Part 13
27/11/2023
Za mną bardzo intensywne kilka dni spędzone na pakowaniu paczek z przedsprzedażą Ukrytych Motywów (premiera za 2 dni!). Dzięki pomocy wydawnictwa i helenaleblanc 🖤 wszystko się udało! Oczywiście nnie bez przygód, co wiecie z mojego Tik-Toka!
Miłego tygodnia! 🖤
Simon zostawił mnie o poranku śpiącą, gdy sam pojechał do pracy. Wymruczał mi do ucha, że mogę zostać w ich apartamencie cały dzień, ale gdybym zdecydowała się wyjść, zostawia klucz w kuchni. Zwlekłam się z pościeli dopiero po dziewiątej. Z trudem stanęłam na stopę, a na płacz zebrało mi się, gdy prostowałam kręgosłup. Wczorajsze wygibasy dały mi się we znaki.
Wymknęłam się do siebie, bojąc się spotkać Justina. Wiadomo, co mu strzeli do głowy? Ciocia nie pytała o nic, widząc, że mam na sobie to samo ubranie co wczoraj, tylko bardziej wymięte. Jedynie uśmiechnęła się szeroko.
– Nic nie mów! – zastrzegłam, idąc pod prysznic.
– Przecież o nic nie pytam! – zawołała za mną.
Widziałam niecierpliwą ciekawość, gdy szykowałam sobie bardzo późne śniadanie, które już można było nazwać lunchem. Wcinałam owoce, ciesząc się smakiem. Jednak świeże mango prosto z drzewa, które nie spędziło czasu w chłodni, smakowało zupełnie inaczej niż to, które próbowałam w Polsce. Tak samo banany i ich różne odmiany. Niektóre bardziej słodkie lub miękkie.
Zlitowałam się nad ciocią po skończonym posiłku.
– No dobra! – usiadłam obok niej. – Czy robię błąd, wdając się w romans z Simonem? Przyjmuję odpowiedzi tak lub nie, albo dobrze lub źle.
– Kochanie, nie ma czegoś takiego jak dobro i zło. Wszystko jest kwestią zapatrywania się myślącego. Perspektywy. "There is nothing either good or bad, but thinking makes it so" – zacytowała.
– "W rzeczy samej, nic nie jest złem ani dobrem samo przez się, tylko myśl nasza czyni to i owo takim" – przetłumaczyłam.
– Ach Szekspir! Co byśmy bez niego zrobiły? Ela, powiem ci jako siedemdziesięcioletnia kobieta, która od roku odkrywa znów smak słowa seks. Baw się, dopóki możesz i żadna menopauza nie cofnie ci produkcji estrogenów. Zbliżenia mają ci sprawiać przyjemność. Jesteś młoda, śliczna i masz czas, aby korzystać z życia garściami.
Jakie to było proste w jej ustach. Banalne wręcz.
– Boisz się, co pomyślą sobie inni? – spytała domyślnie. – Oni są tysiące kilometrów stąd. O ile sama nie podzielisz się historią romansu z przystojnym Australijczykiem, nigdy się nie dowiedzą.
Poklepała mnie po dłoni pocieszająco.
– A jeśli się zakocham? – szepnęłam.
Uniosła brwi.
– Czy to byłoby takie złe?
Zaczęłam sobie wyłamywać palce.
– Biorąc pod uwagę moje doświadczenia...
Przyjrzała mi się uważnie.
– Wydajesz się tym lekko przerażona?
– Jestem tym przerażona! – potwierdziłam. – A co jeśli tak się stanie, a ja będę musiała wrócić do Polski?
– Musiała? Skarbie, wyrobisz sobie wizę pracowniczą i możesz tu zostać na zawsze.
Przeczesałam nerwowo włosy.
– I co ja tu będę robić? Sprzątać za najniższą krajową czy zmienię się w utrzymankę Simona?
Ciocia uśmiechnęła się tym wszystko wiedzącym uśmiechem starszej pani.
– Martwisz się na zapas. Jeszcze się nie zakochałaś, prawda?
– No nie. Na razie spędziliśmy ze sobą dwie noce...
– I planujecie kolejne? – spytała domyślnie.
– Tak. – Mimowolnie się zaczerwieniłam. – Zaproponował mi parodniowy pobyt w Cairns.
Uniosła do góry brew.
– Mam nadzieję, że się zgodziłaś?
Skrzywiłam się.
– Miałam opory.
– Ponieważ?
– Nie stać mnie na to! – Rozłożyłam ręce. – Nie zarabiam kokosów i kupując bilet, nie brałam pod uwagę różnicy w kursie walut. A hotel w Cairns pewnie kosztuje sporo a do tego jedzenie i cała reszta. Ja mam tylko jeden kostium kąpielowy. Do tego sprzed dziesięciu lat. Znasz jakieś fajne sklepy online, które wyprzedają końcówki kolekcji? Przydałoby się kupić chociaż jeden dopasowany.
– Możemy się razem wybrać do Marrylands. – Zaproponowała pobliskie centrum handlowe.
– Czułabym się źle, pozwalając mu płacić za siebie.
– Dlaczego?
– Bo... – Zawahałam się, oblizując usta przed kontynuowaniem. – Czy nie stałabym się opłacaną... panią do towarzystwa?
Spojrzała na mnie znad oprawek okularów.
– A tak się czujesz?
– Na razie nie, jeszcze za mnie nie płacił.
– A sobotnia noc? I ubrania, które miałaś na sobie?
Zaczerwieniłam się.
– To nie on, tylko...
Jak dużo jej mogłam powiedzieć? A w sumie komu innemu miałabym powiedzieć? Nikogo w tym kraju nie znałam, żeby wyjść na plotkarę.
– Tylko?
Opowiedziałam jej historię z pominiętymi wcześniej szczegółami. Doskonale orientowała się, kim był Sean, mniej wiedziała o roli Grace, ale słuchała z otwartymi ustami.
– No, no, no kochanie – zaświergotała – ploteczki z najwyższej półki, ale takie, które trzeba zachować dla siebie.
– Ale mówię ci to tylko dlatego, żebyś wiedziała, że to nie Simon płacił za mnie – wyjaśniłam. – Pewnie swobodnie mógłby, biorąc pod uwagę znajomość z Seanem czy samochód a może powinnam powiedzieć samochody.
– Pozwól mu o siebie zadbać – poprosił poważnie. – Jeśli sytuacja byłaby odwrotna i to ty mogłabyś sobie pozwolić na zaproszenie kogoś na krótkie wakacje. Czy oczekiwałabyś wdzięczności wyrażonej w seksie, czy cieszyłabyś się, że możecie spędzić razem trochę czasu?
To co mówiła miało sens, ale w dobie myślenia „nie ma nic za darmo", miałam głębokie wątpliwości co do ludzkiej bezinteresowności. Zwłaszcza po byłym mężu i kochanku. Sparzyłam się dwa razy, a teraz znów potrzebowałam komuś zaufać. Oddanie ciała przyszło mi łatwo, nawet zbyt łatwo, ale w końcu wolno mi cieszyć się upragnioną wolnością bez wścibskich i oceniających spojrzeń znajomych i rodziny. Musiałam tylko pilnować swojego głupiego serca, żeby się nie zakochało, prawda?
Prawda?
– A teraz weź plecak i zobaczmy, co ciekawego w Bras N Things. Może jakiś ładny kostium się trafi. Chyba że masz inne plany?
– Nie, żadnych.
– A po południu i wieczorem? – puściła mi oczko.
Wzruszyłam ramionami, podnosząc się.
– Simon wyszedł, kiedy spałam i w sumie nie mogę oczekiwać, że dla mnie rzuci pracę – oznajmiłam przez ramię, idąc do swojego pokoju.
Nie miałyśmy szczęścia i w żadnym z odwiedzonych sklepów, nie udało się nic kupić. Owszem podobały mi się kostiumy w Cotton on czy Sussan, sęk jednak w tym, że to, co mnie interesowało, nie miało dostępnego, pasującego rozmiaru, a kostiumy w rozmiarze sprawiały, że krzywiłam się z niesmakiem. Wyszłyśmy z pustymi rękami, kierując się do Westfield Parramatta oddalonego o kilka mil. Zanim jednak zaczęłyśmy buszowanie po sklepach, ciocia zaprosiła mnie na pączki i kawę, co byśmy podratowały siły przed kolejną rundą.
Nawet nie zauważyłam SMS–a od Simona, dopóki po zwiedzeniu całego piętra, nie usiadłyśmy na ławce, żeby odpocząć. Cienko widziałam powodzenie tej misji. Z westchnięciem odczytałam wiadomość.
S: Bądź gotowa o siódmej.
Ale w bieliźnie, naga na kolanach w twojej sypialni? Czy może w sukience i makijażu na kolację poza domem?
E: Ale na co?
Schowałam telefon do kieszeni spodenek, żeby wiedzieć, kiedy odpisze. Z ostatniego sklepu wyszłam, a w sumie wykuśtykałam.
– Może po prostu kupię coś na miejscu? – zasugerowałam, godząc się poniekąd z porażką. – Albo poszukamy czegoś online?
Niepocieszone, w Woolworths kupiłyśmy sobie lody imbirowe i wróciłyśmy do domu z pustymi rękami. Po godzinie buszowania na stronach internetowych poddałam się zupełnie. Nawet nie miałam kogo zapytać o radę. A może w sumie miałam?
E: Hej, wiem, że masz pewnie pełne ręce z Panem Wszechświata i Okolic, ale pomogłabyś zagubionej duszyczce? Zdecydowałam się jechać do Cairnes, ale nie mam kostiumu kąpielowego. Chciałabym coś z efektem WOW, ale nie za miliony monet.
Grace: Nago sprawisz mu najwięcej satysfakcji – taki niewinny żarcik. Możemy we środę zajrzeć do Brava Lingerie w Queen Victoria Building. Uwolnię się od tego tyrana na trochę, bo już mi puszczają nerwy!
E: Ale to nie jest jakiś super hiper wypasiony sklep? Polecisz mi coś jeszcze online?
Grace: Brava Lingerie, playfulpromises. Pomyśl o tym jak o inwestycji. Może i kwotowo wyjdzie sporo, ale za to biuścik będzie pięknie wyeksponowany. Nie kupuj żadnych kostiumów, które nie mają rozmiarów stanikowych, bo to strata pieniędzy!
Nie czułam się przekonana, bo ceny na podanej stronie przyprawiały o zawrót głowy. Osiemdziesiąt dolarów za samą górę kostiumu i kolejne pięćdziesiąt pięć za frywolne majteczki z falbanką. Po przeliczeniu na złotówki ponad trzysta sześćdziesiąt złotych. Przełknęłam ślinę.
E: a kiedy można liczyć na jakieś wyprzedaże?
G: w grudniu, może styczniu.
Zrzuciłam aplikację, opierając się wygodnie na kanapie.
Dobra nie ma co biedować, trzeba podjąć decyzję i wybrać jeden, a potem ściemniać, że zapomniałam i bujać się z jednym.
Wybrałam cztery wzory, które mi się podobały i po wejściu na WahtsApp wybrałam pierwszy chat i wysłałam zrzuty ekranu.
E: W moim rozmiarze 14F albo 16E nie ma jakiegoś spektakularnego wyboru. Wszystkie mi się podobają, ale stać mnie na jeden. Podoba mi się Cape verde i te ze sewatheart bikini. Kropeczki i falbanka są słodkie! Zerknę jeszcze na ebay. Co ty na to?
Ślepiłam się w ekran kolejne godziny, nie zwracając uwagi na upływający czas. Przeszperałam kilka stron wyników i pozwoliłam sobie w ciemno kupić jeden używany komplet, ale był przepiękny. Dopiero ciocia stojąca przede mną z paczką orzeszków sprawiła, że żołądek się obudził do życia.
– Głodna?
– Jak wilk.
Zerknęłam na zegarek, który uzmysłowił mi, że było dobrze po siódmej, ale na telefonie nie znalazłam żadnego SMS–a od Simona. Cokolwiek miało się wydarzyć o siódmej, musiało zostać przesunięte w nieznaną przyszłość. Wiadomo, praca miała pierwszeństwo, a ja byłam skatalogowana dopiero w sekcji rozrywka.
Zjadłam banana i mango, wracając do serfowania w sieci. Przed dziesiątą oczy mi się same zamykały, a ciocia już dawno chrapała w swoim pokoju. Zasnęłam, jak tylko przyłożyłam głowę do poduszki, uprzednio wyciszając telefon i kładąc go na biurku.
Ależ mi się śniły głupoty w nocy! Jakobym się zeszła z byłym kochankiem i miała z nim dziecko. Obudziłam się gwałtownie, gdy słodkim głosem wyznawał „kocham cię" patrząc mi w głęboko oczy. To dokładnie w tym momencie uzmysłowiłam sobie, że nie wierzę w ani jedno słowo, wychodzące z tych zdradzieckich ust. Najgorsze, że zamiast widzieć brązowe tęczówki Pawła, widziałam kryształowo błękitne oczy Simona.
Westchnęłam ciężko.
– Witamy w świecie nieprzepracowanej traumy – burknęłam do siebie, obserwując cienie światła grające na ścianach i wsłuchując się w dźwięki dwupasmowej drogi, biegnącej za oknem. Zapatrzyłam się w punkt, gdzie powstała mała tęcza. W głowie odtwarzałam wczorajsze zbliżenie z moim nienasyconym kochankiem. Niemal wrzasnęłam, gdy ktoś się nade mną pochylił. Złapałam się za serce, rozpoznając Simona.
Przeszedł nade mną i ułożył się obok, zgarniając mnie w objęcia i układając na sobie. Pozwoliłam się czule pocałować. Zaangażowany język zachęcał, do porannej zabawy w dawaniu sobie przyjemności. Dłonią sięgnął do pośladków, odzianych jedynie w króciutkie bawełniane, szerokie szorty. Wsunął palce pod materiał, docierając do wymownej wilgoci, którą zaczął umiejętnie pobudzać.
– Śniłaś o mnie? – wyszeptał mi do ucha uwodzicielsko.
– Nie – zaprzeczyłam. – Ciocia jest obok – przypomniałam, patrząc na uchylone w połowie drzwi.
– To kto sprawił, że jesteś taka mokra?
Zanurzył palec w cipce, a ja przygryzłam wargę, by nie jęknąć. Masował łechtaczkę, a pożądanie rozchodziło się po całym ciele, odcinając mnie od racjonalnego myślenia. Byłam tylko ja i pragnienie szczytowania. Serce waliło mi jak oszalałe, gdy rozkosz narastała gorącą falą. Simon zgarnął moje wargi w zachłannym pocałunku, tłumiąc odgłosy przeżywanego orgazmu do sapnięć i pomrukiwań. Serce mi waliło, a mózg zmienił się w papkę. Przyjemność popłynęła z cipki, rozlewając się po ciele.
– Jaka szkoda, że nie mam gumki – wymruczał.
– Nieważne!
Ocierałam się o wzwiedzioną męskość.
– Ważne, bo wystarczy tylko jeden plemnik.
– Mam dostać okres w sobotę.
– Sisi!
Usiłowałam się podnieść, skoro nie, to nie, ale przycisnął mnie do siebie. Usłyszałam, jak rozpina rozporek i nie mogłam powstrzymać uśmiechu. A nawet nie chciałam! Robiliśmy to już kolejny raz, a moja cipka nadal stawiała opór „najeźdźcy". Przymknęłam oczy, rozluźniając się i wpuszczając go do środka na wydechu. Było szybko, gwałtownie i podniecająco. Gdy osiągnęłam orgazm, dyszałam jak lokomotywa, mimo że to on odwalił całą robotę, pieprząc mnie bez litości. Bezsilnie wtuliłam nos w obojczyk Simona, czekając, aż oddech i serce się uspokoją.
– Przepraszam za wczoraj – szepnął, gładząc mnie po plecach. – Znów Bondi pokrzyżowało nam plany, ale dzisiaj odbierają ode mnie to gówno, więc po południu zabiorę cię na plażę. Co planujesz?
– Rajd po sklepach w poszukiwaniu kostiumu kąpielowego.
– Dla mnie możesz być naga.
Pocałował mnie głęboko, nie pozwalając na ewentualne protesty.
– Umówiłam się z Grace w porze lunchu na kolejnych shopping.
Mruknął coś niewyraźnie, ssąc płatek mojego ucha. Zaczęłam bawić się włosami Simona.
– W czwartek wylatujemy bladym świtem, więc na lotnisko ruszamy o piątej.
– Mam nie iść spać zbyt późno? – zażartowałam.
– Obudzę cię orgazmem, żebyś dobrze zaczęła dzień. Od dzisiaj do końca lata mam wolne z wyjątkami na weekendowe rejsy. – Zastygłam na chwilę. – Nie wszystkie. Sisi...
Nie mogłam mu zabronić prowadzenia firmy ani obrażać się, zwłaszcza gdy przynosiło mu takie profity, że stać go było na maserati!
– Rozumiem, naprawdę.
Usiłowałam się podnieść, ale nadal bezskutecznie, bo obejmował mnie w pasie ramieniem niczym stalową obręczą.
– Nie, nic nie rozumiesz – westchnął. – Na szybko powiem ci, że moja obecność na łodzi nie oznacza brania udziału w zabawach, jakie się tam odbywają. Nigdy żadnej kobiety nie zabrałem na rejs.
– Nawet...
– Nawet jej! – wpadł mi w słowo. – Była sama dwukrotnie, zanim się zaręczyliśmy. Dostała, co chciała i najwyraźniej zapłonęła namiętnością do moich biznesów, chcąc je przejąć po ślubie.
Podniosłam głowę, by widzieć jego oczy.
– To dlaczego teraz ja?
– Bo tego pragnę jak niczego w życiu! – Złączył nasze usta w głębokim pocałunku. – Chcę zobaczyć, jak przekraczasz trap, mając na nadgarstku czarną bransoletkę i wiedzieć, że jesteś moja i nikt inny bez mojego pozwolenia, nie będzie się mógł do ciebie zbliżyć!
Dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie. Po kolejnej sesji długich pocałunków okręcił nas i zszedł z łóżka, poprawiając ciuchy.
– Prześpij się jeszcze – naciągnął na mnie koc. – Jest dopiero po szóstej. – Cmoknął mnie w czoło. – Zadzwonię, jak będę wolny i przyjadę, gdziekolwiek będziesz – obiecał, gładząc policzek, który wtuliłam mu w dłoń.
– Muszę ogarnąć bałagan... – zaczęłam sennie.
– Nie ma bałaganu – zapewnił. – Nie dziś.
– Ale...
Ukucnął obok łóżka, pochylając się do mojego ucha.
– Wystarczy ścisnąć kanalik i wszystko zostaje w środku. Śpij, moja cesarzowo. Wyślę ci link do formularza zaokrętowania.
– Muszę kupić bilety na samolot – wymruczałam, ziewając i przeciągając się. Koc zjechał mi z piersi, ukazując nabrzmiałe sutki.
– Nie dasz rady, ponieważ to prywatny czarter, który zabiera część załogi, Justina, ciebie i mnie. Porozmawiamy później, kusicielko! – Possał chwilę wrażliwy koniuszek, zagryzając go mocniej. – Śpij!
Śpij! Chyba śnisz!
Sen jednak nadszedł momentalnie, gdy zamknęłam oczy. Obudziły mnie odgłosy krzątania się cioci po kuchni. Wyszykowanie się do wyjścia zajęło mi dobrą godzinę, ponieważ postanowiłam się umalować i ubrać w sukienkę, wymagającą prasowania, żeby nie wyglądała jak psu z gardła wyciągnięta. Efekt końcowy uznałam za zadowalający, uśmiechając się do swojego odbicia.
Zgodnie z obietnicą Simon przesłał mi link do formularza zaokrętowania na Coral Sea Dreaming. Usiadłam w pociągu na górnym piętrze, przy samym oknie, w ostatnim rzędzie, żeby nikt nie mógł mi patrzeć na tablet, gdy będę odkrywać proponowane tajemnice rejsu. Wpisałam swoje imię jako Sisi, ale zawahałam się nad nazwiskiem. Przecież nie podam prawdziwego. Napisałam więc West (zachód), pozwalając sobie na maleńką grę słowną. Wschód oznaczał cofanie się a zachód rozwój. I tego się trzymajmy.
Brwi mi podskoczyły chyba aż do linii włosów na widok ilości opcji podzielonych na stronie głównej. Ktoś tu się naprawdę przyłożył, żeby zafundować każdemu uczestnikowi obiecaną fantazję. Konkretne role, zapotrzebowania i scenariusze.
Łagodne zabawy (soft), mocniejsze doznania (hard), zabawy w większym gronie, opcje specjalne. Zwiedziłam każdą kategorię, rozszerzając oczy na widok dodatkowych propozycji wyboru, jak chęć używania zabawek (i to w konkretnym rozmiarze) czy więzów. W kategorii krępowania znajdowały się opcje lin, których można było użyć.
Im dalej w las, tym bardziej to wszystko mnie nakręcało, a głowa zaczynała rozważać, z czego chciałabym skorzystać. Bo takie podglądanie innej pary – niby nic, a jednak na samą myśl robiło mi się gorąco. Można było wybrać obserwację bierną, kiedy nikt cię nie widział lub czynną z opcją dołączenia do zabawy, lub bycia pieszczoną. Do tego pojawiły się opcje pieszczot, jakimi zadowoli cię osoba towarzysząca wybrana z załogi lub partner. W opcji zaawansowanej podglądający stawał się podglądanym, zapewne ku satysfakcji obu stron.
Wyobraźnia pracowała mi na trzysta procent. Niezwykle łatwo mogłam sobie wyobrazić taką scenerię pod rozgwieżdżonym niebem, na środku ciemnej tafli wody, gdzie wokół jest tylko ciemność.
Boże, sama siebie nakręcałam w pociągu, marząc na jawie!
Przeszłam do kolejnej strony, wahając się nad wyborem trzecie osoby w sypialni, ponieważ słowa Justina z poranka po naszym pierwszym razie utkwiły mi w głowie na dobre. Czy byłabym w stanie? Jak potem spojrzałabym mu w twarz? Przygryzłam palec, zaznaczając opaskę na oczach i klikając dalej, zanim się rozmyślę!
I tu zaczęły się dodatkowe pytania, w jakiej konfiguracji chciałabym odbyć ten stosunek. Dołączono grafiki, które można było ustawić w kolejności, w jakiej oczekiwałam. Czy najpierw jeden w cipce a drugi w ustach? Czy jeden w cipce a drugi analnie? A może podwójna penetracja, czy nawet obaj w tej samej...?
O, w mordę! Przy rozmiarze Simona i Justina? O, kurwa! Ale rzeź...
Zasłoniłam dłonią usta, wygaszając na chwilę tablet. Jak widać, ludzie mieli różne fantazje. Ułańskie bym wręcz powiedziała. Dream big or go home! Czy może to już zboczenia?!
Wróciłam do strony oferującej wybranie gadżetów dodatkowych. Jeśli towarzyszący penis był tylko w ustach, opcje pozwalały wybrać wibrator wraz z różnorakimi rozmiarami. Od srebrnego maleństwa dla początkujących do pompowanego penisa wielkości... końskiego przyrodzenia.
Zamrugałam, upewniając się, że dobrze widzę.
Nie byłam pruderyjna i nawet oglądałam od czasu do czasu porno, ale... Rumieniec na policzkach mówił swoje! Nic dziwnego, że ta cała impreza została udostępniona tylko nielicznej grupie zaufanych, bo wyglądało, że dopasowanie upodobań, mogło się okazać problematyczne. O wyborze konkretnych scenariuszy to już nie wspomnę, bo to zupełnie inna bajka.
W końcu dotarłam do opcji czarnego pakietu i zrozumiałam sugestie Grace!
Na Jowisza... to było COŚ!
Zaznaczyłam wybrane opcje, zanim się rozmyśliłam!
Zwłaszcza ostatnia powinna być niezwykle interesująca.
"Hamlet" akt II, scena II (w tłumaczeniu Józefa Paszkowskiego)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro