𝘺𝘰𝘶𝘳 𝘩𝘢𝘪𝘳
Zupełnie naga...
Siedziałaś na łóżku, zwrócona do mnie plecami. Długie czarne, jak smoła kosmyki opadały na plecy, a twój krótki, nierówny oddech, był muzyką w twoim pokoju.
Mijała nasza wspólna dwunasta godzina, słońce wschodziło, oświetlając twoją oliwkową skórę, a ty już byłaś na skraju.
Powoli, kochanie.
Stawiałem kroki, a ty słyszałaś skrzypienie starych paneli. Objęłaś dłońmi swoje ramiona, gdy moje kolana spotkały się z miękkim materacem twojego łóżka. Byłem blisko, a ty drżałaś.
Reagowałaś na moją obecność, jak nikt inny. Dreszcze, gęsia skórka i walące serce, które słyszałem z samego końca pokoju. Twoje rogi prawdziwej diablicy zniknęły, a ty ponownie się uniewinniłaś.
Krótki pocałunek na twoim ramieniu, zamknięcie powiek, wypuszczenie wstrzymanego oddechu.
‚Sprawię, że tą noc zapamiętasz już na zawsze, kochanie.' ~ Szept do twojego ucha, uśmieszek niewiniątka, chwilowy dreszcz.
I finał.
Owinąłem wokół własnej dłoni, twoje włosy, szarpiąc za nie z całej siły. Zacisnęłaś powieki, sycząc z przyjemnie zadanego ci bólu.
Trzymałaś sztywno głowę, gdy moja dłoń i zwinne palce, pojawiły się między twoimi udami, które były już wilgotne, a ty w pełni gotowa.
Gotowa na swój początek końca, z którego nie było szansy na żadną ucieczkę.
Zaufałaś mi, kochanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro