Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10. Najlepsze Walentynki w moim życiu.

14.02.2020r. Dziś Walentynki. Nie lubię tego święta. Z tym świętem jest związana sytuacją kiedy byłam 8 klasy podstawowej. Po Nowym Roku Silver pokazał mi nagranie z wyzwaniem Jacksona. Uśmiałem się do łez kiedy mówił, że Candyemu się ,,niby" śniło, że całował się z Jacksonem. Obecnie mamy Historię na której siedzę w tej samej ławce z Silverem. Wtedy do sali weszli uczniowie z samorządu uczniowskiego. Zaczęli wymieniać imiona i nazwiska osób które dostały walentynkę. W pewnej chwili usłyszałam swoje imię i nazwisko. Podniosłam rękę, a osoba rozdająca walentynki wręczyła mi ją. Kiedy poszli mieliśmy czas na przeczytanie ich. Szukałam czy nie jest podpisany. Ale nic nie znalazłam. Chwilę się wahałam ale otworzyłam kopertę. W niej był jakiś wiersz i karteczka. Treść karteczki była taka:

Dziś o 15:30 w parku.

Byłam ciekawa kto to napisał schowałam wiersz i karteczkę do koperty którą schowałam do zeszytu do Historii. Kiedy lekcje się skończyły wróciłam do domu. Gdy zaczęłam jeść obiad moja mama zaczęła rozmowę.

-Jak było w szkole??- Spytała moja rodzicielka. Wiedziałam, że muszę jej powiedzieć o walentynce. Inaczej by znalazła ją w moim plecaku.

-Normalnie. Tylko, że dostałam walentynkę z jakimś liścikiem.- Powiedziałam starając się brzmieć jakbym nie miała uczuć.

-To dobrze.- Odpowiedziała moja mama która była uśmiechnięta.

-Mhm jasne.- Powiedziałam nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.

-Słonko wiem, że nie lubisz gadać o tym co stało się rok temu. Ale to przeszłość i musisz myśleć o tym co jest teraz.- Powiedziała moja rodzicielka kładąc dłoń na moi ramieniu.

-Wiem.- Sprawdziłam godzinę na telefonie i zauważyłam, że za 20 minut będzie 15:30. Wstałam z fotela i poszłam do swojego pokoju z telefonem w ręce. Kiedy byłam w swoim pokoju spakowałam do torebki kopertę z listem, kasę i słuchawki podłączone do fona. Ubrałam się i wyszłam słuchając muzyki na słuchawkach z mieszkania kierując się do parku. Gdy dotarłam do parku myślałam nad tym kim będzie osoba która dała mi tą kopertę i czy w ogóle przyjdzie. Nie mając innego wyjścia usiadłam na ławce i zaczęłam czekać na tą osobę. Po pięciu minutach wybiła 15:30. Postanowiłam poczekać jeszcze chwilę.

-Widzę, że jesteś punktualna.- Usłyszałam znajomy głos obok mnie. Spojrzałam w stronę odgłosu i tak jak myślałam był to Slender. Tak ubrany jak w szkole. W ręce trzymał... czarną różę.- Dla najlepszej fanki Creepypast.- Powiedział dodając mi kwiat.

-Dziękuje.- Powiedziała biorąc kwiat do ręki, a na twarzy miałam rumieńce.- To ty dałeś mi...?- Nie dokończyłam z powodu, że Slendy przerwał mi.

-Tak to ja.- Powiedział kiedy wstawałam z ławki.

-To co masz w planach Slendy?- Spytałam szeptem.

-Spodobają cię się niespodzianki. Ale musisz obiecać, że będziesz wykonywała moje prośby.- Jego wypowiedź zaciekawiła mnie.

-Ok.- Powiedziałam kiedy on chwycił mnie za rękę tak jak robią zakochani. Przez co jeszcze bardziej się zarumieniłam. Szliśmy tak krótko z powodu iż weszliśmy do ciemnej uliczki.

-Zamknij oczy. Ale otwórz je kiedy ci powiem.- Powiedział.

-Dobrze.- Odpowiedziałam zamykając w między czasie oczy. Poczułam rękę na ramieniu ale nie otwierałam oczu. Po chwili usłyszałam bicie dzwonów.

-Otwórz oczy Wika.- Kiedy je otworzyłam byłam w szoku. Stałam z Slenderem w jakiejś uliczce. Gdy oboje z niej wyszliśmy zauważyłam Wieże Eiffla.

-Jesteśmy w Paryżu?!- Krzyknęłam zaskoczona. Slender tylko pokiwał twierdząco głową. Fakt, faktem marzyłam by tu pojechać ale nigdy nie myślałam, że Slendy mnie tu przeteleportuje i to akurat w Święto Zakochanych. Slendy złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś prowadzić.- Dokąd ty mnie ciągniesz?- Spytałam się towarzysza który wyją z kieszeni telefon. Ustawił mnie przed wierzą i odszedł kilka kroków. Zrobił kilka fotografii i poszliśmy dalej. Poszliśmy do Luwru gdzie szczególnie poszliśmy zobaczyć obraz Leonarda da Vinciego. Zrobiliśmy fotografie i poszliśmy do Katedry Notre-Dame przy którym też zrobiliśmy sobie zdjęcia. Slender teleportował nas ponownie w jakieś miejsce.

-No nie. To miała być Hiszpania, a nie Meksyk.- Powiedział nieco wkurzony Slender. Otworzyłam oczy i widziałam pełno kolorów. Najwięcej było czerwonego.

-Wow.- Tylko tyle zdołałam z siebie powiedzieć.- Ale tu pięknie.- Powiedziałam zachwycona.

-No w sumie masz racje. Mam pytanie.- Powiedział podchodząc do jednego ze stoisk i kupił bukiet czerwonych róż. Następnie klęknął przede mną wystawiając w moim kierunku bukiet.- Wika zostaniesz moją walentynką?- Te słowa wywołały u mnie rumieńce i łzy. Nigdy nikt czegoś takiego dla mnie nie zrobił. Rzuciłam się mu na szyję i przytuliłam go.

-Tak.- Powiedziałam zaczynając płakać.

-Ej nie płacz.- Powiedział wstając razem ze mną i wycierając moje policzki.- A teraz powiedz co się stało.- Powiedział kiedy oboje zaczęliśmy chodzić po ulicach Meksyku.

-Jesteś pierwszą osobą która zrobiła coś takiego dla mnie. Nawet nie wiesz jaka jestem teraz szczęśliwa.- Odpowiedziałam wycierając łzy z policzków.

-Czuje się zaszczycony. Wiem, że to co powiem może zniszczyć tą chwilę ale musimy wracać.- Powiedział idąc w kierunku ciemnej uliczki. Szłam za nim. Po chwili przeteleportował nas na górkę za cmentarzem. Lubiłam te miejsce. Kojarzyło mi się z granicą pomiędzy życiem, a śmiercią. Po lewej stronie była krawędź górki gdzie kończyła się ulicą. Zaś po prawej cmentarz oddzielony płotem. Slendy położył na krawędzi górki jakiś koc. Usiedliśmy na nim i patrzyliśmy na piękne niebo.- I jak ci się podobał dzień?- Spytał się Slender, a spojrzałam na niego.
-Najlepsze Walentynki w moim życiu. Dziękuję Slendy.- Powiedziałam przytulając Slendera. Po chwili oboje wstaliśmy. Slender podał mi  mój bukiet. Po chwili przeteleportował nam pod mój blok i pocałował w czoło.

-Więcej nie chce cię widzieć zapłakaną i smutną. Wole widzieć jak jesteś szczęśliwa.- Te słowa sprawiły że moje serce przyspieszyło. Po chwili dał mi jeszcze jakiś prezent i zniknął. Ja weszłam do domu. Otworzyłam pakunek i zauważyłam książkę prawdo podobnie rękopis. Zaczęłam ją czytać i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

(Perspektywa Slendermana)

Pojawiłem się w swoim gabinecie. Znowu to się stało. Tylko ty razem to ja ją pocałowałem. Nie mam bladego pojęcia czemu to zrobiłem ale podobało mi się. Z moich zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Szybko zdjąłem i schowałem bluzę. Tak samo zrobiłem z bandażem.

-Proszę.- Powiedziałem siadając w fotelu przed biurkiem. Wtedy do mojego gabinetu wszedł Jackson. Ulżyło mi. Myślałem, że pod czas mojej nie obecności przyszedł Offender.- O co chodzi Jackson?- Zapytałem się kiedy Jackson zamykał drzwi od gabinetu.

-Jak tam randka z aniołkiem?- Spytał się z dziwnym uśmieszkiem Jackson. Już się domyśliłem o co mu chodzi.

-Nie wiem o co ci chodzi.- Odpowiedziałem podchodząc do jednej z półek. Chłopak zaczął się cicho śmiać.

-Jak to nie wiesz? Widziałem jak pisałeś jakieś rzeczy na kartkach. Wyjątkowo ciągle patrzyłeś na fotografie gdzie była aniołek.- Teraz mnie zatkało. Skąd on wie co robiłem? Przecież zamknąłem drzwi na klucz ale... No tak okna musiał przez nie widzieć.

-Masz mnie. Ale spróbuj innym powiedzieć to po tobie.- Powiedziałem wkurzony, a on zakrył dłonie by się nie śmiać.

-No i?- Ciągle się wypytywał. Opowiedziałem jej wszystko na co go zatkało. Poszedłem zrobić kolację. Ciągle nie mogłem zapomnieć o tym co zrobiłem pod domem Wiktorii. Z zamyśleń wyrwał mnie krzyk Maskiego.

-Operatorze!- Spojrzałem na chłopaka.

-Tak?- Spytałem kiedy podbiegł do mnie i zaczął uciskać ręcznikiem nie wielką ale głęboką ranę na moim nadgarstku.

-Jak to się stało?- Spytał się mnie mój proxy. Powiedziałem, że zamyśliłem się. Kazał mi iść do Dr. Smileya aby opatrzeć ranę. Poszedłem do niego. Kiedy mnie zobaczył zaczął zadawać mi różne pytania. Odpowiedziałem, że byłem zmęczony i zamyśliłem się. Kiedy skończył zszywać ranę i opatrywać ją kazał mi iść spać. Od razu poszedłem do swojej sypialni. Przebrałem się w piżamę i od razu po położeniu się do łóżka zasnąłem.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro