Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXXI

~ Gregor ~

      Wszystko mnie bolało. Ledwo trzymałem się na nogach. Miałem ochotę usiąść, ale nie chciałem okazać słabości przed trenerem. Alexander nie lubił słabości, zawsze, wszyscy musieli być silni i niezwyciężeni, Pointner marzył o przejściu do historii, a my byliśmy narzędziami w jego rękach. Wiedziałem, że jeżeli on zauważy moją gorszą dyspozycję, to stałe sesje ze wszystkimi trzema psychologami stałyby się codziennością. Nie mogłem na to pozwolić.
- Przykro mi, że rozstałeś się z Sabriną. Szczególnie, że stało się to w czasie świąt, przed igrzyskami i to przez najbliższego przyjaciela - powiedział, a ja zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem ten drugi czynnik nie był dla mojego trenera najbardziej problematyczny.
- To nie była wina Thomasa - wzruszyłem ramionami i spojrzałem w okno. Nie byłem do końca szczery, ale przecież nikogo tu, to nie obchodziło. Miałem nadzieję, że w szafie nie czaji się armia psychologów, gotowych zadawać mi wiele kłopotliwych pytań.
- Miło z twojej strony, że nie obarczasz Morgiego winą. Tym bardziej, że to on wyrasta nam na lidera, prawda? - zdjął czapkę z daszkiem i położył ją na biurku.
- Chyba tak - kiwnąłem głową.
- Gregor, chyba nie muszę ci mówić, że nie tego oczekuje się od ciebie TAKICH wyników.
- Media i związek przypominają mi o tym na każdym kroku, nie wspominając o moim ojcu, trenerze, ale byłem pewien, że imprezą docelową w tym sezonie są igrzyska i...
- Umówmy się, jeżeli ja czegoś nie wymyślę, to nie masz najmniejszych szans w Sochi.
- Może nagle wystrzelę z formą? Tak jak Dithart na turnieju.
- On współpracuje z psychologami - Alexander spojrzał mi  w oczy. Utrzymałem spojrzenie.
- Trener coś sugeruje? - zapytałem nie opuszczając wzroku.
- A nawet jeżeli tak, to tylko w trosce o twoje dobro...
- Raczej  o moje wyniki. Przecież brakuje mi tylko tego złota w igrzyskach. To by ci przysporzyło sławy, prawda? Mieć dwóch skoczków w drużynie, którzy zdobyli wszystko co mogli, to chyba wyjątkowe osiągnięcie, tym bardziej, że ja mam jeszcze tytuł Mistrza Świata w Lotach. No kurde, byłbyś najlepszy - zaśmiałem się sztucznie.
- Jesteś żałosny - pokręcił głową.
- Dlaczego?
- Nie zadawaj głupich pytań.
- Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi.
    Mężczyzna chciał jeszcze coś powiedzieć, ale tylko otworzył usta i machnął ręką. Przyjąłem to, jako pozwolenie na opuszczenie pomieszczenia. Otworzyłem drzwi i już miałem wyjść, kiedy on jeszcze na odchodnym powiedział:
- To nie ja będę się tłumaczył przed twoim ojcem.
   Miał rację i to mnie przytłaczało.

***

    Myślałem, że nie mógłbym leżeć tak po prostu koło Thomasa i nie czuć pożądania czy chociażby ogromnej chęci, aby był blisko niego, jak najbliżej, albo żebym nie pragnął uciec, znaleźć się tysiąc kilometrów dalej, tylko dlatego, że nie mógłbym na niego patrzeć. A tu proszę. Leżeliśmy obok siebie, stykaliśmy się ramionami, każdy z nas czytał swoją książkę w milczeniu. Na moich kolanach głowę położył Michi. Coś tam robił ze swoim telefonem.
   Skończyłem czytany przeze mnie rozdział i spojrzałem z uśmiechem na starszego ze skoczków. Jego zamyślony wyraz twarzy był bardzo seksowny, pewnie gdybym nie był tak cholernie leniwy, to uniósłbym się trochę i pocałowałbym go w policzek.
- Nie patrz, bo się zarumienię - mruknął Thomas i przełożył kartkę.
- Wyglądałbyś wtedy uroczo - wyszczerzyłem zęby i przesunąłem się trochę.
- Przesładzacie - mruknął Michi i ułożył się wygodniej.
- Bi ty ze Stefanem to tylko siedzicie w milczeniu i się na siebie patrzycie... - westchnął Thomas.
- Czy ja o czymś nie wiem? - poruszyłem brwiami.
- Dałem szansę Stefanowi - zarumienił się młodszy skoczek.
- I...
- On jest cudowny, taki słodki, uroczy i opiekuńczy. Codziennie rano budzi się przystojniejszy, a ja nie wiem, dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem. Chciałbym być z nim do końca życia i...
- I o jeden dzień dłużej - z Thomasem wybuchnęliśmy śmiechem w tej samej chwili.
- Bardzo śmieszne, jeszcze obaj będziecie tańczyć na naszym weselu.
- Z pewnością - kiwnął głową Thomas,  a ja zaczynałem mieć nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży.

~ Thomas ~

      Nie mogłem zasnąć.  Męczyły mnie wyrzuty sumienia.  Kiedy parę dni temu Gregor zadzwonił, że rozstał się z Sabriną i teraz wszystko będzie prostsze, nie potrafiłem mu powiedzieć, jak bardzo się myli. Rzeczywistość była zbyt skomplikowana, aby wytłumaczyć to komukolwiek.  Zawsze potrzebowałem się komuś usprawiedliwić, ale jak usprawiedliwić fakt, że zabrałem dziewczynę Gregora...
    Patrzyłem w ciemność. Powinienem mu o tym powiedzieć, ale nie potrafiłem, nie chciałem po raz kolejny gasić błysku w jego oczach.

***

    Niewyspany i zdenerwowany szedłem na skocznię. Narty wyjątkowo mi ciążyły, uwierały w ramię. Powinienem się skupić, ale nie przychodziło mi to łatwo.
- Są dziś bardzo trudne warunki na skoczni - aż podskoczyłem, kiedy usłyszałem znajomy głos.
- Ach, tak cześć - odwróciłem się i zobaczyłem uśmiechniętą twarz Kamila.
- Dasz mi dzisiaj wygrać? - zagadnął, a ja wreszcie się rozluźniłem.
- Chciałbyś - zaśmiałem się. Uwielbiałem nasze pogaduszki.
- No pewnie - on miał naprawdę cudowny, szczery uśmiech. Usiedliśmy obok siebie. Mężczyzna rozsiadł się wygodnie, potem ułożył narty.
- Jesteś ostatnio w świetnej formie - powiedziałem.
- Ta... byłem też przed turniejem, a wyszło, jak wyszło. Dziennikarze po raz setny zwalniali nam trenera, a mnie się dostało, że po raz kolejny nie wytrzymałem presji.
- Wasz związek na to pozwolił? - zmarszczyłem brwi.
- A co miał zrobić, te hieny mogą wszystko - wzruszył ramionami.
- Ale... - nie wiedziałem, jak mam sformułować to pytanie. U nas, sprawa z dziennikarzami wyglądała zupełnie inaczej, ale wiadomo,  co kraj to obyczaj.
- Spoko, tego się nie da zrozumieć - obydwaj wybuchnęliśmy śmiechem. Potrzebowałem takiego rozluźnienia...

***

    Odliczałem skoczków,  chciałem skoczyć tylko raz i mieć to wszystko za sobą. Ilekroć widziałem uśmiechniętą twarz Gregora, to w moje serce wbijała się szpila. Za jaki czas, chłopak, przestanie się do mnie uśmiechać raz na zawsze?

    Kiedy nadeszła moja kolej, po prostu nie czułem się gotowy. Chciałem zrezygnować, ale wiedziałem, że nie mogę się poddać. Tłum pode mną, czekał na mój skok, a ja nie mogłem odebrać im tej radości. Moi kibice byli ze mną zawsze...
    Humoru nie poprawiały mi także chorągiewki, wskazywały, że wiatr wieje teraz dokładnie z każdej strony, kto ma w żuciu pecha...
  Trener dał mi znak, szybko usiadłem na belce. Trzeba zrobić to jak najszybciej. Jeszcze tylko parę sekund i po wszystkim. Wziąłem parę głębszych wdechów i ruszyłem.
   Na najeździe trochę mną zatrzęsło, ale to zbagatelizowałem, następnie popełniłem mały błąd na progu. Uniosłem się w górę, trochę za wysoko. Chciałem to skorygować, ale wtedy zaczął się koszmar. Jedna z nart wpadła mi w powietrzny wir. Noga opadła mi w dół, a ja zaraz za nią. Miałem w dupie odległość, musiałem tylko naprostować tor lotu i będzie po wszystkim. Tule razy przerabialiśmy to z trenerem. Opowiadał, doradzał...
    Za późno zorientowałem się, że to nic nie daje, przekoziołkowałem i z niewyobrażalną siłą uderzyłem o zeskok, ból był niewyobrażalny, ale nie straciłem przytomności. Odbiłem się i upadłem trochę dalej, zacząłem wirować w okół własnej osi. Byłem coraz niżej, śnieg przyklejał się do mojej twarzy, przestawałem cokolwiek widzieć. Do oczu napłynęły mi łzy, słyszałem trzask łamanych kości. Moich kości... Czemu musiałem przez to przechodzić, Czemu nie mogłem po prostu stracić przytomności i przestać czuć cokolwiek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro