Part 42
9/3/2024
Ostatni!
Dziękuje za to, że czytaliście moją historię 🖤
Miłego weekendu 🖤
Stałam na balkonie, ukryta w cieniu razem z Simonem. Nałożyłam na siebie elegancką sukienkę, umalowałam się i spięłam włosy wysoko, odsłaniając szyję. Zadrżałam lekko pod wieczorną bryzą, nie dlatego że zrobiło się chłodno, ale pod wpływem niecierpliwego dreszczu oczekiwania na przy jazd cioci. Simon roztarł moje ramiona.
– Zimno?
– Nie – zaprzeczyłam. – Denerwuję się.
Objął mnie ramionami, wtulając w siebie.
– Justin pisał, że ma ich wszystkich już w samochodzie.
Znów się wzdrygnęłam.
– Ich?
– Mama stanowczo odmówiła przywiezienia tu Cristiny samej, więc Justin zabrał i ją i tatę.
– Och.
Skuliłabym się, gdybym mogła.
– Skarbie, to może być świetna okazja, żeby im powiedzieć o zaręczynach. W sumie tata już wie, gdyż wykonał pierścionek, który nosisz na palcu. – Pogładził tęczowe kamienie zdobiące palec i zaczął go zsuwać. Zaprotestowałam mruknięciem, poddając się, gdy jego gorący oddech owiał mi szyję. – Oddam! – zapewnił żarliwie. – Będziesz mogła powiedzieć „tak" jeszcze raz.
Uśmiechnęłam się, rozluźniając nieco. Zamarłam na skrzypiący dźwięk otwieranych drzwi.
– Nie musisz mnie traktować jakbym była z porcelany!
Niezadowolone mamrotanie Christiny sprawiło, że zatkałam usta dłonią, żeby nie parsknąć śmiechem.
– Nie ja tu mam zakaz seksualnych aktywności z powodu stanu zdrowia! – odparował Justin. Zerknęłam na Simona z niepokojem, czy nie zapomniał mi czegoś powiedzieć. – Mam dla ciebie niespodziankę, ale musisz posadzić tu swój zgrabny tyłeczek, zamknąć oczy, nie podglądać i wyciągnąć ręce – poinstruował.
Simon delikatnie popchnął mnie do przodu. Starałam się bezgłośnie podejść bliżej i niemal potknęłam się o dywan, słysząc głośnie „och" przyszłej teściowej. Justin położył palec na ustach, uciszając matkę. Postawił dla mnie krzesło naprzeciwko tego, na którym siedziała ciocia. Przez ten krótki moment zauważyłam, jak bardzo się postarzała, schudła i straciła swój zwyczajowy blask.
Przygryzłam wargę, zmagając się z falą wzruszenia.
Zdecydowanym ruchem złapałam ją za dłonie. Powieki natychmiast uniosły się do góry. Jednocześnie pochyliłyśmy się, wpadając sobie w ramiona. Odcięłam się tak bardzo, zanurzając w chwili, że nie rejestrowałam głosów obok. Liczyło się tylko tu i teraz z ciocią. Słowa jeszcze nie były nam potrzebne, wystarczył dotyk i świadomość, że obie żyjemy, mamy się w miarę dobrze i jesteśmy razem.
Jak dobrze ją do siebie przytulić.
W końcu się od siebie oderwałyśmy.
– Ślicznie wyglądasz! – Pochwaliła ciocia, ledwie wyduszając słowa ze ściśniętego gardła. Patrzyła na mnie załzawionymi oczami.
– Tylko nie płacz! – poprosiłam z uczuciem. – Lekarz urwałby nam głowy, gdybyś znów trafiła na oddział. To ma być chwila szczęścia, a nie powód do łez!
Ujęła moją twarz w dłonie.
– Tak się cieszę, że wróciłaś! – Podniosła wzrok za mnie. – Czy wszystko wyjaśnione?
Spojrzałam przez ramię na Simona.
– Tak! – zapewnił, muskając palcami moją szyję.
Rozejrzałam się po pokoju, dostrzegając rodziców Simona, Toma oraz Grace i Seana. Przez chwilę siedziałam rozdarta z kim przywitać się pierwszym. Z przyszłymi teściami czy przyjaciółmi. Rudzielec zdecydował za mnie, podchodząc bliżej i przytulając się.
– Dzięki! – szepnęłam jej do ucha.
– Nie ma za co, Sisi!
Justin podał Cristinie chusteczki.
– Miałaś nie płakać! – mruknęłam z wyrzutem.
– To łzy wzruszenia – odparła, ocierając kąciki oczu.
Sean przytulił mnie na krótką chwilę.
– Dziękuję!
– Nie ma za co!
Spojrzałam mu w oczy.
– Nie wiem, jak ci się odwdzięczę!
Błysk w jego oku mogłam zinterpretować wieloznacznie.
– Coś wymyślimy! Ogródek mi przekopiesz czy coś – zażartował.
Jezu, jak mam się przywitać z rodzicami Simona? Przytulić się do jego mamy? Objąć tatę?
– Wiem, że trochę się nas tu nie spodziewałaś – zaczęła, patrząc łagodnie – ale nie chcieliśmy twojej cioci zostawiać samej.
Wyciągnęła do mnie ręce, zachęcając, żeby się przytuliła. Cudowne uczucie ciepła rozlało się po duszy. Spędzili ze sobą jeden wieczór, ale odnosiłam wrażenie, że mnie polubili. Malcolm poklepał mnie po plecach i pocałował w czoło.
– Cieszymy się, że wróciliście!
Ciepło i wzruszenie niemal biło ze słów Pat.
– Cudowna niespodzianka! – dodała Cristina, klepiąc po dłoni Toma, który położył je na jej barkach, usiłując okazać swoje wsparcie.
Wróciłam do narzeczonego, który objął mnie ramieniem. Ciocia złapała moją dłoń i przytuliła do swojej twarzy.
– A to nie koniec niespodzianek – klasnęła w dłonie Grace. – Weszliście od strony ulicy, więc nie widzieliście, że w ogrodzie coś na was czeka.
– Ale zanim to... – wtrącił się Simon, odwracając mnie w swoją stronę. – Kochanie, kiedy pierwszy raz podniosłaś na mnie swoje sarnie spojrzenie, wiedziałem, że przepadłem! Jesteś posypanym brokatem jednorożcem, stojącym na krańcu tęczy z czterolistną koniczyną za uchem o jedenastej jedenaście. Wszystkim czego pragnę w kobiecie.
Ścisnęło mnie w dołku, a serce zaczęło galopować. Natychmiast zrobiło mi się gorąco, a dłonie spociły. Simon opadł przede mną na kolana, wyjmując z kieszeni pierścionek. Ujął moją dłoń
– Poleciałem za tobą na koniec świata, ponieważ cię kocham! Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Niby to drugi raz, ale jak przy poprzednim gardło mi się ścisnęło z emocji. Zerknęłam na Cristinę, która ze łzami w oczach, przykrywała dłonią usta. Nieznacznie jednak skinęła głową, wyrażając swoje przyzwolenie. Wróciłam wzrokiem do Simona. Pokiwałam głową na „tak".
– Tak – wyszeptałam cicho, gdyż rozczulenie sytuacją niemal mnie obezwładniało.
Wsunął pierścionek na mój palec. Podniósł się, objął mnie w pasie, a drugą ręką objął policzek. Nie zważając na towarzyszące nam osoby, obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem. Przez parę chwil na świecie znajdował się tylko Simon, ja i nasza miłość wypełniająca każdy milimetr mojego ciała. Słodkie uczucie rozlewało się po duszy. Gdy oderwaliśmy się od siebie, nasze oczy błyszczały, wyrażając dziesiątki emocji jak radość, czułość, przywiązanie, wzruszenie czy po prostu miłość.
– Dlaczego ja mam wrażenie, że on nie zrobił tego pierwszy raz? – Głośno zastanawiał się Sean.
– Oświadczył się jej w samolocie.
Odwróciłam się do Justina, patrząc na niego z rozczarowaniem.
– Justin!
Ciocia zerknęła na nas z zaskoczeniem.
– I nic nie powiedzieliście? – spytała z wymówką.
Przysiadłam na krzesełku naprzeciwko niej, chwytając ją za ręce.
– Nie chciałam cię stresować, dopiero co znalazłaś się w szpitalu z zawałem.
– W porządku, kochanie! – Poklepała mnie po dłoni. – To z pewnością pomogłoby mi szybciej wyzdrowieć.
– Ale najpierw podniosłoby ci ciśnienie, a lekarz zabronił – wtrącił się Simon.
– Czy można już składać gratulacje? – spytał Justin, wciągając mnie w swoje objęcia. – Gratulacje, bratowa.
O dziwno w obecności rodziców nie próbował mnie całować ani rzucać dwuznacznych, seksualnych żarcików o tym, jak wszystko zostanie w rodzinie. Grace pociągnęła mnie do siebie!
– Gratulacje! Wiedziałam! – Zaśmiała się. – Wiedziałam! – Zakołysała mnie w ramionach.
– Niby skąd? – dopytywał się Justin.
– To widać w tym jak mężczyzna patrzy na kobietę – odpowiedziała mu Pat. – Simon był po uszy zakochany na kolacji po imprezie choinkowej, a i ty promieniejesz szczęściem, kochana! – pochwaliła mnie.
Mama Simona chwyciła mnie za rękę, podziwiając pierścionek. Pocałowała mnie w oba policzki i powiodła spojrzeniem między Simonem a Malcolmem.
– Teraz już wiem, o czym tak szeptaliście w pracowni pewnego poranka. – Uśmiechnęła się. – A ja naiwna myślałam, że planujecie moje urodziny. I proszę, taka niespodzianka.
– Zamierzaliśmy wam powiedzieć w czasie świąt. – Simon objął mamę ramieniem. – Jednak udało nam się wygrać z systemem nieco szybciej, a zgodnie z Polską tradycją najważniejszy jest dzisiejszy wieczór.
– Dlatego wysłałam po nich samolot Seana – dodała Grace – żeby zdążyli a sama zajęłam się organizacją kolejnej niespodzianki. Mamy dla was dwanaście prawie tradycyjnych potraw, ale zakładając, że jesteśmy w Australii, środki wydawały się ograniczone. Jednak... – zawiesiła głos – myślę, że się wam spodoba.
W oczach Cristiny po raz kolejny dzisiaj zalśniły łzy. Poklepałam ją po dłoni.
– Hej! Masz się cieszyć! – strofowałam ją łagodnie.
– Cieszę się! – odparła drżącym głosem. Spojrzała nad ramieniem na Toma. – Teraz chyba nasza kolej sprawić wam niespodziankę?
Tom odchrząknął i zaczerwienił się nieco, nerwowo szarpnął za kołnierzyk koszuli. Wziął ciocię za rękę
– Tak więc, kiedy Cristina odzyskała przytomność, kazałem jej obiecać, że już nigdy mnie nie zostawi i... się zgodziła! – oznajmił z dumą! – Jeszcze nie mieliśmy szansy pojechać wybrać pierścionka...
– Nie potrzebuję pierścionka – zaprzeczyła Cristina.
– Już to gdzieś słyszałem. – Doszło nas mamrotanie Seana, na które wszyscy jak jeden mąż odwróciliśmy się w stronę tej pary.
Zerknęłam na Gace, która zaczerwieniła się lekko, zwężając oczy.
– Nie powiedziałam, że nie potrzebuję pierścionka – fuknęła niczym kocica – po prostu odmówiłam wyjścia za ciebie. A to różnica!
Wpatrywałam się w nią z niedowierzaniem. Sean tylko westchnął ostentacyjnie, wznosząc oczy na sufit.
– Ale jak to?
– Ale że co?! – syknęła ze złością. – Nikt nie może odmówić wielkiemu nazwisku Astor?
– Nie, tylko... – Pod jej rozwścieczonym spojrzeniem umilkłam.
– Moje osobiste kłopoty w tej chwili są wystarczające – oznajmiła dobitnie. – Dziękuję, nie potrzebuję kolejnego, jakim byłby mąż.
– Nazwisko Astor by cię ochroniło – wymamrotał Sean, nie odrywają oczu od sufitu.
Grace nabrała głęboko powietrza i widać było, że zamierza wyrzucić z siebie wściekłość.
– Tak samo jak...
– Czekaj! – Przerwał jej Simon, wpadając w słowo. – Jakie kłopoty, Grace?
– Przez jego wtrącanie się ktoś najpierw uszkodził mi auto, wypisując na nim obraźliwe komentarze, a potem podłożono ładunek wybuchowy w mieszkaniu. Na szczęście nic się nikomu nie stało – burknęła. – Wszystkie jego eks obsmarowują mi tyłek w gazetach a uroczy telefon od pani Astor, żeby sprostowała te bzdury w gazetach i nie rujnowała kariery syneczkowi, stanowił wisienkę na torcie!
– Ojej! – wyrwało się Pat.
– Właśnie! – wycedziła z mocą. – Naprawdę! Jakbym to ja latała za nim! Każda kobieta przy zdrowych zmysłach wie, że nigdy nie gania się za facetem! Jajeczko nie płynie do spermy, prawda?
Zdusiłam uśmiech, żeby jej jeszcze bardziej nie denerwować. Sean przyciągnął Grace do siebie, zamykając w ramionach.
– To wszystko twoja wina!
– Wiem! – westchnął, gładząc ją po plecach.
Justin włożył dłonie do kieszeni i spojrzał na Seana.
– Myślałem, że problemy z jej bratem są rozwiązane?
– To się działo jeszcze zanim się porozumieliśmy – zawahał się na chwilę, po czym dodał oględnie – z pewnymi ludźmi, a potem rozkazy i ustalenia nie zostały odpowiednio przekazane.
– I afera gotowa – dodał Simon.
– No weź, Gracie, byłaś pod gorszym obstrzałem, kiedy zaczynałaś dla niego pracę – bagatelizował Justin.
Rudzielec zmrużył oczy, sapiąc gniewnie i tupiąc nogą. Wycelowała w niego palec wskazujący.
– Ale wtedy nikt nie publikował naszych zdjęć na Instagramie! A już nie takich, na których się całujemy, czy siedzę mu na kolanach!
Dobra! Grace była przerażająca, jak się wściekała! Z pewnością nie chciałabym wejść z nią na wojenną ścieżkę
– Doskonale wiesz, że plotki zostałyby ucięte, gdybyś się zgodziła za niego wyjść – usiłował tłumaczyć Simon.
– A ja myślę, że to by dolało oliwy do ognia! – odpysknęła. – Nie chcę, żeby ktoś wiązał problem mojego brata z nazwiskiem Astor.
– Ale Sean mówi, że to załatwione – upierał się Simon.
– Simon! – Westchnęła z frustracją. – Jak tylko ogłosimy zaręczyny, każdy brukowiec zacznie wyciągać informacje na mój temat. Jak sądzisz, jak szybko dobiorą się do historii wybuchu? Co prawda policja uznała to za uszkodzoną instalację gazową, ale pismaki dopowiedzą sobie coś tam, gdzie tego nie ma, byle sprzedaż rosła!
– Coś w tym jest – przyznałam.
– Więc – zaczęła spokojniej Grace – musimy poczekać, aż ta cała sytuacja się uspokoi, zanim podejmiemy jakiekolwiek decyzje.
– Mogłabyś mi już teraz powiedzieć, że za mnie wyjdziesz – pozostawał przy swoim Sean.
– A ty pobiegniesz do jubilera kupić jakieś świecidełko, żeby mi rękę ciągnęło do ziemi – prychnęła.
– Sama wybierzesz – zapewnił. – Ale jak chcesz kameralnie, to znam świetnego jubilera. – Wskazał palcem na ojca Simona. – I jestem pewny, że się obrazi, jak kupię ci pierścionek gdzieś indziej.
– Na dwieście procent – zgodził się Malcolm.
Dalszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi a chwilę później stanęła w nich Enid.
– Wszystko już rozstawione... – Powiodła wzrokiem po zebranych, żeby na końcu dostrzec mnie. – Ależ niespodzianka! – Klasnęła w dłonie. – To dlatego tak długo was nie było!
– Musieliśmy nadrobić wszystkie wiadomości.
Uniosłam dłoń do góry, pokazując pierścionek i uśmiechając się szeroko.
– Gratulacje! Chodźcie, chodźcie, bo jedzenie czeka! – zachęciła.
Cały wieczór upłynął nam w niezwykle uroczym klimacie. Nie wróciliśmy już do tematów, które podnosiły ciśnienie, a staraliśmy się trzymać budującej atmosfery. Po dwóch godzinach Cristina wydawała się wyczerpana. Nic dziwnego skoro niedawno ją wypisano. Tom też zaczął ziewać.
Podzieliliśmy się rolami. Panowie ogarniali Toma a my Cristinę. Tuż przy jej łóżku dostrzegłam duży czerwony przycisk.
– To pomysł Justina – parsknęła śmiechem. – Jak go naciśniesz, uruchamia się alarm w ich apartamencie. – Gwałtownie złapałam powietrze, ale poklepała mnie tylko po dłoni uspakajająco. – To tylko środek ostrożności, kochanie. Dobrze się czuję, tylko szybciej się męczę. Jeszcze parę tygodni i dojdę do siebie.
Objęłam ją i przytuliłam do siebie.
– Cieszę się, że wróciłam.
– A ja się cieszę, że zostajesz na dłużej. – Ucisnęła mnie. – Chociaż muszę przyznać, że sądziłem, że to Justin przypadnie ci do gustu, a nie Simon.
– Dlaczego?
Rozłożyła ręce, wchodząc do łazienki. Przymknęła drzwi, ale ich nie zamknęła.
– Jakoś tak... łatwiej wyobrazić sobie ciebie z roześmianym mężczyzną niż poważnym.
– Ależ on potrafi być poważny – wtrąciła Grace, opierając się o ścianę po przeciwnej stronie. – I to jak!
– Ja go znam tylko z tej przyjemnie lekkiej strony – odparła Christina.
Pokręciłam przecząco głową.
– Wieczny żartowniś to nie dla mnie. Potrzebuję skały, na której się oprę. – Przymknęłam na chwilę oczy na wspomnienia dzisiejszego poranka. – Simon jest idealny.
– Ideałem? – zażartowała Grace.
– Idealny, a nie ideałem – pouczyłam ją.
Przebrana w koszulę nocną ciocia przeszłą do sypialni. Usiadła przy biurku i sięgnęła po jeden z pojemniczków.
– Skarbie, widzę, jak na niego patrzysz i jak on spogląda na ciebie. Dziwię się, że dywan nie pali wam się pod stopami. On cię bardzo kocha. I ty jego też.
Zrobiło mi się przyjemnie ciepło na sercu na te słowa. Smarowała buzię kremem.
– A ty i Tom?
– Gdybyśmy się spotkali pięćdziesiąt lat temu – powiedziała z pewną rzewnością w głosie – pewnie zawojowalibyśmy świat, ale teraz... – Zerknęła na swoje odbicie w lustrze. – Miło spęczamy wspólnie czas na stare lata.
– Ty masz jeszcze długie lata przed sobą! – zapewniłam z uczuciem.
– I nie wyobrażam sobie, żebyś nie znajdowała się obok.
Błysk w jej oczach wydawał się podejrzany.
– Czyli wszystko ukartowałaś?
Poklepała mnie po policzku.
– Powiedzmy, że tylko pomogłam odrobinę szczęściu.
– Zostałaś teraz oficjalnie moją dobrą wróżką.
Pocałowałam ją w policzek i uścisnęłam lekko.
– Dobranoc kochane, bawcie się dobrze! – pożegnała nas.
Wyszłam na korytarz z mieszanymi uczuciami. Cieszyłam się, że jestem tu z ciocią, ale nie pozostawienie Cristiny samej na noc sprawiło, że zaczynałam się niepokoić.
– W porządku?
– Denerwuję się, że zostawiam ją samą.
– Tylko na noc – pocieszyła Grace, prowadząc mnie na dół.
– A jak coś się stanie?
– To wezwie was czerwonym przyciskiem! – zażartowała.
Parsknęłam pod nosem. Było coś jeszcze, o co chciałam ją zapytać.
– Dasz mi namiar na jakiegoś dobrego ginekologa?
Zatrzymała się w połowie schodów, odwracając się do mnie z zaskoczeniem wypisanym na twarzy.
– Jesteś w ciąży?
– Nie! – zaprzeczyłam. – I przez najbliższy rok jeszcze chciałabym, aby tak zostało, więc potrzebuję tabletek lub spirali.
– Co na to Simon? No wiesz ty i on jesteście po trzydziestce.
– Myślę, że zrozumie, że chciałabym najpierw nieco się zaaklimatyzować a dopiero potem decydować czy chcę mieć dziecko. To co z tym namiarem?
– Wyślę ci rano.
Pójście spać Christiny dało chyba znać innym, że powinni także się ewakuować. Powoli wszyscy znikali. Rodzice Simona i Justina zabrali auto tego drugiego i życząc nam miłej nocy, wrócili do siebie. Zostaliśmy w piątkę.
Zupełnie jak za pierwszym razem na grillu siedziałam obok Simona, stykając się z nim udem. Tym razem cieszyłam się, że obejmował mnie ramieniem, sącząc drinka przygotowanego przez Justina. Nie zamierzałam się upić jak wtedy, a jedynie zrelaksować. Tyle się działo przez ostatnie trzy dni, że materiału na książkę starczyłoby zdolnej pisarce.
Po niemal trzech miesiącach od rezygnacji z pracy i wyjazdu do Australii – zaręczyłam się. Tempo iście godne kolei w Japonii, ale czułam się z nim bajecznie i na swoim miejscu. Jedyne wątpliwości jakie mi towarzyszyły związane były z przeprowadzką do Australii i tym, co będę tu robić.
Ale pomyślę o tym jutro!
– Nocujecie czy wracacie? – spytał Simon, gdy race ziewnęła kolejny raz.
– A macie wolny pokój?
– Justin może spać z nami? – zaproponowałam, patrząc na Simona.
Pogłaskał mnie po szyi.
– Może. – Justin już zacierał ręce. – Równie dobrze, może zanocować u Christiny – dodał z szelmowskim błyskiem w oku.
– To jak dawanie i odbieranie dziecku cukierka! – sprzeciwił się Justin. – Tak się nie robi!
Panowie obiecali ogarnąć naczynia do pojemników firmy cateringowej, a my z Grace poszłyśmy na górę. Pomogła mi zmienić pościel u Justina. Wybierałam ręczniki w pomieszczeniu gospodarczym, gdy dostrzegłam ruch kątem oka. Z naręczem rzeczy, odwróciłam się gwałtownie, źle stając na nodze, a ból posłał mnie na kolana.
– Przywołuje wspomnienia! – wymruczał Simon.
Zachichotałam nerwowo.
– Wtedy byłeś nagi i ociekałeś wodą, którą miałam ochotę zlizać.
Simon chwycił mnie pod ramiona i postawił do pionu. Przytrzymał mocno w pasie, nim złapałam równowagę bez ukłucia bólu. Pocałował mnie czule.
– Ja bym tylko zgarnęła te ręczniki i możecie kontynuować – doszedł nas sceniczny szept Grace. Podałam jej przedmiot pożądania, za co zostałam nagrodzona jednym słowem. – Dobranoc.
Poczekał, aż tupot stóp ucichnie. Spojrzał mi w oczy, a ja znów mogłam się taplać w jego uwielbieniu, które roztapiało mi zdrowy rozsądek i zmieniało w rozedrganą istotę oczekującą na przyjemność. Taką która pragnie dawać i brać jednocześnie.
– Wiesz, jak bardzo miałem ochotę zgarnąć cię wtedy do łóżka i kochać namiętnie do poranka?
Musnęłam jego wargi swoimi.
– Podejrzewam! – wymruczałam, stając pewnie na nogach, chociaż po tym pocałunku, zmiękły mi kolana. – I uczucie było wzajemne, ale mi wydawało się, że to za szybko.
Jedną z dłoni zaczął pieścić mój nabrzmiały sutek.
– Nigdy nie jest za szybko jeśli chodzi o namiętność. Ile razy w życiu zdarzyło ci się czuć taką chemię z mężczyzną, którego ledwo znałaś?
Przymknęłam oczy pod rozkosznymi dreszczami rozbiegającymi się po całym moim ciele od piersi. Rozpalały mi pożądanie we krwi.
– Nie czułam jej z mężem a jedynie po jakimś czasie z kochankiem.
– No właśnie, cesarzowo. Jesteś dla mnie stworzona.
Złapał mnie pod pośladkami, a ja chętnie objęła go w pasie.
– Masz ochotę na towarzystwo Justina? Czy zesłać go na dół do Cristiny.
– A ty? – odbiłam pytanie.
Simon nogą zamknął drzwi sypialni. Z łazienki dobiegał nas szum płynącej wody. Stanęłam na własnych nogach przy łóżku.
– Czy proponowałbym gdybym miał coś przeciwko? Decyzja jest twoja. – Sięgnął dłonią pod sukienkę i między moje nogi. – Tak samo jak ta mokra cipka. – Pochylił się do mojego ucha, nie przestając pieścić na zmianę sutków. – Wyobrażałaś sobie jak to będzie, gdy w ciebie wejdzie?
Złapałam drżący oddech, będąc coraz bardziej nakręcona przez pieszczoty.
– Chciałabym, żeby był z tyłu w moim... tyłeczku. – Wstrząsnął mną niewielki dreszcz, gdy ścisnął łechtaczkę. – A ty w cipce, patrząc mi w oczy, doprowadzisz mnie do orgazmu.
– Jednego? – zakpił, chwytając zębami skórę na szyi.
– Wielu – wydyszałam, stojąc na krawędzi orgazmu.
– Myślałem, że na mnie poczekacie!
Głos Justina wdarł się między nas i zabrał przyjemność ze sobą. Cofnęłam się i runęłam jak długa na łóżko. Sukienka podjechała do góry, odsłaniając uda. Simon oblizał palce, wpatrując się we mnie jak w smaczny deser, który musi zjeść!
– Sisi dopiero decyduje czy i na co ma ochotę.
Justin śmiało sięgnął do dekoltu sukienki i wyłuskał z biustonosza pierś. Strzeliłabym go po dłoni, ale przyjemny dreszcz przeszył podbrzusze.
– Gdziekolwiek mnie zechcesz – wyszeptał mi Justin do ucha, chwytając je ustami i składając delikatnie pocałunki na szyi. Dłonią zjechał między nogi. – Czy tu? – Musnął palcem wejście do cipki, a potem przesunął się głębiej, pieszcząc drugie wejście. – Czy tu?
– Tak! – wydyszałam.
– Dla ciebie wszystko! – wymruczał, liżąc sutek i ssąc go mocno.
Jęknęłam gardłowo, poddając się pieszczotom. Nawet nie zauważyłam, że Simon w tym czasie zrzucił ubranie. Stanowili podniecający widok – obaj nadzy. Zrobiło mi się gorąco, a pożądanie sprawiało, że motyle w brzuchu zrywały się do lotu raz za razem. Zostałam postawiona do pionu. Justin rozpinał suwak sukienki, która opadła u naszych stóp. Simon ściągał mi majtki, a Justin rozpinał biustonosz. W kilkanaście sekund była naga i gotowa iść pod prysznic.
Po raz kolejny obaj udowodnili mi, że wiedzą, jak zadbać o kobietę. Mistrzowsko opanowali stopniowanie przyjemności i pieszczot, a także doprowadzanie mnie na skraj rozkoszy, żeby się cofnąć, stawało się ich celem samym w sobie. Kiedy jednak osiągnęłam spełnienie, drżałam w bezpiecznych ramionach kochanków. Po otwarciu oczu napotkałam namiętne, krystalicznie niebieskie spojrzenie Simona wyrażające miłość.
Czasem trzeba pozwolić sobie na pójście na głosem serca, zostawiając rozum na bocznym torze.
A może jest tak jak na tym memie? Że trzeba się wyprowadzić tysiące kilometrów, zmienić nazwisko i zacząć od nowa?
Kto wie?
Co dla jednego będzie ideałem, dla drugiego okaże się straconym czasem lub wariatką wymagającą leczenia psychiatrycznego.
Dla mnie recepta na szczęście okazała się inna!
Dać się ponieść fali pożądania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro