Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 31

08/02/2024

Dzień dobry 😎 Dziś tłusty czwartek 😈 Pamiętajcie, że niestety słodycze nie idą w cycki. Pączki zrobione? Faworki vel chrust usmażone? 


Bez zaskoczenia obudziłem się pierwszy. Sisi wyglądała tak anielsko, kiedy spała. Jej wczorajsze wyznanie rozlewało się słodyczą po sercu. Ta kobieta zdobyła mnie od pierwszego wejrzenia, a potem z każdym dniem upewniała, że jest dla mnie stworzona. Rozpływała się w dłoniach i drżała rozkosznie pod pocałunkami, a do tego jej ogarnięcie i porządek w głowie stanowiły imponujące połączenie.

Zakochałem się!

Ale który facet by się w niej nie zakochał?

Chyba tylko ślepiec, który ocenia książkę po okładce.

Jak ten kretyn traktował ją jak tę drugą, czy trzecią, jest poza moim zrozumieniem. I ona sama, która uważała, że ochłapy z pańskiego stołu jej wystarczą. Jednak gdy w grę wchodzą emocje, nie da się określić z góry, co ktoś by zrobił. Nigdy nie znajdowałem się w takie sytuacji i ocenianie, że ja bym nie zrobił tak czy siak, było łatwe. Sisi pewnie liczyła, że zostawi dla niej żonę i będą żyli długo i szczęśliwie.

Traciłem orientację czy powinienem mu zdrowo przyjebać, że ją skrzywdził i zostawił, podważając wiarę w ludzkie dobre intencje, czy pogratulować, że to zrobił, bo dzięki temu obudził w niej tę sensualną, namiętną boginię rozkoszy cielesnych. Oba rozwiązania wydawały się kuszące.

Dobrze dla mnie, że ten chujek ją zostawił. Nie wie, co stracił, ale powinienem go zapewnić, że nigdy nie odzyska Sisi. Mieć diament w dłoni i wywalić go do kosza, bo coś innego przyzywało twoje spojrzenie... To nie dla mnie! Ja pragnąłem, żeby kochała mnie tak samo jak ja ją.

Czy gdyby wyjechała, podążyłbym za nią? Dobre pytanie, na które nie znalazłem jeszcze odpowiedzi. Australia była domem i wszystkim, co znałem. Znów dla Sisi Polska stanowiła dom, miejsce w którym się wychowała i czuła bezpieczna. Nagle zostałaby wyrwana od tego wszystkiego, żeby przenieść się do kraju oddalonego o dwadzieścia sześć godzin lotu? Podeszły wiek Crstiny mógł się stać kartą przetargową, tylko czy to nie byłoby naciągane?

Czy zdecydowałaby się rzucić to, co zna i przenieść na drugi koniec globu? Z powodu miłości? Czy ja byłbym gotowy, żeby się poświęcić w ten sam sposób? Mając firmę na głowie i dochodowe biznesy? Co prawda „taki" biznes mógłbym prowadzić i tam... Zwłaszcza, mając gotówkę na rozkręcenie. W końcu Europa też potrzebowała rozrywki. Może nie dałoby się zorganizować rejsów w Polsce, ale Baleary kusiły w równym stopniu jak Włochy, lazurowe wybrzeże czy Hiszpania. Tutaj byłem otoczony rodziną, znajomymi, partnerami biznesowymi. Tam zaczynałbym od zera. A co z odwiedzaniem rodziny?

Pragnąłem, żeby kochała mnie tak bardzo, żeby rzucić wszystko i przenieść się do Australii! Tylko... czy byłem gotowy zrobić dla niej to samo?

Zapatrzyłem się na góry widoczne z tarasu. Dobrze, że dostrzegłem sporej wielkości pająka, z rodzaju tych niegroźnych. Uwił sobie pajęczynę w rogu tarasowej barierki. Lepiej, żeby Sisi tego nie widziała. Wczoraj śmiała się z memu przedtawiającego zdjęcie trzeba z komentarzem - „na tym zdjęciu jest pięćset rzeczy, które mogą cię zabić w Australii", dziś natomiast nie powinna się mierzyć z żywym przykładem. Co prawda ten szczególny pajęczak bałby się jej bardziej niż ona jego, tyle że oboje najedliby się niepotrzebnego strachu.

Sisi przebudziła się niedługo po tym, jak pozbyłem się niechcianego gościa z tarasu. Trudno było oczekiwać, że ich tu nie będzie. Znajdowaliśmy się w końcu na australijskiej „dziczy". Dobra, po prostu poza miastem, ale jednak. Może lepiej, że go nie widziała. I ona i pająk uniknęli nieprzyjemnej sytuacji, kiedy ta druga osoba boi się bardziej niż ty.

Sisi rozejrzała się podejrzliwie po tarasie.

– Czego szukasz?

– Pająków, węży i innych żyjątek, które potencjalnie mogą cię zabić!

Parsknąłem, kręcąc głową z niedowierzaniem.

– Będę cię bronił kochanie! – Wyciągnąłem do niej zachęcająco rękę, żeby podeszła. – Takie atrakcje jak pająki to dopiero jak pójdziemy na wycieczkę na szlak – zażartowałem. Podeszła bliżej. – Zrobisz sobie dowolne zdjęcie na przykład przy wodospadzie i możesz podpisać „dwieście rzeczy, które mogą cię zabić".

– Nie zabawne!

Podeszła bliżej obejmując mnie od tyłu za szyję.

– Nie zabawne jest to, że mam znajomego mieszkającego w dość odludnych terenach w Carins. Ma dom postawiony na podwyższeniu, ale mimo wszystko zawsze po deszczu wychodzi z miotłą na ganek okalający cały dom i zmiata z niego węże.

Drgnęła i otrzepała się, jakby ją oblazło stado mrówek.

– Jezus! – mruknęła pod nosem.

– Kusisz, żeby cię tam zabrać!

– W życiu! – zaprotestowała.

Pocałowała mnie w szyję, przytulając się.

– Te pająki boją się ciebie bardziej niż ty ich.

– Te pająki powinny się znajdować tam, gdzie ich miejsce! W czeluściach piekielnych! Płonąc! Nałożę dzisiaj długie spodnie!

Roześmiałem się z tego absurdalnego pomysłu. Wstałem, przyciągając ją do siebie. Pocałowałem ją nieśpiesznie, delektując się chwilą.

– Moja piękna – szepnąłem, wodząc kciukiem po dolnej wardze Sisi. – Mam nadzieję, że to co mówiłaś w nocy, nadal obowiązuje?

– Mhm. – Palcami bawiła się moimi włosami na karku.

– Powiedz to jeszcze raz – poprosiłem.

Oczy Sisi wypełniły się ciepłem.

– Kocham cię!

Nasz następny pocałunek stał się nieco bardziej żarłoczny i namiętny.

– Nigdy mi się nie znudzi słuchanie tego.

Uśmiechnęła się, wtulając we mnie zawstydzona.

– Nagraj sobie – poradziła. – Będziesz sobie odsłuchiwał, jak wyjadę.

– Kto twierdzi, że pozwolę ci wyjechać?

Zmarszczyła czoło.

– A potrzebuję twojego pozwolenia?

Jej defensywny ton głosu powiedział mi jasno, że ta rozmowa szybko przerodzi się w awanturę jeśli nie dobiorę dobrze słów.

– Wolę myśleć, że jestem tak przekonujący ze swoim słowem „kocham", że postanowisz zostać na zawsze – powiedziałem ostrożnie. – To nie jest rozmowa na teraz. Nie chcę się kłócić, pragnę tylko, żebyś przemyślała, czy byłabyś w stanie zmienić swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Nie zagram do ciebie kartą zdrowia i wieku Cristiny, bo nie o to mi chodzi. – Pociągnąłem Sisi na swoje kolana i ująłem jej twarz w swoje dłonie. – Kochanie, jedyne na czym mi zależy to ty. Żebyś mnie pragnęła dla mnie samego.

Odwróciła wzrok i milczała chwilę.

– Czy ty rozważałbyś przeniesienie do Polski?

Uroczo przygryzła wargę, pokazując mi, jak jest niepewna.

– Myślałem o tym dziś rano.

Wtuliła się we mnie.

– I do jakich wniosków doszedłeś? – spytała prawie szeptem.

– Że w Polsce mogę zacząć taki sam biznes, bo mam na to kasę. A jak nie w samej Polsce to lazurowe wybrzeże czy Baleary stoją otworem.

Zaskoczyłem ją, gdyż usiadła prosto, patrząc na mnie z niedowierzaniem.

– Naprawdę przeniósłbyś się do Polski?

– Żeby być z tobą? Tak! – przyznałem poważnie.

– Ale masz tu rodzinę i wszystko... – urwała z zaskoczeniem.

Pogłaskałem ją po twarzy.

– Ale nie ma tu ciebie. Kiedy spotykasz kogoś, kto jest twoim lustrzanym odbiciem, odpuszczenie sobie nie wchodzi w grę.

– Zawsze mi się wydawało, że szczęście znajduje się po drugiej stronie lustra. A może to krzywe zwierciadło? – zakwestionowała. – Może widzisz tylko to, co chcesz widzieć? Bo wiesz... wszystko w nowym związku zachwyca. 

– Trzeba podjąć ryzyko, by nie mieć do siebie pretensji, że się nie próbowało. A moją rodzinę możemy odwiedzić i przylatywać na miesiąc albo dwa w roku.

– Ale to kosztuje i to strasznie daleko.

– Przy odrobinie wysiłku damy radę – zapewniłem.

Naprawdę wierzyłem w to, co mówiłem. Zakochałem się. Pierwszy raz tak mocno, że byłbym w stanie przenosić dla niej góry. Jednak obie strony muszą chcieć i być gotowe na potencjalny kompromis.

Sisi milczała, więc zacząłem się bawić jej dłonią, splatając nasze palce.

– Przemyśl sobie to, co powiedziałem. Na spokojnie – poradziłem łagodnie. – Mamy jeszcze dużo czasu a ty możesz wystąpić o przedłużenie wizy. Zarobione pieniądze, przelej do Polski i popłać rachunki.

– Jak ty to mówisz, to brzmi tak łatwo...

Westchnęła ciężko.

– To nie będzie łatwe, skarbie, ale będzie warte zachodu nas obojga.

– A co na to Justin?

Dobre pytanie! Ale jak na razie zupełnie nie miało związku z nami.

– Najpierw dojdźmy do porozumienia ze sobą, czego chcemy i jak, a potem będziemy rozmawiać z Justinem. Zapytaj siebie, jak bardzo chcesz wracać do Polski i co tam na ciebie czeka.

Oparła z powrotem głowę na moim ramieniu. Na razie wystarczyło mi to co jest. Resztę jakoś wypracujemy.

– O której musimy wyjść? – spytała po długiej chwili.

– Nie ma żadnego "musimy". Możemy zostać w pokoju cały dzień.

Spojrzała na mnie błyszczącymi oczami.

– To mogę sobie zafundować kąpiel w pianie?

Skinąłem głową, a ona pobiegła do łazienki. Gdy tam doszedłem, lała wodę do wanny, w której musowały dwie kule. Jedna w kolorze przeraźliwego różu a druga tęczowa. Co prawda pachniały ładnie i świeżo, ale ten barwnik mnie niepokoił. Oparłem się o framugę w oczekiwaniu na zaproszenie do wspólnej kąpieli.

– Czy dlatego zabrałaś ze sobą pól łazienki na dwa dni?

Obrzuciła mnie karcącym spojrzeniem.

– No weź!

– Większości nawet nie użyjesz.

– Ale mam ze sobą, gdyby jednak znalazła się potrzeba – argumentowała.

Podważyła ramiączka koszulki i pozwoliła jej zsunąć się z ciała. Pod spodem była naga. I tak cudownie piękna! Zabrakło mi tchu. Uśmiechnęła się uwodzicielsko i wsunęła w pianę.

– Zamierzasz mnie zaprosić? – spytałem, unosząc brew.

Pokiwała na mnie zapraszająco palcem. Pod spodenkami treningowymi też byłem nagi. Woda zdążyła się zrobić zimna, kiedy zdecydowaliśmy się opuścić wannę. Zupełnie nam to nie przeszkadzało, gdyż oboje byliśmy rozpaleni namiętnością. Zaczynałem lubić czuły, powolny seks, kiedy patrzyłem partnerce w oczy, ciesząc się narastającym pożądaniem i spełnieniem obmywającym nas niczym fale.

– Czy muszę się tu malować?

– Dla mnie możesz wcale się nie malować, ponieważ jesteś naturalnie piękna.

– Naturalnie, to bez tuszu do rzęs wyglądam jak żaba z wytrzeszczem – zażartowała, wyciągając z kosmetyczki tusz do rzęs. Mam siostry, wiem, jak to gówno wygląda i jak trudno to czasem zmyć.

– Ja widzę tylko, jak pięknie błyszczą ci oczy.

Czekając, aż się ogarnie, sprawdziłem maile i najnowsze wiadomości. W końcu dotarliśmy na późne śniadanie. Idąc do restauracji, dostrzegliśmy Justina flirtującego z jakąś kobietą przy recepcji. Sisi przełożyła pierścionek po mamie na prawą rękę.

– Uno momento! – poprosiła z wrednym uśmiechem.

– Skarbie! – zawołała donośnie. – Kotek! – dodała głośniej, idąc pewnie w stronę Justina. – Wszędzie cię szukałam!

Wsunęła się pod jego ramię, ignorując niemal wiszącą na Justinie kobietę. Pogłaskała go po twarzy tak, żeby pierścionek był idealnie widoczny. Wzięła jego dłoń i położyła sobie na brzuchu.

– Jesteśmy głodni! – Zatrzepotała rzęsami. – Pani wybaczy, ale bliźniaki same się nie nakarmią! Zrobił, to niech dba! Pańszczyzna musi być!

Pociągnęła zaskoczonego Justina za sobą, zostawiając oniemiałą kobietę z tyłu.

– Jesteś czystym złem! – warknął do Sisi, kiedy spotkaliśmy się w drzwiach do jadalni!

– Biorąc pod uwagę Avery, jesteś podłym chujkiem – mruknęła pod nosem.

– Avery i ja nie jesteśmy zaręczeni ani nawet nie w związku! – burknął.

– Ale coś między wami jest! – upierała się.

Justin zerknął na mnie z pretensją.

– Weź ją zacznij trzymać na smyczy, czy coś!

– Co by sobie pomyślała Avery! – wypomniała mu.

– Nie mogę się pobawić ani twoją, ani jej cipką, to teraz nie będę mógł żadną?

– Jakość! Nie ilość! – zagrzmiała.

– Zajmij się ilością swojego tyłka! – poradził złośliwie.

– Zupełnie ci ta ilość nie przeszkadzała, jak... – Sisi urwała, widząc nadchodzącą Cristinę.

– No dokończ! – prowokował Justin.

– Zaraz cię wykończę zamiast tego – odpysknęła – a nawet zepchnę z jakiegoś urwiska, jak pójdziemy na szlak.

– Wyspani? – zaświergotała Cristina.

Spojrzeliśmy na siebie z Sisi porozumiewawczo.

– Średnio – odparła, wydymając usta. – Chyba jakieś szczury zalęgły się nam w ścianie, bo okropnie hałasowały koło trzeciej nad ranem. Chociaż po dźwiękach wydawało się, że usiłują się wzajemnie zabić!

Cristina zaczerwieniła się nieco a Sisi poklepała ją po dłoni.

– Ja mogę tylko powiedzieć dobra robota! – rzucił z rozbawieniem Justin. – Widać, że prezent został dobrze wykorzystany, ale wnosząc po naburmuszeniu Sisi, poradzę odstawienie łóżka od ściany.

Teraz Tom wyglądał, jakby miał dostać zawału. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Sisi miała wilczy apetyt, pochłaniając mniej więcej taką samą górę jedzenia jak ja, czy brat.

– Masz spust – skomentował młody.

– No coś ty! Jestem na diecie! – zaprotestowała.

– Jakiej diecie?

– Od jutra! Zawsze jest jakieś jutro!

Zaśmiałem się pod nosem.

– Poza tym – dodała – muszę mieć energię, żeby się z wami wszystkimi mierzyć a Simon dba, żebym spalała kalorie. Daleko dzisiaj idziemy?

– Cała trasa ma osiem kilometrów i nie będziemy się spieszyć – wyjaśniłem. – Weź kostium kąpielowy i ubranie na zmianę, przewodnik zabierze nas na trasę, na której są naturalne wodospady z jeziorkami do pływania.

Spakowaliśmy się dość szybko, a wszystkie rzeczy wylądowały w plecaku, który zabierałem ze sobą. Łącznie z tabletkami przeciwbólowymi i zapasem wody. Sisi nie okazała zbytniego zdziwienia, że naszym przewodnikiem będzie Lore, wyglądająca, jakby wodziła swoim wyglądem mężczyzn na pokuszenie. Obcisły kombinezon z krótkimi szortami otulał zgrabne cało. Na plecy opadały jasne włosy związane w kucyk. Owszem była ładna, ale jedno spojrzenie na Sisi i kutas drgał w spodenkach, gdy Lore zupełnie mnie nie kusiła. Za to Justin zmierzył dziewczynę gorącym spojrzeniem.

Wiedziałem, że zamierzał jeszcze raz pozwolić Sisi podglądać. Zapewne też uzgodnił wszystko z chętną do zabawy dziewczyną. Miejmy nadzieję, że nie obiecał jej trójkąta czy czworokąta czy wymiany partnerów. Dzisiaj Sisi uciekłaby z krzykiem, po porannych rozmowach o przyszłości.

Jak tylko weszliśmy na szlak, urodziwa dwójka zostawiła nas w zasięgu wzroku i wysforowała do przodu. Przyparłem Sisi do drzewa.

– Simon – zaprotestowała słabo. – Zgubimy się.

Pochyliłem się do jej ucha.

– Chcę, żebyś przez ten czas, gdy będziemy szli, wizualizowała sobie, jak bardzo pragnę, abyś na miejscu uklękła i wzięła mnie do ust.

Zaczerwieniła się gwałtowne i sapnęła. Nie dałem jej szansy na zastanowienie się, tylko pociągnąłem za sobą po ścieżce.

– Ej! Tak nie można! – zaprotestowała. – Teraz będę miała przez ciebie kosmate myśli i mokre majtki.

Spojrzałem na nią z uśmiechem.

– Zawsze możesz je zdjąć – zaproponowałem, obejmując ją ramieniem za szyję.

– I jeszcze najlepiej jakbym miała na sobie krótką sukienkę – prychnęła.

– Co poradzę... uwielbiam kiedy jesteś mokra.

– A ja kiedy wychodzi z ciebie... twardziel!

Zaśmialiśmy się oboje. Wybrałem taką trasę, żeby się nie wspinać a jedynie przespacerować i podziwiać widoki. Punktem programu dnia była kąpiel w naturalnych jeziorkach przy wodospadach.

I seks!

– Po sposobie, w jaki Lore patrzy na Justina... – Sisi zawahała się. – Czy dzisiejsza wyprawa jest kolejnym punktem programu niespełnionym na Coral, bo ja i Grace zmieniłyśmy agendę?

Moja sprytna dziewczynka!

– Tylko jeśli tego zechcesz! – zapewniłem. – Nic, ale to absolutnie nic nie zdarzy się, bez twojej zgody, kochanie. Możemy sobie tylko popatrzeć na wyczyny Justina, albo wziąć udział.

– Rozumiem.

Jej oddech nieznacznie przyśpieszył, ale dzielnie szła obok, zerkając na mnie od czasu do czasu. Cieszyliśmy oczy widokami, pozostając w zasięgu wzroku i nawoływania z drugą parą. Zszedłem pierwszy po drewnianych schodach i zatrzymałem ją na ostatnim stopniu, składając delikatny pocałunek tuż za uchem Sisi.

– Cipka pulsuje w oczekiwaniu?

Rozchyliła usta, oblizując wargi.

– Tak – przyznała, patrząc mi w oczy roziskrzonymi z pożądania oczami.

– Jak bardzo jesteś dla mnie mokra?

Przestąpiła z nogi na nogę, więc wsunąłem palce w nogawkę spodenek. Kutas drgnął w podekscytowaniu. Jezus! Majtki miała niemal przesiąknięte.

– Skusiłbyś się... żeby mnie... posmakować? – spytała uwodzicielskim szeptem.

Wsuwałem opuszek palca do środka

– Wiesz, że ktoś może nadejść?

Gwałtownie złapała oddech.

– Podnieca cię to? – odpowiedziała pytaniem.

Sisi chyba nie była gotowa na moją odpowiedź. Gładziłam ją po nabrzmiałych wargach, stymulując nieco łechtaczkę. Pragnąłem ją tylko podrażnić.

– Skarbie – załapałem jej spojrzenie – w ośmiu pieprzyliśmy laskę, której się zachciało fantazji gang–bangu i gwałtu w jednym. Było ostro, publicznie i zeszła się cała łódź. Nawet obsługa. Czy z nimi czy bez nich nadal pieprzyliśmy ją brutalnie, tak jak sobie to wymarzyła.

Jęknęła, więc przerwałem pieszczotę, oblizując palec i zestawiając ją na ścieżkę.

– Czemu przerwałeś? – wydyszała rozczarowana.

– Jeszcze dostaniesz swoją przyjemność – obiecałem, biorąc ją za rękę.

Milczała przez kilkaset metrów.

– Zamierzasz powtórzyć to doświadczenie?

Doskonale wiedziałem, o co pytała, ale musiała sprecyzować.

– Twój orgazm? Wielokrotnie. Dojdziemy tylko do wodospadu.

– Nie o to pytam.

– A o co?

– O ten przykład... – urwała. Odetchnęła, ściskając mnie za rękę. – Z publicznym...

Zlitowałem się nad nią.

– Skarbie, powtórzyłbym to, tylko jeśli chciałabyś przeżyć taką fantazję ze wszystkimi jej konsekwencjami. Ona akurat pragnęła czegoś takiego. Ty nie musisz.

– A teraz z Lore...

Zatrzymała się, zmuszając mnie do tego samego.

– Nie wiem, co ustalił Justin z Lore, ale w życiu nie wsadzę kutasa w żadną cipkę, jeśli mi na to nie pozwolisz i nie zgodzimy się na to wspólnie. I może brzmię jak pantoflarz, ale chcę i potrzebuję wiedzieć, że ty myślisz tak samo. Zanim zaprosisz kogoś do eksplorowania swojej cipki, oczekuję, że to ze mną przedyskutujesz. Wiem, że masz swoje seksualne marzenia do spełnienia i chętnie ci w tym pomogę, ale w sypialni jestem zaborczy, jak na razie z trudem przyszło mi podzielić się tobą nawet z Justinem.

– Jak to się ma co posiadania i prowadzenia Coral?

Ach! Więc tu jest problem.

– Myślę, że ty i ja odnajdziemy się na Coral całkiem nieźle.

Rozszerzyła gwałtownie powieki, czerwieniąc się.

– Znaczy...

Chyba odebrało jej mowę na tę sugestię.

– Skarbie, jestem mistrzem ceremonii, ale nie muszę brać w tym udziału. Lubisz patrzeć, co załatwi nam nadzorowanie zabaw. Z dostępem do formularzy będziesz wiedziała o wszystkim, co się wydarzy, zanim się wydarzy. Mówisz „nie" i negocjujemy, na co jesteśmy gotowi a na co nie.

Spojrzała na mnie spod oka.

– Masz odpowiedź na każde pytanie, zanim je zadam? – spytała z nutką złośliwości, ruszając z miejsca.

Złapałem ją za tył koszulki i osadziłem w miejscu.

– Chcę, żeby nam się udało, dlatego myślę o tym „jak" ma nam się udać, biorąc pod uwagę i twoje i moje preferencje.

Odwróciłem ją do siebie. Ewidentnie wkurzyło ją coś, co powiedziałem.

– O co chodzi?

– Skąd mam wiedzieć, że tylko mnie nie urabiasz, żeby wyszło na twoje a potem nie będę miała odwrotu?

Tego się nie spodziewałem. Proszę, jak szybko dzień może się zjebać.

Puściłem ją, robiąc krok w tył.

– Oto chodzi w zaufaniu, Sisi. Jeśli będziesz chciała wyjechać, wyjedziesz. Nie zatrzymam cię tu siłą...

– Tylko słowem „kocham"? – wcięła się.

Zaczynałem się wkurwiać, że ten polski kmiot tak ją zranił, że teraz każdego podejrzewała o złe intencje.

– Cóż... musisz sama zdecydować czy mi ufasz i czy wierzysz w moje słowo „kocham".

– I co? – fuknęła. – Teraz się obrazisz i będzie embargo na seks, póki się nie zdecyduję?

Brakowało tylko, żeby mi tu zaczęła tupać nogą.

– Nie – zaprzeczyłem, robiąc krok do przodu. – Chętnie cię zerżnę, bo inną alternatywą byłoby ręczne wtrzepanie ci odrobiny rozumu, kiedy nie dociera do ciebie, że istnieje ewidentna różnica pomiędzy jakiąś polską mendą społeczną a Australijskim ogierem pierwszej klasy! W czasie seksu oboje na chwilę zapomnimy o tym, co znajduje się poza tym lasem. I może coś ci się poukłada tutaj. – Puknąłem palce w skroń Sisi.

– Według ciebie seks wszystko załatwi? – rzuciła ironicznie.

– Tak samo jak według ciebie kłótnia.

Staliśmy naprzeciw siebie w ciszy.

– Impas – wycedziła, wyrzucając do góry ręce i idąc w stronę, gdzie podążył Justin i Lore.

– Tylko z twojej strony i w twojej głowie.

– To co? Teraz jestem wariatką, która sobie coś wmawia?

– Zezłościłaś się, ale nie chcesz mi powiedzieć na co i oczekujesz, że przejdę nad tym do porządku dziennego. Nie przejdę. Zamiast dusić to w sobie, powiedz, o co chodzi. Jesteśmy dorośli i chyba potrafimy się komunikować?

Tylko wkurzyła się jeszcze bardziej! Kurwa, na co?!

– Nie sugeruję, że jesteś niedojrzała! – Zaprotestowałem, gdy już otwierała usta, po nabraniu głębokiego oddechu. – Proszę tylko, żebyś wyartykułowała, o co chodzi. Nie czytam w myślach Sisi.

Niestety nie powiedziała ani słowa. Wyciągnąłem do niej rękę zachęcająco.

– Idziemy?

Pokiwała głową. Zrobiło się nieco niezręcznie, ale nadal trzymałem jej dłoń. Sprawnie pokonaliśmy parę stopni i niewielkie wzniesienie.

– Chodzi o to, że być może powiedziałeś słowo „kocham", żeby je także ode mnie usłyszeć? Taki trochę – zawahała się – szantaż emocjonalny?

Oj skarbie, nie potrzebuję tego robić. Nie jestem tym chujem.

– Powiedziałem je, ponieważ je czuję – oświadczyłem pewnie. – Bez żadnych podtekstów ani żeby cię szachować. A już z pewnością nie, żebyś czuła się zmuszona odpowiedzieć to samo. Nie chciałem, żebyś się tak poczuła, ale nie cofnę tych słów. Nie będę kłamał. Zależy mi na tobie. Spokojnie Sisi, nie oczekuję deklaracji. Skup się na tym, że pragnę, byś mi obciągnęła, kiedy dotrzemy do źródeł.

– Bez względu na to, kto tam będzie?

– A to już zależy od ciebie. Jak potrafię zignorować okoliczności i skupić na gorącym, mokrym wnętrzu ust i pieszczących mnie ustach i języku.

– I dłoniach – dodała.

– Za te fochy obciągasz mi bez użycia dłoni, całkowicie zdana na moje zachcianki.

– No weź! – zaprotestowała.

– Wezmę sobie! – cmoknąłem, patrzą na nią spod oka. – Oj, wezmę!

Brzmiało to jak obietnica rozkoszy, ale też zawierało w sobie nutę ostrzeżenia.

Zaufanie to podstawa.

Tak w związku jak i w seksie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro