Rozdział 6
//Nam//
Odpaliłem zapałkę od razu rzucając ją na polaną benzyną podłogę. Cały dom musiał zniknąć, wraz z wszystkimi ciałami, dlatego w piwnicy było kilka bomb, które wybuchną jak już będę w drodze do domu. Wybiegłem z budynku od razu znikając w parku. Przeszedłem go, a następnie też kilka ulic, aby dotrzeć do swojego motoru. Wsiadłem na niego dość szybko wiedząc, że zaraz zjedzie się tu cała horda ludzi w mundurach. Odjechałem w stronę innego miasta drogami, które nie były monitorowane. Zawsze byłem przygotowany do roboty, dlatego jeszcze nigdy mnie nie złapali.
Następnego dnia rano, byłem wiele kilometrów dalej w samolocie wracając do młodszego. Nie wiedziałem czemu ale powoli zaczynałem przyzwyczajać się do jego obecności, a nawet zaczynała mi się ona podobać. Dzięki niemu nie czułem się samotnie po raz pierwszy od praktycznie zawsze...
W domu byłem po dwóch dniach, byłem gotowy, że będzie on w takim stanie jakim go zostawiłem czyli w bałaganie. Nie myślałem, że młody faktycznie będzie wiedział jak to wszystko posprzątać. Zwłaszcza, że nie pokazałem mu gdzie jest czego miejsce. Ku mojemu zdziwieniu całe mieszkanie wręcz się świeciło, wszystko było na swoim miejscu, nawet buty mi wypastował. Zrzuciłem torbę na ziemię od razu ruszając do pokoju chłopaka, skoro uczyłem go jak być posłusznym to musiał wiedzieć, że nie czekają go tylko kary. Za dobre sprawowanie zasługuje na nagrodę.
Stanąłem w drzwiach opierając się jedną ręką o górną framugę patrząc na śpiącego chłopaka, który przytulał się do poduszki. Musiałem przyznać, że teraz będąc zdrowy wyglądał naprawdę uroczo. Sięgnąłem po telefon robiąc mu zdjęcie upewniając się, że widać na nim łańcuch. Wiedziałem, że dostał bym za niego niezłą sumę na licytacji niewolników, jednak nie miałem zamiaru go sprzedać. Przynajmniej nie puki co, pomoc na pewno mi się przyda. Poza tym i tak musiałbym go wytresować by już nigdy więcej się mi, czy komukolwiek innemu, nie stawiał. Przymknąłem jego drzwi wracając by rozpakować wszystko i wymyć się po podróży.
- Witam śpiącą królewnę - zaśmiałem się kiedy w końcu wyszedł z pokoju. W odpowiedzi usłyszałem jedynie brzdęk metalu przesuwającego się po ziemi. Uśmiechnąłem się szeroko kończąc nakładać mu tapiokę do miski. - Chcę ci powiedzieć, że jestem dumny z tego jak wywiązał się ze swojego zadania by utrzymywać w domu czystość. W nagrodę mogę ci coś kupić.
- Co? Na prawdę? - Chłopak nagle się ożywił siadając na jednym ze stołków.
- Tak, może być co chcesz, coś co pozwoli ci wykonywać twoje hobby, specjalne jedzenie albo nawet jakieś meble do pokoju. - Postawiłem miskę przed nim delikatnie gładząc jego głowę. - Jedz i zastanów się. Tak jak ci tydzień temu mówiłem, jeśli będziesz grzeczny to będzie ci tu dobrze - zamruczałem delikatnie zjeżdżając dłonią na jego policzek nie mogąc się powstrzymać.
Podobała mi się jego uległość. Kiedy tylko przyłapałem się na myśleniu o tym w ten sposób szybko odsunąłem dłoń przeklinając w myślach. Nie chciałem o nim myśleć w ten sposób. Jeśli zacznę mieć dla niego słaby punkt będzie mógł go wykorzystać by uciec. Młody zdziwiony patrzył na mnie, jednak ku mojemu spokojowi szybko zaczął jeść, olewając całą sytuację. Ciekawy byłem o co poprosi, zastanawiając się co wybierze usiadłem na kanapie odpalając wiadomości ze stanu, w którym miałem ostatnie zlecenie. Chciałem być na bieżąco ze wszystkimi tropami policji, czekając na cokolwiek co by mnie interesowało odpaliłem laptopa przeglądając wszystkie wiadomości. Zleceń miałem coraz więcej i nie mogłem ukrywać, że zlecenia związane z porywaniem osób by sprzedać ich jako niewolników, czy pets były coraz bardziej kuszące.
TYTUŁ: Pragnę pet, którego nikt nie będzie szukać.
OPIS: Nie musi być ona wytresowana, nie chcę jednak by była uzależniona od żadnych używek. Niech ma miseczkę....
Przestałem czytać zjeżdżając od razu do kwoty, która ta osoba proponuje.
CENA: 200 000$
Przetarłem twarz wiedząc, że ktoś z ulicy będzie mieć lepsze życie jako zabawka niż bezdomna kobieta w przytułku. Wolałem sam się tym zająć i dać komuś szansę niż zostawić do komuś innemu. Komuś kto zapewne po prostu kogo porwie.
- Już wiem co chce! - głos młodszego oderwał mnie od planowania.
- Co takiego?- zapytałem odkładając na chwilę laptopa. Już zaklepałem to zlecenie dla tego nie musiałem się przez jakiś czas nim martwić.
- Chciałbym tableta, na którym mógłbym tworzyć animacje - odparł zadowolony na co mina mi trochę zrzedła.
- Niestety to wykracza poza twoje przywileje. Nie dostaniesz żadnej elektroniki dzięki, której mógłbyś się skontaktować ze światem zewnętrznym. - Stanowczo spojrzałem mu w oczy siadając wygodniej. Nie mogłem pozwolić sobie na żadne ryzyko.
- Ale mówiłeś, że mogę dostać co zechce!- krzyk młodszego sprawił, że od razu się podniosłem podchodząc do niego. Bez zawahania złapałem go mocno za szyję tak, aby tylko czuł nacisk, a nie brak powietrza.
- Nigdy, przenigdy nie podnosi na mnie głosu. Znasz tą zasadę. - Zacisnąłem mocniej dłonie by podkreślić ostatnie słowo. Musiałem przyznać, że ten nagły napad frustracji mnie zdziwił. Zwłaszcza, że ostatni tydzień od kąpieli był bardzo posłuszny.
- Ale obiecałeś! Posprzątałem ten cholerny dom!- Pomimo uścisku zdołał wycharczeć zaczynając mnie odpychać. Złapałem go mocno za włosy ściągając go z krzesła tak by upadł na ziemię przede mną.
- Kolejna złamana zasada. Miałeś się mnie słuchać. Skoro mówię, nie to znaczy nie - mój głos był opanowany. Nie byłem na niego zły, można nawet powiedzieć, że w pewnym stopniu go rozumiałem. Nie mogłem jednak mu pozwolić na takie zachowanie. Wiedziałem, że jeśli będę go pilnować prędzej czy później nauczy się, jak ma się zachowywać. Mi nie przeszkadzało ustawianie go do pionu, aczkolwiek dla niego byłoby o wiele lepiej, aby jak najszybciej się dostosował.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro