Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVIII

Mia

Sobota wyglądała podobnie. Z Windem odbyliśmy dwa treningi. Pan Jack miał przyjechać dopiero w piątek wieczorem, więc było jeszcze trochę czasu, żeby trenować w dzień i nie stresować się nakryciem. Mama pozwoliła mi zostać na stadninie do jutra. Wieczorem Caroline postanowiła, że zrobimy ognisko. Miejsce do tego przeznaczone było oddalone od zabudowań o 7 km. A co za tym idzie, mieliśmy tam pojechać wozem. Cieszyłam się z tego, bo nigdy nie miałam okazji tak podróżować. Bill i dziadek Carli mieli wrócić z pola o 20:00. Pół godziny wcześniej zaprzęgnęliśmy Winda do wozu i spakowaliśmy potrzebne rzeczy. Oczywiście Tom przyniósł "połówkę", którą kupili z bratem. Zapowiadało się fajnie. Niebawem nadjechali. Chłopaki namawiali Pana Stanley'a (dziadka Caroline), by pojechał z nami.
-Ja już w życiu miałem wystarczająco dużo ognisk. Jedźcie i bawcie się dobrze.-powiedział że śmiechem.
Zapakowaliśmy się do wozu i ruszyli. Caroline powoziła. Tak na marginesie, brała kiedyś udział w takich zawodach, więc znała się na rzeczy. Wkrótce byliśmy na miejscu. Drewno było przygotowane. Caroline powiedziała mi, gdzie są patyki na kiełbaski, więc biegiem je przyniosłam. Chłopaki rozpalili ogień i usiedliśmy dookoła wesoło trzaskającego ogniska. Po zaspokojeniu głodu, Tom poszedł do wozu, skąd wytaszczył gitarę. Nie obyło się oczywiście bez śpiewu. Bawiliśmy się naprawdę fajnie. Jak wyczerpaliśmy cały znany nam repertuar, Bill przyniósł kieliszki.
-Ja piję drinki.-zastrzegła Carla.
Więc podał kieliszek tylko bratu.
Popatrzyli na mnie.
-A Ty?
-Ja jeszcze nie pełnoletnia...
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Daj spokój. Ile masz lat?-zapytał Tom.
-17...
-Ja w twoim wieku już zaliczyłem dyskotekę, więc chyba możesz wypić małego drina?
-No ok.
Wznieśliśmy toast za powodzenie naszej "misji".
Następny za spotkanie po latach i poznanie mnie. XD
Kolejny i następny to już nie pamiętam.
Siedziałam między Carlą a Tomem. Jako, że chłopak był wyższy, w pewnym momencie moja głowa znalazła się na jego ramieniu a ja zasnęłam.

Wind

Następny dzień nie różnił się zbytnio od poprzedniego. Odbyłem z Mią i Tomem dwa treningi. W międzyczasie i po nich odpoczywałem na wybiegu z innymi końmi. Wieczorem, gdy już byliśmy w przytulnej stajni, przyszli po mnie Caroline i Tom. Zaprowadzili mnie do wozu i zaprzęgli. Ufałem im. Nie robili mi nic złego, więc pozwoliłem im działać bez przeszkód. Czekaliśmy jeszcze na jednego chłopaka. Gdy przyjechał, wsiedli do wozu i zawiozłem ich w nawet ciekawe miejsce. Było ogrodzone, na środku miejsce na rozpalenie ognia. Chłopaki poszli zająć się ogniskiem, Mia podbiegła gdzieś, a Caroline wyprzęgła mnie i puściła wolno. Zacząłem nieopodal gryźć trawę i nie zwracałem na nich uwagi.

Tom

Na szczęście Mia okazała się fajną dziewczyną, a nie napaloną fangirl, jak myślałem na początku. Nieźle radziła sobie z końmi, więc raczej przygotuję ją do zawodów. Na ognisku bawiliśmy się wyśmienicie, dopóki młoda nie zasnęła na moim ramieniu. Chyba przesadziłem z tymi drinkami. Bill i Carla śmiali się z niej. Oczywiście nie złośliwie.
-Mia ma rację.-powiedziała starsza dziewczyna.-Jest już po północy. Gasimy ogień i wracamy do domu.
Zgodziliśmy się z nią. Ja zaniosłem Mię do wozu, ułożyłem ją w miarę wygodnie, po czym pomogłem Carli zaprząc na powrót. Po chwili wracaliśmy do domu. Na miejscu odprowadziliśmy konia, po czym zaniosłem Mię do pokoju jej i Caroline. Pożegnałem się z dziewczyną i poszliśmy spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro