Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 14

29/11/2023

W tym jakże szczególnym dniu premiery Ukrytych Motywów - rozdział ekstra 😈😎 

YEY! MAMY to!


Naprawdę miałem czyste intencje, wślizgując się ukradkiem do mieszkania Cristiny. Plan był żeby tylko zostawić buziaka Sisi, ale widząc, że już nie spała, wykorzystałem sytuację. Chciałem tylko sprezentować jej miły początek dnia orgazmem, ale to ciało i jego zapach odbierało mi zmysły, przestawiając tory w głowie na pierwotne potrzeby. Brak gumki został zepchnięty na bok. Dopiero w samochodzie pomyślałem sobie, że wizja Sisi w ciąży to niezwykle podniecający widok. I może znałem ją intymnie od paru dni a w ogóle od niecałego miesiąca, ale wydawało się, że to trwa znacznie dłużej. Od zawsze. 

Powiadomienie na telefonie w trakcie przekazywania nieruchomości, odwróciło moją uwagę na chwilę. Pochodziło z maila CSD o nowym zgłoszeniu rejsowym od Sisi West. Żołądek zacisnął mi się nieco, a w ciele zaczęło pulsować niecierpliwe oczekiwanie na moment, kiedy będę mógł zajrzeć do formularza fantazji. Przed południem dokonaliśmy ostatnich formalności, a papirologię niezbędną do zakończenia pracy uzgodniliśmy na dosłanie mailowe.

Odwiedziłem Shaun, nie chcąc przeszkadzać dziewczynom w zakupowym szaleństwie. Sam odwlekałem moment zapoznania się z wyborami Sisi, najpierw zajmując się wiadomością, którą mi przesłała wczoraj. Zapewne zrobiła to nieświadomie i chyba nadal nie zdawała sobie sprawy, że dostałem wiadomość przeznaczoną dla kogoś innego. Może odruchowo wybrała czat, nie patrząc do kogo pisze?

Wysłałem Avery – szefowej biura w Carins – zrzuty ekranu i rozmiary, prosząc, aby skorzystała z mojej prywatnej karty i zaopatrzyła Sisi w stroje kąpielowe w stonowanej, eleganckiej kolorystyce wraz z akcesoriami jak tuniki, spodnie, tankini, piżamy plażowe, kapelusze, kosmetyki do opalania i tak dalej. Wymieniony wachlarz stanowił całkiem długą listę, ponieważ gdzieś z tyłu głowy powracały do mnie słowa Sisi o posiadaniu ograniczonych funduszy. Ja miałem ich aż nadto i nic przeciwko, żeby się nimi podzielić i wydawać. Zwłaszcza na nią.

Wysłałbym taką samą wiadomość do Grace, ale znając popędliwego rudzielca wypaplałaby wszystko Sis w „dobrej wierze" następnie obkupiła ją po dach, wysyłając mi rachunek. Nie chciałem naciskać a jedynie sprawić niespodziankę, gdy dotrzemy do Cairnes.

Dopiłem kawę i pierwszy raz w życiu zawahałem się nad otrzymanym mailem. A co jeśli nic nie wybrała? Albo wybrała odmowę udziału? Ale przecież się zgodziła... Nie zostało mi nic innego, niż kliknąć załącznik i przekonać się dokąd podążył jej umysł po porannych atrakcjach.

Nie wiedziałem, czy jestem zawiedziony, podekscytowany czy przerażony!

Zdecydowanie podniecony! O czym dawał mi znać pulsujący członek.

Niby nic, a jednak coś!

Uśmiechnąłem się przebiegle, dodając notatkę na wieczór, żeby wyjąć z sejfu potrzebną do realizacji fantazji Sisi rzecz.

Rozsiadłem się wygodnie na fotelu w kawiarni kuzynki i splotłem palce na karku. Zapowiadał się upojny rejs. Oczami wyobraźni widziałem już to idealne ciało we wszystkich wybranych pozach. Torturowałem siebie przez długą chwilę tymi wizjami, kontrolując własny wzwód.

– Jak ty się tak uśmiechasz, to znaczy, że coś poszło nadzwyczaj po twojej myśli.

Spojrzałem na uśmiechniętą Shaun, która z uniesionymi brwiami czekała na wyjawienie rewelacji.

– A nawet lepiej niż się spodziewałem – przyznałem.

– Czy to ma związek z Sisi? – zagadnęła, śmiesznie poruszając brwiami.

– Zgodziła się spędzić ze mną czas na Coral Sea Dreaming.

Kuzynka otworzyła ze zdumienia oczy. Ona sama dwukrotnie gościła z mężem na CSD poza sezonem.

– Och! – Rozpromieniła się jak małe słoneczko.

– Właśnie dostałem jej wypełniony formularz.

Aż z wrażenia rozchyliła usta.

– Mogę zobaczyć?

Gwałtownie zamknąłem klapę laptopa, na co Shaun roześmiała się dźwięcznie.

– Myślisz, że jest tą jedyną? – spytała, przechylając głowę w lewo

– Nie wiem.

Dopiłem kawę, wstając.

– Masz prawo do bycia szczęśliwym, Simon.

– Szczęście omija mnie od dawna, kochana, ale dzięki za słowa otuchy.

Pocałowałem ją w skroń. Zebrałem swoje rzeczy i wyszedłem, pisząc po drodze SMS–a do Sisi, żeby dała znać, czy skończyły zakupowe szaleństwo z Grace i skąd mam ją odebrać. Zjedliśmy razem późny obiad i spędziliśmy czas szwendając się po The Rocks, by na końcu trafić do domu przed ósmą.

Mogłem pogadać z Justinem, gdy Sisi poszła pod prysznic. Zamierzaliśmy nocować dzisiaj tutaj, ze względu na wczesną pobudkę.

– Już wiesz, prawda? – uśmiechnął się szeroko, wgryzając w kanapkę.

– Wiem!

Starałem się nie uśmiechać, ale zupełnie nie dało się opanować wewnętrznej satysfakcji. Otworzyłem piwo bezalkoholowe i upiłem solidny łyk, siadając naprzeciwko niego. Przesuwałem butelkę wody po stole, czekając, aż przełknie. Pochylił się w moją stronę konspiracyjnie.

– Powiedz, że tego chce – wziął kolejny duży gryz.

– Nie tak jakbyś chciał. Zajrzyj sobie do formularza – poradziłem, patrząc na niego znacząco – ale nie pozwól, by o tym wiedziała. W tych sprawach dopiero nabiera śmiałości a wybór zawiązanych oczu w trójkącie, jest znaczący. – Justin pokiwał głową, robiąc głupią minę. – Pozwól jej czuć się swobodnie i weź wszystkie potencjalne wydatki na siebie – poprosiłem. – Rozliczymy się po wyjeździe.

Machnął tylko lekceważąco ręką. Zostawiłem go samego, znajdując Sisi leżącą na łóżku w skąpej koszulce i z telefonem w ręku. Posłałem jej gorące spojrzenie, zdejmując z ręki zegarek, a telefon kładąc na szafeczce.

– Powiedz wszystkim dobranoc, cesarzowo – mruknąłem, kradnąc szybkiego buziaka i znikając w łazience.

W odróżnieniu od niej nie miałem problemu z własną nagością i wróciłem do łóżka, jak mnie pan Bóg stworzył. Mało się nie potknąłem o dywanik. Sisi siedziała oparta wygodnie o poduszki z zadartą na brzuch koszulką i opuszczonym ramiączkiem, odkrywającym pierś ze sterczącym wiśniowym sutkiem, pieszczonym palcami. Druga ręka leniwie przesuwała się między rozchylonymi udami. Musiały trafić z Grace do jakiegoś gabinetu kosmetycznego, bo włoski przy udach zostały częściowo wydepilowane.

– Też chętnie popatrzę – szepnęła.

Podniosłem na nią spojrzenie, dostrzegając zamglone oczy. Nie potrzebowałem dalszej zachęty. Z szafki wyjąłem lubrykant, przecież nie będę się bawił na sucho. Usiadłem naprzeciwko Sisi, kładąc sobie poduszkę pod plecy i wsuwając stopy pod jej uda. Masowała się powoli, więc sam też nie nadawałem szybkiego tempa, wiedząc, że na końcu jeśli dojdzie pierwsza, zgarnę ją w ramiona i będzie mnie ujeżdżać.

Patrzyłem zahipnotyzowany, jak zaspokaja samą siebie, przymykając oczy. Oddech przyśpieszył, a rumieniec wpłynął na dekolt.

– Jak spuścisz się na cipkę, to doprowadzę się na szczyt jeszcze raz, a na końcu go wyliżę.

Te słowa trafiły bezpośrednio do mojego fiuta, czyniąc tę zabawę nieco bolesną, gdyż nadal się powstrzymywałem, żeby nie dojść za szybko.

– Mam inny plan – odparłem ochryple. – Dojdziesz, a potem wskoczysz mi na fiuta i będziesz go ujeżdżać, gdy ja doprowadzę cię palcami na sam szczyt.

Sisi zadrżała, jęcząc przeciągle i wyginając się w łuk. Objęła cipkę palcami, zastygając w bezruchu. Sięgnąłem po nią w nadziei, że uda mi się jeszcze poczuć kilka spazmów orgazmu, gdy wejdę do środka. Siedzieliśmy twarzą twarz, gdy przyjmowała mnie w siebie, posapując i jęcząc. Wylałem nieco lubrykantu na dłoń i sięgnąłem między nas. Zakołysała biodrami, więc podążyłem za nią dotykiem, pieszcząc łechtaczkę. Wciągnęła gwałtownie powietrze, więc ponowiłem ruch.

Zacisnęła dłonie ma moich barkach, odchylając głowę. Kąsałem ją po szyi i uchu, by sprawić nam obojgu jak najwięcej satysfakcji. Powoli zaczynała się zaciskać, więc pozwoliłem i sobie na ostatnie kilka mocnych pchnięć, żeby dojść od pulsowania cipki w spazmach rozkoszy.

Opadła na mnie dysząc. Dopiero teraz mój wzrok padł na srebrny pakiet, drwiący ze mnie nienaruszonym opakowaniem. 

Kurwa! 

Zapomniałem o prezerwatywie!

– Sisi... – zacząłem, obejmując krągłe pośladki, by ją z siebie zsunąć, ale opadła niżej.

– Oboje zapomnieliśmy. – Podniosła głowę. – To nie jest tylko twój obowiązek Simon, ale nasz wspólny, żeby pamiętać o prezerwatywie.

– Przepraszam. – Pocałowałem ją czule. – Powinienem pamiętać, to w końcu mój sprzęt.

Uśmiechnęła się psotnie.

– Skoro tak, to teraz sprzątasz – zażartowała.

Nie miałem nic przeciwko, by nas oboje doprowadzić do porządku, zwłaszcza że znów mogłem pieścić Sisi. W rezultacie poszliśmy spać przed północą. I o ile ja obudziłem się w wyśmienitym humorze, to ona ledwo łypnęła na świat i zakopała się w pościeli. Dałem jej ekstra pięć minut, a potem wyłuskałem z przykrycia i posadziłem na krawędzi.

– Nieludzka godzina. – Ziewnęła.

– Zgadzam się.

Położyłem jej ubrania obok.

– Ale nie muszę się malować, co?

– Nie musisz nawet zakładać stanika, jak nie chcesz.

Przeczesała włosy niedbale i związała w kucyk. Parę pasemek od razu uciekło, wijąc się przy buzi. Ziewała szeroko, wsiadając do auta i drzemała całą drogę na lotnisko. Dała się poprowadzić do samolotu, usadzić w fotelu i zasnęła, nim wystartowaliśmy.

– Aleś ją wymęczył – zażartował Justin.

Zerknąłem na niego znad laptopa.

– Ty mi lepiej powiedz, czy dopilnowałeś Macnamry

– Tak.

Dalszą część lotu spędziliśmy, omawiając projekty, których nadzorem powinien zająć się Kevin w czasie naszej nieobecności. Przebudzona Sisi wyglądała rozkosznie słodko, cała potargana i ledwo patrząca na świat zmrużonymi oczami. Przetarła piąstkami oczy niczym dziecko. Przyssała się do kubka z gorącą kawą, sącząc ją powoli i wyglądając za okno. Trzy godziny lotu przeleciały, jak z bicza strzelił.

Carins mimo, że była dopiero dziesiąta, witało nas oblepiającym upałem. Nie chodziło o temperaturę powietrza a o wysoką wilgotność. Auto z klimatyzacją stanowiło dla mnie wymóg konieczny. Justin machnął ręką, podnosząc telefon do góry, gdy ładowaliśmy z Trevorem bagaże do aut.

– Czekaj, Sean, zwolnij. – Doszły mnie słowa brata. – Powoli i od początku! Co zrobiła?! – Wsłuchiwał się w słowa po drugiej stronie, dając mi znać, żebym podszedł. – Puszczę cię na głośny.

– Zapytaj brata, czemu mu telefon nie działa! – warknął Sean wściekle.

Wyciągnąłem aparat z kieszeni. Nie miałem zasięgu.

– Sieć mi się zawiesiła – wyjaśniłem, wyłączając telefon. – Byliśmy w powietrzu trzy godziny, lecąc do Cairns. Co się urodziło tak pilnego, że musisz aż dzwonić do Justina?

– Grace odeszła!

Stałem chwilę w ciszy, przetwarzając, co powiedział.

– Chyba źle usłyszałem?! – spytałem ostrożnie, patrząc na równie skołowanego brata.

– Grace! Odeszła! – wyskandował. – Zostawiła jebane wypowiedzenie na biurku i dzisiaj nie pojawiła się w pracy!

To zupełnie nie brzmiało jak zakochana w Seanie Grace, którą znam. Przeczesałem włosy palcami nerwowym gestem, podchodząc do auta.

– Odbierałem wczoraj Sisi z lunchu z Gracie, ale nie wyglądało, żeby coś ją niepokoiło. Poczekaj! – rozkazałem mu. – Sisi – zwróciłem na siebie jej uwagę. Zamrugała zaskoczona. – Czy Grace mówiła wczoraj coś o jakichś kłopotach? Coś się stało na lunchu?

– Nie – zaprzeczyła, marszcząc brwi. – Na pewno?

– Nie znam jej na tyle, żeby wiedzieć, kiedy jest nie w sosie – dodała przepraszająco.

Zamknąłem drzwi, nie chcąc, by w środku zrobiło się gorąco.

– Możesz się skontaktować z jej ojcem, ale w taki sposób, żeby nie wzbudzać w nim paniki? – poprosił Sean.

– Dzwoniłeś do niej?

– A jak myślisz? – wycedził.

– A próbowałeś namierzyć jej telefon?

– Ta kobieta nie jest głupia, w końcu pracuje dla mnie od sześciu lat. – Jego głos był mieszanką dumy i goryczy. – Apartament jest pusty, samochód stoi w garażu, a telefony leżą na stole w kuchni.

– Tak po prostu znikła? – nie dowierzałem.

– Zaplanowała to! – wyrzucił z siebie z pretensją. – Dziś rano na jej miejscu siedziała Tracy, którą od czasu do czasu wykorzystywałem, gdy Grace była chora. Ponoć zrobiła jej wczoraj spotkanie wieczorem, przekazując najpilniejsze sprawy.

Uniosłem brwi do góry w niedowierzaniu.

– To zupełnie nie pasuje do Grace!

– Masz jakiś pomysł? – Ewidentnie słyszałem głębokie zaniepokojenie w jego głosie.

Była tylko jedna alternatywa dla kłopotów tej kobiety i takiego zachowania.

– Jedynie ten jej cholerny brat! Ale jak go namierzyć?

– Pogadaj z ojcem i w razie co powiedz mu, co wywinęła, może będzie bardziej skory z tobą porozmawiać?

– Może do niego zadzwoń? – Zasugerowałem.

– Jesteś na miejscu! – warknął z frustracją.

Nie było co dyskutować z tym furiatem.

– Odezwę się, jak coś będę miał.

Justin stał z rękami w kieszeniach, oparty o samochód.

– Grace w końcu spierdoliła sprzed oblicza gwiazdora Astora? – zapytał z przekąsem.

– Możecie sobie podać dłonie.

– No jakie to niezabawne... – sarknął.

– Wskakuj. Odwiozę cię do miasta i zabiorę Sisi do Port Douglas na obiad.

– Zamierzasz najechać ojca Grace?

– To jedyny pomysł, jaki mam. Ponoć jej brat to same kłopoty, może wie, gdzie podziewa się synalek.

– Albo córka – wtrącił.

– Albo córka – zgodziłem się, wsiadając do auta.

Sisi rzuciła mi zaniepokojone spojrzenie.

– Sean dzwonił, Grace złożyła wypowiedzenie i znikła.

– Co? – Popatrzyła na mnie rozbawiona. – Nabijasz się ze mnie – zaśmiała się lekko.

– Chciałbym, ale niestety

Dojazd zabrał nam niecałe dziesięć minut. Zaparkowałem na miejscu dla gości, zamiast zjechać do garażu, skoro zamierzaliśmy jechać dalej. Sisi z zachwytem wpatrywała się w połyskujące morze, palmy, ścieżki rowerowe i boisko do gry w siatkówkę. Pocałowałem ją w czoło, obejmując ramieniem za szyję.

– Podoba się?

– Bardzo! – wyszeptała, wtulając się we mnie.

– Rozpakujemy walizki i pojedziemy na obiad do Port Douglas. Zajrzymy do ojca Grace.

– A dostanę coś do picia, zanim ruszymy?

– Na recepcji powinny stać butelki wody.

Zdążyłem wystawić nasze walizki, gdy wróciła, biegnąc podekscytowana.

– Nie musimy nigdzie jechać! – wyszeptała konspiracyjnie. – Grace siedzi w recepcji.

Sięgnęła po swoją walizkę, ale obrzuciłem ją wymownym spojrzeniem i się cofnęła.

– Nie zgadniesz! – zawołał Justin, stając w drzwiach.

– Zgadnę!

– Chcesz się założyć?

– O co? – podłapał brat, patrząc z ogniem w oczach na Sisi.

– Powiedzmy o możliwość przekonania – odparłem, wiedząc, że wygram.

– Dobra!.

Wyciągnął rękę, którą uścisnąłem.

– Grace jest w recepcji! – wypaliłem.

Na jego twarzy było niedowierzanie w czystej postaci! Sisi zaczęła chichotać u mojego boku. Zmrużył oczy, patrząc na nią z wyrzutem.

– Powiedziałaś mu?

Pokiwała głową, śmiejąc się głośno i prowadząc nas do środka. Grace siedziała w lobby, w eleganckiej bluzce i spódnicy za kolano, jakby nie zdążyła się przebrać po pracy. Zupełnie nie pasowała do hawajskiej koszuli recepcjonisty czy mojej koszulki polo. Podszedłem bliżej, zwracając uwagę na zakrwawione skórki, jakby je skubała godzinami. Ukucnąłem przed Grace, kładąc dłonie na jej kolanach.

– Czy wiesz, co zrobiłaś? – spytałem łagodnie.

Przeczesała włosy palcami.

– Astor wyszedł z siebie i stanął obok, ponieważ nie mógł pomiatać dziś swoją ulubioną niewolnicą? – sarknęła.

Zaśmiałbym się, ale nie wypadało.

– Brzmiał na zaniepokojonego.

Prychnęła prześmiewczo.

– Bo uwierzę!

Sisi przysiadła na oparciu kanapy.

– Naprawdę brzmiał na zdenerwowanego.

Dziewczyna spuściła wzrok na swoje dłonie.

– Gracie! – Pogłaskałem ją po policzku. – Co się stało?

Oblizała usta, po czym poruszyła nerwowo nogami, stukając obcasami o podłogę. Poprawiła się na siedzeniu, spuszczają oczy i znów skubiąc skórkę przy zmasakrowanym kciuku. Rozejrzała się nerwowo.

– Nie tutaj.

Pomogłem jej się podnieść i objąłem ramieniem. Drugim zgarnąłem Sisi.

– A ja? – zawołał za nami Justin. – To była moja fantazja o trójkącie!

Sisi sapnęła, powstrzymując śmiech. Grace podniosła do góry prawą dłoń, prezentując środkowy palec.

– Nie bawię się w trójkąty! – rzucił przez ramię rudzielec. – Rusz się Justin, nie mamy całego dnia na ten układ we czworo!

Po zatrzaśnięciu drzwi do pokoju brat wtoczył nasze walizki do sypialni. Ulokowaliśmy się w salonie, mogącym pomieścić sześcioosobową rodzinę bez żadnego problemu. Cały apartament zajmował niemal pół piętra i utrzymany był w złocie, błękitach i zieleniach, żeby sprawiał wrażenie ciepłego i przytulnego.

– Nawijaj! – zażądałem, sadzając sobie Sisi na kolanach.

Grace potarła twarz dłońmi i rozłożyła je bezradnie.

– Wszystko przez tego gówniarza!

– Twojego brata?

– Tak! – zawołała z frustracją.

– Opowiadaj, jak na spowiedzi – poprosiłem, wsuwając dłoń pod koszulkę Sisi i miziając ją po plecach.

– To że mój brat jest debilem, to już wszyscy wiemy! Ale nie wiedzieliśmy, że aż takim.

– Wyduś to z siebie – poradził Justin.

– To nie takie proste – zgasiła go zimno.

– Literka za literką i jakoś to pójdzie.

– Nie bardzo – upierała się. – To dylemat z rzędu, czy spojrzeć rzeczywistości w twarz, czy otworzyć wino.

– Podać od razu butelkę i walisz z gwintu czy zaczniesz od kieliszka?

– Dowcipniś z ciebie!

– Usiłuję rozładować atmosferę.

– Nie da się! – warknęła. – Nie kiedy okradł cię własny brat, bo jest winny kasę za narkotyki jakiemuś dilerowi, mafii czy innej cholerze!

Zastygłem z palcem pod paskiem spodenek Sisi.

– Ile straciłaś?

Spojrzała na mnie z rozpaczą, a w oczach zaczęły zbierać się łzy.

– Wszystko!

– To znaczy ile? – Dopytywał Justin, siadając obok niej i obejmując ją ramieniem.

– Miałam spłacić hipotekę za pół roku i brakowało już tylko kilku tysięcy.

Otarła policzki z łez. Zmarszczyłem brwi, ponieważ coś mi tu nie pasowało.

– I to cię tak przeraziło, że uciekłaś?

– Nie.

Zaczęła rozpinać guziki przy mankietach koszuli. Uniosła obie dłonie jednocześnie, pozwalając materiałowi ześlizgnąć się do łokci. Granatowe siniaki pasujące do odcisku dłoni pokrywały nadgarstki i przedramiona.

– Jak wróciłam do domu, zdążyłam tylko otworzyć drzwi z klucza. Oni już byli w środku. Wiesz, że Sean zmusił mnie do lekcji samoobrony pod pretekstem tego, że jego skarbnica wiedzy musi przetrwać, aż nadejdzie pomoc? Dałam im popalić, ale było ich dwóch a ja jedna.

Rozpinała front koszuli, zrzucając ją z siebie jednym ruchem, po czym wstała, prezentując sińce.

Kurwa, kurwa, kurwa! Astor dostanie szału i zamknie ją na szczycie szklanej góry, zbuduje wokół fosę i zatrudni magiczne istoty, żeby jej pilnowały całą dobę.

– Grace...

Nie chciałem pytać, czy te sińce znajdowały się również na udach, zwiastując niewypowiedzianą historię o gwałcie.

– Nie zgwałcili mnie, jeśli o to pytasz. – Przygryzła wargę. – Nastraszyli, pobili, ale nie zgwałcili. Powiedzieli, że wrócą, że wiedzą, gdzie pracuję i dla kogo, że wrobią go medialnie w narkotyki jeśli nie zapłacę. Więc złożyłam wypowiedzenie, namaściłam Tracy i podałam oświadczenie do mediów, że już nie pracuje dla Seana. Nie pociągnę go na dno, Simon. Potem zabrałam parę rzeczy i wsiadłam w ostatni samolot na północ.

– Ile jest im winny?

Wróciłem do powolnego przesuwania dłonią po kręgosłupie Sisi, żeby ją rozluźnić.

– Jeszcze dwieście – rzuciła kwotę, nakładając bluzkę.

– A ojciec?

– Wiesz, jaki jest rynek po pandemii, a on robi tylko regularne kursy. – Usiadła z powrotem. – Nie ma takich pieniędzy i nigdy nie uwierzyłby, że gówniarz mnie okradł!

– Gdzie on w ogóle jest?

Wtuliła się w Justina.

– Nie mam pojęcia. – Przymknęła oczy. – Telefon nie odpowiada, mieszkanie zamknięte i nikt z sąsiadów go tam nie widział od tygodni. Zapadł się pod ziemię.

Wiedziałem, że będzie protestować, ale musiałem to powiedzieć.

– Sean dałby ci te pieniądze, gdybyś mu powiedziała...

– Nie chcę od niego pieniędzy! – uniosła się, gwałtownie protestując.

– Nie o to chodzi, Gracie. Nawet jeśli ja czy on damy ci te pieniądze, to nie rozwiąże problemu.

– Wiem! – zawołała cicho. – Wiem doskonale! Myślisz, że dlaczego wróciłam do domu, uciekając jak ostatni tchórz? Bo nie mam pomysłu na to, jak to odkręcić.

– Wiesz, komu jest winny?

– Nie. – Pokręciła przecząco głową. – Mogę ci tylko opisać, jak wyglądali i dać nagrania z kamer. Nie pójdę na policję! – zastrzegła od razu buntowniczo.

– Nie zamierzałem cię o to prosić. To bezcelowe.

– Nie wiem, co robić – przyznała z rozgoryczeniem. – Spanikowałam.

Justin gładził ją po włosach uspokajającym gestem. Nie minęła minuta, a brat zasygnalizował, że zasnęła. Wziął ją na ręce i zaniósł do wolnej sypialni.

Może i byłem sporym graczem, ale nie miałem doświadczenia w narkotykowych rozgrywkach. Wypadałoby poprosić o pomoc osobę do tego kompetentną. A znałem dwie. Archi i Sean. Grace powinna podreptać do Astora i od razu wyznać wszystkie grzechy jak na spowiedzi. Pewnie w parę dni temat zostałby załatwiony i nikt nigdy więcej nie tknąłby jej ze strachu przed nim i jego znajomościami. A tak spanikowana uciekła, dając pożywkę brukowcom, co do ich potencjalnego romansu i jego burzliwego końca.

Zostawiłem ich samych i wyszedłem na balkon. Wysłałem SMS do Seana

Simon: mam naszą zgubę

Astor: cała?

Simon: trochę uszkodzona, ale bezpieczna.

Astor: będę za cztery godziny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro