Błękitny płyn
- Nie sądziłem że będziesz taki ochoczy, w sumie to nie do końca wiesz o co chodzi. Może najpierw ci wyjaśnić czy coś... - zaproponował Jeno.
- Ta, tylko się streszczaj bo jak przyjdą po mnie pielęgniarki na terapię grupową i znajdą gościa z 2018 w zakładzie zamkniętym, który Bóg wie jak się tu znalazł nie będzie za kolorowo i przeniosą cię do innej sali - ze sztucznym uśmiechem powiedział Jaemin.
- A co, będziesz tęsknił? - zapytał przysuwając się do brązowowłosego składając usta w dziubek.
- Nie - odwrócił twarz w przeciwną stronę dłonią odpychając białowłosego o policzek.
- A ja to bym tęsknił, jesteś fajny - nie zrażony sceptyzmem co do jego osoby stwierdził Jeno.
- A ty jesteś dziwny - odparł młodszy.
- No to ja ci wytłumaczę na czym polega moja magia przenoszenia się w czasie... - oczy brązowowłosego zaświeciły się chociaż jego twarz nadal miała tak samo znudzony wyraz twarzy od pojawienia się starszego nie licząc zaskoczenia odwiedzinami.
- Tak więc, jak już wiesz pochodzę z roku 2018. Jak na ciebie patrzę to nie sądzę że żyłeś w tym czasie, taki młody i uroczy - rozgadał się Jeno.
- Skończ gadać głupoty, ja nie znam ciebie i ty nie znasz mnie więc... - zawiesił się Jaemin.
- Więc możemy się poznać - rozentuzjował się starszy jeszcze bardziej niż poprzednio -Ale kontynuujmy, to miejsce nie jest zbyt fajne żeby się integrować. Przechodząc do rzeczy, od małego dziecka interesowałem się podróżami w czasie i próbowałem na różne sposoby dostać się do przyszłości, a to portalem, a to kapsułkami po których się z resztą pochorowałem w wieku dziewięciu lat, a to próbowałem zmodernizować pralkę tak aby dała zamierzony efekt ale kopnął mnie prąd i musiałem zrezygnować.
Pewnego dnia pomyślałem nad czymś prostszym a że akurat oglądałem Harrego Pottera Felix Felicis i takie tam... - Czekaj - przerwał mu Jaemin - Co to Harry Potter?
- Takie genialne książki świat magii przyjaciele i w ogóle, muszę ci to kiedyś pokazać! Ale dalej, nie przerywamy, grzecznie słuchamy - Jeno po raz kolejny uszczypnął policzek młodszego.
- Możesz przestać, to żenujące - pod nosem mruknął Jaemin.
- Ta, no i się pobawiłem, a że byłem młodym kreatywnym dzieckiem z odchyłami dodałem tam różnych składników typu kocie kłaki ale dla równowagi trochę miodu, nie było takie złe ale nie zadziałało. Dopiero po kilku latach leżenia pod łóżkiem coś się stało i nagle bum.
- Te odchyły to ci jeszcze zostały, co nie - kąciki ust lekko uniosły się brązowowłosemu.
- Nie, skąd taki wniosek? - ironicznie odparł Jeno specjalnie obejmując ramionami kolana i kiwając się do przodu i do tyłu jak opętany.
Wtedy Jaemin nie wytrzymał i po raz pierwszy po oddzieleniu go od rodziny zaśmiał sie. Leżał ze śmiechu na łóżku i zwijał sie. Wszystkie opowiedziane przez białowłosego rzeczy skumulowały się a Jaemin dał im upust.
Kiedy zaczynał go boleć brzuch i już nie miał siły się śmiać a kilka łez poleciało z jego oczu Jeno wkroczył do ataku i zaczął go łaskotać ale tamten zamiast śmiać się cały się spiął.
Czując to starszy przestał.
- Coś nie tak Nana?
- Tylko ważne osoby mogą mówić na mnie Nana, moja mama i mój tata - fuknął Jaemin podnosząc się.
- Ja też będę dla ciebie kiedyś ważny, zobaczysz - uśmiechnął się Jeno.
- Na razie to ważne dla mnie jest żeby się stąd wydostać i odnaleźć rodziców.
- Tak rozumiem, no to chluśniem bo uśniem - mówiąc to z kieszeni spodni wyciągnął średniej wielkości flakonik wypełniony nienaturalnie błękitnym płynem.
- I że ja mam to... Wypić?
- Mówiłeś że zrobisz wszystko co ci każę więc- przerwał na chwilę by siłować się z korkiem - Otwieraj swoją śliczną buźkę i połykaj - Jeno poklepał Jaemina po policzku a kiedy ten już otwierał buzię żeby mu powiedzieć żeby odpieprzył się od jego twarzy bo nie ręczy za siebie, ten wsadził mu pół ustnika owego flakoniku do ust, wlał odpowiednią zawartość a następnie sam napił się cieczy.
Jaemin aż się zadławił.
- Cholera, czegoś ty tam napakował - dalej dławiąc się ochrzanił Jeno.
- Tak dokładnie to nie pamiętam, wiesz ile lat temu to było? - zaśmiał się wycierając usta o wierzch dłoni.
- Co?!
- Nie raz zadziałało to teraz też musi, co nie - promiennie uśmiechnął się białowłosy.
- No właśnie nie, nie musi!
-Aj tam narzekasz... A i jeszcze, nie wiem tak do końca do którego stulecia nas wywieje i czy wstecz czy do przyszłości bo kiedy do ciebie trafiłem to tak za bardzo tego nie planowałem.
- No chyba sobie żartujesz, i teraz mi to mówisz?!
- No wcześniej nie pytałeś. A i musimy się trzymać razem bo jak nie to może nas przenieść osobno do innych epok i do innych państw. Osobiście nie polecam starożytnego Rzymu, Juliusz Cezar strasznie się rządził, jakby nie wiadomo kim był. Niezbyt przyjemny typ.
- Wiesz co, może ty mi już nic nie mów bo zaraz na zawał zejdę.
- Ostatnia rzecz, jeżeli bardzo ci się zechcę spać to się nie krępuj, kiedy uśniesz eliksir zacznie działać i obudzimy się w innych czasach.
Kiedy Jeno spojrzał na Jaemina ten już spał. Ziewnął jeszcze tylko i złapał młodszego za rękę a następnie położył się obok i odpłynął...
Jaemin ocknął się przez promienie słoneczne które raziły go nawet przez powieki a zaraz potem zrobiło mu się chłodno.
Kiedy rozchylił powieki zobaczył Jeno. Niósł go na rękach. Był cały mokry, jego biała jak śnieg grzywa wpadała mu do oczu a na sobie nie miał bluzy którą miał wcześniej a jedynie sam czarny podkoszulek przylegający do całkiem dobrze umięśnionego ciała.
Jaemin zaczerwienił się nadal zachowując znudzony wyraz twarzy dostrzegając że to on ma na sobie bluzę starszego.
- J-Jeno? Kiedy jesteśmy? - zapytał brązowowłosy nie za bardzo wiedząc jak zaoperować składnią żeby nie brzmiało to idiotycznie.
- Książe się obudził, hmm? Nie wiem dokładnie bo jakoś tak się złożyło że wypadliśmy na statku i nie za miło nas przyjęli, ty spałeś a nie mogłem cię tam zostawić, schowaliśmy się w szalupie a jeden koleś był na tyle miły że przeciął linę trzymajacą naszą szalupę, chociaż nie mam pewności czy nie chciał trafić we mnie, ale mniejsza z tym.
- To czemu jesteś cały mokry?
- Widzisz, tak mnie podnieca widok ciebie śpiącego że moje całe ciało nie potrafi wytrzymać, nie no taki żarcik. Przez przypadek wiosło wypadło mi z łódki i musiałem po nie płynąć, więc przepraszam jeśli cię teraz moczę.
- Nie szkodzi, ale tak właściwie to możesz mnie już postawić... - zasugerował coraz to bardziej czerwony Jaemin.
- Tak?! Boże dziękuję, o ile istniejesz! - wykrzyknął Jeno w niebiosa padając na kolana i delikatnie sadzając młodszego na piasku.
- Nie chodzi o to że jesteś ciezki, broń boże, ale nosiłem cię już z dobre trzy godziny.
- Przepraszam... - skruszony nastolatek spuścił wzrok.
- Nie szkodzi, tylko trochę odpocznę i trzeba będzie poszukać czegoś do jedzenia bo wydaje mi się że to wyspa i to dość mała bo chyba obszedłem ją cztery razy.
- Skąd wiesz że cztery? - zapytał brązowowłosy wstając i otrzepując różowe spodnie od piżamy.
- Widzisz tamten kamień?
- Mhm.
- Dam głowę że widzę go czwarty raz, no dobra może nie głowę ale rękę - uśmiechnął się Jeno.
- Nieważne, ja pójdę poszukać czegoś do jedzenia.
- Może lepiej nie idź sam, nie szedłem jeszcze w głąb wyspy a ta dżungla nie wygląda najbezpieczniej.
- Dam radę, co za różnica czy ja czy ty pójdziemy, oboje jesteśmy facetami a nie wiecznie uciśnioną kobietą którą pożre pierwsze lepsze żywe stworzenie.
- Tak mężczyzno z krwi i kości, w różowych spodniach z piżamy - zaśmiał się Jeno chwytając za nogawkę spodni młodszego.
- Hmph, a wypchaj się - prychnął zdejmując z siebie bluzę i rzucając ją na głowę pierwotnemu właścicielowi odchodząc kawałek z satysfakcją.
- Czekaj, moja uciśniona kobie... Znaczy mój najprawdziwszy mężczyzno z krwi i kości! - na zawołanie Jaemin odwrócił się w stronę chłopaka szamoczącego się z bluzą, wrócił do niego i pomógł w wydostaniu się.
- Dzięki ci łaskawy paniczu! - wykrzyknął kłaniając się młodszemu.
- Wstawaj i chodź, za niedługo zrobimy się głodni a ja nie zawacham się zjeść ciebie - zagroził brązowowłosy. Jeno wstał z ziemi.
- Kawał mięcha co nie - kpiąco stwierdził białowłosy dźgając palcem swój biceps - ciebie to nawet nie opłacało by się zabijać, same kości, a poza tym jesteś za ładny żeby umrzeć tak młodo - dramatycznie przyłożył dłoń do czoła aby zaraz potem jeszcze dramatyczniej uwiesić się na Jaeminie który runął na ziemię.
Jeno podparł się rękami po dwóch stronach ciała młodszego.
- Widzisz, patyk bez mięśni - zaśmiał się białowłosy.
- To skoro wiedziałeś że jestem patykiem to czemu się rzuciłeś?! A poza tym, po prostu nie byłem przygotowany - mruknął Jaemin pod nosem.
- Dobra królewno - Jeno podniósł się z chłopaka i podał mu dłoń by pomóc mu wstać - zbieramy się, teraz tak na poważnie.
- To z tobą tak się da? - ironicznie zapytał Jaemin chwytając pomocną dłoń.
- Przekonajmy się. A poza tym, czy to wspólne runięcie nie było romantyczne - powiedział białwłosy, poruszył zabawnie brwiami po czym puścił się biegiem do przodu.
- Jeno! Jak cię złapię to nogi z dupy powyrywam! - wykrzyknął nie do końca zły a bardziej rozbawiony Jaemin.
- Ej, akurat mój tyłek to ja lubię!
- Jesteś nienormalny! - zawołał już ze śmiechem młodszy rozpoczynając bieg.
- A powiedz mi, kto na tym świecie jest normalny...
___________________________________________________
Troszkę mi się nudziło a tak bardzo nie mogę się doczekać pewnego momentu który wymyśliłam że musiałam dzisiaj wstawić, chociaż ten moment będzie gdzieś dalej niż w połowie może gdzieś przy końcu... Jeszcze nie wiem ale sama nie mogę się doczekać! 😆
Jeżeli ktoś tu już zabłądził to ładnie proszę o gwiazdkę i komentarz z przemyśleniami albo z ochrzanem o błędy jeśli takowe są 💜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro