Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12. Pójście do cyrku.

Minęły 3 i pół miesiąca od mojego wypadku. Jestem już zdrowa. W szpitalu spędziłam 2 tygodnie, a potem przez miesiąc miałam rękę w gipsie. Oczywiście Slender pomagał mi w szkole jak miałam rękę w gipsie. Przez co czuję się przy nim lepiej. Jest prawdziwym przyjacielem. Nie. Raczej zakochałam się w nim. 30.06.2020r. Obecnie siedzę w pokoju z Slendym i Jacksonem.

-Szlak jutro mamy występ w cyrku.- Powiedział Jason leżący na podłodze.

-Mam ciekawą propozycje by było ciekawie.- Powiedział Slendy. Ja i Jackson spojrzeliśmy na niego. Slendy zaczął tłumaczyć nam swój pomysł. Godz. 17:00. Kończyłam właśnie ubierać cosplay Ciela. Gdy skończyłam wyszłam z łazienki. W dużym pokoju była moja mama i Slendy. Po chwili wyszłam z Slenderem. Wszyscy których mijaliśmy patrzyli na nas zaskoczeni. Kiedy dotarliśmy na plac zauważyłam Roześmianego Jacka który zbierał tam bilety. Podeszliśmy do Jacka, a Slendy dał mu bilety. Po wejściu do namiotu poszłam zająć nam miejsca na trybunach. Po chwili przyszedł do mnie Slender z popcornem. Kiedy występy się zaczęły byłam oczarowana tym wszystkim. Nagle światło zgasło. Wystraszyłam się i złapała Slendera za rękę. Nie wiem czemu to zrobiłam. Jednak jeden z reflektorów oświetlił stojącego we mgle Jasona.

-Panie, Panowie i drodzy najmilsi. Zapraszam ochotnika który odważy się do celowania do tarczy.- Powiedział i pokazał na wielką tarcze do której był przypięty Jack. Wstałam z miejsca, a wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni.

-Ja się zgłaszam.- Powiedziałam z dumą. Razem ze Slenderem poszliśmy na arenę. Podałam Slenderowi mój kapelusz i laskę od cosplayu. Wzięłam noże od Jasona. Stanęłam w pewnej odległości i zaczęłam rzucać nożami w tarcze. Gdy moja "amunicja" się skończyła spojrzałam na swoje dzieło. Uśmiechnęłam się jak psychopatka. Brakowało kilka centymetrów, a trafiłabym w głowę i inne kończyny Jacka. Wróciłam z Slenderem na miejsca. Wszyscy patrzyli na mnie przerażeni. Czułam jak adrenalina nadal krąży po moim ciele. To było epickie! No pomimo, że prawie nie zabiłam Jacka ale było zajebiście. Kiedy pokazy się skończyły poszłam z S za kulisy. Od razu podszedł do nas Jason. Klęknął przede mną. Wyciągnęłam w jego stronę moją dłoń. Czerwono włosy pocałował zewnętrzną część, a po chwili wstał.

-I jak podobały się pani występy?- Spytał kiedy ukradkiem oka zauważyłam Candyego i resztę "artystów".

-Było doskonale panie Toy Maker.- Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.- Zbieramy się. Silverze.- Dodałam odwracając się.

-Tak panienko.- Odparł Slender idąc koło mnie. Po wyjściu z namiotu oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Zaczęliśmy iść. Poszliśmy na pasaż. Po wejściu na most patrzyliśmy na plaże. Po prostu chwile jak ze snu. Podczas powrotu do mojego domu jedliśmy lody. Kiedy powoli dochodziliśmy do mojego domu Slendy stanął i uniósł mój podbródek. Poczułam jak na mojej twarzy zagościły rumieńce.- Ubrudziłaś się.- Powiedział wycierając mi twarz chusteczką. Po czasie byłam w domy. Zmieniłam cosplay na piżamę. Następnie poszłam do kuchni aby zrobić sobie jedzenie.

(Perspektywa Slendera)

Siedziałem w swoim gabinecie. W ciąż rozmyślałem o tym co zrobiłem . O tym jak wytarłem jej buzie brudną od lodu. Sam nie wiem czemu to zrobiłem. Od urodzin Wiktorii obiecałem sobie, że nie będę czytał jej w myślach. Od pewnego czasu zauważyłem, że Wika i Jason zbliżyli się do siebie. Trochę mnie to bolało bo... Zakochałem się w niej. Ale na co liczę? Ona jest ludzką dziewczyną, a ja potworem. Potworem który powinien w ogóle nie istnieć. Z moich zamyśleń wyrwał mnie znany śmiech. To był Offender. Nie miałem ochoty na jego idiotyczne wizyty. Znowu pewnie spróbuje tknąć w swój sposób Sally. Moje oczko w głowie. Zaś reszta dziewczyn będzie miała do mnie pretensje, że ich nie powiadomiłem.

-Czego chcesz Offender?- Spytałem oschle. Nigdy nie lubiłem jak włazi bez pukania do mojego gabinetu. Na dodatek miał ten swój pedalski uśmiech. Ble.

-Jedyne co mam ci do powiedzenia bracie to gratuluje.- Na początku nie wiedziałem o co mu biega. Jednak kiedy przeczytałem jego myśli zrozumiałem o co chodzi. Ktoś z rezydencji dał plotkę na mój temat. Ktoś wmówił Offenderowi, że mam dziewczynę! Nie mogłem się powstrzymać i zacząłem się śmiać. Off wyglądał na zaskoczonego moją reakcją.- Co ciebie tak bawi?- Zapytał się Offender który nadal był w szoku.

-Kto ci takie rzeczy palnął?- Powiedziałem nadal rozbawiony.

-Eee... Jason.- Jego słowa mnie zaskoczyły. O co chodziło Jasonowi? Po chwili wyszedł, a ja zawołałem Jasona do siebie. Od razu zjawił się w moim gabinecie.

-Hejcia Slender.- Powiedział siadając na kanapie.

-Możesz mi wyjaśnić to co powiedział Offender?- Powiedziałem wkurzony.

-Wiesz o co mi chodzi Slendy. I nie udawaj, że to nie prawda. Widzę to.- Powiedział, a ja szybko przeczytałem jego myśli. Kiedy dowiedziałem się, że on chce mnie zeswatać z Wiką zrobiłem się cały czerwony. Jason zaczął się śmiać.- Czyli jednak. To kiedy jej powiesz?- Jego pytania się obawiałem.

-Nigdy. Z resztą. Ona pewnie mnie nie kocha.- Powiedziałem patrząc przez okno. Nie miałem ochoty patrzeć na Jasona. Kiedy Jason wyszedł zastanawiałem się czy mam powiedzieć o moich uczuciach Wiktorii. Z jednej strony chciałem ale z drugiej bałem się. Po czasie zasnąłem w swoim pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro