Rozdział III
~Gregor~
Dziwnie się czułem, stojąc przed drzwiami trenera. Był sylwester i reszta drużyny świętowała w małej restauracji na parterze. Mimo że nie przepadałem za wspólnymi zabawami, zajęciami integracyjnymi to wolałem siedzieć tam z nimi, niż wsłuchiwać narzekań trenera. Sam wiedziałem, że nie jest idealnie, on nie musiał mi o tym ciągle przypominać.
Kiedy wreszcie wszedłem do jaskini lwa, zrozumiałem, że sprawa jest o wiele poważniejsza niż na początku sądziłem. Oprócz Alexandra w pomieszczeniu był jeszcze jeden mężczyzna, Viktor Füver*. Niski, otyły mężczyzna o gęstych lecz krótkich brązowych włosach i bujnym zaroście. Miał ciemną cerę i małe, prawie czarne oczy.
Znałem go od wielu lat. Był psychologiem w ,,kuźni talentów" Alexandra Pointnera. Nigdy go nie lubiłem, ale musiałem przyznać, że był świetnym fachowcem i moje dotychczasowe osiągnięcia to w dużej części jego zasługa.
- Poznajesz doktora, Gregorze?- zapytał trener. - Pomyślałem, że jego wsparcie może ci się teraz przydać.
Kiwnąłem głową i dalej przypatrywałem się psychologowi, zastanawiając się dlaczego wybór padł akurat na niego. Równie dobrze trener mógł ściągnąć Rafa Gregorowicza czy Tymona Mulena. Obaj byli wystarczająco dobrzy i wykwalifikowani, aby zastąpić Viktora. Coś musiało być na rzeczy, że przyjechał akurat ten specjalista.
- Usiądź Gregorze- Füver wskazał mi dłonią fotel pomiędzy nim a trenerem.- Czy wiesz dlaczego trener mnie tutaj ściągnął?
- Moje skoki...-zacząłem, ale mężczyzna mi przerwał.
- Każdy sportowiec ma czasami słabsze, pojedyncze skoki, które pojawiają się samoczynnie i ja jako psycholog nie mógłbym ci pomóc- powiedział i uśmiechnął się.-Jestem tutaj, ponieważ w mediach coraz częściej mówią o konflikcie między tobą a Morgim.
- Słucham?- byłem zszokowany. Oczywiście, od czasu pamiętnego wieczoru z Kristin w roli głównej nie było między nami najlepiej. Prawie się do siebie nie odzywaliśmy, nasze relacje były znacznie chłodniejsze niż na początku, ale zarówno on jak i ja robiliśmy wszystko, aby przed fanami i dziennikarzami wychodzić na zgraną drużynę. Nie wiedziałem, dlaczego dziennikarze wysnuli takie wnioski.
- Gregor, posłuchaj - trener utkwił we mnie swoje lodowate spojrzenie. - Wiem, że pojawienie się Kristin mogło cię... zdenerwować, ale nie powinno mieć to wpływu na twoje relacje z Thomasem i resztą drużyny. Byle bodziec nie może powodować, że oddzielasz się od zespołu i unikasz poszczególnych zawodników. Zrozum, wtedy automatycznie stajesz się pożywką dla mediów...
- Przecież ja... podszedłem do niego i pogratulowałem, a potem...-zacząłem. Chciałem powiedzieć, że potem nie miałem już czego szukać u Thomasa, bo na jego szyi zawisła Kristin, ale wiedziałem, że ani trener, ani psycholog nie przyjmą takiego tłumaczenia.
- To za mało, media muszą uwierzyć, że wszyscy jesteście przyjaciółmi. Możecie się nie lubić, ale nie wszyscy muszą o tym wiedzieć- Alexander wstał i nalał mi szklankę wody. - Aby ci to ułatwić, od dzisiaj będziesz miał cotygodniowe spotkania z panem Füverem. Zaczniecie teraz.
- Jak to? - zdziwiłem się. Miałem nadzieję, że to już koniec wizyty.
- Jutro masz konkurs. Przyda ci się- powiedziawszy to, trener wyszedł z pokoju. Zostałem sam z Victorem.
- Opowiedz mi o twojej relacji z Thomasem- poprosił brunet.
- Przerabiałem to z doktorem Gregorowiczem-odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Wiem, czytałem twoją dokumentację, ale liczę, że może uda mi się zauważyć co przeoczył mój poprzednik.
- Nie mam ochoty, po raz kolejny o tym mówić - powiedziałem i spojrzałem mu w oczy.
- Pamiętaj, że jestem tu tylko po to, aby ci pomóc. To jak? Porozmawiamy?
Opuściłem głowę i wbiłem wzrok w podłogę, zastanawiając się, dlaczego trener myślał, że rozmowa o Thomasie może mi pomóc wrócić do dobrego skakania. Potem zacząłem się rozglądać po pokoju. Moją uwagę przykuło zdjęcie w ramce, na którym była cała nasza drużyna, a na samym środku był roześmiany Thomas. Zrozumiałem, że chcę opowiedzieć Victorowi, co czuję do Morgiego.
- Gotowy- zapytał psycholog, a ja zacząłem opowiadać:
- Poznaliśmy się dwa lata temu...
~Thomas~
Siedziałem przy barku, trzymając za dłoń Kristin. Od czasu do czasu szliśmy potańczyć, czasami chłopcy dosiadali się i rozmawialiśmy w większej grupce. Potakiwałem, opowiadałem, śmiałem się tak jak wszyscy, jednak nie mogłem się skupić na słowach moich rozmówców. Wpatrywałem się w drzwi wejściowe, czekając na Gregora. Czułem się winny. Bez pytania go o zdanie, zaprosiłem Kristin. Wytknąłem, że zachowuje się niedojrzale, a przecież on nadal był nastolatkiem. Tym samym, który dwa lata temu poprosił mnie o wsparcie.
- Co ci jest?- Kristin położyła dłoń na moim udzie.
- Martwię się o Gregora-odpowiedziałem.
- Znowu?- dziewczyna wstała i usiadła mi na kolanach.
- Nie przyszedł- zauważyłem.
- Jest u trenera- powiedziała i zaczęła bawić się moim wisiorkiem.
- Nie powiedziałaś mi- spojrzałem się na nią zaskoczony.
- Nie pytałeś- wzruszyła ramionami. - Zatańczysz?-zapytała.
- Nie. Głowa mnie boli- odpowiedziałem.
- Jak chcesz. Myślę, że któryś z twoich kolegów zgodzi się, towarzyszyć mi na parkiecie- zeszła mi z kolan i oddaliła się w stronę Martina i Wolfiego.
Patrzyłem jak odchodziła, nie wiedziałem co powinienem zrobić. Pewnie jeszcze trzy lata temu, bez wahania pobiegł bym za nią, ale od tamtego czasu zbyt wiele się zmieniło.
Sięgnąłem po pozostawioną przez dziewczynę szklankę. Na samym dnie znajdowała się resztka drinka. Przyłożyłem naczynie do ust i zamknąłem oczy. Znajomy zapach wypełniał moje nozdrza. Chciałem się napić. Sprawdzić czy jestem wstanie przełknąć alkohol, ale sama woń drażniła mnie. Choć minęło tyle lat, nadal nie mogłem się przemóc.
Wstałem, mijając bawiących się kolegów. Rozbolała mnie głowa, mięśnie. Zesztywniała noga, którą już kilka razy miałem kontuzjowaną. Zapragnąłem znaleźć się w pokoju. Sam.
***
Ciemność. Łzy. Krzyk. To wszystko. Gwałtowniej i mocniej niż zwykle przeżywałem dobrze mi znany koszmar. Chciałem się uspokoić, ale nie mogłem.
Nagle poczułem, że czyjeś ramiona oplatają mój tułów. Odwróciłem się, aby zobaczyć kto to. Kiedy to zrobiłem, na moją twarz spadła kurtyna gęstych włosów.
- Gregor- wyszeptałem. Poczułem jak dotyka swoim policzkiem mojej twarzy.
Położyłem swoją dłoń na jego, a on wystraszony szybko ją zabrał.
- Nie. Zostań-poprosiłem i położyłem głowę na jego torsie. On oparł się o ścianę i ułożył na mnie swoje ręce. Zbyt chude. Nawet jak na skoczka.
***
Poczułem czyjeś palce, bawiące się moimi włosami. W pierwszej chwili pomyślałem, że to Kristin, ale przypomniałem sobie wydarzenia ostatniej nocy. Otworzyłem oczy.
- Dzień dobry- głos Gregora był cichy, zachrypnięty. Potem odsunął mnie od siebie i wstał. Podszedł do drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytałem.
- Do pokoju. Muszę się ubrać.
Kiwnąłem głową i sam wstałem. Spojrzałem jeszcze raz na chłopaka.
- Dziękuję- szepnąłem.
On tylko uśmiechnął się i zniknął za drzwiami.
***
Jak zwykle, noworoczny konkurs miał rozpocząć się o czternastej. Idąc pod górę zastanawiałem się nad wieloma rzeczami. Cały mój świat zmienił się o trzysta sześćdziesiąt stopni po upadku. Miałem szansę zdobyć złotego orła po raz pierwszy w karierze. Udowodnić, że w tym sezonie już nic nie jest wstanie mnie zatrzymać. Jednocześnie bałem się, że skutki upadku przyjdą dopiero później, stracę formę w najważniejszym momencie...
Kiedy już znalazłem się na szczycie, czułem się jak w transie. Robiłem wszystko automatycznie. Usiadłem na belce, sprawdziłem wiązania i na znak trenera odepchnąłem się. Ruszyłem w dół. Chciałem. Tak bardzo chciałem wygrać, ale coś nie wyszło. Skok był daleki, wystarczający na pierwszą dziesiątkę, ale do Jane trochę mi brakowało. Zdawałem sobie sprawę, że muszę to nadrobić w drugiej serii.
***
Nie wygrałem, nie wyprzedziłem Ahonena, ale i tak byłem szczęśliwy. Na najwyższym stopniu podium stanął Gregor. Było to jego trzecie zwycięstwo w karierze i zdecydowanie najpiękniejsze, najbardziej spektakularne. Cieszyłem się razem z nim. Chociaż moja przewaga nad nim i Finem znacznie zmalała to starałem się tym nie przejmować. Rozumiałem, że są rzeczy ważne i ważniejsze.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Victor Fuver i inne nazwiska podanych to psychologów są przeze mnie wymyślone.
O to kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał i sprawił Wam taką samą przyjemność, kiedy czytaliście, jak mi, kiedy to czytałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro