Part 20
21/12/2023
Wszystkiego dobrego!
Spokoju, zdrowia i tego co wam się w skrytości serca marzy 🖤
Obudziło mnie parcie na pęcherz. Udało mi się uwolnić z plątaniny rąk i nóg na tyle sprawnie, że się nie zsikałam. Do tego wymknęłam się z kajuty po szybkich ablucjach, a panowie nadal spali. Zadziwiająco nie bolała mnie noga po tych wygibasach, ale dokazywały zakwasy w mięśniach, więc postanowiłam odpuścić poranną gimnastykę na rzecz wczorajszego wielogodzinnego seksu.
Załoga mimo wczesnej pory znajdowała się na nogach.
– Już na nogach?
Aaron obrzucił mnie zdziwionym spojrzeniem, ale w sumie kto to widział wstawać o siódmej po seks imprezie?
– Mhm. Jakaś szansa na kawę?
– Oczywiście. Americano? Latte?
– Cappucino? – zasugerowałam prosząco.
– Da się załatwić.
Stanęłam na dolnym pokładzie, splatając dłonie na głowie i wpatrując się w horyzont. O ile teraz świeciło przepiękne słońce to ze strony, w którą mieliśmy dzisiaj płynąć, nadciągały czarne chmury. Na kawę czekałam tylko kilka minut, a potem opadłam na leżak, ustawiając go tyłem do pokładu, żeby nie widzieć innych potencjalnych rannych ptaszków. Najwyraźniej Grace też nie lubiła spać do późna. Przysunęła się do mnie, bez słowa sącząc swoją kawę.
Usiłowałam zrobić sobie jakiegoś ładnego selfika, ale coś mi nie szło.
– Zrobię ci zdjęcie – zaproponowała, wyciągając rękę. – Będziesz miała pamiątkę.
Spojrzałam na nią sceptycznie, ale podałam telefon. Oddała mi go po paru minutach pozowania do kilkunastu zdjęć. Trzeba było przyznać Grace, że miała świetne oko. Każda fotka idealnie pokazywała przepiękny jacht, świecące słońce i mnie.
Wysłałam kilka koleżankom z biura na firmowy czat! A niech mają i zazdroszczą.
Przez dobrą godzinę nikt nas nie niepokoił, więc cieszyłyśmy się ciszą i słońcem.
– Czy będzie nietaktem, jak zapytam, jak się wczoraj bawiłaś? – odezwała się Grace.
Zaczerwieniłam się mimowolnie, uciekając wzrokiem.
– Eeee – zająknęłam się.
– Cześć dziewczyny.
Justin podszedł do nas, mierzwiąc nam przyjacielsko włosy. Pocałował w czubek głowy najpierw Grace, a potem objął mój policzek dłonią, podniósł do góry i pocałował blisko kącika ust.
– Mhm – mruknęła domyślnie.
– Simon niedługo przyjdzie. Chcecie jeszcze kawy?
– Nie, zajrzę do jadalni za chwilę, bo chyba zgłodniałam – doparła Grace.
– Sisi?
Pogłaskał mnie po szyi.
– Przyjdziemy razem – wydusiłam, starając się by głos brzmiał naturalnie, a nie jakbym stała się zażenowaną dziewicą o poranku po igraszkach.
– Sorry, że wepchnęłam wam Justina do kajuty – rzuciła przepraszająco – ale jakoś nie jestem gotowa na trójkącik, a u was zostało w rodzinie.
– Ja też nie byłam gotowa, ale... – wymamrotałam pod nosem.
– Och... – Spłoniła się nieco. – Ale Justin mówił, że to nie szkodzi...
Bo i nie szkodziło!
Rozłożyłam ręce, nie wiedząc, co powiedzieć.
– Tak, spoko, mogę rozmawiać. Nikt tu nie zna polskiego. – Na te polskie słowa brwi podskoczyły mi do góry. – A obok siedzą dwie bogate paniusie, którym się pewnie nie chciało uczyć innego języka niż angielskiego. Więc tak! Wszystko idzie zgodnie z planem.
No dobra, coś tu było nie tak!
Wyciągnęłam telefon z kieszeni szortów i uruchomiłam kamerę oraz nagrywanie. Grace uniosła brwi, ale nie odezwała się słowem. Położyłam palec na ustach, unosząc telefon. Udawałam, że robię sobie selfiki, ustawiając się do kamery z różnymi minami i pilnując, by kobieta była w zasięgu obiektywu.
– To wydaje się być prostsze, niż mówiłeś! Ta łajba to jeden wielki burdel. Wracam jutro zgodnie z planem, wtedy będę mogła obrobić materiały filmowe, a uwierz, jest na co patrzeć. Będzie jazda! – Kobieta roześmiała się, jakby ktoś po drugiej stronie powiedział jakiś dowcip. – pan Wiesz Kto zabawia się z kochanicą, że nie wspomnę, że zrobimy kilka rys wizerunkowych pewnemu potentatowi, jak się zabawia z podwładną.
Sean i Grace! Ona mówiła o Seanie i Grace!
Nie byłam w stanie dalej udawać. Zerwałam się z leżaka i podeszłam do kobiety.
– Trzeba się było najpierw upewnić, że nikt tu nie zna polskiego! – rzuciłam w ojczystym języku. – Więc, no chyba jednak nie sądzę! Powiedziała księżniczka, obracając żabie udka na patelni!
– Odezwę się! – Zakończyła połączenie, patrząc na mnie drapieżnie. Schowała telefon do tylnej kieszeni obcisłych spodenek. – Jest twoje słowo przeciwko mojemu – rzuciła lekceważąco.
– Nie! – zaprzeczyłam z niezachwianą pewnością. – Jest twoje słowo, przeciwko mojemu nagraniu.
Laska ruszyła na mnie z wyrazem determinacji na twarzy. Nie wzięłam pod uwagę, że posunie się do desperackich czynów. Potknęłam się o leżak, a ona jednym ruchem wytrąciła mi telefon, który wpadł z pluskiem do wody.
– Ej, co robisz? – zawołała Grace.
– Mój telefon! – krzyknęłam. – Kurwa! Ty suko! – rzuciłam po polsku, mając ochotę powyrywać jej kudły.
Czy to trochę nie za późno na reakcję Elka? Zawsze miniesz najlepszy moment! Było biec do Simona, a nie stawiać się samej! Albo...
Z całej siły popchnęłam kobietę, która zachwiała się i upadła do tyłu. Doskoczyłam do niej z rękami, klękając na pokładzie obok niej z głuchym uderzeniem i sapnięciem z powodu ostrego bólu w biodrze. Nim doszło do rękoczynów, ramię Simona zamknęło się na mojej talii, unosząc mnie do góry bez wysiłku.
– To jakaś wariatka! – Zawołała siedząca na pokładzie laska, odgarniając włosy z twarzy. – Po prostu rzuciła się na mnie.
Usiłowałam poradzić sobie z Simonem, ale to był daremny trud. Wierzgałam jak opentana, żeby się wyswobodzić.
– Sisi – szepnął mi do ucha miękko, żebym się uspokoiła, ale nadal trzymał mocno. Poddałam się po krótkiej szarpaninie. – Co się stało?
Zacisnęłam usta w wąską kreskę, wiedząc, że pytanie nie jest do mnie.
– Rozmawiałam przez telefon i nagle podeszła i mnie popchnęła.
Grace pojawiła się obok, podnosząc z leżaka, krzyżując ramiona pod piersiami i przywdziewając na twarz maskę „ta suka asystentka, co broni swojego szefa jak minotaur labiryntu".
– To chyba jednak nie było tak.
Kobieta obrzuciła ją niechętnym spojrzeniem. Za jej plecami zmierzał w naszą stronę Justin i Sean.
– A niby jak? – prychnęła. – Co mogłaś widzieć, mając dupę na leżaku?
– Wszystko.
Simon uniósł dłoń do góry. Nadal obejmował mnie w pasie ramieniem a drugim nad biustem, gładząc po obojczyku.
– Sisi? Co się stało?
Popatrzyłam na laskę mściwie.
– Ta pani zapomniała się upewnić, czy nikt nie zna polskiego w okolicy, zanim zaczęła swoją rozmowę o tym, jak znajduje się na pływającym burdelu. – Kobieta zbladła lekko, ale nadal patrzyła na mnie z wyższością i pobłażaniem. – Ma ponoć sporo materiału do wykorzystania i cytuję – Wiesz, kto zabawia się z kochanicą, że nie wspomnę, że zrobimy kilka rys wizerunkowych pewnemu potentatowi, jak się zabawia z podwładną.
Brwi Seana podjechały do góry, a wyraz rozbawienia znikł z jego twarzy.
– No jaka szkoda, że nie masz jak tego udowodnić! – prychnęła, wzruszając ramionami. – Ewidentnie ta lala kłamie – dodała. – Napadła na mnie, to ją odepchnęłam i biduleńka upuściła telefon do wody. A teraz to moja wina?!
– Nie pytałem o twój komentarz! – zgasił ją zimno Simon. – Grace?
– Siedziałyśmy tutaj, sącząc kawę, gdy przyszła. Sisi zrobiła się niespokojna i zaczęła ją nagrywać, udając, że robi selfiki. I to ta pani zaatakowała pierwsza a Sisi się tylko broniła.
Laska z niezadowoloną miną wzięła się pod boki.
– Dwoje na jedną, co? Powiesz wszystko, żeby uratować tyłek koleżanki.
– A gdzie tam – Grace machnęła lekceważąco ręką – na szczęście mam licencję nurka i mogę zejść na dno i odzyskać telefon.
– Nie musisz – wtrącił się Justin. – Wiesz, Moy, że cały statek jest monitorowany?
Przestąpiła z nogi na nogę, ale nadal nie ustępowała.
– Będzie dobrze widać, że ona podeszła do mnie pierwsza.
– Telefon – poprosił uprzejmie Justin.
– Słucham? – prychnęła Moy, unosząc brwi do góry.
Uśmiechnął się uroczo, ale jego głos był stanowczy. Simon pocałował mnie w kark.
– Poproszę o twój telefon – powtórzył Justin.
– A niby z jakiej racji? – prychnęła niezadowolona Moy.
– Jeśli nie masz nic do ukrycia, pozwolisz mi przejrzeć swój telefon – wyjaśnił.
Kobieta skrzyżowała ramiona pod piersiami.
– Niewinna, dopóki nie udowodni się inaczej – odparła zjadliwie Moy. – Nie mam zamiaru oddawać wam telefonu. Mowy nie ma. Jakaś laska sprzedaje rzewną opowiastkę i od razu na to lecicie? Może powinnam was obsmarować w gazetach? Albo lepiej puścić opinię w świat, że właściciel ma nienormalną laskę?
Zbladłam na te słowa.
– W porządku! – odezwał się spokojnie Simon. – Przepraszam za zamieszanie. Śniadanie już zostało podane. Dwie godziny do wypłynięcia.
Zesztywniałam w jego ramionach z bijącym mocno sercem.
– Zastanowię się, czy nie chcę wracać na ląd – burknęła z wyższością, patrząc na mnie z triumfem.
Mimowolnie wbijałam sobie paznokcie w skórę, patrząc za oddalającą się laską.
– Ty mi nie wierzysz, prawda? – wyszeptałam ze strachem.
– Wierzę ci bezgranicznie, skarbie – zapewnił, ponownie całując w kark – ale jedyna możliwość, żebym dostał ten telefon, to użycie przemocy. – Spojrzał na brata. – Wyłączyłeś wi–fi?
Skinął głową, dodając od siebie.
– I zagłuszyłem sygnał.
No jak w szpiegowskim filmie.
– Moy zrobiła szkolenie nurkowe? – Simon pocałował mnie w szyję, po zadaniu tego pytania.
– No mowa – wyszczerzył się Justin.
Obaj wydawali się niezwykle spokojni, biorąc pod uwagę, że ich sekrety mogły ujrzeć światło dzienne.
– Więc cokolwiek wczoraj nagrała, musi być już na serwerze.
Zrobiłam wielkie oczy, nadal pozostając w ramionach Simona.
– Zapewne. Wpuścić jej wirusa?
– Tak, w razie co odtworzymy wszystko.
Justin pokiwał głową i sięgnął po telefon, coś w nim klikając.
– Obejrzymy sobie to nagranie z kamer, a potem zdecydujemy.
Otworzyłam usta, które Justin zamkną palcem.
– Much nałapiesz.
– Grace – odezwał się cicho Simon. – Weź Seana i spróbuj znaleźć ten telefon.
– Będę cię mógł wyciągnąć z pianki? – spytał prosząco.
Dziewczyna przewróciła oczami, ale pociągnęła go do schodów na dryfujący pomost.
– Nie, Simon, to bez sensu – zaprotestowałam. – To słona woda ten telefon nigdy nie ruszy.
– Chcesz się założyć? – Justin uśmiechnął się szelmowsko, podnosząc wzrok znad ekranu telefonu. – O kolejną noc zakazanych rozkoszy?
Zaczerwieniłam się mimowolnie.
– Serio, po prostu muszę kupić jakiegoś używanego iPhona i załadować kopię archiwum... – Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie coś ważnego. Klepnęłam się w czoło. – Ależ ja jestem głupia! – zawołałam.
– Ponieważ? – spytał podejrzliwie Simon.
– Mój telefon i tablet są zsynchronizowane – wypaliłam z ekscytacją, coraz bardziej zapalając się do tego pomysłu. – Przy odrobinie szczęścia nagranie będzie w chmurze, albo na tablecie. Idziemy?
– Nie – powstrzymał mnie Simon, odwracając w swoich ramionach. – Najpierw Grace zanurkuje w tym miejscu, a potem pójdziemy do kajuty. – Musnął moje usta swoimi. – Dzień dobry, kochanie.
– Dobra, to ja pójdę po ten tablet – zaproponował Justin, oddalając się.
Simon smakował mnie nieśpiesznie, wkładając w pocałunek niezwykle dużo czułości. Językiem delikatnie wprosił się do środka, muskając podniebienie. Zarzuciłam mu ramiona na szyję, poddając się pieszczocie, która wywoływała przyjemny dreszcz wędrujący po kręgosłupie. Powoli rozpalałam się pod dotykiem dłoni wędrujących po policzku i plecach. Mogłabym być tak budzona codziennie. Wsunęłam dłonie w wilgotne włosy Simona, przeczesując je palcami i pomrukując z przyjemności.
– Dzień dobry – uśmiechnęłam się z rozmarzeniem, gdy oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć tchu. Lekko oszołomiona wpatrywałam się w niebieskie oczy.
– Miałem cię tak obudzić, ale jedną osobą w łóżku był Justin.
Zaśmiałam się.
– No nie chciałam wam przeszkadzać i jego też mogłeś obudzić pocałunkiem. W końcu niby bajka o śpiącej królewnie mówi o kobiecie, ale żyjemy w czasach poprawności politycznej, gdy klasyki kina jak „przeminęło z wiatrem" uważa się za rasistowski, więc nic by się nie stało, jakby książę nagle okazał się kobietą.
Uśmiechnął się, gładząc mój policzek.
– Uwielbiam twój słowotok – szepnął, nim znów mnie pocałował.
– Długo będę czekać?
Grace unosiła się w piance jakieś trzy metry od statku. Simon pokazał jej symbol ok, a ona i Sean odpowiedzieli. Zniknęli pod powierzchnią, zostawiając po sobie smugę bąbelków powietrza.
– Dlaczego żadne z was nie jest zaniepokojone tym, co zrobiła Moy?
Wziął mnie za rękę i pociągnął na dryfujący podest.
– Dlatego że kuzyn Archiego jest hakerem i zabezpieczył nas na każdą możliwość. I to nie jest pierwsza lepsza osoba a jeden z dziesiątki najlepszych – wyjaśniał spokojnie. – To nie pierwszy raz, jak ktoś usiłuje nam nabruździć. Nie moglibyśmy sobie pozwolić na efektywne prowadzenie tego biznesu, gdyby nie środki ostrożności.
– Acha – potaknęłam, chociaż za dużo mi to nie powiedziało.
– Przeczytałaś umowę zgody, podpinając się do Wi–Fi, czy tylko kliknęłaś opcję akceptuję postanowienia? – Nabrałam przysłowiowej wody w usta, robiąc głupią minę. – Ona pewnie też nie. A tam jest napisane, że możemy, ale nie musimy, kopiować zawartość na zewnętrzne serwery.
O cholera! Znaczy się wszystko, wszystko?
Spojrzałam na niego z niepokojem, ponieważ brzmiało to, jak szeroko zakrojona nielegalna inwigilacja. Jego oczy lśniły rozbawieniem.
– Twoje sekrety są ze mną bezpieczne, kochanie, ale przyznam, że zasób książek jest imponujący. Jamie Begley mam po angielsku i powiem ci... – Zamruczał sugestywnie, łapiąc płatek ucha wargami. – Jest w nich dużo inspiracji.
– Uhh – sapnęłam.
– Wracając jednak do tej sytuacji. Nie da się na sto procent ich uniknąć a posiadanie na pokładzie ważnych gości, bywa kuszące. – Gładził mnie po plecach. – W tej chwili ktoś straci członkostwo, chyba że udowodni, że jej nie polecił, a potem podprogowo, ploteczkami podzielimy się tą wiadomością ze wszystkimi. Skoro ktoś nie potrafi się zachować w małej rzeczy, nie dotrzyma też zobowiązań w dużych kontraktach.
– Nie boisz się, że ona to teraz gdzieś wysyła?
– Nie. Justin zablokował sieć Wi–Fi oraz zagłuszył sygnał. Sprawdzimy ją i zdecydujemy co dalej. Poza tym są kary umowne w przypadku naruszenia interesów rejsu, więc jej zleceniodawca właśnie stracił sto tysięcy dolarów depozytu, ponieważ wszystkie spory rozstrzyga się na korzyść firmy organizującej rejsy.
Totalnie zawrotna suma.
– Czy to legalne? – spytałam podejrzliwie.
– A myślisz, że pójdzie ze mną do sądu? – zażartował.
Pewnie nie.
Justin wyłonił się na schodach i podszedł bliżej. Podał mi mój tablet, a drugi dał Simonowi. Usiadłam, żeby się zalogować i sprawdzić bibliotekę obrazów.
– Obejrzałem nagranie z naszych kamer, ewidentnie wytrąciła Sisi telefon z ręki specjalnie.
Wpisałam pin i dostałam się do zawartości urządzenia.
– Ha! – wykrzyknęłam triumfalnie, patrząc na filmik. Zerknęłam na Simona. – Masz jakiś translator?
Uruchomił swój telefon, dzięki czemu mogliśmy odsłuchać nagranie. Żadnego z nich nadal to jakoś wielce nie zaszokowało. Simon cmoknął mnie przelotnie w usta.
– Dzielna dziewczynka – pochwalił. – Załatwimy wszystko, zanim popłyniemy dalej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro