Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I

Holly stała koło ojca, który dosłownie podskakiwał przy barierce i wpatrywała się w Josha i Archiego. Obaj byli wpatrzeni w łowcę talentów Niedźwiedzi i ich miny nie wróżyły niczego dobrego. Jej zęby zahaczyły o dolną wargę, a potem zacisnęły się na niej.

Coś było nie tak. Josh miał już zagwarantowane miejsca w drużynie, ale Archie wciąż walczył o swoje i wyglądało na to, że nastąpiły jakieś komplikacje.

— Och, Archie.

Julia Denly przyciskała do ust dłoń i wyglądała na poważnie zaniepokojoną. Holly wzięła się w garść, uśmiechnęła się do kobiety i szepnęła:

— Będzie dobrze, pani Denly. Archie to świetny zawodnik. Niedźwiedzie byliby głupcami, gdyby go nie wzięli.

Julia spojrzała z wdzięcznością na nastolatkę i pokiwała głową.

— Dziękuję, Holly.

Dłoń dziewczyny ścisnęła rękę Julii, a jej oczy spoczęły na potężnej sylwetce Denly'ego. Naprawdę miała nadzieję, że Archie zdobędzie to drugie miejsce w drużynie Minnesoty. Tak, bywał niezwykle upierdliwy, dziecinny i złośliwy, ale... przełknęła, czując jak coś podskakiwało jej w brzuchu.

Archie Denly bywał też i uroczy, a ostatnimi czasy jej serce zaczynało wywracać dzikie fikołki na jego widok.

Stojąca koło barierki czwórka ludzi wydała westchnięcie ulgi, gdy potężni hokeiści zaczęli podskakiwać i popychać się na lodzie. Nawet z daleka można było dojrzeć ich uśmiechnięte buzie.

Holly otarła dyskretnie mokry policzek i uśmiechnęła się wciąż wpatrując się w chłopaka z koszulką osiemdziesiąt dziewięć. Dzięki Bogu — mruknęła w myślach.

Zupełnie jakby Archie słyszał jej myśli, odwrócił się w ich stronę i posłał Holly zaciekawione spojrzenie. Ta sapnęła i szybko uciekła wzrokiem w bok.

— Mamy to!!! — Okrzyk rozemocjonowanego Josha niósł się po trybunach i wzbudzał zainteresowanie innych kibiców. — Mamy to, ludzie!!! W przyszłym sezonie będziemy rozgrywać mecze jako Niedźwiedzie!

Ojciec Josha wydarł się, a potem przeskoczył przez barierkę i pognał by uściskać syna. Pani Hegan, zakryła usta dłonią, jej oczy zabłyszczały ze wzruszenia. Holly stanęła z tyłu by dać Julii i Archiemu nieco prywatności. Kobieta szlochała w pierś syna, dziękowała Bogu i śmiała się.

Wzruszenie ścisnęło gardło Holly, nastolatka w końcu dopchała się do Josha i go uściskała.

— Gratuluję, braciszku — szepnęła w jego pierś. — Tak się cieszę.

Josh objął ją, a Holly zebrało się na płacz. Cieszyła się, że brat spełniał swoje marzenia, ale wiedziała, że dostanie oferty od Niedźwiedzi oznaczało jedno: Josh za moment miał przejść na zawodowstwo i zniknąć z kampusu, miasteczka i jej życia. Treningi i mecze już pochłaniały większą część jego czasu, gdy zacznie grać na NHL będzie go widywać od święta.

Zostanie sama z wiecznie zapracowanym ojcem i matką, która nigdy nie była z niej zadowolona. Zadrżała na tę myśl, a zaraz potem szybko ją od siebie odsunęła. To był dzień na celebrowanie zwycięstwa brata. Jej osobiste zmartwienia mogły poczekać.

Josh odsunął się delikatnie na długość ramienia i poczochrał jej włosy.

— Twój brat będzie gwiazdą NHL! Będę ci mógł teraz kupić każdą książkę! — krzyknął, a Holly mimo wszystko się roześmiała. — I to z autografem! Albo nawet spotkanie z autorem!

Dziewczyna ze śmiechem pokręciła głową, cały Josh — pomyślała. Brat został porwany przez mamę, a jej nie zostało nic innego jak pogratulować Denly'emu. Przełknęła ślinę i odwróciła się. Jej serce stanęło, gdy zauważyła, że chłopak był w nią wpatrzony. Uśmiechnęła się nieśmiało i niezręcznie pomachała mu dłonią.

— Hej — mruknął cały roześmiany.

— Hej. — Rozejrzała się wokoło. — Gdzie twoja mama?

— Poszła do łazienki. Wzruszenie zmyło jej tusz z rzęs — zażartował, a potem ponownie wbił spojrzenie w Holly. — No więc? Zasłużyłem na gratulacyjny uścisk? — zapytał z chytrym uśmiechem, a nastolatka miała nadzieję, że rozstąpi się pod nią ziemia.

Przytulanie Denly'ego... jej ciało było nazbyt na to chętne. Zrobiła krok w jego kierunku, potem drugi i pokracznie wystawiła przed siebie ręce. Chciała go obdarzyć krótkim uściskiem, ale ramiona Archiego zacisnęły się na jej talii, a potem przycisnęły ją do twardego ochraniacza na klatce piersiowej. Ciepło jego ciała rozgrzało jej skórę i spowodowało wystąpienie rumieńców na policzkach. Jej palce wczepiły się w koszulkę z numerem osiemdziesiąt dziewięć, a powieki przymknęły.

Przytulanie Denly'ego było zaskakująco miłe i właściwe.

— Gratuluję — szepnęła w jego pierś. — Cieszę się, że spełniło się twoje marzenie.

— Dzięki.

Ten uścisk powinien skończyć się dobrych kilka minut temu, ale żadne z nich nie zrobiło ruchu, aby go przerwać. Trwali tak, ciało przyciśnięte do ciała, mocno bijące serce, koło tego oszałamiająco dudniącego.

Ciche chrząknięcie sprowadziło Holly na ziemię. Oderwała się od gorącego ciała Denly'ego i spaliła ogromnego raka, gdy dostrzegła jego rozgrzane spojrzenie.

— To ten... — Josh kaszlnął i wskazał ruchem głowy na rodziców. — Idziemy uczcić zwycięstwo do Bellagio. Ty i mama idziecie z nami, co nie?

Archie pokiwał milcząco głową, a Josh uśmiechnął się pod nosem.

— Super, będziesz miał okazję zapytać o coś Holly — powiedział lekko, a potem odbił się od lodu. — Rusz tyłek, musimy się przebrać! — krzyknął przez ramię.

Brwi Holly uniosły się. Spojrzała na przyjaciela brata i mruknęła:

— Chcesz mnie o coś zapytać?

Głowa Archiego rozbujała się na boki.

— Nie, znaczy tak — jąkał bez sensu. — Potem, zapytam cię potem! Muszę lecieć!

Pognał za Joshem, a Holly stała przy barierce i zastanawiała się co się przed chwilą wydarzyło.


Skoro jesteśmy przy tematyce „co by było gdyby" to gdybym miała dzisiaj pisać Lód poszłabym totalnie w młodzieżowe klimaty. Akcja działaby się w liceum, Holly wciąż byłaby siostrą Josha, ale Archie kulałby z literaturą i aby zachować miejsce w drużynie, musiałby się z niej podciągnąć. Czy muszę mówić kto byłby jego korepetytorką? Tak, tak by dzisiaj wyglądał Lód. Co Wy na to?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro