Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XI

~ Thomas ~

   Nigdy nie zapomnę, tego momentu, chwili, w której Gregor powiedział, że mnie kocha. Wyśmiałem go. Może nie wprost, ale... wtedy nie umiałem inaczej. Nie wyobrażałem sobie, że kiedykolwiek mógłbym pokochać kolegę z drużyny. Nie wierzyłem, że obdarzę kiedyś uczuciem kogoś innego niż Kristin. A jednak, teraz musiałem przed sobą przyznać, że chłopak na stałe zagościł w moim sercu...
  Nie umiałem, a może nie chciałem mu o tym powiedzieć. Nie bałem się odrzucenia, bałem się...  po prostu sobie nie wyobrażałem tego, jak trzymamy się za ręce, całujemy przy wszystkich... Jak by zareagował na to świat?
   A teraz on mnie ranił, każdej nocy zadawał ten sam ból, nie dotykając mnie. Nie patrząc na mnie. Ale robił to z premedytacją. Co wieczór przyprowadzał nowe zabawki. Puste dziewczyny i chłopców do towarzystwa. To z nimi świętował po każdym zwycięstwie, nie dając mi w nocy spać. Bolało...
  Nikt o tym nie wiedział, bo... było mi żal Gregora. Nie chciałem by miał problemy. Bałem się, że wtedy  mógłby wpaść na jakiś głupi sposób. Podejść do tego zbyt emocjonalnie. Lepiej było, kiedy był to nasz mały sekret.
  Bywały między nami dni lepsze i gorsze. Czasami się do mnie w ogóle nie odzywał, ale były momenty, że prawie się do mnie uśmiechał. I to była moja nogroda, za każdą bezsenną noc.
  Patrzyłem, jak się rozwijał, jakie postępy robił z każdym skokiem, jak cieszy się po każdym zwycięstwie, a ja przeżywałem to razem z nim. Sam obniżyłem loty, mogłem być tłem dla jego popisów. Trener to widział, nic nie mówił, ale zdawałem sobie sprawę, że w jego oczach przestałem być liderem kadry. 
  Zmotywowało mnie to. Zacisnąłem zęby i do Mistrzostw Świata wykonałem kawał dobrej roboty. Moim skokom brakowało połysku, ale były stabilne, a to było najważniejsze.

  I nastał ten dzień. Wyjątkowo chłodna i nieprzyjemna końcówka lutego, a mi było gorąco. Dawno nie skakałem na małym obiekcie na zawodach tej rangi. Denerwowałem się, byłem niewyspany, mimo że tym razem w pokoju byłem tylko ja i Gregor. Idąc na skocznie, starałem się oczyścić umysł. I prawie mi się udało...
  Kiedy miałem usiąść na krzesełkach, by wjechać na górę, on dobiegł do mnie i usiadł obok. Ułożył swoje narty i spojrzał przed siebie. Nic nie mówił, tylko jego ręka wylądowała bardzo blisko mojego uda i przybliżała się coraz bardziej.
- Ładna dzisiaj pogoda - zacząłem.
- Daruj sobie, Morgi - uciął. - Nie trzeba cię dobrze znać, aby wiedzieć, że nie znosisz zimy bez śniegu, a jednocześnie jest lodowato.
- Na skoczni zawsze jest biało - zauważyłem.
- Serio, Thomas?  Bardziej drętwo się nie da? - westchnął i przewrócił oczami.
- A co mam mówić, kiedy ty całymi dniami milczysz, a wieczorem...
- Jeżeli ci to przeszkadza, mogę przestać - spojrzał się na mnie badawczo.
- Myślałeś, że sprawia mi to przyjemność? - warknąłem.
- Wystarczyło powiedzieć - wzruszył ramionami i odwrócił.
- Co ja ci takiego zrobiłem? - zapytałem. - Kiedyś było wszystko ok, spędziliśmy nawet wspólne święta...
- Nie ja to zepsułem - warknął. - Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi. To jest żałosne.
- Gregor, ale... - nie rozumiałem, czemu nadal to rozdrapuje.
- Nie mam zamiaru TERAZ o tym rozmawiać. Mamy cały wieczór w hotelu dla siebie - powiedziawszy chłopak wysiadł. Dojechaliśmy do celu.

~ Gregor ~

  Na moim miejscu każdy by się cieszył, skakał z radości i swoim szczęściem dzielił się z całym światem, jednak ja nie potrafiłem. Drugie miejsce... srebrny medal. To nie dla mnie. Mnie od dawna i interesowało tylko jedno. Zwycięstwo, którego dzisiaj nir udało mi się odnieść.
   Pogratulowałem Wolfiemu, bo co miałem zrobić. Patrzyła się cała drużyna, trenerzy i Victor, plus miliard dziennikarzy oraz fotoreporterów. Nie mogłem rzucić nartami i odejść, chociaż miałem na to wielką ochotę.
  Powstrzymanie nerwów, kiedy staliśmy obok siebie na podium, gdy na naszych szyjach wieszano medale, kosztowało mnie sporo wysiłku. Chociaż słyszałem hymn swojego kraju, to wiedziałem, że nie grają go dla mnie. Byłem tylko dodatkiem, ładnym ozdobnikiem w CV Alexandra Pointnera. To mnie nie zadowalało. Miałem być liderem,  a nie czyimś cieniem, szczególnie tak przeciętnego skoczka jakim był Wolfi...
  Dlatego pod pretekstem bólu głowy nie świętowałem razem z innymi. Poszedłem od razu do pokoju, by ochłonąć i dojść do siebie i za kilka dni powalczyć na większym obiekcie.
  Okazało się, że nie tylko ja miałem taki zamiar. Thomas leżał półnagi na swoim łóżku. Nie mogłem oderwać od niego wzroku, każdy centymetr jego ciała uważnie zbadałem. Wiedziałem, że on to widzi, a jednak czytał dalej. Zashło mi w gardle, więc podszedłem do stolika i nalałem do szklanki wodę.
- Chciałeś ze mną porozmawiać - zacząłem tak drętwo, że sam w to nie wierzyłem.
- Zastanawia mnie, dlaczego jesteś taki...
- Dlaczego mnie zostawiłeś? - szepnąłem.
- Kristin to moja dziewczyna - odpowiedział. - Musiałem ją odebrać z lotniska. Skróciła jej się delegacja, więc wróciła.
- A Sabrina? - nie miałem go o to pytać, ale musiałem.
- Tylko ją odwiozłem - wzruszył ramionami.

- Kłamiesz! - chciałem krzyknąć, ale on odrzucił kołdrę. Był w samych bokserkach. Musiałem odwrócić wzrok.
- Acha - mruknąłem.
- Czyli wszystko po staremu?  - zapytał, a ja miałem tylko na tyle przejrzysty umysł, aby kiwnąć głową.
- To świetne - uśmiechnął się. Podszedł i przytulił mnie, a ja rozpływałem się pod jego dotykiem. Oparłem głowę o jego ramię. Staliśmy tak przez chwilę. Nie wiem, jakby to się skończyło, gdyby nie to, że usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Chłopak westchnął i zniknął za w łazience.
- Gregor, wiem, że tam jesteś - usłyszałem Victora.
- Już - mruknąłem, przez całtly czas zastanawiając się, co Morgi robi w łazience. Czy zamierza wziąć kąpiel?
  Podszedłem do drzwi, otworzyłem je i stanąłem twarzą w twarz z Füverem. Był ogolony, włosy miał świeżo umyte. Świetnie prezentował się w szmaragdowej koszuli i czarnych, eleganckich spodni. Drogi, staroświecki zegarek i atłasowa, ciemna apaszka dopełniały całości.
- Świetnie wyglądasz - powiedziałem, zanim zdążyłem pomyśleć. Zaśmiał się.
- Dzięki, ale nie po to tu przyszedłem. Pomyślałem, że może przydać ci się rozmowa z psychologiem. Widziałem cię po twoim skoku...
- Dobrze - kiwnąłem głową. - Chodźmy.

***
- Thomas cię niszczy. Przez niego stałeś się słaby - podsumował naszą rozmowę Victor. - On nie chcę ciebie w tej drużynie. Jesteś młody i zdolny, chyba wszyscy już wiedzą, że zająłeś jego miejsce jako lider. Nie może się z tym pogodzić. Do tego dochodzi jeszcze sprawa Kofiego.
- Jak to? - zapytałem.
- To są przyjaciele od wielu lat. Zwykle mieli razem pokój, kto wie co razem robili. Wspierali się, aż pojawiłeś się ty i zająłeś miejsce Andiego nie tylko w pokoju. Thomas to lojalny przyjaciel i nawet jeżeli cię lubi, zrobi wszystko by Kofi wróci.
- Przesadzasz - jakoś nie chciało mi się w to wierzyć.
- Nie. On cię wykorzystuje i okłamuje.
- Nie wiem, Victor. To wszystko jest za bardzo skomplikowane, nie wiem co o tym myśleć. A ty mi nie pomagasz z tą swoją lawiną pytań.
- Taka moja praca. Muszę ci je zadawać, aby lepiej poznać problem. Musisz mi ufać.
- Ufam - burknąłem.
- To dobrze. Dlatego weźmiesz ode mnie to - powiedziawszy to, postawił na stole  białe, okrągłe pudełeczko.
- Co to? - zapytałem.
- Leki, które pomogą ci się bardziej kontrolować. Musisz je zażywać przez cały miesiąc.
- To nie doping - upewniłem się.
- Nie. Ale będzie ci dzięki temu łatwiej.
  Kiwnąłem głową i wsadziłem pudełko do kieszeni bluzy.

***
    Do pokoju wróciłem późno. Światło było zgaszone i myślałem, że Thomas śpi. Ucieszyłem się. Nie wiedziałem, jak po takiej rozmowie z Victorem mam się zachowywać wobec niego.
- Gdzie byłeś? - usłyszałem głos, dobiegający z ciemności.
- U psychologa. Stwierdził, że jest mi potrzebna dodatkowa sesja.
- Po drugim miejscu?  - zdziwił się.
- A co cię to obchodzi?- warknąłem. - Jestem ambitny i to mi nie wystarcza.
- Jesteś nienormalny - mruknął.
- Nie interesuj się - odpowiedziałem.

- Nie mam zamiaru - wzruszył ramionami i przewrócił się na drugi bok.

To do napisania po 20 lipca ( może trochę szybciej). Miłych wakacji. Mam nadzieję, że rozdział ok.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro