Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Żółtek, księżniczka murzyni i uliczka

-Mamy bardzo duże kłopoty? - zapytał Jaemin.
- Nie, no chyba że wierzysz w Boga bo koleś nas przeklął i stwierdził że nie pójdziemy do nieba. - odparł Jeno.
- No to git. - stwierdził młodszy zatrzymując się zazipany.






- A księżniczka może łaskawie weźmie dupę w troki, w tych czasach ludzie posiadają widły więc lepiej się zbierajmy.
- Ale to nie jest wieś, wieśniak a się nie zna pf. - Parsknął brązowowłosy.
- Nie prawda! Czekaj, cicho. - powiedział nasłuchując uważnie starszy.





- Czeg... mkmphmf - w tym momencie białowłosy zakrył mu dłonią buzię i wyciągnął go w mikroskopijną szczelinę między dwoma budynkami. Jaemin pytającym wzrokiem odrzucił starszego, na co ten tylko wolną ręką wskazał na swoje ucho.





Młodszy zaczął nasłuchiwać i usłyszał kroki które były coraz to bliżej. Po chwili kilkoro mężczyzn przebiegło przed ich kryjówką z pochodniami na co obydwoje wstrzymali oddech.





Kiedy oddalili się wystarczająco daleko, brązowowłosy odepchnął rękę starszego od swojej twarzy.
- Ha! I co, zatkało kakao? Mieli pochodnie a nie widły. - przemądrzalskim tonem prychnął Jaemin.
- Ha! Zrobiliby z ciebie pieczeń na ognisko zamiast nabijać cię jak szaszłyk na widły! - Przedrzeźnił go starszy puszczając z go objęć.






- Dla twojej informacji, ciebie też by nabili na widły. - Stwierdził z chamskim uśmieszkiem Jaemin zbliżając swoją twarz do Jeno.
- Ah tak, czyli jednak widły? - Z tym samym chamskim uśmiechem białowłosy jeszcze bardziej zbliżył swoją twarz do tej drugiego.





- Nie-e, to były tylko przypuszczenia.
- Ta-ak, przyznałeś mi rację.
- Nieprawda, oni nie mieli żadnych wideł. - Powiedział Jaemin dźgając starszego palcem w żebra. - Ale ja cię mogę z chęcią zadźgać!
- A pewny jesteś? - zapytał z przekąsem białowłosy, jeszcze bardziej zbliżając swoją twarz do bruneta.






- A pewny jestem! - Ten także zbliżył swoją twarz.
- Za bardzo mnie lubisz. - stwierdził Jeno znów zbliżając swoją twarz.
- A kto powiedział że cię lubię? - jego twarz znów powędrowała kilka centymetrów w przód, tym razem i nosy się zetknęły.





Po chwili gdy Jaemin się zorientował odsunął swoją twarz, ale starszy objął go rękami w talii tym samym go zatrzymując.
-Tak, tak. Tylko mnie tolerujesz. - zaśmiał się białowłosy.





- Jeno! Zde-rza-ki! - krzyknął młodszy unosząc głowę do góry po to aby obronić się przed kolejnymi całusami.
- Nana!
- Co?
- Nic, dołaczyłem do twojego rykowiska. - uśmiechnął się białowłosy.





- Jesteś wredny Jeno. - zaśmiał się młodszy.
- Chodź, jestem taki głodny że zjadłbym konia z kopytami. - Stwierdził starszy jeszcze mocniej wtulając się w Jaemina i opierajac głowę na jego ramieniu. Młodszy ułożył policzek na głowie białowłosego i ułożył dłoń na jego głowie.






- Też jestem trochę głodny, ale skąd weźmiemy jedzenie? To nie bezludna wyspa. - Powiedział zmartwiony Jaemin.
- Nooo...
- Jeno? Jesteś zmęczony. Dobra, możemy poszukać gdzieś noclegu, teraz nie rzucamy się tak bardzo w oczy. Jutro coś zjemy.






- Nie no dobra, już się ogarniam mi idzie... - w tym momencie starszy ziewnął i na tyle na ile mała przestrzeń mu pozwalała przeciągnął się.






- Nie wygłupiaj się, ty mnie posłuchaj chociaż raz. - Stanowczym tonem powiedział młodszy.
- Dobrze Nana. Ale gdzie pójdziemy?
- Z tego co widziałem to ludzie z tych czasów to najmilsi nie są, ale może jednak spróbujemy gdzieś zapukać. Mamy jakieś pieniądze? - Zapytał Jaemin.






- No coś tam mamy, ale kochaniutki, inna waluta i inne czasy. Plecaka Dory to ja nie mam, wybacz. - Przepraszającym tonem poinformował go Jeno.
- Co? Jaka Dora? - zapytał zdezorientowany brązowowłosy.







- A ty tam się nie znasz, taka bajka. - kpiąco odparł starszy.
- Uważaj, bo ja zacznę ci mówić o rzeczach z moich czasów i wtedy to ja się będę śmiał. Chodź wredoto, zbieramy się.






- To ty tutaj cały czas marudzisz, ale w porządeczku młody. - złośliwie odparł białowłosy.
- Ile ty w ogóle masz lat, hmm? - Zapytał poirytowany młodszy.
- No ja osiemnaście.
- Ja też, i skończ do mnie mówić jak do dziecka.








- Oczywiście, tylko ja jestem z 2000 a ty... - w tym momencie przerwał mu Jaemin.
- A ty to w ogóle i czasowo i umysłowo to jesteś pięćset lat za murzynami.
- Ej! Jak to tak do starszego? A poza tym, to było rasistowskie, oj nie ładnie Jaeminnie... - ironicznie powiedział Jeno kręcąc głową.







- A weź, przecież to w żartach. Jakby ktoś do mnie mówił żółtek to bym się zbytnio nie obraził, co za różnica.
- Jak tam chcesz, młoda żółtaczko. - zaśmiał się, choć był już bardzo zmęczony.






- Pfff chodźże a nie, się będziesz obijał. - Parsknął Jaemin.
- Oczywiście księżniczko. - leniwie odparł z uśmiechem białowłosy.
- Zdążyło mi się znudzić wałkowanie tematu o zderzakach, wiec uznajmy że tego nie słyszę. Poza tym, jak ty mi nie mówisz po imieniu, to ja tobie też nie mam zamiaru.







- Ale ja cie od zwierząt nie wyzywam! - oburzył się starszy.
- Ty ugodziłeś w moją męskość, to ja ugodzę w twoje człowieczeństwo - tym razem to brazowowłosy parsknął.









- Uważaj żebym cię przypadkiem nie ugryzł. - Powiedział starszy obejmując ponownie jedną ręką w talii Jaemina a drugą łapiąc jego szyję delikatnie przygryzajac ją z boku z diabelskim uśmiechem.







- J-Jeno no co ty - brązowowłosy zająknął się zakłopotany.
- O, jednak nie jenot? - zapytał starszy przenosząc druga rękę z talii na przeciwległą stronę szyi młodszego, który zamknął jedynie oczy bo nie umiał wydostać się z uścisku białowlosego. Powoli zbliżył swoją twarz do twarzy młodszego i po chwili pocałował go









w czubek nosa i odsunął się i stanął tyłem. Po chwili odwrócił głowę przez bark.
- Idziesz? - zapytał.
- A-aha, jasne. Mogę wiedzieć co ty odwalasz? - Zapytał zaczerwieniony młodszy.








- Ale co? Zbieraj się a nie marudź bo obydwoje jesteśmy dosyć zmęczeni.
- Tobą jestem zmęczony, jenocie... - mruknął pod nosem Jaemin. Jeno żwawym krokiem podszedł do niego i dwoma palcami złapał go za podbródek.









- Ja tam toba zmęczony nie jestem Nana. Chodź bo cię wymolestuję jeszcze bardziej. - zaśmiał się.
- Tak, a tutaj nie ma nawet wykwalifikowanej palmy ani banana żeby cię pozwać. No to chyba nie będę ryzykował - z przekąsem stwierdził brunet.







- Dobra, idziemy do najbliższych drzwi i pukamy - zarządził starszy.
- No to chodź.
Kiedy wyszli z ciasnej uliczki, po kolejnej kłótni jak na stare małżenstwo przystało, skrecili w lewo na co uparł się młodszy.







- Ty pukasz - białowłosy delikatnie popchnął Jaemina w stronę drzwi.
- Dlaczego ja? - zbulwersował się.
- A kto wybierał drzwi? - z wyższością zapytał Jeno zadzierając głowę do góry i opierając ręce na swoich biodrach.








- Zrobiłeś to specjalnie kanalio, w porządku.
Zapukał na początku delikatnie, a po minucie kiedy nikt nie wyszedł coraz mocniej.









- No chodź, spróbujemy gdzieś indzie... - przerwał Jeno bo w tym momencie przez okno wylana została ciecz niewiadomego pochodzenia, ale to chyba lepiej że niewiadomego, bo prawda mogła być gorzka. Na szczęście nie trafiła ona żadnego z nastolatków.









- Popieram - powiedział zszokowany Jaemin patrząc z odrazą na kałużę.
Odeszli do drzwi kawałek oddalonych od poprzednich. Znów to młodszy pukał. Tym razem zostali okrzyczeni. Kolejne drzwi, kolejne, kolejne i kolejne. Za każdym razem wydarzały się podobne niemiłe incydenty.










- Mam dość, to ostatnie drzwi i jak nas czymś obrzucą, opierdzielą albo obleją to ja się poddaję - stwierdził brazowowłosy - I teraz to ty pukasz, ten jeden raz.
- No dobrze, mówię ci że teraz nas przyjmą, zobaczysz - stwierdził pewnie siebie białowłosy.










- Ta, a niby skąd wiesz? - parsknął młodszy.
- Jestem zbyt czarujący żeby mnie odrzucić - uśmiechnął się starszy.
- Tak jasne, idź już czarusiu. Zobaczymy - powiedział.
- A co dostanę jak nas przyjmą niedowiarku?









- Mogę ci powiedzieć co dostaniesz jak nas nie przyjmą, kopa w dupę - zagroził Jaemin.
- A jak nas przyjmą to będę mógł spać z tobą i cie przytulać, a ty nie będziesz marudził. Zgoda? Zgoda. No to pukam.










- A mów tak sobie, ja ci mówię że to się nie uda. Jesteś za bardzo wkurzający - młodszy wystawił język.
- No to patrz - powiedział Jeno unosząc rękę i pukając do ciężkich drzwi wykonanych z niewypolerowanych desek.








Po chwili usłyszeli kroki, a następnie skrzypienie drzwi...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Na zdjęciu w mediach wcale nie ma samochodu w tle...
Taki trochę słabszy mam wrażenie niż kiedyś, ale dopiero się rozgrzewam ;)))
Mam nadzieję że miło się czytało! ❤
Oczywiście zwracać mi uwagę na błędy i do następnego!
PS. O nie, jaki rym mi wyszedł w tytule XD
PS2. No akurat wyrobiłam się z rozdziałem, w ostatniej chwili 😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro