Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2. Spotkanie.

11.09.2019r. Właśnie zaczęła się lekcja wychowawcza. Siedziałam w swojej ławce. Nagle do sali wszedł nasz dyrektor z jakimś chłopakiem. Nie mogłam zauważyć twarzy. Zasłaniał ją kaptur i okulary przeciw słoneczne. Usiadł nic nie mówiąc w ostatniej ławce przy oknie. Dyrektor podszedł do naszej wychowawczyni i powiedział jej coś na ucho podając jej jakieś papiery. Zajęłam się szkicowaniem w swoim szkicowniku. Po skończonej lekcji poszłam pod klasę gdzie powinnam mieć już ostatnią na dziś lekcję. Usiadłam na podłodze pod klasą. Zaczęłam ponowni szkicować w szkicowniku. Jednak przestałam, ponieważ jeden z chłopaków z mojej klasy wyrwał mi mój szkicownik. Wstałam i spojrzałam na niego zabójczym spojrzeniem. Potem powiedziałam podchodząc do niego.

-Oddawaj mój szkicownik.- Ten tylko się zaśmiał  i popchnął mnie na ścianę. Rzucił szkicownik gdzieś na korytarzu kiedy podchodziłam do niego. Walnęłam go z całej siły w jego policzek. Ten już chciał mnie uderzyć. Leczy kiedy jego ręka była w górze to ktoś chwycił go za nadgarstek. Okazało się, że tą osobą był nowy chłopak z mojej klasy. Kiedy Maks wyrwał rękę z uścisku poszedł sobie gdzieś. Zaś nowy uczeń podszedł do mnie i podał mi mój szkicownik. Wzięłam go do rąk i powiedziałam z lekkim uśmiechem.- Dziękuję.- Wtedy zadzwonił dzwonek i wszyscy staliśmy pod klasą. Po lekcji wróciłam do domu. Kiedy tylko weszłam do mieszkania od razu poszłam do swojego pokoju. Tam rzuciła plecak na łóżko. Usiadłam przed biurkiem i włączyłam komputer. Poszłam do kuchni aby zrobić sobie coś do jedzenia. Kiedy wyjęłam z lodówki zupę akurat do domu weszła moja mama. Opowiedziała co się wydarzyło w szkole. Po jej minie wiedziałam, że jest w szoku. Kiedy skończyłam odgrzewać zupę wlałam ją da miski i zaniosłam ją do pokoju. Usiadłam przy biurku i włączyłam film. Zaczęłam jeść. Kiedy skończyłam zaniosłam naczynia do kuchni. Następnie ponownie wróciłam do pokoju. Nałożyłam na siebie swoją ulubioną czarną bluzę i spodnie. Wtedy do drzwi mojego pokoju ktoś zapukał. Po chwili do pokoju weszła moja mama z jakąś paczką w dłoniach. Spojrzałam na nią pytająco kiedy położyła pakunek na biurku obok komputera.

-To dla ciebie córciu.- Powiedziała moja mama. Spojrzałam na pudełko.

-Na pewno?- Powiedziałam przyglądając się pudełku.

-Tak.- Powiedziała moja rodzicielka.

-Ciekawe co jest w środku tego pudła?- Powiedziałam z ciekawością.

-Sama jestem ciekawa.- Powiedziała to tak jakby wiedziała co znajduje się w środku. Chwyciłam za nożyczki i zaczęłam przecinać taśmę. Kiedy otworzyłam zaczęłam wyciągać z niej długi, czarny płaszcz, czarne glany oraz kapelusz tego samego koloru co płaszcz i buty. Zaczęłam wszystko przymierzać. Kiedy byłam ubrana chwyciłam za sztuczną różę i wyszłam z pokoju. Powiedz wchodząc do pokoju w którym była moja mama.

-Siemanko. Pacz wyglądam trochę jak Offenderman.- Powiedziałam obracając się wokół swojej osi.- Tylko nie mam białej skóry i nie mam macek.- Dodałam kiedy przestałam się kręcić i stanęłam przed mamą.

-Wiedziałam, że będzie jak ulał na ciebie.- Powiedziała moja mama z uśmiechem.

-Czyli to twoja sprawka? Już myślałam, że ktoś... Nie ważne. Słuchaj idę tylko po torbę i wychodzę na spacer.- Powiedziałam gdy założyłam torebkę.

-Dobrze tylko nie długo.- Powiedziała kiedy kierowałam się do drzwi wyjściowych.

-Dobrze mamo.- Odpowiedziałam kiedy wychodziłam. Po wyjściu z mieszkania zaczęłam iść w kierunek górki gdzie znajduje się cmentarz. Kiedy zaczęło robić się ciemno powoli dochodziłam do jednego z wejść do parku. Szłam spokojnie słuchając muzyki na słuchawkach. Ciągle czułam się obserwowana. Kiedy dochodziłam do wyjście zaczepiło mnie 3 dresiarzy. Pierwszy z nich powiedział:

-Ej nie wiesz, że o takiej porze dziewczynki nie powinny chodzić same po parkach?- Powiedział kiedy on i jego 2 kumpli zaczęło się do mnie zbliżać. Przestraszyłam się nie na żarty. Jeden z nich dotknął mojego uda.

-Nie dotykaj mnie.- Powiedziałam próbując wyjść z ich uścisku.

-Niegrzeczny kotek.- Powiedział inny dres. Cała trójca zaczęła się do mnie dobierać.

-Cholera zabierać te łapy!- Krzyknęłam z nadzieją że ktoś mnie usłyszy. Jednak wtedy jeden z tych gości wykręcił mi nadgarstek. Wrzasnęłam z bólu na całe gardło.

-Ej łapska precz od tej dziewczyny.- Krzyknął jakiś chłopak. Kiedy ci mnie puścili. Upadłam na kolana trzymając lewą rękę. Po moi policzkach płynęły łzy. Cicho płakałam z powodu bólu. Po może jakiś 5 minutach podszedł do mnie jakiś chłopak. Powiedział kiedy pomagał mi wstać. Zauważyłam, że tych 3 dresów siedzi na ziemi związanych. Starałam się uspokoić lecz na marne. Chłopak zaczął iść z tymi dresami. Wtedy powiedział odwracając się do mnie.- Choć młoda. Zajmę się twoim nadgarstkiem.- Kiedy to mówił podeszłam do niego. Razem z nim poszłam do tego sklepu. Po wejściu do niego mężczyzna przywiązał tych gości do krzeseł i zakleił im usta by nic nie gadali. Kiedy pojawił się przy ladzie na nią położył apteczkę. Powiedział kiedy zaczął wyjmować opatrunki.- No choć. Nic ci nie zrobię.- Kiedy to mówił podeszłam bez żadnego słowa do niego. Usiadłam na krzesło. Zdjęłam płaszcz i bluzę. Gdy zaczął pytać czy w danym miejscu mnie nie boli mówiłam prosto z mostu gdzie mnie najbardziej boli. Chłopak położył wokół nadgarstka zimny okład. Czułam zapach octu. Kiedy zawiązywał to bandażem elastycznym zaczął rozmowę:

-Jestem Jason. A ty jak masz na imię?- Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Bałam się. Spojrzałam na telefon który stał niedaleko apteczki.- Poczekaj tutaj za moment wrócę.- Gdy wyszedł słyszałam jak z kimś rozmawia. Po chwili wrócił. Zaczęłam rozmowę wycierając prawą ręką.

-Proszę pana ja... Ja powinnam wracać do domu.

-Wiem ale najpierw poczekamy na policję i karetkę. Jak masz numer do rodziców do daj ja zadzwonię i powiem im co się stało. Spokojnie będę stał koło ciebie.- Niepewnie dałam mu telefon do ręki. Chłopak tylko podał mi szklankę z wodą. Kiedy rozmawiał z moją mamą do sklepu weszli policjanci i ratownicy medyczni. Jason pokazał im pokój gdzie mogą ze mną porozmawiać. Ratownicy zajęli się moim nadgarstkiem. Kiedy ratownicy zajęli się tymi dresiarzami. Do mnie przyszła jedna policjantka abym opowiedziała jej co się stało. Powiedziałam prawdę. Po chwili przyszedł inny policjant wraz z Jasonem. Dopiero kiedy się mu dokładnie przyjrzałam poznałam iż to jeden z postaci z Creepypasta. Mężczyzna powiedział że moi rodzice już są. Policjanci wyszli. Próbowałam założyć bluzę ale kiedy zginałam trochę rękę strasznie bolało. Wtedy Jason pomógł mi założyć bluzę i płaszcz. Zabrałam torbę. Oboje wyszliśmy z pomieszczenia. Kiedy wyszliśmy zauważyłam swoich rodziców którzy rozmawiali z jednym z policjantów. Podbiegłam do rodziców i ich przytuliłam. Gdy puścili mnie spojrzeli na Jasona. Zrobiłam tak samo. Ojciec i matka wraz ze mną podeszli do Jasona. Ojciec zaczął rozmowę.

-Jestem ojcem Wiktorii. Dziękuję za pomoc jej.- Powiedział wyciągając rękę.

-Jason. Nie ma sprawy. Nie darowałbym sobie gdybym jej nie pomógł.- Mówił gdy uścisną rękę mego ojca. Rodzice jeszcze chwilę z Jasonem. Kiedy skończyli gadać wyszliśmy z budynku. Moi rodzice kierowali się w stronę radiowozu. Policjanci byli już dawno w środku. Karetki nie było. Gdy miałam już wejść do samochodu szybko pobiegłam i przytuliłam Jasona. Jedyne co wtedy powiedziałam po cichu tak by tylko on słyszał moje słowa.

-Dziękuję za wszystko.- Potem puściłam go. Wróciłam do samochodu. Kiedy zamknęłam drzwi spojrzałam na Jasona który się do mnie uśmiechał gdy auto ruszyło. Kiedy popatrzyłam w okno zauważyłam że jesteśmy pod naszym blokiem. Po chwili wyszliśmy i wróciliśmy do domu. Bez słowa poszłam do swojego pokoju. Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki aby się wykąpać. Kiedy zaczęłam myć włosy ciągle myślałam nad tym co zrobić. Czy mam powiedzieć policji że Jason jest mordercą albo nic nie mówić nikomu na ten temat. Ciągle nad tym myślałam. Najgorsze było to co mogło by się stać gdybym powiedziała o tym policji lub rodzicom. Na pewno by mi uwierzyli choć z drugiej strony nie wiem jakby to do siebie przyjęli. Kiedy skończyłam płukać włosy wyszłam z wanny i zaczęłam się wycierać ręcznikiem. Ubrałam piżamę i poszłam z łazienki do pokoju. Usiadłam przy biurku i zaczęłam pakować się do szkoły. Kiedy skończyłam spakowałam do plecaka portfel z kieszonkowym. Pomyślałam że w ramach podziękowań dam Jasonowi jakąś czekoladę. W końcu poszłam spać. Następnego dnia gdy już byłam w szkole niektóre osoby patrzyły się na mnie... dziwnie nawet podejrzanie? Nie wiedziałam o co im chodzi. Usiadłam pod klasą. Zaczęłam szkicować jakąś bramę która była wokół obwinięta pnączami z różami. Jak pierwszy raz spojrzałam na szkic wydawało mi się ciekawe co może znajdować się za bramą. Z zadumy wyrwał mnie głos jakiejś osoby.

-Co ci się stało w rękę?- Powiedział to z troską. Spojrzałam w górę i zauważyłam, że był to ten chłopaka który mi pomógł wczoraj odzyskać szkicownik. Po chwili usiadł na podłodze obok mnie. Spojrzałam na niego i powiedziałam:

-Mały wypadek w domu.- Kłamałam. Wiedziałam, że to nie fair lecz nie chciałam by ktoś wiedział co się wczoraj stało.

-Dla mnie wygląda to jakby ktoś ci wykręcił nadgarstek.- Powiedział gdy delikatnie wziął moją lewą dłoń i zaczął ją oglądać. Po chwili ją opuścił.- A tak zmieniając temat fajny rysunek.- Powiedział patrząc na mój szkic.

-Dzięki. Tak po za tym nazywam się Wiktoria. A ty jak się nazywasz?- Zapytałam.

-Wolałbym Nie mówić o tym nikomu.- Powiedział drapiąc się w kark.

-Spokojnie rozumiem. Możesz sobie coś wymyślić żebym do ciebie mówiła np. Silver.- Powiedziałam.

-Ok może być. Jest świetna.- Powiedział przytulając mnie. Wiedziałam że na twarzy zrobiłam się trochę czerwona. Po chwili się od siebie odkleiliśmy cali czerwoni. Chwilę jeszcze pogadaliśmy. Następnie poszliśmy na lekcję. Po wszystkich zajęciach poszłam do sklepu kupić mleczną czekoladę. Kiedy ją kupiłam poszłam do sklepu gdzie pracuje Jason. Otworzyłam drzwi. Zadzwonił mały dzwoneczek nad drzwiami. Gdy zaczęłam się przyglądać lalkom usłyszałam głos Jasona.

-Piękne prawda.- Odwróciłam się w jego stronę. Widziałam uśmiechniętego Jasona który opierał się o ladę. Podeszłam do niego i wyciągnęłam w jego stronę mleczną czekoladę. Kiedy ją brał był w szoku.- Po co dajesz mi czekoladę?- Zapytał się ze zdziwieniem.

-W ramach podziękowań. Za to, że wczoraj mi pomogłeś.- Powiedziałam patrząc na niego.

-Nie musiałaś.- Powiedział próbując mi oddać czekoladę.

-Sorki ale zwrotów nie przyjmuję.- Powiedział.

-Ej no weź. Sam jej nie zjem. Chociaż się poczęstuj.- Gdy to powiedział otworzył czekoladę. Wystawił wystawił do mnie opakowanie aby mnie poczęstować.

-No dobrze.- Powiedziałam gdy wzięłam kawałek i zaczęłam go jeść. Chłopak też wziął kawałek i też zaczął jeść.

-Słuchaj bo wczoraj nie odpowiedziałaś mi na pytanie. Więc jakie nosisz imię?

-Wiktoria.- Zaczęłam z nim gadać. Rozmawialiśmy do chwili kiedy zadzwonił mój telefon. Okazało się, że była to moja mama. Powiedziałam jej zgodnie z prawdą, że przyszłam do Jacksona. Po kilku chwilach rozłączyła się. Spojrzałam na Jasona i powiedziałam.- Muszę wracać do domu.- Powiedziałam i już chwiałam iść w stronę drzwi ale on złapał mnie za prawy nadgarstek. Spojrzałam na niego.

-Poczekaj chwilę mam coś dla ciebie.- Powiedział kiedy mnie puścił i poszedł do jakiegoś pomieszczenia. Kiedy na niego czekałam nuciłam sobie ,,Come Little Children". Po kilku minutach wrócił. W rękach trzymał jakieś 2 pudełka. Spojrzałam na niego kiedy odruchowo przestała nucić piosenkę. Podszedł do lady i położył na nią oba pudełka. Z pierwszego wyciągnął lalkę, a z drugiego pozytywkę. Popatrzył na mnie i podszedł.- Proszę to dla ciebie.- Popatrzyłam na lalkę i pozytywkę które trzymał w obu dłoniach. Wyglądały one tak. (zdjęcie poniżej)

-Jason ja nie mogę... Rodzice...- Nie dokończyłam ponieważ chłopak przerwał mi.

-Słuchaj daje ci to, ponieważ jesteś jedyną osobą która następnego dnia po poznaniu przyszła do mnie.

-Rozumiem. Pewnie wiele ludzi ciebie zraniło psychicznie lub fizycznie?- Powiedziałam patrząc jak Jasona który wydawał się smutny. Odruchowo przytuliłam go.- Uwierz mi rozumiem co czułeś. Ale ja nigdy ciebie nie zostawię. Jesteśmy przyjaciółmi pomimo, że znamy się krótko.- Kiedy dokończyłam zdanie puściłam go. Oboje się uśmiechnęliśmy. Zdjęłam plecak z pleców wzięłam od Jasona lalkę i pozytywkę. Spakowałam je do plecaka. Po chwili kiedy nałożyłam znów plecak Jackson powiedział podając mi jakąś kartkę z numerem.

-Jakbyś chciała komuś się wyżalić lub pogadać tu masz mój numer. Możesz dzwonić o każdej porze dnia lub nawet nocy.

-Dzięki. To w razie co będę pisać.- Schowałam karteczkę do kieszeni.- Do zobaczenia Jackson.- Powiedziałam kiedy wychodziłam ze sklepu. Po kilku minutach byłam w domu. Zaniosłam plecak do pokoju i wyjęłam z niego rzeczy które dostałam od Jasona. Po chwili do pokoju weszła moja mama. Odruchowo schowałam za plecami prezenty od mojego przyjaciela. Wtedy rodzicielka powiedziała podchodząc do mnie.

-Co masz córcia za plecami?

-Nie będę kłamać. Byłam u Jasona i dałam mu czekoladę za to że mi pomógł. Jak miałam wychodzić dał mi tą lalkę i pozytywkę.- Powiedziałam pokazując jej oba przedmioty. Mama wzięła do rąk lalkę i zaczęła ją oglądać. Ja wtedy postawiłam na biurko pozytywkę i zaczęłam kręcić korbką. Kiedy otworzyłam wieczko zaczęła lecieć muzyka którą nuciłam w sklepie Jacksona. Wtedy rodzicielka zaczęła rozmowę.

-Wiesz jest trochę podobna do ciebie.

-Też miałam takie wrażenie na początku.

-Dobra choć na obiad bo wystygnie.- Obie poszłyśmy do dużego pokoju i zaczęłyśmy jeść. Kiedy skończyłyśmy poszłam do pokoju. Zaczęłam szukać idealnego miejsca dla lalki i pozytywki. Po pół godziny ustawiłam je na parapecie. Pomyślałam iż idę dla uspokojenia się przejść. Nałożyłam swój płaszcz, glany i kapelusz. Wzięłam torbę i wyszłam. Kiedy wracałam przez park czułam się obserwowana. Lecz nie tak jak zwykle tylko jak by ktoś chciał mi zrobić. Spojrzałam w prawą stronę gdzie znajdował się cmentarz. Patrzyłam się tak kilka minut. Nagle dostrzegłam postać. Poznałam go. Był to Offenderman. Szybko zaczęłam biec. Wpadłam z hukiem do sklepu Jacksona. Usłyszałam krzyki jakiejś kobiety. Wybiegłam ze sklepu i pobiegłam do domu. Wzięłam z szafy piżamę w którą się przebrałam. Zrobiłam sobie kanapkę. Kiedy ją zjadłam poszłam spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro