Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

~Thomas~

  - Zostaw go!- mama osłania mnie własnym ciałem, jednak on ją odpycha.
   Stoję na przeciw niego. Jest cały czerwony na twarzy, wydychane przez ojca powietrze przesiąknięte jest odorem alkoholu. Boję się, ale nie płaczę, wiem, że to go tylko bardziej rozzłości. Chciałbym uciec, ale nie mam dokąd. Mężczyzna podnosi rękę i...
   Jestem już dorosły. Mogę mu spojrzeć w oczy. Sam unoszę rękę, potem robię krok do przodu, on robi to samo w identyczny sposób. Wystraszony cofam się, ojciec także. Opuszczam rękę, on również.
- Nie-szepczę. - To nie możliwe.
- Tak - kiwa głową.-Jesteś taki sam jak ja.
- Nie- robię kolejny krok do tyłu, a Ojciec wybucha głośnym śmiechem.

***
  Obudziłem się wcześniej niż zwykle. Za oknem było jeszcze ciemno. Podszedłem do szafy, aby wyjąć ubrania i przypomniałem sobie wydarzenia z poprzedniego wieczora. Trzymając w dłoni dresy, zbliżyłem się do łóżka Gregora.
   Chłopak leżał na brzuchu. Jego włosy rozsypały się na poduszce, zakrywając jego twarz. Przytulał do siebie kołdrę, przez co prawie cała znajdowała się pod nim. Gdyby niechorobliwie wychudzona sylwetka, wyglądałby jak zwyczajny nastolatek. Uśmiechnąłem się na tę myśl i spokojny, że chłopak noc spędził w pokoju, poszedłem do łazienki. Na stojący tam taboret, rzuciłem ubrania, rozebrałem się i wszedłem do kabiny. Odkręciłem wodę i spędziłem cudowny kwadrans we własnym towarzystwie, rozmyślając nad popołudniowymi kwalifikacjami. To od nich zależało wiele, łatwa para to wręcz przepustka do trzydziestki i to na tym, miałem się teraz skupić.

***

  Nigdy nie miałem lęku wysokości, ale gdy usiadłem na belce, zakręciło mi się w głowie. Jeszcze chwilę, po sygnale danym przez trenera, nie byłem w stanie, zmusić się do skoku. Dopiero, kiedy zdałem sobie sprawę, że jeżeli nie skoczę, zostanę zdyskwalifikowany, zdecydowałem się oddać próbę.
   Najeżdżając na próg, czułem radość wymieszaną z przerażeniem, prędkość jaką osiągnąłem, wydawała mi się parę razy większa niż zwykle. Bałem się, że przejadę próg i tym samym zawiodę, kibiców, trenera, a przede wszystkim samego siebie.
  Jednak, gdy odbiłem się i moje ciało znalazło się w powietrzu, wiedziałem, że będzie dobrze. Mijałem kolejne metry, delikatne podmuchy wiatru muskały moje ciało. Chciałem, aby ta chwila trwała w nieskończoność, ale wszystko musi mieć swój koniec.

    Kiedy wylądowałem i dojechałem do samej barierki, usłyszałem jak grupka kibiców skanduje moje imię, spojrzałem się na tabelę wyników. Byłem pierwszy czyli teoretycznie mogłem liczyć na łatwą, parę w jutrzejszym konkursie, chociaż byli jeszcze ci zawodnicy z pierwszej dziesiątki, którzy odpuścili sobie start w kwalifikacjach...

    Jane Ahonen, Fin, który miał już w swoim dorobku kilka złotych orłów. Trudny i wymagający przeciwnik, który budził respekt i ja, jako jego rywal, wiedziałem, że zwycięstwo z nim, będzie graniczyło z cudem...
   Zapomniałem o tym jednak, kiedy w hotelu, przy recepcji,  zobaczyłem Kristin. Kobieta zaczesała swoje piękne, jasne włosy do tyłu, zaplatając je w gruby warkocz, który opadał na jej purpurową sukienkę. Ucieszony podszedłem do niej i porwałem ją w ramiona. Zakręciłem się parę razy w okół własnej osi i postawiłem ją na ziemi.
- Co tu robisz? - zapytałem, nie wypuszczając jej z ramion.
- Trener powiedział, że przyda ci się każde wsparcie, więc jestem- zaśmiała się i pocałowała mnie w policzek.
- To cudownie-ucieszyłem się i odsunąłem się trochę. Potem złapałem ją za dłoń i zaprowadziłem do pokoju.
- Rozgość się- powiedziałem i wskazałem jej miejsce na moim łóżku.
   Ona uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za sobą. Po chwili leżeliśmy obok siebie, całując się na wzajem. Byłem szczęśliwy, że dziewczyna tu przyjechała, była dla mnie silnym wsparciem.
     W pewnej chwili, poczułem, jak dziewczyna zaczyna zdejmować ze mnie ubranie. Sam, pociągnąłem za sznurki przy jej sukience, ale w pewnej chwili, zatrzymałem swoją rękę.
- Brałaś pigułki-zapytałem i spojrzałem w jej ciemne oczy.
- Oj Thomas, a czy to ważne- zaśmiała się i przekrzywiła głowę.
- Tak, tyle razy ci mówiłem-zacząłem. Przerabialiśmy to już wcześniej, ale ona często wracała do tej rozmowy.
- Nie jestem gotowy na rodzinę-powiedziałem i położyłem się obok niej na plecach.
- Nie jesteś gotowy czy po prostu nie chcesz mieć dzieci?- zapytała.
- Kristin, dobrze wiesz, że to nie takie proste, ja... - i znowu się zawachałem, byliśmy razem od pięciu lat, a ja nadal nie potrafiłem powiedzieć, dlaczego bałem się mieć dzieci. Wiedziałem, że nie było to fair wobec niej, ciągle zasłaniając się zbyt młodym wiekiem, przecież gdybym mógł, chciałbym od razu całą gromadkę, ale zdawałem sobie sprawę, że to nie jest ani odpowiedni moment, ani czas.
- Już dobrze- zaśmiała się. - W takim razie zostajemy w ubraniach.
  Kobieta zaczęła całować moją szyję, dłońmi błądziła po moim ciele.
- Poczekaj. Mam...-zacząłem, ale przerwało mi skrzypnięcie otwieranych drzwi. Odwróciłem się w tamtym kierunku i zobaczyłem Gregora. Chłopak stał w drzwiach wyraźnie zdziwiony.
- Przepraszam-wyjąkał zamknął drzwi.
- Kto to był?- zapytała Kristin.

- Kolega z pokoju... ja muszę z nim porozmawiać - wstałem i skierowałem się do wyjścia.
- Zostań- poprosiła blondynka. -Da sobie radę. Na pewno, któryś z chłopaków go przygarnie.

- Nie-pokręciłem głową.-Muszę z nim porozmawiać.

   Na korytarzu było ciemno, nie wiedziałem, w którą stronę poszedł chłopak, ale podejrzewałem, że udał się na wspólny balkon. Poszedłem tam i rzeczywiście, Gregor stał przy balustradzie w cienkiej bluzie i cały dygotał z zimna.

- Co ty tutaj robisz? - zapytałem. - Zamarzniesz.
- Myślę- odpowiedział. - Zastanawiam się,  u kogo będę mógł przenocować.
-Przepraszam - powiedziałem i stanąłem obok niego, mając nadzieję,  że w końcu uda mi się, namówić go na powrót do środka hotelu. - Zapomniałem, że...
- Jestem- dokończył chłopak lodowatym głosem. - Rozumiem. Przyzwyczaiłem się.
- Gregor - zacząłem. - To nie tak i ty dobrze o tym wiesz. Robisz z siebie rozkapryszone dziecko, które wmawia sobie, że jest niechciane, nielubiane, inne, niepasujące do reszty. Zachowujesz się jak nastolatek, który...
Przymknąłem oczy.  Powiedziałem coś, czego nie powinienem był poruszać.
- No słucham- wysyczał. - Jaki jestem? Co takiego jeszcze robię? Jak się zachowuję? Jak nastolatek? A wiesz dlaczego? Bo jeszcze nim jestem!- powiedział i skierował się do wyjścia.
- Będę spał u Martina i Kofiego. Rano przyjdę zabrać swoje rzeczy - oznajmił i zostawił mnie samego.

   Kilka minut później wróciłem do pokoju. Rzuciłem się na.łóżko Gregora, dając do zrozumienia Kristin, że nie mam już na nic ochoty ani siły.

~Gregor~

  Dziwnie się czułem, kiedy zapukałem do Kofiego. Miałem z nim już raz czy dwa pokój, ale zawsze było to wcześniej ustalane. Jednak wbrew moim obawom, chłopaki nie zadawali pytań, tylko złączyli dwa łóżka w jedno i ułożyliśmy się tam wszyscy razem, do późna oglądając jakąś okropną komedię romantyczną.

   Następnego dnia rano wstałem ostatni, było dosyć późno, kiedy ubrałem się we wczorajsze ubranie i poszedłem do pokoju Thomasa, aby zabrać swoje rzeczy. Kiedy tam wszedłem, mężczyzna był w łazience co bardzo ułatwiło mi, szybkie spakowanie się i zniknięcie z jego pokoju. Nie przeszkadzała, która uśmiechnęła się na mój widok i pomogła wszystko ogarnąć.
  Po powrocie do pokoju Martina i Kofiego, szybko przebrałem się a później zszedłem na śniadanie, gdzie trener przedstawiał nam plan, co do tego, co będzie po zawodach. Mieliśmy szybko wracać do pokojów i kłaść się spać, aby następnego dnia rano wyruszyć jak najszybciej.
- Nawet jeżeli, któryś z was wygra, to proszę, abyście ze świętowaniem wstrzymali się do szóstego stycznia,  wtedy dopiero będziemy wiedzieć czy mamy dobry powód do radości- zakończył swą przemowę trener i wstał od stolika. Życzył nam smacznego, a potem wyszedł ze stołówki.
   Zostaliśmy z drugim trenerem, który miał nam pomóc, przygotować się do konkursu,  rozdać rozpiskę ćwiczeń i dopilnować, aby wszystkie zostały wykonane.
   Po śniadaniu udaliśmy się na skocznię i dopiero tam zrozumiałem, z jak wielką presją będzie się musiał zmagać każdy z nas.

***
  Konkurs wygrał Morgi, najpierw pokonał w swojej parze samego Jane Ahonena, a potem znokautował wszystkich w drugiej serii. Podziwiałem go, był moim autorytetem, wzorem, kimś ważnym. Nie mogłem znieść myśli, że po tych zawodach ktoś inny na niego czeka i będzie z nim sam na sam świętował zwycięstwo.

Kolejny rozdział za nami. Mam nadzieję, że lepszy od poprzedniego:)

Chciałabym już dzisiaj życzyć, wszystkim maturzystom połamania piór na egzaminie. Mam nadzieję, że zdacie. Powodzenia:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro