Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 10

13/11/2023

Kochani! Zaczyanmy przedsprzedaż Ukrytych Motywów 🖤

16 dni do premiery 😎😈


Archie zajrzał do nas dobrze po północy, relacjonując, jak ta wariatka Galina usiłowała mnie namierzyć, żeby porozmawiać o ważnych sprawach z narzeczonym. Nawet ponoć zaproponowała recepcjonistce tysiąc dolarów, żeby powiedziała, który pokój zajmuję. Dziewczyna przyjęła kasę, odpowiadając zgodnie z prawdą – żaden. Chyba tylko publiczne zaręczyny z inną kobietą jasno dadzą jej do zrozumienia, że nie ma opcji, byśmy się zeszli.

I to w sumie nie był taki zły pomysł.

Jeśli Sisi podejmie decyzję, że nie chce kontynuować tej znajomości, poproszę ją, by dla mnie pracowała przez najbliższe dwa miesiące. Zapłacę jej za ten czas i udawanie narzeczonej. Zamierzałem ją wziąć na litość, ale wolałbym rozwijać nasz związek nie tylko w strefie seksualnej, ale i poza nią. To byłby tylko fortel, żeby nadal była blisko a ja zapewnię sobie więcej czasu na przekonanie jej.

Plan był taki! Jeśli Sisi się wycofa, zaproponuję jej płatny kontrakt. Jeśli jednak dalej będzie chciała eksplorować seksualną stronę, tak zrobimy, ale powoli postaram się, byśmy wyszli poza tę strefę. Ostatnią opcją byłoby jawne poproszenie jej o pomoc z Galiną.

Z rozmyślań wyrwał mnie Archie.

– Weź ją do łóżka. Puls wygląda na stabilny, ale dziewczyna będzie miała kaca o poranku.

– Na piętrze jest sypialnia, dokładnie na przeciwległym krańcu – poradził Sean. – W barku są tabletki i woda. Grace dostarczyła ci kolację?

– Tak, dzięki.

– Będę się zbierał. Mi casa, su casa – rzucił zwijając się. – Archie?

– Tylko to ogarnę – odparł kumpel, ziewając.

Odpiął kaniulę i pozbył się worka i akcesoriów w odpowiednich koszach. Chwyciłem Sisi na ręce i zaniosłem do wskazanego pokoju. Jedyne co, to zdjąłem z niej stanik, żeby wygodniej się spało. Sam zostałem w spodniach od piżamy, które znalazłem w garderobie. Tak na wypadek, gdyby ktoś miał się tu pojawić znienacka. Oby Sean się nie obraził.

Obudziła się pierwsza, poruszając na łóżku i wyrywając mnie ze snu. Siedziała na krawędzi materaca, zgięta w pół. Nie wiedziałem, czy coś ją boli, czy coś się dzieje. Delikatnie dotknąłem napiętych pleców.

– Sisi?

– Toaleta? – wydusiła.

– Tam. – Wskazałem na drzwi przy oknie.

Zaczęła się podnosić i z trudem wyprostowała kręgosłup. Zrobiła krok i jęknęła z bólu. Nim zdążyłem się podnieść, żeby pomóc, najpierw zbladła, a potem zaczerwieniła się gwałtownie. Zacisnęła konwulsyjnie uda, ale nic to nie pomogło. Przepełniony pęcherz skorzystał z okazji i po udzie popłynęła stróżka moczu.

– Nie, nie, nie... – szeptała do siebie, kuśtykając w stronę toalety.

Zerwałem się z pościeli i chwyciłem ją w ramiona, niosąc do łazienki. Zatrzymałem się dopiero pod prysznicem. Odkręciłem kurki, osłaniając ją przed strumieniem, dopóki nie popłynęła ciepła woda. Doskonale rozumiałem, co się stało. Usiłując opanować ból, przestała kontrolować pęcherz.

– O, Jezu! – Doszły mnie zduszone słowa zabarwione przerażeniem i zakłopotaniem. – Proszę, zostaw mnie samą...

Nadal przytulałem ją do siebie w pasie.

– Oprzyj na mnie ciężar, zanim biodro pozwoli ci normalnie stanąć.

Wciągnęła spazmatycznie powietrze, ale zrobiła, o co prosiłem, nadal naprężając ciało, i pewnie bezsensownie i bezcelowo jak dla mnie, walcząc z pęcherzem.

– Spokojnie, nic się nie stało – uspokajałem. – Jesteśmy pod prysznicem i to już nie ma znaczenia czy oboje tu nasikamy.

Skuliła się mocniej zażenowana.

– Ale...

– Sikaj – poradziłem – i tak już jesteś mokra.

Cała aż drżała od wysiłku powstrzymywania pęcherza, więc musiałem jej pomóc. Zacząłem sikać pierwszy. Schyliłem głowę i oboje teraz patrzyliśmy na nasze stopy, gdzie woda zabarwiła się odpowiednio, zmywana szybko przez ciepły strumień z deszczownicy. Gdy stała się czysta, pocałowałem ją w czoło, zaczynając odklejać mokrą koszulkę. Pomogła mi, sama ją zrzucając, a potem spodnie i bieliznę. Miałem łatwiej, bo na sobie tylko spodnie od piżamy.

Co prawda żadne z nas nie umyło zębów, ale pal sześć, nie mogłem pozwolić, żeby stała zawstydzona. Ująłem Sisi za podbródek i pocałowałem. I nie przestałem, dopóki nie zaczęła ich oddawać z równą pasją.

– Tak lepiej. – Pogłaskałem ją po policzku.

– Przepraszam! – wyszeptała ze skruchą.

– Nic się nie stało.

– Stało – zaprzeczyła z rozpaczą. – Zsikałam się...

– Sisi! – Łagodnie kołysałem ją w ramionach. – To się zdarza.

– Dzieciom!

– Nie, dorosłym także. Zwłaszcza takim w nieoczekiwanym bólu. Poza tym zwal to na numer piętra, na którym się znajdujemy. Trzynaste. Pechowe.

Sięgnąłem po myjkę i płyn pod prysznic, powolnymi ruchami zająłem się Sisi, gdy ona powolutku znajdowała dobrą pozycję, żeby stanąć o własnych nogach. Uklęknąłem w brodziku, sunąc dłońmi i myjką po tym pięknym ciele. Ta kobieta zachwycała mnie, mimo że nie wyglądała jak szczuplutkie modelki. Miała odrobinę ciała tu i tam, ale właśnie ta naturalność tak burzyła mi krew w żyłach.

– Simon – rzuciła niepewnie, gdy zbliżyłem się do intymnego zakątka.

– Bardzo bym chciał, ale jeszcze to tego dojdziemy.

Opłukałem ją z piany i pomogłem umyć włosy. Wystawiłem z brodzika, uprzednio rzucając jeden z ręczników na podłogę. Złapała się blatu, stając niepewnie, ale nie krzywiła się z bólu. Jeden ręcznik zarzuciłem Sisi na głowę a drugim okryłem, wracając, by umyć siebie i wypłukać nasze ciuchy. Po wyjściu siedziała na zamkniętej toalecie. Wytarłem się pobieżnie, patrząc na nią pytająco.

– Nie mam się w co ubrać – wskazała na stosik leżący w zlewie.

– Zaraz czegoś poszukam w garderobie.

– Masz tu  ubrania? – spytała zaskoczona.

– Nie, nie moje. – Otworzyłem szafkę nad umywalką i wyciągnąłem z niej tabletki przeciwbólowe. Łyknęła je bez protestu, popijając wodą z kranu. – Ubierzemy się i wszystko ci opowiem.

I Ja i Sean nie należeliśmy do małych facetów, więc trudno było znaleźć pasujący na Sisi ciuch lub nieco mniejszy. Nawet ubrania na siłownię wydawały się ogromne. W sumie mogłem zadzwonić do Justina i poprosić o przywiezienie czegoś, ale to rozpoczęłoby lawinę pytań, co się stało. Z dywagacji wyrwał mnie dźwięk dzwonka własnego telefonu i Sisi w ręczniku stojąca w progu.

– Dzwoni już drugi raz.

Na wyświetlaczu pojawił się napis „Zbyt bogaty, by pracować".

– Halo?

– Śpicie jeszcze? Pomyślałem, że twoja kobieta nie będzie się miała w co ubrać, więc ściągnąłem Gracie. – W tle padło wściekłe „nie mów tak do mnie, pajacu", samej zainteresowanej. – Jestem już na dole.

– Zapraszam na górę.

– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – sarknął.

Sisi zbladła.

– Spokojnie. – Pogłaskałem ją po policzku. – Sean jest przyjacielem z czasów szkolnych i właścicielem apartamentu.

– Gdzie w ogóle jesteśmy?

Wziąłem ją za rękę i poprowadziłem do okna w sypialni, wychodzącego na Circular Quay. Sisi wpatrywała się w widok z zapartym tchem, nie zauważając nawet, że pojawił się Sean z Grace.

– Zapiera dech w piersiach, co? – zagadnął Sean, a ja odruchowo ją zasłoniłem sobą, gdy zamarła, przyciskając do siebie ręcznik. – Jest na tyle nisko, by widzieć szczegóły i na tyle wysoko, żeby mieć spektakularny widok.

– Spadaj! – poradziłem oschle.

– Przyniosłam kilka rzeczy – zaczęła Grace. – Ubrania, kosmetyki. Taki niezbędnik.

– Dzięki.

Puściłem jej oczko, kiedy stawiała torby na łóżku. Wycofała się z cichym kliknięciem drzwi, popychając przed sobą Seana. Chciałem podejść do łóżka, ale Sisi wbiła mi paznokcie w skórę.

– Zacznij gadać, koleś! Co ja tu robię? Gdzie jesteśmy i co stało się wieczorem?! – pytała niemal z paniką.

Wyswobodziłem się, prowadząc ją do przyniesionych rzeczy.

– Zadzwoniłaś wczoraj, bełkocząc, że potrzebujesz pomocy.

Zmarszczyła czoło.

– Nie pamiętam tego!

– A co pamiętasz?

Usiadła na skraju materaca, gdy ja zacząłem buszować w zakupach. Grace się postarała, bo zaopatrzyła i mnie. Dla Sisi wybrała lniane, niebieskie spodnie z regulowaną talią i koszulkę marszczoną w biuście. Sprytnie wszystko powinno pasować do siebie. Dla mnie była biała podkoszulka z czarnymi lamówkami i granatowe spodnie. Nie zapomniała o skarpetkach, bieliźnie i kosmetykach.

– Co pamiętasz z wczoraj? – ponowiłem pytanie, zrzucając ręcznik z bioder, wkładając bieliznę.

– Że byłam na plaży, a potem obserwowałam zachód słońca. Potwornie bolało mnie biodro, a przez pośpiech rano nie spakowałam sobie tabletek, więc kupiłam je w tym małym sklepiku przy wejściu do metra razem z wodą.

Podałem jej kosmetyczkę z logo drogiej marki.

– Wzięłaś tabletki, ale źle się poczułaś – kontynuowałem, idąc do łazienki, żeby skorzystać z dezodorantu. – Wysłałaś mi swoją lokalizację przez WhatsApp z jednym słowem.

Przykuśtykała do łazienki.

– Jakim?

Zajrzała do kosmetyczki, przygryzając wargę.

– Pomóż.

Podniosła głowę, patrząc z wyczekiwaniem.

– W czym ci pomóc?

– Takie było słowo, które mi wysłałaś „pomóż".

– Nie pamiętam tego. – Potrząsnęła lekko głową. – Nie mogę tego przyjąć. – Machnęła ręką w stronę kosmetyczki.

– Ponieważ? – Zajrzałem do środka, znajdując tubki i słoiczki opisane jako do cery wrażliwej. – Masz uczulenie na jakiś składnik?

– To kosztowało majątek, nie oddam takiej kwoty. Już się martwię, ile kosztowała noc w tym hotelu...

– Ciebie nic nie kosztowała – przerwałem.

– A ciebie?

Wojowniczo skrzyżowała ramiona na piersiach.

– Też nic. To apartament Seana. Całe piętro jest wyłączone z użytku i tylko do jego dyspozycji. Żadne z pomieszczeń nie jest włączone do masy hotelu, więc nie ma i opłat. W jednym z pokoi urządzono doraźną pomoc medyczną. I dlatego cię tu przyniosłem. Użyj ich. – Wskazałem na kosmetyczkę. – Niech wysiłek Grace nie pójdzie na marne.

Sisi wyszła z toalety z buzią błyszczącą od kremu, wcierając coś we włosy, które zaczynały się regularnie skręcać w piękne fale. Narzuciłem koszulkę, podając jej bieliznę. Było coś zajebiście seksownego w kobiecie wkładającej biustonosz. Zwłaszcza ten egzemplarz. Niby nic, ale przepiękna kremowa mgiełka objęła półkule niczym męskie dłonie.

Ubrania pasowały idealnie na nas oboje, a Grace nie zapomniała nawet o spinkach do włosów.

– Powiesz mi, co było dalej?

– Obejrzał cię lekarz, ponieważ przelewałaś się przez ręce. Dostałaś kroplówkę z elektrolitami.

– Cudownie, pewnie byłam sensacją wieczoru – mruknęła, nakładając spodnie.

– Nie, bocznym wejściem i prywatną widną od razu trafiliśmy na to piętro. Archie stwierdził, że to mogą być narkotyki, o ile nie masz cukrzycy, czy innych schorzeń a nic o tym nie wiem. Sean przetestował tabletki. – Sisi zamarła w trakcie poprawiania bluzki. – Były czyste. To w wodzie znajdowało się GHB.

– GHB?

– Pigułka gwałtu.

Z wrażenia pobladła, otwierając usta.

– Ale...

Wrzuciłem niewykorzystane ciuchy do torby, biorąc je obie. Wróciłem się po kosmetyczki, bo bez sensu było je zostawiać. W końcu i tak sprzątaczka je wyrzuci, a można było je wykorzystać.

– Sama wybrałaś butelkę? – spytałem z łazienki.

Oblizała usta, biorąc buty w dłoń i swój plecaczek.

– Nie, poprosiłam o leki, najlepiej jakieś hiper, super mocne i butelkę wody, ale ciepłej nie z lodówki.

– To mógł być przypadek. Sean będzie sprawdzał, co się stało.

Spojrzała na mnie ze zmarszczonym czołem.

– Czy nie powinnam iść na policję?

– Możesz, jeśli chcesz.

– Ale nic to nie da prawda?

– Raczej nie.

Westchnęła.

– Gotowa?

– Mhm.

Zatrzymałem ją, biorąc w ramiona.

– Wyglądasz pięknie – skomplementowałem, muskając kuszące, czerwone wargi.

– Ty też wyglądasz niczego sobie.

Pocałowałem ją delikatnie, starając się nie podniecić, mięciutkim ciałem obok, gdy mega wygodne łóżko znajdowało się tak blisko. Wystarczyłoby ją popchnąć do tyłu i kochać się namiętnie. Myśl o siedzącym w pomieszczeniu obok Seanie i Gracie nieco mnie ostudziła. Sisi zabrała swoje rzeczy.

Wspomniana parka dywagowała o czymś z pasją przy oknie. On stał oparty o taflę, a ona gestykulowała namiętnie, wymachując mu dłońmi przed twarzą. Nie robiła na nim wrażenia. Z miny wnioskowałem, że jest pobłażliwie rozbawiony. Wskazał na nas palcem i od razu się uspokoiła.

Uśmiechnąłem się, wiedząc, jaką słabość do swojej asystentki ma Sean, ale jak na razie przez sześć lat nie złamał danego słowa – Albo pieprzenie, albo praca. A ona odwalała kawał dobrej roboty, trzymając go w biurowych ryzach.

Czego Sean nie wiedział, albo wiedział i ignorował to, że Gracie była w nim szaleńczo zakochana. Byliśmy kiedyś na rybach i po paru kieliszkach ulało jej się, na widok kolejnej podrywanej laski. Odstawiłem ją do pokoju, powstrzymując przed złożeniem wypowiedzenia i zapakowałem do łóżka. Sekretu nie zdradziłem po dziś dzień.

– Sisi, Sean Astor – przedstawiłem wielkoluda. – I Grace.

– Też Astor? – spytała Sisi.

– Boże, uchowaj! – Niemal wypluł z siebie rudzielec. – Chyba tak w życiu nie nagrzeszyłam!

– No coś ty Gracie, przecież mnie kochasz! – Sean objął ją ramionami i przytulił. Nim złamała mu potencjalne kości śródstopia obcasem sandałów, puścił ją i się odsunął. Ona natomiast wpatrywała się w niego z niesmakiem i obrzydzeniem.

– Nie. Dotykaj. Mnie. – Wycedziła ze złością. – Jeszcze mnie czymś zarazisz po kolejnej przygodnej lasce, której musiałam się pozbyć o poranku z twojego apartamentu.

Spojrzał na nią z ogniem w oczach.

– Już ci kiedyś powiedziałem, czekam, aż będę mógł skosztować twojej...

Grace zapowietrzyła się, unosząc dłoń do góry.

– Nie kończ! – warknęła. – Dotknij mnie jeszcze raz w tak niestosowny sposób, a czeka cię kosztowny proces o napastowanie seksualne!

– Straszysz i straszysz od lat i nic z tego nie wychodzi – rozłożył ręce.

Ruda zaczerwieniła się uroczo.

– Zawdzięczasz to odroczenie w czasie pracy zdalnej!

– Zanim mnie pozwiesz, żądam chociaż prawa do jednej nocy!

Przymknęła na chwilę oczy, zapewne walcząc o zachowanie spokoju.

– Milcz, Astor, po prostu milcz! – rozkazała. – Miałam mieć wolny weekend!

– Weź sobie wolny poniedziałek! – zaproponował.

– W poniedziałek lecimy do Perth!

Ktoś powinien przerwać ten dramat, zanim oboje zapędzą się za daleko. Podszedłem do Grace i pocałowałem ją w czoło.

– Dzięki, że o nas zadbałaś.

– Dziękuję! – odezwała się Sisi. – Naprawdę doceniam, że pomogłaś kobiecie w potrzebie, zwłaszcza w czasie dnia wolnego. Chętnie bym się odwdzięczyła...? – zawiesiła głos.

– Nie ma za co! – Grace machnęła ręką. – Naprawdę!

Sisi spojrzała na Seana, wykręcając palce.

– Gdybyś mógł mi wysłać rachunek...

Grace parsknęła śmiechem, nim zdążyłem przerwać Sisi.

– No patrz Astor kobieta, która ma w dupie twoje pieniądze! Prawdziwy unikat! I zajęta! Simon! – Złożyła dłonie jak do modlitwy – Ty jej się nie pozwól wyślizgnąć z rąk! Kochana – podeszła do Sisi łapiąc ją za dłonie – nie wiem, gdzie się uchowałaś z tą słodką naiwnością, ale pozwól, że ci wytłumaczę. Sean Astor jest dziedzicem fortuny a w rankingu najbogatszych w pierwszej piętnastce. – Sisi zbladła jak ściana. – Gdyby wyświadczył taką przysługę jakiejś kobiecie, ta skakałaby z radości i robiła zdjęcia dla tabloidów a ty... ty pytasz, czy możesz mu oddać pieniądze! Ty mi przywracasz wiarę w ludzi, do tego stopnia, że zapraszam cię na obiad!

Sisi spojrzała na mnie z paniką.

– Nie chcę wam robić problemów...

– Chętnie poświęcę swoje plany, żeby poznać taką osobę! – Grace sięgnęła po torebkę. – Po tym wczorajszym koszmarnym spędzie „biedaków emocjonalnych", którzy ego podbudowują sobie drogą biżuterią i jeszcze droższymi ciuchami, pragnę odetchnąć w twoim towarzystwie. Z kimś normalnym! Wolisz kuchnię japońską, wietnamską, indyjską? Jadasz mięso? – Pociągnęła Sisi za sobą do wyjścia.

Spojrzałem na Seana, ale tylko rozłożył ręce.

– Wyrocznia przemówiła – zażartował. – Idziemy na wczesny obiad lub późne śniadanie, kto co woli.

– Masz czas?

– Dla niej? – spytał, obserwując kołyszące się biodra Gracie. – Zawsze. To jedyny sposób, w jaki mogę ją mieć blisko – dodał gorzkim tonem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro