwi balkonowych stanowiących całą ścianę od strony ogrodu. Chwilę trwało, zanim nie poradziłam sobie z zamkiem, ale w końcu zrozumiałam logikę mechanizmu.

Posiedzę sobie na dworzu, może zacznie mi się chcieć spać.

Znudziłam się odgłosami nocy w parę minut. Dobrze, że zostawiłam laptopa na dole. Usiadłam na tarasie usiłując czytać coś na Wattpadzie. Wypadało też podpowiadać na komentarze czytelników, czego nie robiłam do dwóch dni. Niby uprzedziłam o urlopie, dając jasno do zrozumienia, że nie będzie mnie, ale platforma była uzależniająca. Chciałeś się zalogować i sprawdzić, czy za tobą tęsknią.

Uwielbiałam patrzeć, gdy ktoś czytał rozdziały i stawiał gwiazdki, a niesamowitą radość sprawiało mi, gdy ktoś nie mógł się oderwać i pochłaniał kolejne części. Dostawałam wtedy kopa energii, żeby pisać dalej. Teraz też by tak było, ale sytuacja z Radkiem wybiła mnie zupełnie z rytmu wypoczywania. 

Nie potrafiłam przestać o tym myśleć, więc skorzystałam z rady terapeutki, którą odwiedzałam regularnie do dzisiaj. Otworzyłam pusty plik Word i zaczęłam pisać, wyrzucając z siebie emocje i przekuwając je w historię, albo może coś, co kiedyś wykorzystam w książce. Na razie potrzebowałam, pozbyć się uczuć, kłębiących w głowie i uniemożliwiających spanie. Po tym powinnam się poczuć spokojniejsza.

Tłukłam w klawisze, aż zachciało mi się pić. Wróciłam po kubek, ale zimna melisa nie wyglądała tak zachęcająco jak gorąca. A w szafce widziałam chyba Earl Grey z bergamotką a drugi z różą. Ten z różą wydawał się tak kuszący. Wylałam różową ciecz i wyrzuciłam liście. Bębniłam palcami po blacie, czekając, aż woda zagotuje się w ekspresowym tempie. Niemal przestępując z nogi na nogę, zalałam herbatę i zaciągnęłam się pięknym aromatem.

Doszło mnie skrzypienie schodów, co wywołało gęsią skórkę na ramionach, ponieważ jak głupiej nie przyszło mi do głowy, że dom „pracuje". Jednocześnie usłyszałam od strony ogrodu szelest liści i drapanie, które przeraziło mnie bardziej, aż gwałtownie odwróciłam się w tamtą stronę. Podskoczyłam na widok kota, lądującego bezgłośnie na blacie i machnęłam bezwiednie ręką, łapiąc się za serce, i jednocześnie strącając pełen kubek na podłogę. Gorąca ciecz chlusnęła mi na stopy, tak samo jak uderzyły w nie odłamki ceramiki.

– Cholera!

Zrobiłam pierwszą rzecz jaka przyszła mi do głowy, po zrozumieniu, że włącznik światła jest kilka metrów ode mnie – usiadłam na blacie. Odgłos stóp znów sprawił, że serce zabiło mocniej. Przynajmniej morderca poparzy sobie podbicie i jego krew zostanie na kafelkach, jak wdepnie w okruchy. Głupie przewidywania przerwała mi żelazna logika, podpowiadając, że mieszkałam z Jakubem, więc istniało podejrzenie, że usłyszał zamieszanie i szedł sprawdzić, co się działo

– Rozbiłam kubek, nie podchodź! – zawołałam.

Przez chwilę oślepiło mnie zapalone światło, a potem dostrzegłam Jakuba w szortach i szarej koszulce. Rozejrzał się nieprzytomnie po kuchni. Zaspany był oszałamiająco przystojny ze zwichrzonymi włosami, przeczesanymi niedbale ręką.

Czy on musiał tak dobrze wyglądać?

– Pachnie jak Earl Grey z różą? – spytał ochrypłym od snu głosem.

Mógłby mi szeptać tym głosem świństewka do ucha podczas seksu.

– Nie mogłam zasnąć.

Zerknął pod nogi, czy w nic nie wdepnie, sięgając po ręczniki papierowe.

– Trzeba było liczyć barany – poradził humorystycznie.

– Nie zadziałało.

Oparłam stopę na blacie, by przyjrzeć się oparzeniu.

– Nie znasz aż tylu baranów?

Niemal prychnęłam, ale uśmiechnęłam się w rezultacie tej sugestii.

– Wychodzi, że nie.

– Włóż nogi do zlewu i polej zimną wodą.

– Nic się nie stało – bagatelizowałam.

– Prawie, do kolana masz na nich liście herbaty.

Dobra, mógł mieć rację. Opłukałam skórę, zauważając kilka czerwonych kropek. Dobrze, że nie byłam świadkową, bo Bridezilla mogłaby się wkurzyć. Obserwowałam, jak układa kawałki ceramiki w zlewie i wyciera podłogę.

No facet marzenie! Kurczę, a jaki bohater do powieści!

Przesunął palcem po zaczerwienionych miejscach i dobrze, że na mnie nie patrzył, bo zapomniałam, jak się oddycha.

Dotyk był elektryzujący.

Do tej pory tłumaczyłam mózgowi, że to tylko gra, ale nie mogłam kłamać, że to wszystko na mnie działało, w sposób przyprawiający o szybsze bicie serca. Pocałunki i pieszczoty rozpalały ciało, mimo że zdrowy rozsądek studził zapały. I robił to coraz słabiej.

Zaczynała się niebezpieczna gra w udawanie.

Żebym tylko nie wyszła z niej ze złamanym sercem, zakochana we własnym szefie.

– Nic ci nie będzie – zawyrokował. – Idziemy spać?

Otworzyłam szeroko oczy.

– Znaczy się... – wyjąkałam, nie śmiejąc zerknąć do góry.

– Nie proponuję ci seksu... – wyjaśnił. – Jedynie transport na górę.

Zgarnął mnie w ramiona, podnosząc z blatu. Pisnęłam, nie będąc na to gotowa. Jego dłoń znajdowała się zbyt blisko piersi. Ryzykowna sprawa!

– Weź, bo przepukliny dostaniesz! – Zażartowałam z własnej wagi. – A na serio... Postaw mnie, bo laptop został na tarasie.

Stanęłam o własnych siłach i podreptałam na patio. Zapisałam plik i zablokowałam stację, odnosząc go na niski stolik między kanapami.

– To służbowy laptop?

– Nie, prywatny.

W życiu nie pisałabym na służbowym, żeby mi nikt potem nie zarzucił, że robiłam to w czasie pracy i książka należy do wydawnictwa.

Nalałam sobie szklankę wody i wypiłam duszkiem. Oparł się o blat i splótł ramiona na piersi, patrząc na mnie pobłażliwie.

– Przeciągasz to w nieskończoność.

– Pogadamy, jak to ciebie będzie napastował neandertalczyk! – odpysknęłam zjadliwie.

Uniósł brew do góry.

– Chcesz zatrzeć wspomnienia czymś dobrym?

Przybrałam taką samą pozę. Może należało zagrać w otwarte karty, a nie krążyć wokół siebie?

– Od dwóch dni sugerujesz, że powinniśmy się ze sobą przespać – wypaliłam. – Czy może źle odbieram sygnały? – złagodziłam swoją wypowiedź.

Milczał chwilę, patrząc w sufit.

– To zależy?

– Od czego?

– Czy też tego chcesz?

Rozchyliłam usta, bo to, co sugerował, nie mieściło mi się w głowie. Wiem, jak wyglądam i po Radku mam schizy, że ważę zbyt dużo i zupełnie nie postrzegam siebie, jako kobiety z krągłościami a jedynie widzę w lustrze grubą babę. To źle i wiem  tym, ale nie umiem pozbyć się tego myślenia.

– To takie zaskakujące? – spytał cicho.

Uzmysłowiłam sobie, że stałam jak debilka bez słowa z rozdziawionymi ustami. Zdrowy rozsądek powinien nas uratować. Przeczesałam włosy palcami, bezradnie przestępując z nogi na nogę.

– Jesteś moim szefem i nie powinniśmy – powiedziałam, starając się zachować lekki ton.

Zrobił krok w moją stronę, a mrowienie między nogami przybrało na sile. Pragnęłam, by mnie dotknął.

– Czy to twoje jedyne obiekcje?

Jego oczy wręcz mnie przewiercały, ale płonął w nich ogień pożądania.

– Zrobimy coś głupiego, nawet jakby miało być przyjemnie, i potem... będzie niesmak po otrzeźwieniu...

Znów się zbliżył, niemal stykaliśmy się ciałami.

– Znasz takie powiedzenie, co dzieje się w Vegas, zostaje w Vegas? – spytał miękkim tonem.

– Tak, ale my pracujemy ze sobą bezpośrednio...

Przymrużył oczy.

– Nie podobam ci się?

Oblizałam usta.

– To nie tak... to ja mogłabym zapytać o to ciebie...

Kuba zmierzył mnie ciężkim spojrzeniem spod przymkniętych powiek, przesuwając kciukiem po wargach.

– Mi zdecydowanie podoba się to, co widzę. – Momentalnie odwróciłam wzrok. – Nie wierzysz?

– Powiedzmy, że moją pewność siebie zamordowano już w fazie dziecięcej, więc...

– Uważasz, że nie mógłbym cię pożądać? – odgarnął mi pasemko włosów za ucho. Odruchowo je wysunęłam z powrotem, żeby nie wyglądać jak Plastuś.

Zabrakło mi słów. Moje książkowe bohaterki pewnie miałyby jakiś dobry tekścik, którym by go poczęstowały, ale w tej chwili wyobrażałam sobie, jak stoją w rzędzie i milczą. Jedna wypychała językiem policzek, druga wpatrywała się w sufit, a trzecia oglądała własne buty. Znikąd pomocy.

– Po prostu... rozczarujesz się, albo coś...

Uparcie wpatrywałam się w jego pierś, odzianą w szarą koszulkę.

– Więc poza obiekcjami, że mi się fizycznie nie podobasz, a resztę załatwiamy przez „co dzieje się w Londynie zostaje w Londynie", możemy działać?

Nie czekał na odpowiedź, tylko ujął moją twarz w swoje dłonie i pocałował. I tym razem naprawdę mnie pocałował jak facet, który pożąda kobiety. Namiętnie, z pasją. Wślizgnął się językiem między wargi i dobitnie zaprezentował jakie pragnienie go spala.

Posadził mnie na blacie i wsunął się pomiędzy zachęcająco rozchylone uda. Złapałam go za przedramiona i przesunęłam dłonie na jego plecy, drapiąc paznokciami tak, by zaznaczyć terytorium, ale nie zrobić krzywdy.

– Bardzo szkoda, że masz na sobie spodnie od piżamy. – Szepnął między pocałunkami znaczącymi szyję, gdy zwinne palce przesuwały się w górę ud.

Pogładził szczyty piersi przez cienki materiał koszulki, pociągnął w dół dekolt, obnażając je. Wciągnął sutek głęboko do ust i zaczął ssać, przyprawiając mnie o spazmatyczny wdech. Uczucie było tak przyjemne, że jęknęłam cichutko, wbijając paznokcie nieco głębiej, by za chwilę pomasować to miejsce opuszkami. Wplotłam dłonie w jego włosy, poddając się pieszczocie palców i ust.

Przyjemność odbierała mi zdolność myślenia. Chciałam tylko czuć! Dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie, kończąc bieg między udami. Moja kobiecość delikatnie pulsowała w oczekiwaniu.

Wsunęłam palce pod koszulkę, żeby dotknąć gorącej skóry. Włoski na jego piersi drażniły mi wnętrze dłoni. Kuba wrócił do całowania mnie, zupełnie rozpraszając drażnieniem sutków między palcami. Oderwał ode mnie usta, pozostawiając w chmurce słodkiego oszołomienia.

– Na górę jest strasznie daleko.

Postawił mnie na podłodze, ale dobrze, że przytrzymał w pasie, bo nogi miałam jak z miękkiego wosku. Powiódł nas do kanapy, na której usiadł, ściągając z siebie koszulkę, którą rzucił na fotel. Nie do końca wiedziałam, czego oczekuje, ale sięgnął i sprawnie pociągnął mnie na swoje kolana, tak, że siedziałam okrakiem na jego udach. Dłonie wsunął pod koszulkę piżamki i ściągnął ją przez głowę. Związane niedbale włosy rozsypały się po plecach. Instynktownie skuliłam ramiona, chcąc się zasłonić.

– Nie chowaj się – powiedział miękko, muskając moje usta swoimi.

Łatwo było się zapomnieć pod dotykiem długich palców i miękkich warg. Oddawałam chętnie pocałunki, nieśmiało sięgając językiem w głąb jego ust, by zostać przywitaną pomrukiem aprobaty. Wsunął dłoń w moje włosy, a drugą wędrował po kręgosłupie. Bezwiednie ocierałam się o niego, a włoski na męskiej klacie drażniły sutki. Ugniatał pośladek, kiedy ja wplotłam palce w jego włosy, pogłębiając pocałunek.

Oderwaliśmy się od siebie zdyszani. W oczach Kuby błyszczało pożądanie, które pędziło mi w żyłach naglącą potrzebą rozpalającą ciało. Zsunął mnie ze swoich kolan, stawiając na podłodze, podniósł się, ściągnął z siebie spodnie. Pomógł mi wydostać się z moich, pozostawiając nas nagich. Opadł z powrotem na kanapę, ale nim wykonałam ruch, by usiąść mu na udach, pocałował brzuch, wsuwając stopy między moje, żebym stanęła szerzej.

Śmiało sięgnął do wzgórka, nie przestając obsypywać brzucha pocałunkami.

– Powoli i delikatnie – wyrwało mi się.

Spłoszona zerknęłam w dół, dostrzegając, jak usta wygięły się w uśmiechu przy pępku. Ależ palnęłam głupotę, aż chciałoby się walnąć w czoło.

To wszystko nie powinno mieć miejsca – podpowiadał zdrowy rozsądek.

– Cokolwiek sobie życzysz – wymruczał, muskając palcami ciało między udami.

Nie powinnaś go pouczać! Przecież wie, co robi.

Panika w głowie narastała z każdą sekundą, zduszając pożądanie.

– Przestań – wydusiłam, usiłując go odepchnąć.

Od razu mnie puścił, podnosząc wzrok, żeby zobaczyć, co się stało. Zgarnęłam z oparcia narzutę i okręciłam się nią, na tyle, na ile było to możliwe. Przygryzłam wargę, usiłując powstrzymać łzy podchodzące mi do gardła.

– Przepraszam – wydukałam, odkręcając się na pięcie i biegnąc na górę. Tupałam stopami po drewnie, byle jak najszybciej dostać się do pokoju. Na przedostatnim stopniu przydeptałam materiał i wywaliłam się jak długa, uderzając kolanem o kant stopnia. Zawyłam z bólu, upadając.

– Janka! – zawołał Kuba z podestu. – Nic ci nie jest?

Nie wiedziałam w desperacji, co powiedzieć i jak uciekać dalej, gdy ból paraliżował całe ciało. Łzy wymknęły się spod powiek. Po kilku sekundach, trwających w mojej głowie wieczność, klęknął  obok, odsuwając delikatnie moje palce.

– Co tam sobie zrobiłaś? – spytał łagodnie.

– Upadłam... – urwałam, bo w moich uszach zabrzmiało to tak infantylnie, że już lepiej było się skupić na płakaniu.

– Myślisz, że jest złamana?

To pytanie wywołało u mnie kolejną falę łez, gdy wyobraziłam sobie utyskiwanie siostry, jak to usiłuję odebrać jej show swoim gipsem i wszyscy zamiast na nią, będą patrzeć na mnie.

– Zaniosę cię do sypialni i zobaczymy, ok?

Nieporadnie przytaknęłam głową, pozwalając się podnieść. Ułożył mnie na łóżku, odsuwając narzutę na bok. Zapalił górne światło, żeby lepiej widzieć i wrócił. Niezwykle delikatnie zbadał okolice kolana, a mi zrobiło się głupio.

– Nie wygląda, żeby coś było złamane. Zobaczę czy w apteczce jest spray chłodzący, żebyś nie musiała siedzieć z mrożonką na kolanie.

Okutałam się materiałem, żeby nie świecić nagim ciałem. Kuba wrócił do pokoju z opakowaniem w ręku. Czułam się idiotycznie, bo pierwszy ból, który wywołał aż falę mdłości, był już tylko pulsowaniem.

To wszystko było wielkim nieporozumieniem z mojej winy!

– Dobra, powinno pomóc. Przyniosę ci coś przeciwbólowego.

Chciał wstać, ale złapałam go za rękę. Otworzyłam usta, ale słowa nie chciały się z nich wydostać, jakbym zapomniała jak się posługiwać mową.

Wyswobodził palce.

– W porządku, wygłupiłem się, moja wina.

Serce waliło mi jak oszalałe, gdy wychodził z pokoju. Zagryzłam wargę, siadając na krawędzi łóżka, tak by nie urazić kolana.

Jeśli pójdę z nim do łóżka, będzie głupio nam obojgu, po powrocie do pracy. Jeśli do niczego nie dojdzie, popsuje się atmosfera i Magda zacznie lawinę wymówek, albo wymyślę kolejne kłamstwo do poprzednich kłamstw.

Przygryzłam wargę.

Tylko że już do czegoś doszło...

Dotykałam jego ciała, czując pod opuszkami mięśnie i gorącą skórę. Jego jedwabiste włosy przesypywały mi się przez palce, a smak ust przyprawiał o szybsze bicie serca. Gdybym tylko nie wyskoczyła z tym pouczaniem o delikatności! Ale po Radku obiecałam sobie, że seks będzie mi sprawiał przyjemność!

Zasłoniłam twarz dłońmi.

Jak z tego teraz wybrnąć z twarzą?

Kuba wrócił ze szklanką, blistrem tabletek i moją piżamą, przewieszoną na barku. Zaczerwieniłam się gwałtownie.

– Proszę.

– Dziękuję.

Sprawnie wyciągnęłam pigułkę i popiłam wodą. Odebrał mi szklankę, stawiając na stoliku po mojej stronie łóżka.

– Zostawię cię, żebyś mogła się przebrać.

– Kuba – szepnęłam.

Wychyliłam się, żeby złapać go za dłoń i opadłam z jękiem na materac, gdy zabolało.

– Spoko, rozumiem, tylko ja miałem ochotę i przepraszam, nie będę ci się więcej narzucać.

Znaczy, że on myśli, że to jego wina?

– To nie twoja wina! – rzuciłam w pośpiechu, zanim dodał coś jeszcze. – Tylko moja, bo... – zawahałam się, ale w sumie widzieliśmy swoje nagie ciała, to czemu by też nie obnażyć bolesnej prawdy o seksie? – To przez Radka.

Doszło mnie sapnięcie.

– Źle się wyraziłam. – Wplotłam dłonie we włosy, opuszczając głowę. – Na końcu naszego związku, zanim mnie zdradził z Magdą, był... – oblizałam usta. – Gwałtowny, a mi nie zawsze to pasowało, ale nigdy nie zaprotestowałam. Gdy się rozstaliśmy, obiecałam sobie, że więcej nie będę udawać i zawsze mówić jak lubię, żeby nie być rozczarowaną. Te słowa mi się po prostu wymsknęły...

– I twoja ucieczka była tylko dlatego, że poprosiłaś, żebym był delikatny? – upewniał się.

Nie śmiałam spojrzeć mu w oczy.

– Tak.

– To świetnie, bo ja uważam, że partner w łóżku, ma prawo i nawet powinien werbalizować swoje potrzeby – odparł ochrypłym głosem. – Jeśli wolisz, mocniej, wolniej, głębiej to musisz mi to powiedzieć. – Aż mi się cipka ścisnęła na te słowa. – Nie czytam w myślach, a chciałbym sprawić ci przyjemność. Oczekiwanie od mężczyzny bycia mentalistą, który „wie" wszystko, to epicka sprawa, ale nim nie jestem.

Niespodziewanie chwycił mnie pod pachami i wciągnął na środek łóżka, narzuta zsunęła się, odsłaniając całe ciało w dół. Położył się obok, dłonią przesuwając po skórze brzucha i nie odrywając spojrzenia od moich oczu.

– A teraz złośnico, będę cię pytał non–stop czy jest ci „dobrze' – zażartował.

– Może lepiej nie? Jeszcze ci nawyrywam włosów z frustracji.

Zaśmiał się pod nosem, drażniąc palcem sutek.

– Na to akurat liczę. To by znaczyło, że twój orgazm to prawdziwy odlot a o to w tym wszystkim chodzi!

Wypuściłam narzutę, sięgając dłońmi do jego piersi.

Kuba wziął sobie do serca słowa powoli i delikatnie, niemal niemiłosiernie dręcząc moje ciało. Gdy w końcu szczytowałam, wrażenia stały się tak intensywne, że przypominały dryfowanie w innej galaktyce poza ciałem. Czuły i szczodry kochanek stanowił nowość w moich seksualnych doświadczeniach.

Niestety nie było jak w książkach i nie doszliśmy razem na koniec, epicko przeżywając wspólnie orgazm, ale i tak było przyjemnie. Zwłaszcza poleżeć w jego ramionach. Uświadomiłam sobie, jak bardzo brakowało mi prostej czułości.

– Zawiedziona?

Zerknęłam do góry.

– Nie, dlaczego?

– Coś na zasadzie, bo facetowi, to zawsze jest przyjemnie?

Przewróciłam oczami.

– Wiele kobiet nie osiąga orgazmu pochwowego – wypaliłam. – A łechtaczka jest jedynym organem w ciele, które jest stworzony do odbierania przyjemności. Osiem tysięcy zakończeń nerwowych, by dać kobiecie rozkosz. I w odróżnieniu od mężczyzn możemy szczytować raz za razem, więc nie wiem, kto tu niby jest poszkodowany.

Wysunął się spode mnie i oparł na łokciu.

– Ale sęk w tym, żeby nauczyć tego partnera. JAK doprowadzić się do tych wielokrotnych orgazmów.

Chwyciłam go za dłoń i przesunęłam w stronę złączenia ud.

– Dotykając – zasugerowałam.

Rozchyliłam nogi, dając mu dostęp do intymnych zakamarków.

– Lekcja pierwsza. Zawsze upewnij się, że jest mokro. Inaczej to jak zjeżdżalnia na basenie, po której nie spływa woda i szorujesz tyłkiem po plastiku, obcierając niemiłosiernie skórę.

Roześmiał się cicho.

– Co zrobić, żeby było mokro?

Pogłaskałam go po piersi.

– Mmmm to zależy od kochanki.

– Poprawię się, co zrobić, żebyś ty była mokra?

– Ja lubię niekończące się pocałunki...

Jego usta opadły na moje, penetrując językiem wnętrze i zachęcając do wzajemnej zabawy. Pociągnął zębami za dolną wargę, a potem za górną i polizał obie.

– Co jeszcze?

– Mam wrażliwy kark i uwielbiam, jak ktoś się bawi moimi włosami – wyznałam.

– Wykorzystam to do gry wstępnej w zatłoczonym pokoju. – Przesunął dłonią po piersiach. – A tutaj? – Potarł sutek.

Przyjemna fala popłynęła w dół podbrzusza.

– Zdecydowanie tak.

Przymknęłam oczy. Wsunął palce między płatki płci.

– Mmm – wymruczał, odnajdując sugestywną wilgoć. – To lekcja numer dwa, co zrobić, gdy już jest mokro?

– Poprosić, żeby rozchyliła szeroko uda.

Pochylił się i namiętnie wyszeptał mi do ucha.

– Rozchyl dla mnie szeroko uda.

Zadrżałam a gęsia skórka wykwitła na przedramionach. Zrobiłam, o co prosił.

– Zacząć od powoli i spokojnie?

Nie potrzebował dalszych instrukcji, ponieważ doskonale zgadywał sam, przyjmując jednostajny łagodny rytm pieszczot. Po pierwszym orgazmie pokierowałam bez słów jego ręką, demonstrując, jak lubię się sama doprowadzać do kolejnego orgazmu i wpatrując się w jego niezwykłe oczy.

– Czy wiesz, że kiedy dochodzisz, czuję pod palcem, jak drży twoja łechtaczka?

Sapnęłam, usiłując zapanować nad oddechem. Rozchyliłam powieki, wpatrując się w jego tęczówki pełne męskiej satysfakcji. Uśmiechał się lekko, gładząc mnie po brzuchu.

– Tak – przyznał ochrypłym tonem – zdecydowanie doznania są o wiele lepsze jeśli powiesz lub zademonstrujesz drugiej stronie, co lubisz.

Oblizałam wargi, czując się spocona i odwodniona.

– Chętnie spróbuję – zaproponowałam z głębokim rumieńcem na twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro