Rozdział 25. Poznanie rodziców ukochanego.
Gdy otworzyłam oczy zauważyłam śpiącego Slendera. Usiadłam na łóżku i rozciągnęłam się. Wzięłam koszule Slendyego i założyłam ją. Tak samo jak dolną część bielizny. Zapięłam guziki od koszuli Slendera i poszłam do kuchni. Zaczęłam robić nam śniadanie. W pewnej chwili poczułam jak mój narzeczony przytula mnie od tyłu i całuje moją szyję. Zaśmiałam się cicho.
-Skoro ty już wstałeś śpiochu dokończ robienie naleśników, a ja pójdę wziąć kąpiel.- Powiedziałam i pobiegłam do łazienki. Gdy wykąpałam się zaczęłam się ubierać. Po ubraniu się zrobiłam lekki makijaż i założyłam pierścionek zaręczynowy. Następnie zeszłam na dół. Zaczęłam jeść śniadanie z narzeczonym. Gdy Slender się przebierał ja zmywałam naczynia. Po wyjściu z domu Slendy złapał mnie za biodra, podniósł i zaczął kręcić się wokół własnej osi. Zaśmiałam się. Gdy mnie odstawił pocałował mnie. Klepnęłam go w ramie.- Berek.- Powiedziałam i zaczęłam biec w stronę lasu. Słyszałam jak biegnie za mną. Biegliśmy przez sal omijając drzewa. Czułam się szczęśliwa. Gdy byliśmy już niedaleko rezydencji Slender mnie złapał. Był już w swojej prawdziwej formie.
-Wiki nie wchodź ze Slendusiem do środka.- Powiedział spanikowany Splendy.
-A co się dzieje?- Spytałam patrząc na niego.
-Tylko mi nie mów Splendy, że to dziś.- Powiedział zaniepokojony Slender.
-Ale co dziś?- Spytałam się patrząc na nich.
-Nasi rodzice przyjechali.- Powiedział Slender patrząc na mnie. Przełknęłam ze zdenerwowania ślinę.
-M-Mam się bać?- Spytałam się patrząc na narzeczonego. Przyznaje, że wystraszyłam się.
-Nie... Chyba.- Powiedział Slender patrząc na mnie. Splendy zaczął biec do rezydencji. Złapałam Slendera za rękę i zaczęliśmy iść. Po wejściu do rezydencji już zaczęłam się bać. Bałam się reakcji rodziców Slendera na to, że będziemy brali ślub.
-O Slender i Wiki wrócili.- Powiedział Masky patrząc na nas.
-Wika musimy pogadać.- Powiedziały dziewczyny i zaczęły mnie ciągnąć do pokoju Jane. Po wejściu usiadłam na łóżku z dziewczynami które wypytywały o wczorajszy dzień.
-Dziewczyny cicho.- Powiedziałam, a dziewczyny się uciszyły.- Poszłam po śniadaniu do swojego domu odwiedzić mamę. Pod czas rozmowy przyszedł Slender... W ludzkiej postaci jakby co i...- Powiedziałam i pokazałam im pierścionek.
-O japierdole na prawdę?!- Wykrzyczała szczęśliwie Nina.
-Tak. Oświadczył się przy mojej mamie. Potem poszliśmy do mojego domu w którym mieszkałam sama i no... Miałam z nim pierwszy raz.- Powiedziałam rumieniąc się.
-Ulala. Przed ślubem?- Spytała się Ann patrząc na mnie, a ja bardziej się zarumieniłam.
-No to będzie impreza.- Odparła Jane.- Wybraliście już datę?- Spytała się.
-Jeszcze nie.- Odparłam kiedy do pokoju wszedł Liu.
-Wika, Slender cie prosi. Jest w gabinecie.- Powiedział, a ja z uśmiechem poszłam pod gabinet narzeczonego. Zapukałam do drzwi, a po chwili weszłam. Zauważyłam Slendera siedzącego za biurkiem, a na kanapie siedziała para. Prawdopodobnie byli to jego rodzice. Mój narzeczony wstał z fotela i podszedł do rodziców. Spojrzał na mnie wyciągając do mnie dłoń. Podeszłam do Slendera i złapałam jego dłoń.
-Matko, ojcze. Poznajcie Wiktorie. Moją narzeczoną.- Powiedział trzymając moją dłoń.
-Bardzo mi miło.- Powiedziałam gdy ojciec Slendera wstał.
-Synu. Chodź na rozmowę.- Powiedział, a w jego głosie wyczułam, że jest wściekły. Gdy Slender i jego ojciec wyszli patrzyłam na drzwi ze spuszczaną głową. Bałam się, że to przeze mnie.
-To nie przez ciebie Wiktorio.- Usłyszałam głos matki Slendera. Spojrzałam na nią. Poklepała miejsce obok. Usiadłam nie pewnie.- Nie boj się. Mój mąż zawsze chciał by ukochana Slenderka była naszego gatunku.- Na zdrobnienie imienia Slendera zachichotałam.
-Jeśli chodzi o Slenderwoman to... Zabiłam ją. Po tym jak przez nią Slender byś w śpiączce.- Powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Spokojnie. Slender odziedziczył po mnie czytanie w myślach. Więc wszystko wiem. Dobrze, że Slenderwoman nie żyje. Nigdy jej nie lubiłam.- Powiedziała kobieta, a ja się uśmiechnęłam. Chwyciła moją dłoń i "spojrzała" na pierścionek zaręczynowy.- Piękny. Tak samo jak twój pseudonim jako morderca.- Powiedziała kobieta.
-To prawda. Jeszcze tyle do zrobienia. Ustalenie daty, dekoracje, lista gości itp.- Powiedziałam, a mama Slendera położyła rękę na moje ramie.
-O to się kochanie nie martw. Załatwimy to z twoimi rodzicami.- Powiedziała, a jej kości policzkowe ułożyły się tak, że wyglądała na uśmiechniętą. Sama się uśmiechnęłam.
-O dogadujecie się.- Powiedział Off.
-Jak widzisz Offendziu.- Słowa mamy Slendera sprawiły, że zaczęłam się śmiać.
-Mamo! Obiecałaś, że nie będziesz mnie tak nazywać.- Powiedział czerwony ze złości Off, a ja bardziej się śmiałam. Kiedy zbliżał się wieczór pomagałam Slenderowi, Tobyemu, Maskyemu i Hoodiemu w robieniu kolacji. Kolacja odbyła się w dobrej atmosferze. Szczególnie kiedy mama mojego narzeczonego opowiadała gdy np. Off podczas pracy w ogrodzie usiadł na jeża. Owszem wspominaliśmy też chwile gdy byłam w technikum, a Slendy i ja byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Po kolacji pomogłam zmywać naczynia mamie Slendera gdy mój narzeczony rozmawiał z ojcem. Po skończeniu wszystkich obowiązków poszłam spać w objęciach narzeczonego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro