Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 41

8/3/2024

Z okazji dnia kobiet życzę wam wszystkiego dobrego dziewczyny 🖤
Finałowy rozdział jutro rano 🖤😎

Leżałam rozleniwiona w ramionach Simona, w niewielkiej sypialni w samolocie i należało przyznać, że to pomieszczenie normalnie przyprawiałoby mnie o klaustrofobię, ale Simon dbał, żeby mózg znajdował się na chmurce zaspokojenia i nie myślał. W międzyczasie mój kochanek zdążył już zrobić dwie wyprawy po drinki i jedzenie a ja złapałam krótkie drzemki, żeby się zregenerować i o dziwo nie zasnęłam po przekąskach! Więc moja teoria dotycząca usypiającego żarcia w samolotach rejsowych brzmiała teraz jeszcze sensowniej.

– Czy w Mile High Club nie chodzi to, żeby zrobić to ukradkiem w trakcie rejsu? – spytałam, wodząc palcem po nagim brzuchu Simona.

– Nigdy nie widziałem żadnego regulaminu – zaśmiał się. – Zależałoby ci, żeby to zrobić szybko w średnio czystej toalecie, kiedy istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś czeka za drzwiami?

– Niektórzy mogliby uznać, że to niezwykle podniecające warunki. – Złapałam ustami jego sutek.

– A jeszcze inni zostawiliby nawet otwarte drzwi, licząc na to, że zostaną przyłapani w każdej chwili i to nakręcałoby ich jeszcze bardziej – wymruczał. – Musisz dojść jak najszybciej, ponieważ nie wiesz, kiedy wam ktoś przerwie.

– Nie wiem, czy z tobą potrafiłbym „szybko". Jak danie z mikrofalówki trzy i pół minuty? – Skrzywiłam się nieco, wiedząc, jak cudowny smak ma cieszenie się chwilą, dawanie przyjemności i odbieranie rozkoszy. – To nie brzmi zachęcająco. Wolę się delektować.

Simon wodził nieśpiesznie dłonią po moim boku.

– Nie wszystko dla wszystkich, cesarzowo. Ty lubisz patrzeć na inne pary, chętnie spróbowałaś nowych smaków namiętności. Któreś z nich zapewne powtórzysz a inne niekoniecznie.

– Jak na razie nie przypominam sobie takich... aktywności – Simon zaśmiał się pod nosem – które wykreśliłam po pierwszym razie.

Spletliśmy palce, a ja umilkłam na chwilę przypominając sobie, jakie myśli mnie dręczyły przed trzecią rundą seksu. Cristina i jej zdrowie.

– Co ci chodzi po głowie?

– Stresuje się ciocią – przyznałam. – Wiem, że będzie się cieszyć, że wróciliśmy, ale boję się, żeby znów nie dostała zawału i nie wylądowała w szpitalu. Zupełnie nie wiem, jak wrócić, żeby zrobić to bezpiecznie.

– To chyba ten moment, kiedy powinienem coś wyznać. – Nadal łagodnie głaskał mnie po biodrze. – Przygotowałem dla was obu niespodziankę.

– Dzięki której nasze pojawienie się nie sprawi, że poczuje się gorzej?

– Pewnie wzruszy się tak bardzo jak ty, ale lekarz twierdził, że jest już w o wiele lepszym stanie, niż gdy wyjeżdżałaś.

– To zrozumiałe w końcu wypuścili ją ze szpitala, żeby mogła spędzić czas z bliskimi.

– Więc odrobina ekscytacji nie powinna jej zaszkodzić. I to będzie dobre uczucie.

– Więc co wymyśliłeś? – spytałam nieco podejrzliwie.

– Dolecimy prawie na święta, ale wiem, że chciałaś spędzić z ciocią wigilię świąt? – Ostatnie dwa słowa wypowiedział nieco niepewnie. 

Zamrugałam, nie do końca rozumiejąc, do czego zmierza. Zatrybiłam. Z wrażenia aż się podniosłam na łokciu, czując ekscytację.

– Masz na myśli wigilię?

– Wieczór, który wy w Polsce celebrujecie najhuczniej.

– Wigilia! – Niemal klasnęłam w dłonie.

– Tak.

Pogłaskał mnie po policzku.

– Sądzisz, że na ostatnią chwilę udałoby się zorganizować jakieś potrawy? Może w którymś polskim sklepie dałoby się coś kupić? Zadzwoniłabym... – Rozejrzałam się w poszukiwaniu telefonu. – Czy my tu mamy zasięg telefonów? Albo Internet?

– Znając Seana, Internet jest tu obowiązkowy, zasięg dla telefonu satelitarnego pewnie też.

Wyskoczyłam z łóżka, ruszając do drzwi. Simon złapał mnie za dłoń, wciągając ponownie w swoje ramiona.

– Ej! A pamiętasz, że jesteś naga? – spytał ze śmiechem.

– A pamiętasz, że jesteśmy tu sami? – odparłam, przedrzeźniając go.

– Z pilotem, pierwszym oficerem i dwojgiem członków załogi. Zaiście sami! – zakpił, wstając. – Przyniosę nasze laptopy i telefony.

Narzucił na siebie spodnie i koszulkę. Odgarnął niedbale włosy do tyłu. Patrzenie na niego i te proste czynności sprawiało mi przyjemność. Nie potrzebował mnie dotykać, żebym odczuwała mrowienie towarzyszące zwykle muśnięciu palców czy ust. Jakby jego skóra w dotknięciu z moją powodowała przeskakiwanie podniecających iskier pożądania. Tak samo działało spojrzenie krystalicznie błękitnych oczu, które wyrażały tak wiele. Przeglądanie się w nich mogło się stać bardziej uzależniające niż oddychanie, kiedy dostrzegałam miłość, uwielbienie, oddanie, pasję i namiętność. Czy Simon widział w moich to samo? Czy wykąpałby się w moich uczuciach tak jak ja w jego?

Drgnęłam pod delikatnym dotykiem palców Simona na policzku. Bezwiednie wzięłam od niego laptopa i telefon, ale położyłam je na pościeli.

– Czy chcę wiedzieć, o czym tak intensywnie myślisz?

Uśmiechnęłam się lekko.

– Być może...

– Pytaj! – zachęcił, siadając obok.

Sam tego chciałeś, kochanie!

– Co widzisz, gdy na mnie patrzysz?

Simon parsknął, ale jednocześnie uśmiechnął się szeroko.

– Ciężki kaliber! – zażartował.

Oblizałam usta, zamierzając podzielić się przemyśleniami.

– Chcesz wiedzieć, czemu pytam? – Skinął głową bez słowa, ściągając z siebie ciuchy. – Uświadomiłam sobie, ile rzeczy widzę w twoim spojrzeniu. Ile emocji jest w nim zawartych za każdym razem, bez względu na to czy się kochamy, śmiejemy, czy odpoczywamy. Przeglądam się w twoich oczach i kocham to, co widzę! To jak mistyczne kąpanie się w poświacie księżyca w nadziei, że otrzymasz liczne błogosławieństwa.

Umilkłam, a on dotknął mojego czoła, chcąc je rozprostować.

– Więc skąd ta mina?

– Nie jestem pewna, czy dostrzegasz to samo w moich – wyznałam, wstrzymując oddech w oczekiwaniu odpowiedzi.

– Chcesz wiedzieć, czy widzę to samo w twoich? – Pokiwałam głową, wpatrując się w niego z oczekiwaniem. – Tak, czasem widzę, te same uczucia w twoich oczach.

Czasem.

Zimny dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie. Zrobiło mi się przykro, że nie potrafię pokazać mu, jak bardzo mi zależy. Chociaż to raczej przypadek strachu o to, jak zostanę odebrana i czy jego uczucia są prawdziwe.

– Czasem? – wdusiłam z siebie.

– Nie patrzymy sobie w oczy cały czas.

– Tak, ale jak już w nie patrzysz? – dociekałam.

– Kiedy w nie patrzę, widzę wiele rzeczy, ale pragnąłbym też zobaczyć tę miękką czułość, którą okazujesz Cristinie za każdym razem, gdy przenosisz na nią spojrzenie.

– Nigdy nie nauczyłam się okazywać uczuć, ale ona... ona wygląda jak moja mama i jest taką, jaką ją zawsze pragnęłam mieć. Otwartą, roześmianą, pozytywną! – Spuściłam wzrok, miętoląc między palcami skrawek pościeli. – To chyba różnica kulturowa. Ciebie wychowano na optymistycznego, otwartego mężczyznę, kiedy mi całe życie mama wmawiała, że kobieta musi być samodzielna, a mężczyźni nie są nam do szczęścia potrzebni. A uczucia... powinnam zachować dla siebie, nawet jeśli wszystko we mnie krzyczy, żeby je okazać.

Simon delikatnie ujął mój podbródek i podniósł do góry, żebyśmy spojrzeli sobie w oczy. Zalało mnie może czułości i ciepła. Błysk w tęczówkach sprawiał, że poczułam się przytulona w jego ramionach.

– Sisi w krainie słońca ponoć nie da się wychować niezadowolonych dzieci, ale to nie kwestia słońca a nastawienia rodziców i jak słusznie zauważyłaś naleciałości środowiskowych. Nasze dzieci będą rosnąć i broić, otrzymując wszystko, co najlepsze z obu światów.

Odwróciłam na chwilę wzrok.

– Sam widziałeś, jaka się stałam po powrocie do Polski.

– Christina i deportacja zafundowały ci ogromną ilość stresu.

Westchnęłam.

– Może i opuściłam Polskę, ale czy polskie nastawienie opuści mnie? Martwi mnie zdrowie cioci, ale też co ja tu takiego będę robiła? Nie mam wizy, więc...

Zaśmiał się cicho.

– Zgodziłaś się być pomocnikiem na moich budowach. Nie wymigasz się! W trymiga nauczysz się fachu! – zapewnił, całując mnie w czoło.

– A potem znów mnie deportują za nielegalne zarobkowanie?

Przytulił mnie do siebie na tyle na ile się dało.

– Ahhhh kobieto! – rzucił z wymówką. – Ty to potrafisz zepsuć każdą niespodziankę!

Odsunęłam się od niego.

– Nieprawda!

– Prawda! – przekomarzał się.

Nie rozumiałam, do czego pije, więc sięgnęłam po telefon, żeby zająć się tematem, dla którego go przyniósł.

– Nie wiem, o czym mówisz. – Pokazałam mu język. – Chociaż spróbuje zorganizować niespodziankę dla Cristiny!

Zabrał mi aparat, odkładając na bok, podobnie jak laptop leżący między nami.

– Dobrze, powiem ci! – Rozłożył teatralnie ręce, krzywiąc się. – Nie musisz nic organizować! Ponieważ nie potrafisz czekać, powiem ci, że pierwszą niespodzianką miała być wigilia, którą Grace przygotowała dla wszystkich mieszkańców, ale głównie z myślą o twojej cioci. – Z wrażenia rozchyliłam usta. – Zamówiła jedzenie z dostawą na jutro, a Justin przywiezie Christinę wieczorem. Tom i wszyscy inni także obiecali przyjść, żeby spędzić z nią czas,  nie wiedząc, że wracasz, co ich dodatkowo zaskoczy.

Siedziałam w bezruchu długą chwilę, przetwarzając informacje. Simon znów znajdował się kilka kroków przede mną, robiąc coś specjalnie dla mnie. A co ja robiłam dla niego? Czy odwalałam jakieś specjalne akcje? Nie. W głowie rozbrzmiewało mi słowo „niewdzięcznica". On się stara a ja... nie robię nic. Absolutnie nic nie wnoszę do naszego związku.

– Sisi? – Pomachał mi dłonią przed oczami, żebym wróciła do niego spojrzeniem.

– Robisz dla mnie tak dużo, kiedy ja... – Przeczesałam włosy, czując, jak robi mi się przykro. Zakuło mnie za mostkiem. – Kiedy ja – przełknęłam ciężko – nie robię nic...

Uniósł do góry brew.

– Czy uważasz, że o to w tym wszystkim chodzi? – spytał z zaskoczeniem. – O odwdzięczanie się?

– Chciałabym chociaż w połowie tak cię zaskakiwać jak ty mnie, ale co ja w sumie mogę dla ciebie zrobić? Co jest moją cegiełką w tym związku? – Brzuch mi się zacisnął z nerwów. – Nie mam przyjaciół z prywatnymi samolotami, a Australia stanowi terytorium nieznane, które będę poznawać od podstaw, więc szybko się to nie zmieni.

– Kochanie nie chodzi o wymianę przysług. To że mogę wrócić do ciebie wieczorem i zasnąć słysząc bicie twojego serca, jest wystarczające. Lubię sprawiać ci niespodzianki i jestem pewny, że kiedy już zaaklimatyzujesz się w Sydney i zyskasz pewną niezależność finansową, ta szala na wadze ustawi się inaczej. Sprawia mi przyjemność dbanie o ciebie. Czy to źle?

– Nie – przyznałam cicho. – Tylko mam wrażenie, że nic nie robię...

Simon pogłaskał mnie po policzku.

– Pamiętasz, jak robiłaś śniadania i pokazywałaś mi miasto? Albo jak przyniosłaś ten grzejnik z piwnicy, żeby dogrzać mieszkanie, kiedy było mi zimno? Prowadziłaś auto w Polsce, bo to nie moja strona drogi. To nie jest tak, że nie robisz nic. Ja też nie lubię prosić, ale bardzo chciałem, żebyś spędziła wigilię z Cristiną, ponieważ wiem, że to dla ciebie ważne, dlatego liczyłem na  Grace, żeby mi pomogła. A ona jak to ona go big or go home – stawia wszystko na jedną kartę.

– Ma do tego środki – wymamrotałam.

– Ale to nie musi być od razu coś wartego dziesiątki tysięcy – zaprotestował. – Czasem wystarczy ulubiony napój w lodówce, owoce czy słodka bułka. I przyznam się szczerze, że te cynamonowe zawijasy zamawiam na śniadanie... O nie będę cię błagał! Że już nie powiem jakim wielkim łasuchem jest Justin. Małe rzeczy też są ważne.

– Czasem najważniejsze jest bycie obok – wyszeptałam. – Ale nie wiem, czy wystarczające...

Przytulił mnie do siebie mocno, a ja przylgnęłam do jego ciała, wtulając się w ciepłe, dające poczucie bezpieczeństwa objęcia

– Masz słabszy okres. Deportacja, ciocia i nowy związek, dużo nieznanych wrażeń i odkrywania sekretnego życia seksualnego, jakiego zawsze pragnęłaś.

– Dla ciebie to też dużo nowych rzeczy – mruknęłam.

– Owszem, ale nie czuję się przebodźcowany. Cristina jest przyjaciółką, ale ciebie z powodu twojej mamy jej choroba dotyka sto razy mocniej niż mnie. – Ukryłam twarz na jego piersi, czując pochodzące do gardła łzy. – Kiedy to wszystko się uspokoi, sama przewartościujesz sobie, co jest priorytetem a co nie. Musisz odsapnąć, wyciszyć się i wtedy zaczniesz myśleć też o dawaniu. Takie są prawdziwe wartościowe związki, Sisi. Wspierają się, kiedy któreś ma pod górkę, nie oczekując niczego w zamian. Tak widzę swoich rodziców i tak chciałbym, aby było między nami.

Kilka srebrnych kropel spłynęło po jego skórze, ale nie dałam rady ich powstrzymać, słysząc te piękne słowa. Ktoś mógłby pomyśleć, że wiecznie płaczę i obecnie zgodziłabym się z tym twierdzeniem, ale tyle się działo, że czasem emocje pojawiały się w oczach, wypełniając je łzami. Oczyszczały mnie i pomagały uporządkować emocje.

– Tak samo, kiedy oddajesz mi się w sypialni, pozwalając wyczyniać różne seksowne rzeczy ze swoim ciałem. Ufasz, że nie zrobię ci krzywdy, a ja kocham sprawiać ci przyjemność i dbać o ciebie. Zasługujesz, by czuć się bezpieczną i kochaną. A kiedy ty się tak czujesz Sisi, ja też.

Simon zmienił pozycje i leżeliśmy teraz objęci. Odpłynęłam w sen gdzieś między naciągnięciem na nas koca a wsłuchaniem się w równe bicie jego serca. Obudził mnie łagodny dotyk na policzku.

– Pobudka cesarzowo, lądujemy niedługo w Sydney, więc musisz się ubrać.

Stwardessa przywitała nas uśmiechem, kawą i śniadaniem. Przeciągnęłam się po zejściu na płytę lotniska, chłonąc widok morza, na którym ślizgały się złote promienie. Niby była dopiero dziesiąta rano, ale w powietrzu czuło się już słoneczny żar. Ten dres niedługo sprawi, że się ugotuję jak homar.

Przewieziono nas do strefy VIP, gdzie daliśmy swoje paszporty i usiedliśmy wygodnie, czekając na decyzję urzędników imigracyjnych. Poczułam niepokój, widząc idącą w naszą stronę kobietę. Powinna mieć w ręku nasze paszporty, ale miała tylko jeden, który podała Simonowi.

– Pani niestety musi iść ze mną.

Świetnie teraz mnie odeślą z powrotem do Polski.

Nabrałam gwałtownie powietrza na te słowa, zaciskając konwulsyjnie palce na dłoni Simona i patrząc na niego z paniką.

– Spokojnie, Sisi. – Pocałował mnie w czoło. – Poczekam.

– A co jeśli... – wymamrotałam na wydechu.

– Wszystko jest załatwione – uspokajał. – O cokolwiek chodzi, jestem pewny, że wyjdziemy stąd razem.

Wstałam niepewnie, przygryzają wargę. Do tego zachwiałam się z sykiem, czując ból rozchodzący się od kolana. Simon przytrzymał mnie, aż pewnie stanęłam.

– Zapraszam! – Kobieta wskazała mi drogę.

Podreptałam za nią, kulejąc nieco i oglądając się na stojącego samotnie Simona. Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach, gdy otworzyła drzwi pomieszczenia łudząco przypominającego to, w którym spędziłam parę godzin przy deportacji. Usiadła za biurkiem, wskazując mi fotel.

– Czy coś jest nie tak?

Chciałam brzmieć pewnie, ale wydobyłam z siebie tylko żałosny, pełen strachu szept. Rzuciła mi spojrzenie znad okularów, wsuwając paszport w skaner.

– Brakuje mi pani skanu linii papilarnych. System ich zażądał, gdy skanowałam dokument.

Teraz dla odmiany zrobiło mi się gorąco, a pot sperlił na karku pod rozpuszczonymi włosami.

– Och!

Wskazała na niewielkie urządzenie leżące na blacie.

– Proszę położyć palec wskazujący prawej dłoni na tym małym urządzeniu.

Zrobiłam, co kazała, czekając, aż pozwoli mi zabrać rękę. Klikała coś w systemie, po czym przystawiła pieczątkę na jednej ze stron i uśmiechnęła się słabo.

– Witamy w domu! – oznajmiła, a ja wybałuszyłam na nią oczy. – Ale następnym razem lepiej byłoby, gdyby pani wracała na Australijskim paszporcie. Na razie dodałam skany tymczasowe z dzisiaj i to powinno wystarczyć.

To co mówiła, nie miało sensu. Podała mi paszport, życząc miłego dnia. Jak w transie wyszłam z pomieszczenia i czym szybciej pobiegłam do Simona, bojąc się, że zmieni zdanie i mnie zatrzymają albo nie wpuszczą. Utonęłam w jego ramionach. 

– W porządku, kochanie?

– Tak, ale uciekajmy, zanim zmienią zdanie! – poprosiłam konspiracyjnym szeptem.

Zaśmiał się cicho, prowadząc mnie do wyjścia.

– Czego chcieli?

– Skanu linii papilarnych.

Uśmiechnął się tylko.

– Ach!

Jakże wszystko wyjaśniające „ach"! Chciałam zapytać o to, co powiedziała urzędniczka o paszporcie, ale utonęłam w ramionach Justina, który zaserwował mi soczystego buziaka, okręcając się ze mną wokół kilka razy. Przyciskał mnie mocno do siebie nieco mało bratersko!

– Stęskniłem się! – wyszeptał mi do ucha, stawiając mnie na ziemi. – Kto ma ochotę na śniadanie?

– Jesteśmy pod przykrywką do jutra, więc wiesz... – pouczył Simon Justina.

– Czy trzynaste piętro w twierdzy Astorów będzie wystarczające? – zaśmiał się. – Tam Grace kazała was dostarczyć.

– Jak ona tak powiedziała, to nie mamy chyba wyboru, co? – zażartowałam, wsuwając się na tylne siedzenie maserati.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro