Część 17
29/07
swój rodział na życzeni wykorzystuje Eveblack48
Miłego weekendu! 😎😍
Palcami przesuwał po płci, mimo że zaciskałam konwulsyjnie uda.
– To będzie gwałt! – krzyknęłam ile sił w płucach.
Wykręciłam ciało, okładając go na oślep. Dźwięk dzwonka telefonu sprawił, że oboje zamarliśmy. Skorzystałam z okazji i popchnęłam go z całej siły, więc zrobił krok w tył, puszczając mnie. Podbiegłam do toaletki, złapałam telefon, a po odblokowaniu drzwi, z bijącym sercem wypadłam na korytarz. Zamknęłam się w łazience, opierając ciężko o drzwi. Drżącymi dłońmi dopiero za drugim razem udało mi się odblokować ekran. W tym samym momencie znów rozległ się dźwięk dzwonka przychodzącego połączenia. Aparat upadł mi na linoleum. Zamiast go podnieść, nawiązałam rozmowę, dotykając zielonej słuchaweczki.
– Halo!
Mój głos brzmiał drżąco i piskliwie.
– Gdzie jesteś? – Głęboki głos Jakuba wypełnił małą przestrzeń łazienki.
Odchrząknęłam, bo głos nie chciał się wydostać przez zaciśnięte gardło.
– U Magdy.
Nadal nie zapanowałam nad tym jak mówiłam i brzmiałam obco we własnych uszach.
– Wszystko w porządku? – zapytał podejrzliwie.
Ostatnie czego pragnęłam to konfrontacja Kuby z Radkiem. Nie, żebym nie wierzyła w zdolności mojego szefa, ale... To było nikomu niepotrzebne.
– Tak, tak... – Zamrugałam, żeby odpędzić łzy a i tak cieszyłam się, że nie jest w stanie usłyszeć, jak wali mi serce.
– Nie mogłem się do ciebie dodzwonić.
Przed odpowiedzią wzięłam głęboki oddech.
– Wzięłam prysznic u Magdy, naprawdę wszystko w porządku.
– Naucz się kłamać – poradził takim tonem, że się skuliłam. – Będę tam za pół godziny.
Powinnam się wściekać, że decyduje za mnie, walnąć mu pogadankę o niezależnych kobietach, ale... poczułam ulgę.
– Nie, naprawdę... – usiłowałam protestować.
– Jesteś bezpieczna?
Zerknęłam ze strachem na drzwi i przekręcony klucz w zamku.
– Raczej...
– Dam ci znać, jak będę pod drzwiami.
– Dobrze.
Zsunęłam się po ścianie na podłogę, chowając twarz w dłoniach. Zamknęłam powieki, ale od razu pojawił się w głowie obraz twarzy Radka. Nigdy się tak nie zachowywał. Owszem parę razy „przekonał" mnie do seksu niemal na siłę, robiąc mi dobrze palcami i przytrzymując, żebym nie uciekła. Protestowałam początkowo, wyrażając dezaprobatę, ale potem ze wstydem przyznawałam przed sobą, że w jakiś perwersyjny, pokręcony sposób podniecało mnie to. Robiłam się mokra i chciałam więcej. Każda taka sytuacja wydarzyła się po alkoholu.
Nie byłam świętoszką i w głowie często miałam pociąg do odkrywania poziomów seksualności. Co nas kręci i podnieca. Gwałt jest jedną z najczęstszych kobiecych fantazji. FANTAZJI. Żadna jednak nie chciałaby zostać zmuszona do seksu. Chodziło o dreszczyk emocji, ubezwłasnowolnienie, poddanie się partnerowi. A przede wszystkim o to, że „przymuszenie" dawało niejako pozwolenie do zachowań, na które normalnie powiedziałybyśmy „nie". W takiej fantazji w sumie „gwałciciel" i tak zrobiłby tylko to, czego skrycie pragniemy.
Wydarzenia sprzed paru minut przyprawiały mnie o mdłości. Byłam dorosłą kobietą, która potrafi dokładnie zwerbalizować, czego chce, a jednak nie umiałabym się obronić przed napaścią seksualną. Radek pewnie by się tłumaczył, że myślał, że to Magda. Ale gdzie mi do szczupłej siostry? Tyłek miałam jak perszeron, gdy ona prezentowała zgrabne, twarde pośladki.
Jak mógł nas pomylić? Ewidentnie parę dodatkowych kilogramów robiło różnicę nie do podrobienia. Czy on zrobił to celowo? A może był pod wpływem jakiegoś gówna?
Niezgrabnie wstałam z podłogi i nałożyłam ubrania przyniesione z dołu. Uchyliłam okno, bo w małym pomieszczeniu zrobiło się potwornie gorąco. Usiadłam na zamkniętej toalecie i zaczęłam grać w odmianę Tetrisa, polegającą na ustawianiu drewnianych klocków. Skupiłam się tylko na tym, pozbywając z głowy natrętnych myśli o Magdzie, zabawiającej się z narzeczonym i Radkiem jednocześnie.
Pukanie do drzwi przestraszyło mnie tak, że znów upuściłam telefon.
– Janka?
Po raz kolejny Radek mnie nastraszył. Idiotycznym pukaniem i moim własnym imieniem. Potarłam dłonią twarz.
– Czego? – spytałam nieprzyjemnie.
– Wyjdziesz i pogadamy?
Podniosłam telefon z podłogi.
– Nie, a jak ci się sikać chce, to kibel jest też na dole.
Znów załomotał do drzwi. Na wyświetlaczu była wiadomość od Kuby „jestem". Odpisałam mu natychmiast „wejdź na górę". Żadne inne rozwiązanie poza wplątaniem w ten kanał Jakuba nie przychodziło mi do głowy.
– Weź, nie zgrywaj cnotki niewydymki.
Poczułam się pewniej ze świadomością, że Kuba jest już na miejscu i pośpieszy mi z pomocą. Przekręciłam klucz w zamku i szarpnęłam drzwi. Radek opierał się ramionami o framugę, górując nade mną.
– Czy ciebie pojebało? – spytałam dobitnie. – Odsuń się.
– A parę minut temu nie przeszkadzało ci, że się obłapialiśmy.
Pochylił się w moją stronę, więc uważnie przyjrzałam się jego źrenicom. Ewidentnie powiększone, a w ostrym słońcu z podwórka wpadającym przed okno w łazience powinny być małe.
– Czy ty jesteś naćpany?
– Tobie też dam, to pewnie chętniejsza będziesz – zarechotał.
– Co tu się dzieje? – mocny głos Kuby dotarł do nas od strony schodów.
– Dokładnie to na co wygląda – oznajmił Radek.
– Kolega zupełnie nie rozumie słowa „nie"! – syknęłam w tym samym momencie.
– Odsuń się od niej – rozkazał mój wybawca, podchodząc bliżej.
– Sama zapraszała – wyciągnął rękę, żeby mnie dotknąć, ale zdzieliłam go trzymanym w dłoni telefonem.
– Niby jak?! – zawołałam z pretensją.
– Paradujesz w bieliźnie i kręcisz tyłkiem, wsadzając mi cycki przed oczy.
Co za kretyn! Najgorsza wymówka dla usprawiedliwienia zachowania faceta, który nie chce kontrolować swoich popędów – to jej wina!
– Laskom na plaży mówisz to samo? – zmrużyłam oczy do szparek.
– Nie powtórzę więcej, odsuń się. – W głosie Kuby była ewidentna groźba i stalowa nuta. Coś, czego tam nigdy nie słyszałam, ale co sprawiło, że ja osobiście stałabym już na baczność.
– Koleś... – odwrócił się do Jakuba. – Możemy się podzielić. Zafundujemy jej taką jazdę, że będzie błagać o więcej. Magda błagała, jak ją braliśmy z Simonem...
Zakryłam uszy i zaczęłam śpiewać głośno.
– Domowe przedszkole wszystkie dzieci kocha. I chce byśmy także, kochali je trochę. Domowe przedszkole czy słońce, czy deszcz...
Cokolwiek jeszcze powiedział, ewidentnie nie spodobało się mojemu obrońcy i parę sekund później Kuba, przyszpilał go do ściany na tyle skutecznie, że Radek się nie szarpał, a jedynie sapał... z bólu? Niezwykle przyjemna myśl.
– Musisz mnie tego nauczyć – poprosiłam z entuzjazmem.
– Dobrze.
Jego oczy badawczo przesunęły się po moim ciele, usiłując zapewne ocenić, czy czegoś mi nie zrobił.
– Jest naćpany – dodałam, przekraczając próg łazienki.
– Widzę. Chętnie bym mu przyłożył w ryj, ale musi być nieuszkodzony. – Pochylił się do unieruchomionego Radka. – Nie dotykaj mojej kobiety...
– Sama chciała – ostatnie słowo zawył, bo Kuba wygiął jego dłoń pod nowym kątem.
– Nawet gdyby stała przed tobą naga, nie masz prawa jej dotykać – dodał stanowczo. – Zrozumiałeś?
Potwierdzeniem było tylko kręcenie głową.
– Gotowa do wyjścia? – zapytał Kuba.
Sięgnęłam po kosmetyczkę i przycisnęłam ją do piersi.
– Tak.
– Idź, zbierz swoje rzeczy z dołu – poprosił.
Zrobiłam, co kazał, ale w połowie schodów popatrzyłam do góry, słysząc bolesny jęk. A potem kolejny i następny. Już stawiałam nogę na stopniu, by się wrócić, gdy stanął na ostatni schodku i powoli zmierzał w moją stronę.
– Czy ty czasem robisz to, o co się ciebie prosi?
Popchnął mnie we właściwym kierunku.
– Czasami – przyznałam. – Ale nie kiedy jestem na urlopie! Co mu zrobiłeś?
– Nie to, co chciałem, bo ta buźka ma być nieuszkodzona, ale przez najbliższy czas nie będzie mógł używać swojego sprzętu.
Skręciłam w stronę kuchni, wrzucając kosmetyczkę do walizki i zapinając suwak. Przed domem czekała taksówka, a kierowca beztrosko czytał gazetę. Widząc nas, powoli złożył papierową płachtę i zapytał, czy pomóc nam z walizką, ale Kuba odmówił.
Czym bardziej oddalaliśmy się od domu siostry, tym robiło mi się zimniej, a klimatyzacja w aucie nie miała z tym nic wspólnego. Objęłam się ramionami, usiłując złapać nieco ciepła. Pachnąca męskimi perfumami marynarka opadła na moje ramiona.
– Zaraz będziemy w domu.
– Wiem.
Zęby mi zaczęły szczękać, utrudniając mówienie. Objął mnie ramieniem i na tyle, na ile się dało, przytulił do swojego boku, oferując ciepło, którego potrzebowałam. Uregulował rachunek, pomagając mi wydostać się ze środka pojazdu. Jak tylko zamknęły się za nami drzwi frontowe, objął mnie mocno i przytulił. Staliśmy bez słowa, a ja uspokajałam się z każdą mijającą minutą.
Może i nie powinnam przytulać się z moim szefem i może byłam niezależną dorosłą kobietą, ale w tej chwili potrzebowałam pocieszenia i wsparcia bezpiecznych, silnych, męskich ramion. Rozluźniałam się stopniowo, ciesząc głaskaniem po głowie.
– Dzięki – wyszeptałam w końcu.
Odchylił moją głowę do tyłu i zajrzał w oczy.
– W porządku? Chcesz drinka, wina...
Włączył mi się tryb bagatelizowania, ponieważ wolałam zdusić nieprzyjemne odczucia, niż o nich porozmawiać jak robią dorośli, dojrzali emocjonalnie ludzie.
– Pistolet, snajpera, zabójcę na usługach mafii, kibola, co go nauczy rozumu... – Zaburczało mi w brzuchu. – Ale zadowolę się jedzeniem.
– Jeśli się ogarniemy, pójdziemy na rybę i frytki – zaproponował. – Mike polecił miejsce, gdzie dostaniesz ponoć dobrego dorsza z głębokiego tłuszczu i jeszcze bardziej tłuste frytki.
Żołądek znów zagrał głośnego marsza.
– A co jest nie tak z moim strojem? – spytałam, marszcząc brwi.
– Ze strojem nic.
Odwrócił mnie do lustra i zrozumiałam natychmiast, o czym do mnie mówi. Bezwładna masa sterczących w każdą stronę włosów okalała policzki. Jedne się kręciły, inne pozostały proste. Skrzywiłam się na ten widok.
– Nie wiedziałem, że kręcą ci się włosy – zażartował, nawijając na palec kosmyk.
– Przy odrobinie determinacji są całkiem fajne, ale nie dzisiaj. Potrzebuję trzy minuty, żeby to ogarnąć.
Pobiegłam na górę i włączyłam prostownicę, usiłując rozczesać skłębioną masę, bez ponownego moczenia i nakładania odżywki. Wyprostowałam pasma niedbale, uważając, żeby ich nie spalić, ale grzywce poświęciłam więcej czasu. Spinałam właśnie węzeł na karku, gdy stanął w drzwiach ubrany w dżinsy i koszulkę.
– Gotowa?
– Tak!
Spacer dobrze mi zrobił, pomagając poukładać sobie w głowie dzisiejsze wydarzenia. Plusy i minusy jak na kartce papieru, wypełniały mi głowę. Cieszyłam się, że Kuba nie usiłował wciągnąć mnie w rozmowę, a dał potrzebny czas, żebym sama odezwała się pierwsza. Mimo tego cisza, która wypełniała przestrzeń między nami była niezwykle komfortowa.
Mała drewniana budka, stojąca przy nabrzeżu, bardziej przypominała przyczepę kempingową z lat dziewięćdziesiątych niż ekskluzywną restaurację z eleganckimi posiłkami. Na czarnej tablicy wypisano kredą menu, w którego skład wchodziły dorsz, łupacz lub okoń morski w zestawie z puree z zielonego groszku i frytkami. Wszystkie te pyszności podawane w rozmiarze L i XL.
– Jestem tak głodna, że wciągnęłabym konia z kopytami.
Zdecydowałam się na dorsza, podwójne frytki i podwójny groszek a Jakub na okonia i normalny zestaw XL. Tym razem ja zapłaciłam, chcąc chociaż tak odwdzięczyć się za uratowanie tyłka.
– Żebyś ty miała miejsce, gdzie to wepchnąć – zażartował.
– Czy to jest moralizująca gadka, że mam za dużą dupę? – spytałam z niechęcią. – To daruj sobie, bo jestem głodna.
Uśmiechnął się lekko, robiąc krok do przodu. Objął dłońmi oba pośladki i ścisnął lekko, pochylając się do mojego ucha. Obronnie położyłam dłonie na jego piersi.
– Masz zajebisty tyłek! – Niski ton i lekka chrypka sprawiły, że dreszcz przebiegł mi po plecach. – Wielu facetów doszłoby w mig od samego patrzenia na niego.
Podniósł głowę i odpowiedział uśmiechniętemu sprzedawcy.
– Nie, dla obu.
– Spoko ziom! – padło zwrotnie.
– Co nie dla obu? – spytałam po polsku, robiąc krok w tył, żeby przestał bezwiednie masować mój tyłek, bo wstyd było się przyznać, ale sprawiało mi to przyjemność odczuwalną między nogami.
– Pytał, czy poza solą do frytek chcemy też octu winnego. – Skrzywiłam się na tę upiorną sugestię, patrząc, jak polewa z butelki zamówienie innego klienta. – Tak myślałem. Mogę cię zapoznać z jeszcze innymi dziwnymi wynalazkami jedzeniowymi w tym kraju – zaproponował.
– Jakimi?
– Placek z gulaszem stekowym stake i pork pie, angielskie śniadanie czyli fasolka na grzance, kiełbaski w cieście, jacket potato, cottage pie. I nie zapominajmy o Marmite!
– Czy coś z tego będzie mi smakować?
– Każda odmiana pie.
– Jutro? – zaproponowałam, patrząc na niego wyczekująco.
Wziął duży styropianowy pojemnik frytek i kolejny z dwoma dużymi kawałkami ryby, a ogonek jednej z nich wystawał poza pojemnik. Włożył mi to wszystko w dłonie.
– To nasze?
– To twoje! – rzucił, sięgając po kolejny. – To moje.
Dobrał wolną ręką parę serwetek i dwa widelce, wskazując mi brodą ławkę przy samej Tamizie. Ustawiłam pudełka na siedzisku, zaglądając do tego z frytkami. W dwóch przegródkach było purée groszkowe a w głównej grubo ciosane łódeczki ziemniaków. Zaśliniłam się na ten widok, pakując jedną do ust. Następną umoczyłam w groszku, sprawdzając, czy to bezsmakowa breja, czy coś smacznego. Wychodziło, że pomiędzy, ale z rybą powinno się komponować idealnie. Przyjrzałam się rybie sceptycznie, spodziewając się chrupiącej skórki z bułki tartej, ale to nie przypominało niczego, co znałam. Dźgnęłam ją widelcem i zapadła się lekko. Zerknęłam na Kubę w poszukiwaniu wyjaśnienia.
– Z czego to panierka?
– Z ciasta naleśnikowego.
Kogoś dokumentnie powaliło, ale co tam! Jestem głodna.
– Acha!
Skubnęłam kawałek, sprawdzając, jak smakuje. Całkiem niezła, ale niesłona.
– Czy oni tu nie używają soli?
Parsknął cicho, wkładając do ust kawałek ryby z odrobiną groszku.
– Będę pamiętać następnym razem.
– Zacznij od ryby – poradził – a frytki zostaw na koniec.
Rzuciłam mu spojrzenie pod tytułem „nie wiesz, o czym mówisz kochasiu". Delektowałam się gorącym posiłkiem do tego stopnia, że brak soli przestał mi przeszkadzać dość szybko. Z zawodem dla samej siebie musiałam przyznać, że pojedyncza porcja byłaby w sam raz.
– Dobra miałeś rację! – wydyszałam, połykając frytkę. Nie odpowiedział nic, za to zaczął wyjadać z mojej porcji. – Nie powiesz „a nie mówiłem"?
– Po co? – wzruszył ramionami. – Poczujesz się z tym lepiej? Ja nie.
– Dobrze, że nie przyjechaliśmy samochodem.
Uśmiechnął się, oblizując palce.
– Spalimy kalorie, idąc na dodatkowy spacer.
– Ale nie w ciągu najbliższych piętnastu minut – poprosiłam, obserwując brunatną wodę Tamizy i zmierzający w naszą stronę tramwaj wodny.
– Jestem za!
Pozabierał puste pojemniki i wyrzucił do kosza. Usiadł na ławce i rozpostarł ramiona na oparciu. Dłonią zaczął mnie smyrać po karku i głowie. Bardzo przyjemne uczucie, które spowodowało, że zamknęłam oczy, wsłuchując się w odgłosy ulicy za nami i rzeki przed nami. Ciało powoli się relaksowało, popadając w przyjemne otępienie.
– Czy neandertalczyk coś ci zrobił? – spytał cicho.
– Nadepnął na ego – wyznałam. Zerknęłam na niego, przygryzając wargę. – Czy jak cię poproszę, żebyś mnie przytulił, to wykorzystasz to potem przeciwko mnie, żeby mi dogryzać?
– Nie.
Przysunął się bliżej, obejmując mnie ramieniem. Odczekał długą chwilę, nim wypalił kolejne pytanie.
– Czy kiedykolwiek wcześniej podniósł na ciebie rękę?
Podniosłam się gwałtownie z ławki.
– Nie chcę o tym rozmawiać.
-----------------
Stake i pork pie - Wieprzowina lub wołowina zapiekana w cieście. Ta pierwsza zazwyczaj podawana z sosem jabłkowym.
Jacket potato - Duży upieczony ziemniak w mundurku, którego się przecina i wypełnia dodatkami jak fasolka, warzywa i pasta rybna. Oprócz tego powinno się posypać całość serem cheddar.
Cottage pie - Danie jednogarnkowe, w zależności od rodzaju, przekładaniec gdzie dolna część to mięso mielone z sosem i warzywami. Zaś górna część to ziemniaczane puree, które stanowi ozdobę formowaną widelcem
Marmite - Jest dość oryginalnym w smaku składnikiem produkowanym z wyciągu drożdżowego pozostałym po produkcji browarniczej. Można tylko uwielbiać lub nienawidzić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro