Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sen o czerwonym samolocie

- Kochanie, chodź musimy iść na zakupy - łagodnym głosem kobieta obudziła swojego syna.
- Ale maaamusiu, jeszcze pięć minutek - błagał chłopiec matkę chowając się pod kołdrę.
- A wiesz co jutro jest? - zapytała kobieta kołdrowego naleśnika.

- Co... Ah tak! - wykrzyknął chłopiec gramoląc się spod pościeli - Chodźmy mamo, szybko bo kupią ostatni model!
- Spokojnie, na pewno nikt nie kupi Nana, chodź na śniadanie skarbie - powiedziała rodzicielka przed wyjściem z pokoju.

Chłopiec ubrał się we wcześniej przygotowane ubrania i zszedł po schodach do kuchni.
- Mamy koniec wakacji, potem po raz pierwszy pójdziesz do szkoły słoneczko, więc na razie możesz sobie pozwolić na gofry na śniadanie - kobieta serdecznie się uśmiechnęła do Jaemina.
- Dzięki mamo! - rozentuzjowany chłopiec czym prędzej usiadł przy stole przy którym gotowa porcja już czekała na schrupanie.

Postanowił przyozdobić je bitą śmietaną i truskawkami. Raczką sięgnął po śmietanę w aerozolu. Dziwnie powyginał się aby tylko trafić w gofra lecz jego poczynania spełzły na niczym ponieważ biały krem wylądował na stole i jego koszulce.

Starał się jak najszybciej pozbyć plamy na koszulce zlizując krem. Kiedy skończył zobaczył mamę która patrzy na niego pobłażliwie.
- Nana, mogłeś powiedzieć żebym ci pomogla - zaśmiała się mama widząc biała plamke kremu na nosku syna który został przyłapany na gorącym uczynku - Chodź, powycieram a ty zjadaj i uciekaj się przebrać urwisie.
Chłopiec pokiwał tylko głową i zabrał się za jedzenie. Kiedy skończył jeszcze bardziej umazany śmietaną połączoną z czerwonym sokiem z truskawek i pełnym brzuszkiem a kryzys powodzi śniegu latem został zażegnany, wykonał misję mamy i umył zęby, udali się do sklepu.

- Jest! - wykrzyknął Jaemin - Przepraszam proszę pana - nieśmiale zaczął - poproszę makietę tamtego samolotu.
- Czerwony czy niebieski chłopcze - sympatycznie zapytał starszy mężczyzna za ladą sklepu z zabawkami.
- Czerwony
- Życzę miłej zabawy! - radośnie odezwał się do chłopca sprzedawca kiedy mama zapłaciła za samolot.
- Dziękuję, ale to dla taty! Dowidzenia!
- Dozobaczenia! - odkrzyknął starzec - Taki miły chłopiec - pomyślał.

Kiedy wrócili do domu  zastali  głowę  rodziny przy kawie czytającego gazetę.
- Tatku! - wykrzyknął uradowany Jaemin - Mamy dla cieb... Ups - zakrył szybko łapkami buzię.
- No i się wygadałeś głuptasie - zaśmiała się mama - masz i daj tacie
- Ale dopiero jutro są...

- Uciekaj bo cię załaskoczę! - rodzicielka wyciągnęła ręce do ataku a Nana zapiszczał i począł uciekać. Schował się pomiędzy tatą a gazetą trzymaną w jego rękach. Mężczyzna objął syna i uśmiechnął sie. Widać było na jego twarzy zmęczenie, bo w końcu wrócił z pracy.

- Masz tatku, sam wybrałem - chłopiec dumnie wypiął pierś - otwórz! - ponaglił chłopiec.
Kiedy tata otworzył, zaproponował zabawę synkowi. Mama przyniosła lemoniadę i tak miło spędzili resztę popołudnia.

Jaemin obudził się z uśmiechem na ustach ale kiedy tylko rozejrzał się po smutnym, prawie że pustym i poszarzałym pokoju, radość opuściła jego twarz.

W pomieszczeniu znajdowała się tylko szafka nocna, łózko, szafa, biórko z krzesłem oraz drzwi na mały balkon które miały kraty więc nici ze skoku.

Wstał. Piżama była przynajmniej z przyjemnego materiału, śliskiego i połyskującego w odcieniu ciemnego różu, nabył ją za trochę pieniędzy za dobre sprawowanie i postanowił sobie kupić kilka umilających w najmniejszym stopniu życie rzeczy.

Przeciągnął się leniwie. Chwilę potem przyszła pielęgniarka dyżurująca ze śniadaniem, które posłusznie odebrał i zjadł. Kiedyś próbował się zagłodzić bo nie miał dostępu do jakichkolwiek ostrych przedmiotów i chował jedzenie w różnych miejscach ale kiedy zaczynało gnić nie mógł wytrzymać i przyznawał się pielęgniarkom które starały się go nie rozszarpać bo robił to regularnie od kilku lat i to właśnie za to że jadł głównie dostał nagrodę.

Po zjedzeniu talerz wystawił za drzwi przez okienko i położył się do łóżka.
- Jak co dzień i tak do usranej śmierci - burknął zrezygnowany pod nosem. Zanim się zorientował jego oczy same się zamknęły.

Uwielbiał spać, tylko w snach potrafił być szczęśliwy o ile nie śnił mu się dzień rozstania z rodzicami. Jego sen przerwał dziwny szum. Otworzył oczy a gdy zobaczył nieznajomego białowłosego.

Już miał zacząć krzyczeć ale chłopak zawisł nad nim przykładając dłoń do jego twarzy zagłuszając go.

- Cześć, po pierwsze, czy mógłbyś być ciszej i się tak nie wiercić? - zapytał się rozbawiony napastnik którego Jaemin starał się odepchnąć - Po drugie, ładna piżama, pasuje ci - chłopak przestał się wiercić i zarumienił się - Po trzecie, który to rok, Po czwarte, jak się nazywasz a po piąte, czy jak cię puszczę to nie zaczniesz krzyczeć, błagam nie chce mieć więcej problemów, ale zaufam ci.

Białowłosy wziął rękę z twarzy Jaemina który odchrząknął i podniósł się do siadu.
- Kim ty jesteś?! - niekontrolowanie podniósł głos brązowowłosy.

Przybysz wstał, przybliżył swoją twarz do tej Jaemina i ponownie jego ręka znalazła się na jego ustach.

- Ile jeszcze tak będę musiał siedzieć żebys się uspokoił piękny, hmm? - zapytał go białowłosy na co Jaemin znów się zaczerwienił ale także niby od niechcenia przewrócił oczami.

- Jesteś uroczy, ale strasznie głośny - uśmiechnął sie.
Brązowowłosy próbował odciągnąć dłoń od swoich ust. W końcu tamten ustąpił.

- Jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć to jestem Jeno, a teraz ty mi odpowiedz - ponowił pytanie wciąż pochylony niebezpiecznie nisko nad chłopakiem.
- Może byłbyś łaskaw się odsunąć - mruknął pod nosem Jaemin.

- A tak, jasne przepraszam - z uśmiechem Jeno uszczypnął go w policzek a zaraz potem usiadł na łóżku obok niego.

- Mamy rok 2040, nazywam się Na Jaemin i... Dzięki, ale to tylko piżama - jeszcze bardziej zarumienił się o ile to było mozliwe.
- Skąd ty się w ogóle urwałeś? - zapytał zaciekawiony brązowowłosy.

- Ja? Z przeszłości, dokładnie z 2018 - odpowiedział jakby mówił o pogodzie Jeno.
- Ha ha, no bardzo śmieszne, pożartowaliśmy, a teraz mów jak tu wszedłeś bo może uda mi się tamtędy wyjść z tej nory.

- Nie wierzysz? Spoko, jak chcesz to mogę cię stąd zabrać i gwarantuje że ci stąd cię nie znajdą - uśmiechnął się promiennie białowłosy. Tylko musisz obiecać że zrobisz wszystko co ci każę.
- No dobra, i tak nie mam nic do stracenia...


___________________________________________________

Kolejne ff, tym razem mam nadzieję że skończę i nie porzucę po kilku rozdziałach ale raczej się na to nie zanosi, za bardzo polubiłam NoMiny, takie kochane dzieci no ;-;

PS. Jeśli byłyby jakieś błędy których moje oko nie wyłapało to proszę poprawiać 💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro