Part 11
20/11/2023
Kochani dziewięć dni do premiery Ukrytych Motywów!
DZIEWIEĆ! 😨😨
A jeszcze chwilę temu było miesiąc. Ależ ten czas zapier*** 😂🤣
Jakby nie było przypominam, że obecnie wersję papierową Ukrytych Motywów z autorgafem i dedykacją, można kupić tylko u mnie 😎 Jeśli ktoś jeszcze nie zamówił, ma na to ostatnie trzy dni! 🖤
Można zamówić zestaw z otulaczem czyli uszytą okładką, wykonaną przeze mnie 😈 cena z przesyłką 96zł
Książka z zakładką i gadżetem 66zł z przesyłką, książka z zakłądką 56zł z przesyłką.
Zamówienia można składać na [email protected] (dodam w komentarzu)
Nie wiem, jak Grace to zrobiła, ale na dość sporym tarasie zostaliśmy sami, a całość została odcięta czerwoną liną przez kelnera, który kłaniał się nam w pas. Tak chyba wyglądała magia pieniądza, jeśli je posiadałeś. Zostawiłyśmy panów na drugim końcu tarasu, żeby w spokoju poobserwować okolicę i zjeść deser. Usiadłyśmy na kanapach z widokiem na Sydney Harbour Bridge. Grace pokazywała mi najważniejsze atrakcje w okolicy, oraz te mniej znane, które powinnam zobaczyć.
– Nie wiem, czy dam radę tyle chodzić.
Wróciłyśmy do siedzenia, co było dla mnie o wiele wygodniejsze.
– Dlaczego?
– Mam artretyzm.
– Auć.
– Dokładnie.
– Współczuję. Ale może elektryczna hulajnoga jest jakimś pomysłem? – zaproponowała, sięgając po swój koktajl owocowy.
Miałam nieodparte wrażenie, że Sean i Simon cały czas pilnie nas obserwują, jakbyśmy miały za chwilę wskoczyć na stół i zatańczyć wspólnie kankana w rytm piosenki Marka Ronsona Uptown Funk. Zerknęłam na nich przelotnie.
– Tak cały czas się tu gapią.
Grace przewróciła oczami.
– Sean już tak ma, to swego rodzaju terroryzm, który stosuje od wielu lat. Tylko że ja się nie boję jego spojrzeń. Na początku mnie krępował, ale potem się uodporniłam.
Przy wejściu na taras powstało zamieszanie, przez które przebijał się damski głos.
– A ta suka jak nas znalazła... – syknęła Grace, wstając. Ze zmrużonymi oczami wpatrywała się w elegancką blondynkę, dyskutującą zażarcie z kelnerem. – Chcesz mi się odwdzięczyć? – spytała, odwracając na chwilę wzrok od narastającej awantury. – To idź do Simona, obejmij go za szyję i cokolwiek usłyszysz, nie reaguj. To jego była, która nie rozumie, że rozstali się pół roku temu!
– Ale...
– Dam sobie z nią radę. Znoszę takie pretensjonalne baby od lat!
Z zaskoczeniem wpatrywałam się w kobietę, która niemal własnym ciałem szturmowała przejście. Podążyłam za Grace, uważając, żeby nie postawić źle nogi i nie zbłaźnić się upadkiem.
– No i o co ten raban! – warknął rudzielec, podchodząc do zaczerwienionego i spoconego kelnera, który swoim ciałem bronił dostępu do tarasu. – Galina, jak niemiło!
– Astor jeszcze cię nie zwolnił? – odpysknęła blondynka. – Na każdym rogu znajdzie bardziej kompetentne dziwki!
O, Boże! I Grace to znosiła od lat?
– Ważne, że nie chce ciebie! – Słodki ton Grace przeczył słowom. – Ale przyznam, że odeskortowałabym cię rankiem z przyjemnością! Wynoszenie śmieci, stałoby się wtedy na zawsze przyjemnością.
Brawo dla wyszczekanej asystentki!
Podeszłam do Simona, który wyciągnął do mnie rękę. Przytuliłam się do jego pleców, wpatrując w wejście. Ujął jedną z dłoni i pocałował nadgarstek, głaszcząc mnie po głowie.
– Powiedziała ci, kim jest? – spytał, odwracając się nieznacznie na krześle, żeby przesunąć nosem po mojej szyi.
– Twoją byłą.
Pocałowałam go w policzek.
– I stąd ten pokaz?
– Nie – skłamałam.
– I będzie kara. – Uśmiechnął się uwodzicielsko, przymrużając oczy. – Za kłamstwo.
– Nie mogę się doczekać – szepnęłam mu do ucha, dotykając płatka ustami.
Sean parsknął śmiechem, ale kątem oka obserwował wymianę zdań przy wejściu. Galina napierała swoi ciałem na Grace a ta ani myślała ustąpić. Uniosła tylko wyżej podbródek, opierając się o słupek trzymający linę.
– Ona ma jakiś problem ze zrozumieniem słowa „nie"?
– Tak, jeden – potaknął Sean. – Nie rozumie go!
Galina pochyliła się do Grace i cokolwiek powiedziała, sprawiło, że ta cała się napięła.
– Sean... – zaczęłam prosząco, ale nie musiałam, ponieważ on już się podnosił, zanim do końca wypowiedziałam jego imię.
– Pójdę tam, zanim dojdzie do rozlewu krwi.
Galina z miny wrednej sekutnicy teraz rozpływała się w uśmiechach.
– Szkoda mi jej – wyszeptałam.
– Galiny?
– Grace.
– Też zauważyłaś, że jest zakochana w tym debilu? – spytał cicho.
– Mhm. – Wyprostowałam się, ponieważ biodro zaczęło dawać mi się we znaki. – Nie usiądę ci na kolanach, żeby nie było zbyt ostentacyjne granie pod publiczkę.
– Siedziałaś mi już na kolanach – odparł z szelmowskim uśmiechem. – I to wczoraj rano a ta słodka, mokra cipka...
Zasłoniłam mu dłonią usta, karcąc spojrzeniem.
– Jesteś niepoprawny! – skarciłam go. – Zachowuj się!
Pocałował wnętrze mojej dłoni. Usiadłam na krzesełku obok, upijając łyk wody. Sean eskortował Grace w naszą stronę, zasłaniając swoim ciałem. Wychyliłam się, ale blondynki nie było już przy stanowisku kelnera. Z ciekawością spojrzałam na Grace.
– I po problemie. – Uśmiechnęła się dość słabo. – Jak dobrze, że każda kobieta ma co najmniej dwie twarze. Zachwycająca dama oraz oblicze, które wymaga interwencji egzorcysty. Musiałam przywołać swoje demony, żeby się z nią rozprawić!
– Wezwać jakiegoś szamana, żeby cię teraz naprawił? – spytał Sean żartobliwie.
– Nie, jeśli chcesz, aby poniedziałkowe spotkania się odbyły. W każdym innym przypadku droga wolna – zastrzegła. – Nie kręci mnie facet w sukience, który posypie mi głowę popiołem. W końcu i tak z prochu powstałeś i w proch się obrócisz.
– Z prochu powstałeś, więc się otrzep – zaproponowałam swoją wersję.
Kelner podszedł do nas, trzymając w ręku opakowanie czekolady.
– Dzięki! – Grace zabrała się do rozrywania sreberka.
– Co to? – spytał Sean, kiedy kelner się oddalił.
– Tabletki antydepresyjne! – zażartowała. – Jakoś muszę sobie radzić po ciężkich przeżyciach.
Odłamała cały pasek i wepchnęła do buzi, przymknęła oczy na chwilę, rozkoszując się doznaniem. Ssała kostki a Sean nie był w stanie oderwać od niej oczu. Nie trzeba było być geniuszem, żeby wiedzieć, dokąd powędrowały jego myśli. Siedzieliśmy w komfortowej ciszy przez kilkanaście sekund.
– Od razu lepiej – westchnęła. – Na czym stanęłyśmy? Na zwiedzaniu? Zamierzasz wybrać się poza Sydney? Zobaczyć Golden coast?
Chciałabym, bardzo bym chciała! Gdybym tylko wygrała w jakiegoś totolotka!
– Nie raczej nie. – Ciężko było mi przyznać się, że bardzo bym chciała, ale powodem decyzji jest totalny brak funduszy, ale lepsze to niż udawanie. – W odróżnieniu od was, i to nie jest żaden zarzut, niestety, ale moje fundusze na to nie pozwolą. Polska to jednak nie jest bogaty kraj. Chociaż nie! Inaczej! Ja nie zarabiam zbyt dużo a decyzja, żeby tu przylecieć, była raczej spontaniczna i nie do końca przemyślana, ale nie żałuję. I nie mówię tego, żeby było wam mnie szkoda, ale wiecie – siły na zamiary. Może wybiorę się na jeden dzień do Blue Mountains. Zwłaszcza że pociąg jedzie z Parramatty chyba tylko półtorej godziny. Chociaż chodzenie to też nie jest najlepszy pomysł.
– Możemy wybrać się za dwa tygodnie – zaproponował Simon.
Chciałam zaprotestować, bo w końcu jeden numerek nie obliguje go do spędzania ze mną czasu, ale nurtowało mnie coś innego.
– Dlaczego za dwa? – spytałam, nie rozumiejąc.
– Ponieważ na przyszły weekend chcę cię namówić na wyprawę na rafę koralową.
Zatkało mnie! To zdecydowanie nie było coś taniego, na co można przymknąć oko. Czułam się, jakbym wykorzystywała tych ludzi i ich dobroć w stosunku do mnie.
Grace przymrużyła nieco oczy.
– Chcesz zabrać Sisi na Coral Sea Dreaming?
Sean uniósł brew, ale uśmiechnął się pod nosem.
– Dokładniej na pierwszy w sezonie rejs – dodał Simon.
– Nurkowałaś kiedyś? – spytał Sean. – Albo uprawiałaś snorkeling?
Znałam oba słowa i widziałam jakie cuda ludzie napotykali pod wodą, ale bałam się nawet zanurzyć głowę bardziej niż do ust, a w basenie utrzymywałam się na powierzchni siłą woli.
– Nie dla obu. Wodę lubię taką, żebym wiedziała, że dosięgnę dna.
– Woda na rafach jest cudowna – zachwycała się Grace.
Sean pochylił się w jej stronę z poważną miną.
– Czy jest coś, o czym nie wiem? – spytał.
– Pewnie bardzo wiele rzeczy. – Przewróciła oczami ze złośliwym uśmieszkiem. – Niektórzy z nas musieli pracować, żeby dostać to, o czym marzyli. Czy ty w ogóle czytałeś moje CV?
– Nie, patrzyłem na twoje długie nogi!
Grace przewróciła oczami.
– Nic dziwnego, że umknęło ci, że przez pięć lat pomagałam ojcu w czasie sezonu letniego w Port Douglas?
– Myślałem, że byłaś na Coral Sea Dreaming.
– A nawet jeśli, to co?
Spojrzenie Astora powędrowało do Simona, który z głupi uśmieszkiem wzruszył tylko ramionami.
– Była? – spytał lodowato.
– Moje prywatne życie nie powinno cię obchodzić – prychnęła Grace. – Tak samo jak to, co robię po godzinach. – Simon otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale Grace była szybsza. – Zabraniam ci mówić! To nie jego sprawa. Jestem dorosła i rozporządzam swoim życiem. Ja ciebie nie pytałam, czy pływałeś z Simonem.
– Pytaj śmiało.
– Nie obchodzi mnie to! – rzuciła lekceważąco.
Nie bardzo wiedziałam, o co chodzi? Co złego było w nurkowaniu na rafie koralowej? Pewnie brakowało mi jakichś informacji do rozwiązania tej zagadki. Mogłam tylko śledzić tę wymianę zdań, a potem dopytać Simona.
– Musisz się wybrać! – zachęciła Grace. – Jest sezon na meduzy, ale kiedy w sumie nie jest? Pamiętaj, pianka albo cienki kombinezon są obowiązkowe. Widziałam, jak dorosły facet po oparzeniu zwijał się z bólu do tego stopnia, że musieliśmy wzywać helikopter medyczny. A to nie jest tania sprawa oraz ubezpieczenie zazwyczaj nie pokryje tego lotu i hospitalizacji, jeśli nie miałaś na sobie pianki.
Otworzyłam szeroko oczy, a szczęka sięgnęła podłogi.
– Weź, jej nie strasz – poprosił Simon – bo cię więcej nie zaproszę.
To, w jaki sposób odpowiedział, powinno powiedzieć Seanowi, że gościła na jego łódce. Ja zrozumiałam idealnie.
– Nie straszę – wzruszyła ramionami. – Lecicie tylko na weekend czy na dłużej?
– Na dwa tygodnie. Zrobiliśmy rejsy specjalnie dla małych grup do dwudziestu osób z nocnym cumowaniem na rafie. Ludzie wolą zapłacić więcej, ale nie mieć dwustu osób w wodzie w tym samym czasie.
– O! Świetny pomysł – pochwaliła.
Musiałam mieć finansowe rozterki wypisane na twarzy, bo Simon przesunął sobie krzesło, by objąć mnie ramieniem. Sam bilet na samolot musiał kosztować sporo. Ostatnio jak podróżowałam palcem po mapie, w dwie strony coś koło dwustu dolarów razy dwa i siedem. To jednak siedemset złotych. Niby nie tragedia, ale trzeba tam zanocować i jeszcze coś jeść. Ewentualne dodatkowe rozrywki to kolejne koszty. Czemu u diabła urodziłam się biedna? Ani nie posiadałam zmysłu do magicznego pomnażania gotówki, jak siedzący ze mną przy stoliku Sean Midas Astor?
– Nie martw się Sisi. – Simon pogłaskał mnie po ramieniu i szyi. – Jedyne czego od ciebie oczekuję to cieszenia się nowymi wrażeniami.
– Nie naprawdę... To wszystko kosztuje, a ja czułabym się jakbym cię wykorzystywała.
– Znajdę ci robotę. – Błysnął zębami w szerokim dwuznacznym uśmiechu. Zmrużyłam oczy na tę sugestię. – Będziesz szorować pokład.
– Albo płukać pianki, albo sprzęt – dodała Grace. – Na statku jest sporo roboty, ale CSD jest świetnie wyposażona.
– Byłaś załogą Simona? – spytał niebezpiecznie lodowatym tonem Sean.
Ta dwójka mierzyła się spojrzeniami, gdy Simon masował mój kark, ściskając go delikatnie, jakby usiłował mi powiedzieć, żebym pod żadnym pozorem się nie wtrącała. Nie miałam takiego zamiaru. Nie znałam ich i nie miałabym nic mądrego dopowiedzenia. Najwidoczniej ta dwójka czuła do siebie pociąg, ale za Chiny Ludowe nie chcieli tego przyznać. To ona odpuściła pierwsza.
– Jeśli już musisz wiedzieć. – Podkreśliła z wyrzutem słowo „musisz". – Simon potrzebował certyfikowanego nurka.
Sean ponownie rozsiadł się na krześle.
– Podoba mi się wizja ciebie w kostiumie kąpielowym a co dopiero w piance.
– Sean! – Grace przymknęła oczy ze zniecierpliwieniem. – Jeśli nie przestaniesz, zaręczam ci, że znajdę sposób, żeby się zemścić.
– Pozwól mi trochę pomarzyć – droczył się.
– Od spełniania marzeń jest Coral Sea Dreaming – odparła z szerokim uśmiechem. – Spróbuj i nie pożałujesz.
– Tylko z tobą i tylko w opcji czarnego pakietu.
Cokolwiek to znaczyło, ponieważ Grace zaczerwieniła się gwałtownie. Brakowało jej jakiejś złośliwej odpowiedzi, więc postanowiłam się wtrącić.
– Słucham was i czuję się niedoinformowana – powiedziałam cicho, przeskakując wzrokiem po pozostałej trójce.
– Powiem ci w drodze do domu – obiecał Simon, całując moje ramię.
– Jeśli z nim pojedziesz, wybierz się na nocny market, który otwiera się o czwartej po południu. Jest też targ owoców Rusty's Market, ale otwarty tylko piątek, sobota, niedziela. Na Esplanade jest też basen publiczny, dostępny nawet nocą. Zostajecie na Abbot? – spytała Simona.
– Tak, dom, a raczej apartamentowiec jest skończony i wynajmowany. Tak w sezonie jak i poza nim.
– Super! – ucieszyła się. – Masz pełną obsadę? Wiesz, w razie co poszukam ci ludzi. Nie na darmo mieszkałam tyle lat w Port Douglas.
– Zgłoszę się do ciebie, jak mi personelu zabraknie.
Ich wspólna zażyłość była urocza, zwłaszcza że Grace była tylko asystentką, ale nikt jej tu tak nie traktował. Swobodnie siedziała przy stoliku ze swoim szefem, który mógłby być jej facetem. Grace Astor – brzmiało w mojej głowie całkiem ładnie.
– Dobrze się wszyscy znacie – zauważyłam.
– Znamy się od lat studenckich z Seanem a z Grace, odkąd ją zatrudnił – wyjaśnił Simon.
– Gracie jest częścią rodziny! – dodał Sean.
– I zostałam zdegradowana. – Rozłożyła ręce z kwaśnym uśmiechem. – Jak mnie tak nie lubisz, to wiesz, dzwonisz do HR i znajdą ci nową asystentkę.
– Nie rozumiem...? – wtrąciłam się.
– Bo nie znasz jego rodziny! – odparła. – Czuj się uprzywilejowana!
Teraz załapałam. Wyciągnęła z kiszeni spodni dzwoniący telefon i przez chwilę wpatrywała się ze zmarszczonym czołem w ekran.
– Przepraszam, muszę odebrać.
– Myślisz, że to ten gnojek? – spytał Simona Sean.
– Tak, pewnie tak – odparł z niesmakiem kumpel.
Spojrzałam na nich, znów nic nie rozumiejąc.
– Opowiem ci w samochodzie – zdążył tylko to powiedzieć, nim Grace wróciła z marsową miną.
– Niestety na mnie już czas – oznajmiła. – Sisi było mi miło cię poznać. Skoro zostajesz jeszcze na dobre dwa miesiące, to mam nadzieję, że się spotkamy.
Wymieniłyśmy się numerami, obiecując zgadać się na WhatsApp. Przytuliła mnie mocno przy wyjściu z restauracji.
– Zadzwoń, gdy zdradzi ci wszystkie sekrety i nie będziesz miała z kim o tym porozmawiać.
Czyli szykowała się jakaś grubsza sprawa. Ciekawe czy podobna, jak ze sprzątaniem.
– Już trochę mi powiedział i jeszcze nie uciekłam, gdzie pieprz rośnie.
– Powiedział ci o firmie sprzątającej? – zagadnęła, patrząc na zegarek.
– Tak.
Jezu, czy wszyscy o tym wiedzą? I na nikim nie robi to wrażenia?
– To z łódką też sobie poradzisz. Muszę uciekać!
Pocałowała mnie w policzek.
– Odwiozę cię – zaproponował jej Sean.
– W twoich snach! – odpysknęła.
Pomachała nam i oboje odeszli. Zabawiliśmy jeszcze pod operą, idąc na lody.
– Jak mniemam, nie porozmawiamy tutaj? – zagadnęłam, owijając język wokół przysmaku. Simon wpatrywał się w ten spektakl z błyszczącymi oczami.
– Nie.
Musiałam poczekać, aż zeszliśmy do garażu. Rozglądałam się za półciężarówką, ale pociągnął mnie w stronę krwiście czerwonego maserati. Kurtuazyjnie otworzył mi drzwi. W porównaniu z poprzednim autem siedziało się tak nisko, że miałeś nieodparte wrażenie, iż siedzisz na asfalcie. W środku zaatakował mnie zapach skóry i perfum właściciela.
Moje naiwne myślenie, że Simon jest tylko budowlańcem, powinnam włożyć między bajki. To auto kosztowało majątek. Czemu zatem mieszkali w czynszówce cioci? Coś tu dramatycznie nie grało. Pogładziłam mięciutką skórę siedzeń.
– Pytaj – zachęcił.
– Aż nie wiem, od czego zacząć.
– To ja zacznę, a ty będziesz przerywać, jeśli coś nie będzie jasne – zaproponował. – Coral Sea Dreaming kupiłem trzy lata temu za namową pewnego klienta, którego mam w portfolio sprzątania. Zapytał, czy nie rozważyłbym uruchomienia bezpiecznego miejsca, z daleka od wścibskich oczu, które pomagałoby spełniać seksualne marzenia.
Gwałtownie wzięłam oddech.
– Uspokój serce, Sisi. To nie jest żaden burdel na kółkach ani nic z tych rzeczy. To biznes jak każdy inny. Klienci wypełniają na stronie ankietę, mówiąc nam, jakie mają marzenia, a my usiłujemy dopasować je do innych. Nie zawsze chodzi o perwersje czy BDSM. Czasem o fetysze jak to, że ktoś lubi być podglądany, ktoś inny podgląda, albo ktoś lubi owłosione cipki, czy zarośniętego kutasa.
Przerwał na chwilę, stając na światłach i rzucając mi badawcze spojrzenie.
– Mówisz o tym tak spokojnie.
– Robię to od trzech lat – przyznał, ruszając. – Działamy tylko z polecenia i sprawdzamy gości przed wydaniem zgody na rejs. Dbamy o dopasowanie wszystkich obecnych na statku. Jeśli zdecydujesz się, że jednak nie masz odwagi, zmieniasz pokład lub wracasz do siebie. Niektórym marzy się noc z idealną uległą a innym, ktoś trzeci. Bywają też i takie kobiety, które marzą o kontrolowanej orgii czy fantazji o gwałcie. Wachlarz możliwości jest naprawdę duży.
Uśmiechnął się nieznacznie, dając mi chwilę na przemyślenie usłyszanych rewelacji i sformułowanie pytań.
Cała ta rozmowa stawała się niezwykle pobudzająca. Wbrew pozorom niektóre z wymienionych przez niego fantazji były też moimi. Moje kobiece partie zaczęły mrowić na samą myśl o podglądaniu innej pary. Tak samo innej...
Kuszące, naprawdę kuszące. Z takim przyrodzeniem musiał być rozchwytywany.
– I Bierzesz w tym udział? – spytałam niepewnie.
– Niech zgadnę, o czym pomyślałaś! – rzucił żartobliwie.
– O twoim wielkim ego! – parsknęłam.
– I tym jak bardzo kobiety musiało je pociągać. Sęk w tym Sisi, że nawet będąc mistrzem ceremonii, niezwykle rzadko zdarzało mi się uczestniczyć w samych zabawach. Owszem było parę kobiet pytających o konkretnie takie przyrodzenie, ale ono jest raczej przekleństwem niż błogosławieństwem. I – zaznaczył – Justin chętnie się nimi zajął.
– Dzisiaj rano sugerował... – zawiesiłam znacząco głos.
– Że mógłbym się podzielić. – Sprawnie skręcił w prawo. – Mógłbym, ale nie chcę.
Enigmatyczna odpowiedź, nie ma co! A ja liczyłam na elaborat!
– Dopóki sam się nie nasycisz? Czy dopiero na łódce?
– Ani jedno, ani drugie. – Nie odrywał wzroku od jezdni. – Nie musisz nawet brać w czymkolwiek udziału, po prostu wieczorem trzymasz się z daleka od dwóch pokładów i wszystko gra. Uczestnicy wiedzą, że nie wolno zaczepiać gości bez bransoletek, a i te muszą być w określonym kolorze.
– Więc po co miałabym tam pojechać?
– Dla mnie. Chciałbym wiedzieć, jakie masz marzenia i fantazje i je dla ciebie spełnić.
No czy on był poważny? I czy w ogóle pamiętał, że za niecałe dwa miesiące wyjeżdżam? Brał to pod uwagę?
– Czy ty także podzielisz się swoimi?
– Oczywiście – potwierdził natychmiast. – Możesz sobie z nich wybrać te, które spełnimy na statku, ale równie dobrze ograniczymy się do zabaw w wodzie, nurkowania czy snoreklingu. Zapewnię ci rozrywki nawet wtedy jeśli nie pójdziemy do łóżka.
– Ale na to liczysz? – spytałam niepewnie.
– Dlatego, że na mnie działasz. Oboje na siebie działamy, inaczej wspólna noc by się nie wydarzyła.
Miał rację, a ja musiałam sobie po ostatnich trzech dniach przypominać, że miałam złamane serce i czułam się zdradzona. Wydarzyło się tyle, że cała sytuacja z kochankiem i byłym mężem wydawała się czymś dalece odległym. Zdarzenia z tych paru dni nadpisywały wszystko z nawiązką. A jednak powrót zdawał się nieunikniony, więc to również stanie się wspomnieniem. Czemu zatem nie wykorzystać dobrze danego nam czasu?
Pewnie będę tego żałowała... ale...
– Dobrze, zgadzam się, pojechać z tobą.
Chyba go zaskoczyłam, bo mimo sporego ruchu na autostradzie, odwrócił oczy od jezdni.
– Patrz na drogę! – pouczyłam. – Z jednym zastrzeżeniem. Nie chcę się czuć jak utrzymanka ani jak dziwka, bo będziesz za mnie płacił, a w zamian mogę ofiarować ci tylko ciało.
– W zamian ofiarowujesz mi o wiele więcej. Siebie, swoją bliskość, czułość i to, co masz w głowie. A to są rzeczy bezcenne.
Nie wiedziałam już jak mu wytłumaczyć swój punkt widzenia.
– Naprawdę Simon...
– Pozwól mi się sobą zaopiekować, bo cię lubię, a nie dlatego, że liczę na seks.
– Ale liczysz! – upierałam się przewrotnie.
Wiedziałam, że nie traktuje mnie ja dziwki, ale z drugiej strony chciałam, żeby to wyraźnie powiedział. Taką już skrzywioną psychikę posiadałam w pakiecie z ciałem.
– Sisi – westchnął. – Pragnę cię, desperacko, nawet teraz.
Chwycił mnie za dłoń i położył na swoim wzwiedzionym członku. Pogłaskałam go, ale przestałam, widząc, jak zaciska szczęki.
– Nie jesteś przyjacielem z bonusem – dodał. – Jeśli potrzebujesz etykietki, to żadnej nie mam. Poczujesz się pewniej z pierścionkiem na palcu? To jedziemy do jubilera.
Chyba go pogrzało słońce! Udar jakiś czy co!
– Na twoim dwudziestym pierwszym palcu – poruszyłam sugestywnie brwiami. – Czy na moim serdecznym?
– Wariatka! – zaśmiał się. – Nie rozkładaj tego na atomy. Ciesz się chwilą.
– Ale one miną Simon i nadejdzie dzień, gdy wyjadę.
Zacisnął szczękę.
– Ale na razie trwa ta chwila, więc wykorzystaj ją na trzysta procent. Albo jak chcesz, rzuć monetą. Zapewniam, że gdy już będzie w powietrzu, uzmysłowisz sobie, na którą opcję liczysz.
W sumie pomysł był przedni. Nie musiałam się martwić o wydatki i będę mogła zwiedzać do woli. Same plusy. Gdzie zatem podziały się minusy?
W komfortowej ciszy dojechaliśmy do domu.
– Jesteś mi winna fantazję – szepnął mi do ucha, gdy wchodziliśmy po schodach.
– Najpierw pogadamy z ciocią, a potem jestem do twojej dyspozycji.
Pocałował mnie w kark, otwierając kratkowe drzwi. Ciocia siedziała na fotelu, rozwiązując krzyżówkę. Podniosła na nas oczy i uśmiechnęła się szeroko.
– O! Znalazły się moje gołąbeczki!
– Cześć, kochana! – Pocałowałam ją w policzek.
– I ja się bawiłaś skarbie?
– Cudownie, ktoś dosypał mi do wody GHB i przespałam całą noc.
Ciocia zbladła, patrząc z pretensją na Simona, który na twarzy miał nieprzeniknioną maskę bez wyrazu.
– Co?! Mówiłeś, że zabrałeś ją na przyjęcie! – wypaliła w szoku.
Schował dłonie do kieszeni i usiadł na drugim fotelu, przewidując, że ta rozmowa nie skończy się szybko.
– UPS! – szepnęłam do niego przepraszająco.
Ale litości, mógł mnie uprzedzić! Więc jego wina!
Powiem wam w sekrecie, że rozdział 12 jest niezwykle... interesujący 😈
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro