Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Slums, baran i nieodpowiednie outfity

Jaemin tym razem obudził się jako pierwszy. Poczuł niesamowity smród ścieków i... W sumie to sam nie wiedział czego. Rozejrzał się powstrzymując odruch wymiotny.







Znajdowali się w jakiejś zatęchłej opustoszałej uliczce wyłożonej kostkami brukowymi, było już dość ciemno a wokół jeden przy drugim stały wysokie budynki wykonane z cegły.










Kiedy całkiem niedaleko chłopaka przebiegł szczur przeszły go dreszcze.
- Jeno - potrząsnął delikatnie ramię starszego brązowowłosy - kurczę i co ja mam teraz zrobić? - począł się zastanawiać młodszy. Po chwili pochylił się nad nim i spróbował rozchylić jego powieki palcami.









- Co ty robisz? - chłodnym i jeszcze zachrypniętym głosem który przeszył na wylot Jaemina zapytał Jeno otwierając drugie oko.
- Myślałem że coś ci się stało i nie wiedziałem jak cię obudzić ale chyba wszystko gra - uśmiechnął się z nadzieją na odwzajemnienie młodszy.











- Tak, w porządku - stwierdził białowłosy odsuwając Jaemina aby mógł się podnieść nawet na niego nie spoglądając - Trzeba ci znaleźć coś do ubrania - zażądził.
- Ah tak... - mruknął brązowowłosy smutno z domieszką wstydu.











- Slums.
- Co?
- Jesteśmy w slumsie - ciągle tym samym oziębłym tonem odpowiadał starszy.
- Słyszałem ale co to?
- Takie miejsce gdzie zsyłano kiedyś jakąś niechcianą grupę społeczną.
- Czyli ja też mieszkałem w takim slumsie...











- Można tak powiedzieć - kolejna krótka i treściwa odpowiedź opuściła usta Jeno - tylko ty miałeś co jeść i jak przeżyć tylko tego nie chciałeś - mruknął już pod nosem niezrozumiale do siebie, natychmiast karcąc się za tę myśl bo stwierdził że to nie wina chłopaka.










Z resztą, sam wiedział jakie to uczucie być pozbawionym najbliższej rodziny.
- Jeno? - niepewnie zapytał Jaemin - Ja nie chciałem ci tego powiedzieć... - patrząc na delikatnie oblany światłem księżyca profil białowłosego który nie wykazał żadnej reakcji powiedział skruszony na drobne kawałeczki poczuciem winy Jaemin.













Po chwili wahania postanowił podnieść tyłek z niezbyt wygodnego i zimnego bruku siadając po turecku na przeciwko starszego wpatrując się w niego i czekając aż w końcu się odezwie.











- Nie chciałeś tak powiedzieć tylko tak pomyśleć? Ale na prawdę, ja rozumiem ale musimy się zbierać - głos białowłosego delikatnie zadrżał przy ostatnim wypowiedzianym zdaniu, miał już zamiar się podnieść ale młodszy chwycił go lekko za rękę.
Kiedy Jeno spojrzał na niego zobaczył mieniące się gwiazdami oczy które były zaszklone.











- Proszę... - błagalnie powiedział brązowowłosy. Usiadł - Ja wcale tak nie myślę, ja nie wiem jakie są moje odczucia co do ciebie, z jednej strony wkurzasz mnie swoim podejściem do poważnych spraw bo tylko ciągle żartujesz i mówisz do mnie jak do dziewczyny do której próbujesz się przystawić ale z drugiej jesteś śmieszny i miły ale trochę zaczepny a twój uśmiech jest bardzo uroczy i jesteś całkiem - tu młodszy zrobił krótką przerwę nie wytrzymując wzroku Jeno który tak ciężko na nim zawisł, jednocześnie jego twarz nie okazywała w dalszym ciągu żadnych emocji dlatego nie wiedział jakiej reakcji ma się po nim spodziewać - silny i pomocny i chyba zdążyłem cię polubić.














Przepraszam - po wypowiedzeniu tych słów lekko zaczerwieniony i skruszony spuścił wzrok. Po kilku sekundach starszy przyciągnął go do siebie w uścisku a brązowowłosy wtulił się w niego jeszcze mocniej.











- Jaemin...
- Mhm?
- Jesteś głupi - zaśmiał się Jeno - wiesz, chyba nie mógłbym się na ciebie za długo gniewać - dodał po chwili.
- Tak, zawsze mogłeś przecież zostawić mnie na tej wyspie w zupełnie innych czasach, wcale mnie nie zabierać albo też zostawić tutaj gdybym nie przeprosił.









- To tylko o to wyłącznie ci chodziło, hmm?
- Wiesz że nie.
- Nieważne jakby się waliło i paliło ja i tak spełniam złożone obietnice, a poza tym chciałem usłyszeć to od ciebie.
- Koniecznie chciałeś mnie poniżyć?










- Nie poniżyć, ale moje ego było głodne a ty je ładnie nakarmiłeś. Teraz ruszaj swój seksowny tyłek bo jak ci się kostka na nich odgniecie to już taki ładny nie będzie - stwierdził pogodnie Jeno.
- No i właśnie o tym mówię, znalazłbyś sobie jakąś dziewczynę której tyłek będziesz obczajał a nie mnie męczysz! - pisnął Jaemin klepiąc przyjaciela, bo chyba tak mógł go nazwać, w plecy.












- Ale po co, ja tam wolę ciebie i twój bagażnik - zaśmiał się starszy.
- Ale ja ciebie nie wolę, poza tym zderzaki są fajniejsze! - odgryzł się brązowowłosy wyślizgując się z ramion Jeno i pokazując mu swój język w całej okazałości, na co ten napiął mięśnie i zaczął poruszać na przemian tymi na klatce piersiowej.














Jaemin zaczął histerycznie się śmiać a białowłosy przyłożył dłoń do jego ust.
- Wiesz, tak jakby jesteśmy na środku ulicy w nocy i chyba ludzie śpią i lepiej żeby nas nie widzieli. Poza tym, można by poszukać ubrań pasujących do epoki i miejsca bo raczej nasze outfity nie przejdą w tych czasach - stwierdził starszy nadal nie zabierając ręki z jego ust.











Po chwili młodszy przejechał mokrym językiem po wewnętrznej stronie dłoni starszego oczekując natychmiastowego zabrania jej, na co otrzymał tylko parsknięcie.
- Teraz bawimy się w małe dzieci brzydzące się czyjejś śliny? To ja też - powiedział Jeno wystawiając język i powoli przybliżając się do twarzy szamoczącego się młodszego którego oczy błagały o litość spanikowane a wtórował temu akompaniament pomruków i zagłuszonych pisków.












Skończyło się jednak na tym że białowłosy chwycił rękę Jaemina oblizując dłoń po całej długości głęboko wpatrując się w jego oczy co poskutkowało wylewem czerwoności na policzkach brązowowłosego i głośnym przełknięciem śliny.












- Ja cię tu nie rozdziewiczam tylko oddaję to na co zasłużyłeś a ty o czym myślisz mały zboczeńcu - zaśmiał się starszy.
- W-wiesz co, ja chyba cię jednak nie lubię - zająknął się Jaemin starając się mówić jak najbardziej swobodnym tonem, co mu się jednak nie udało - a poza tym, wiesz ile tu było zarazków?
Białowłosy poklepał go po głowie - Chodź, zbieramy się - zażądził przewracając oczami.











- Jenooooo - mruknął przeciągle młodszy po kolejnych minutach błądzenia po ciemnych uliczkach.
- Jaeeeeeemiiiinnn - przedrzeźnił go starszy.
- Przestań, kiedy dojdziemy i gdzie tak w sumie?











- Nie mam bladego pojęcia, ale chyba wiem gdzie i kiedy jesteśmy.
- No to mów.
- To jest Francja.
- A niby skąd to wiesz?
- Widzisz tamto?
- Co?











Jeno podszedł do młodszego i nakierował jego głowę w odpowiednią stronę a następnie wskazał palcem.
- Aaa widzę, ale co to?
- Ty nie wiesz? - parsknął starszy.
- No wiesz 2018 a 2040, chyba mogę nie wiedzieć - prychnął młodszy.
- To wieża Eiffla, jest w pełni wybudowana więc pewnie jest coś koło roku 1900.











- Jaki geniusz, jeszcze powiedz że mówisz po francusku to normalnie się zakocham - zaśmiał się brązowowłosy.
- Tu aime du pommes? Le moto est rouge.
- No chyba sobie żartujesz - uśmiech Jaemina zżedł.
- To znaczy tyle co "czy lubisz jabłka a motor jest czerwony" ale możesz mnie kochać - zaśmiał się Jeno.










- Ale ja to tak tylko... Ja żartowałem - powiedział spanikowany młodszy - a poza tym - odchrząkując dodał - to zdanie nie ma sensu, więc się nie liczy.
- Weź się uspokój i wyluzuj trochę, strasznie sztywny jesteś - białowłosy trącił łokciem Jaemina w ramię.
- Ta - uśmiechnął się młodszy pocierając trafione miejsce - Ale co teraz zrobimy?
- W sumie to nie mam bladego pojęcia - starszy począł rozmyślać.
Chodzili tak jeszcze około godziny.











- Hej! - zawołał Jaemina starszy.
- Masz coś? - zapytał brązowowłosy.
- Wiesz, to jedyna opcja i trzeba wbić i pożyczyć od kogoś ubrania...
- Nie masz zamiaru ich zwracać, prawda?
- Jak się uda to oddamy, ludziom tutaj się nie przelewa a ja nie chce mieć wyrzutów sumienia. Ale trzeba wejść od drugiej strony i liczyć na wywieszone na sznurach pranie - zażądził Jeno wchodząc w mniejszą uliczkę odchodząca od głównej po której szli.











Jaemin zawahał się bo jakoś nie za bardzo miał ochotę zwiedzać tamte okolice.
- Idziesz? - zapytał białowłosy.
- Już - niepewnie odpowiedział młodszy.
Po kolejnych kilkunastu minutach wędrówki odnaleźli sznur zwisający dość wysoko pomiędzy dwoma oknami.











- No, mamy szczęście - stwierdził Jaemin - a teraz jeszcze mnie zaskocz i się tam wdrap Tarzanie - parsknął.
- A po co, skoro mogę cię podsadzić - powiedział spokojnie Jeno.
- Ja nie wątpię w twoją siłę co nie, ale wolałbym pozostać w jednym kawałku bo aż tak to ci po dwóch dniach znajomości nie ufam. Pomijając fakt że tobie i twoim pomysłom raczej nie powinno się ufać wcale - stwierdził brązowowłosy.











- Już tak nie trajkocz, jak ktoś chce być twoim prywatnym baranem to się mówi dziękuję i korzysta a nie, dajesz - pospieszył go starszy kucając tak, aby Jaemin mógł usiąść na jego ramiona.
- Ale...
- Nie gadaj tylko sadzaj tyłek.
- Nie znoszę cię Jeno - prychnął Jaemin.
- Też cię kocham - uśmiechnął się starszy, po czym brązowowłosy niepewnie przerzucił swoją nogę przez jedno ramię białowłosego chwiejąc się. Podparł się rękoma o głowę Jeno, usiadł a następnie białowłosy wstał.











- Jeno ja nie dam rady - stwierdził młodszy obejmując głowę drugiego ramionami i kuląc się.
- Dasz, przytrzymam cię - zapewnił go starszy obejmując ramionami jego uda.
- Daj mi zejść do jasnej cholery.
- Nie-e.
- Ta-ak.
- Nope.
- Nie wciągniesz mnie w to, puść mnie.
- Jesteś tego pewny?
- Tak.











- Dobra - powiedział z uśmiechem starszy unosząc ręce delikatnie.
- Nie!
- No to się zdecyduj - ułożył dłonie tak jak poprzednio.
- Wyciągnij się trochę, masz szczęście że nie trzeba odpinać klamerek bo byłbyś w dupie.
- Chciałbym zwrócić uwagę na to że ty także, bo nie miałbyś co oblec na swoją dupę - stwierdził kąśliwie Jaemin chwytając rąbek jednej z koszul że sznura.











Kiedy po zdjęciu dwóch partii ubrań nabrał wprawy i pewności że nie spadnie poszło mu sprawniej. Kolejna koszula, dwie pary spodni, marynarka. Kiedy cała kupka ubrań ledwo mieściła się w rękach Jaemina, a rękaw pierwszej ze zdjętych koszul latał po twarzy starszego chłopaka ten znów przyklęknął a drugi zszedł z jego ramion.











- Ślicznie, przebieramy się - powiedział Jeno na którego pytającym wzrokiem spoglądał młodszy.
- Wiesz co... - mruknął Jeno - mi też już nie chce się łazić, a poza tym ja już...













Jaeminł na niego i wciskającmu w dłonie jego partię ubrań, sam postanowił oddalić się za róg odgałęzienia od uliczki w której się znajdowali. Jaemin założył już swoje ubrania i czekał jeszcze tylko na białowłosego.











Nagle rozległ się krzyk w nieznajomym języku, który w każdym słowie zawierał dźwięk niekulturalnego osobnika rasy ludzkiej który charka pod murek. Po chwili w uliczkę służąca za przebieralnie młodszemu wbiegł Jeno.
- Jaemin! Spieprzamy! - krzyknął łapiąc za rękę wołanego przez niego osobnika za nadgarstek Jeno...





___________________________________________________


No te trzy dni to tak jakoś chyba się przedłużyły, za co z całego serca przepraszam ale musiałam zaczerpnąć wiedzy o mniej więcej tym okresie do którego chłopcy tym razem trafili bo kompletnie nie wiedziałam na co zwrócić uwagę w opisach i jakie te czasy mogłyby spowodować sytuacje.
Ogólnie książka którą się inspirowałam to "Królowa lodów z Orchard Street" Susan Jane Gilman, akcja nie do końca toczy się we Francji ale jakoś spodobały mi się te czasy opisane z perspektywy Żydówki (Hitler wojna i te sprawy).
Następne rozdziały także będą inspirowane sytuacjami z książki, ale to nie będzie całkowita kopia jedynie że zmianą bohaterów.
PS. Proszę nie brać moich obietnic co do wstawiania rozdziałów o określonym czasie na poważnie bo to się prawdopodobnie nie uda ;-;
PS2. Poproszę o wskazanie ewentualnych błędów i opinie! 💜💜💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro