Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Opętana

 
Dzisiejszej nocy, księżyc był w pełni.

Jako jedyny dawał nikłe oświetlenie pokoju, w którym znajdowała się pewna nastolatka. Pomieszczenie pogrążone w prawie całkowitych ciemnościach, było zamknięte od wewnątrz tak, że nikt nie był w stanie dostać się do jego środka. Jedynie promienie, które rzucał księżyc, wpraszały się do niego przez niezasłonięte okno, niczym nieproszony gość. Ich światło padało na nóż kuchenny, który dziewczyna trzymała w dłoni, i odbijały się od niego, dając tajemniczy połysk.
    
Nieznajoma przyłożyła narzędzie do wewnętrznej strony swoich przedramion i wolnymi, smętnymi ruchami zaczęła podcinać sobie żyły. Na jej młodej twarzy wykwitł niepewny uśmiech.

W pewnym momencie usłyszała cichy szelest. Spłoszona zaczęła rozglądać się po własnym pokoju, szukając źródła dźwięku, lecz niczego nie wypatrzyła w panujących ciemnościach. Przez krótką chwilę nasłuchiwała, sprawdzając czy znów pojawią się odgłosy świadczące o czyjejś obecności. Nic takiego nie nastąpiło.
  
Westchnęła z ulgą i powróciła do wcześniejszego zajęcia. Kolejne rany stawały się coraz to głębsze i zadawały coraz większy ból fizyczny. Bardzo dobrze. Chciała tego.
   
- Co ty robisz? - usłyszała czyjś przerażający głos. Był on taki... martwy. Przez jej kręgosłup przebiegł nieprzyjemny dreszcz, a w pokoju zrobiło się znacznie chłodniej.
    
- J-ja..? - zapytała niepewnie, gdy przed jej oczami ukazała się postać. A raczej widmo, którego wyglądu nie potrafiła opisać nawet najbardziej wyszukanymi słowami. - Ja tylko tworzę swoją historię. - odparła z mocą w głosie, który i tak z każdą chwilą stawał się słabszy.
  
Postać, a raczej jej ślepia, gdyż tylko je było widać w panującym mroku, spojrzały na nią groźnie. Po chwili w pomieszczeniu rozniósł się złowieszczy rechot, który przez krótki moment odbijał się echem od ścian pokoju.
   
- Jesteś opętana. - rzekło widmo.
   
- Co? - zdziwiła się nastolatka. Jej ciało stawało się coraz cięższe, toteż oparła się nim o ścianę, tuż przy zakluczowanych drzwiach. - Nie jestem opętana. To ty jesteś.
    
- Ja? Ja nie rozmawiam z czymś, co tak naprawdę nie istnieje. - odparła postać, a światło księżyca odbiło się w jej ślepiach. - Jestem tylko wytworem twojej wyobraźni.
   
Dziewczyna wypuściła nóż z dłoni, wciąż stojąc oparta o ścianę. Narzędzie opadło na podłogę z głuchym łoskotem. Wyjrzała za okno, gdzie zaczęły się zbierać ciemne chmury. Wiatr świstał groźnie, nadając zajściu jeszcze większej dramaturgii.

- Wiesz, że nikt cię nie uratuje? - zapytała zjawa, nawiązując do zamkniętych, drewnianych drzwi.
  
- Wiem. - odparła nastolatka. - Mnie nie można uratować... - szepnęła. Uśmiech gościł na jej twarzy, gdy wypowiadała to zdanie.
    
- Zatem powiedz mi... Jak wygląda twoja historia? - wytwór jej wyobraźni zapytał skrzeczliwym głosem. Dziewczyna, gdzieś w podświadomości, liczyła na to pytanie.
   
- Cóż. - odparła, zbierając uciekające jej siły, by móc odpowiedzieć. - Jest ona pełna bólu i cierpienia. Nie znajdziesz w niej ani krzty radości, jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Dużo w niej mroku, tajemnicy, niewypowiedzianych słów. Ponieważ nie potrafię, nie jestem w stanie wypowiedzieć czegoś tak okrutnego. Ale nie chcę też, by to się zakończyło od tak, bez śladu... Więc po prostu zapisałam swą historię... - z trudem dokończyła krótką wypowiedź, zerkając na swoje przedramiona. Chciałaby powiedzieć więcej, lecz nie była w stanie, ponieważ słabła. Chłód coraz bardziej zaciskał szpony na jej ramionach, a ona sama osunęła się po ścianie, zostawiając na niej rdzawe ślady.
  
- Wykrwawiasz się. - zauważyło widmo. Ślepia miało wpatrzone w dziewczynę, a w jego głosie słychać było radość i podekscytowanie.
   
- Ja... Ja po prostu mam dużo do opowiedzenia... - wyszeptała na ostatnim swoim tchu i uśmiechnęła się. Niczym opętana.
   
Postać chwilę przyglądała się martwemu ciału nastolatki, leżącemu w kałuży krwi. Po rękach nieznajomej wciąż spływała szkaradna ciecz, a jej ciało przybrało trupio blady odcień. Choć nie żywa, to wciąż opowiadała swoją tajemniczą historię. Zjawa zniknęła.
    
Wiatr w dalszym ciągu wiuchał. Tak mocno, że jego świst brzmieniem zaczął przypominać wycie. Przesuwał po nocnym niebie kłęby szarych chmur, w pewnym momencie całkowicie zasłaniając księżyc. Do pomieszczenia przestało docierać światło i zapanowała ciemność. Mrok i cisza, w którym już na zawsze zniknęło ciało pewnej dziewczyny. W którym na zawsze zakończyła się pewna opowieść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro