Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Bestia

Raven zasnęła. Powinienem zanieść ją do pokoju. Wziąłem ją na ręce i poszedłem na dół. Wszedłem do jej pokoju, położyłem do wyrka, przykryłem kocem i wyszedłem z  niego. Mój pokój sąsiadował z pokojem Raven, więc szybko poszedłem spać.

Następny dzień.

-Bestia! Wstawaj!!!
Cyborg z megafonem wszedł do mojego pokoju chcąc obudzić.
-Z megafonem? Oszalałeś?
-Dziś walentynki.
-Słucham? Chyba jutro?!
Popatrzyłem na kalendarz za ścianie i w telefonie. Miałem racje.
-Jutro są walentynki, nie dziś.
-Serio? I tak wstawaj.
Wyszedł z pokoju. Wpadł na Raven, która szła na śniadanie.
-Cybork. Puknij się w glace. Też mnie idioto obudziłeś tym stukniętym megafonem!
Cyborg lekko śmiejąc się pobiegł do salonu. Raven też chciała iść, ale ja ją chciałem o coś zapytać, więc do niej podbiegłem.
-Hej Raven. Wiem że to głupio zabrzmi, ale czy było Ci wczoraj przyjemnie ze mną chociaż przez chwilę?
-Tak minimalnie, to tak. Było nawet miło.
Powiedziała to z powagą na twarzy, ale ja się bardzo się ucieszyłem.
-Zrobić Coś na śniadanie? Na pewno ziołowa herbata. Może tosty? Albo nie naleśniki, placki ziemniaczane albo....
-Hej. Nie nakręcaj się.
Poklepała mnie po ramieniu i wyprzedziła mnie.
Okazało się, że Robin już zrobił śniadanie. Nawet dobre, ponieważ pamiętał o tym, że jestem wegetarianinem.  Gwiazdka oglądała program komediowy. Z talerzem w ręku usiadłem obok niej i oglądaliśmy razem.
-Co wy tam oglądacie?
Cybork był bardzo ciekaw.
-Wkręcają tam ludzi. O jeden kretyn myśli, że staruszka jest w ciąży. Haha
-Aha! Bardzo ciekawe.
Usłyszałem głos Raven.
-Może po jedzeniu pójdziemy na spacer?
-Dobry pomysł brachu.
-Pierwszy raz zgadzam się z tobą.
-A mi wszystko jedno.

Jesteśmy na powietrzu. Jak na Luty, to nawet ładna pogoda. Chodziliśmy sobie po parku. Zamieniłem się w psa i prosiłem wszystkich o rzucanie patyka. Nawet raz namówiłem Raven na rzut. Po godzinie zabawy usiedliśmy wszyscy na ławkach i patrzyliśmy na przyrodę. Byłem trochę zmęczony bieganiem. Zauważyłem czytającą Raven. Podszedłem do niej, skoczyłem na ławkę i położyłem się na jaj udach.
Zrobiłem proszące oczka, by mnie pogłaskała.
-Nie ma takiej możliwości!
Prosiłem ją cały czas do do puty do puki nie zaczęła.
-Dobra. Ale tylko chwilę.
Zaczęła mnie głaskać. Bardzo ją lubię. Chciałbym by została moją dziewczyną, ale ona aż tak mnie nie lubi. Za to jest moją przyjaciółką.
-Wiesz. Jesteś nawet miły w dotyku. Kundlu jeden haha.
Znów zobaczyłem jej uśmiech. Zacząłem się z nią miziać. Ona głaskała, ja ruszałem głową.

Po przyjemnych 15 minutach głaskania, wszyscy wróciliśmy do domu. W domu zmieniłem się znów w człowieka. Poszedłem się umyć pod prysznicem. Podczas kąpieli, przypomniałem sobie o szamponie, który mam w pokoju. Mokry, owinąłem się ręcznikiem i poszedłem do pokoju. Nie zauważyłem niestety Raven czytającej książkę i przez przypadek na nią wpadłem.
-Sorki Cię. Nie zauważyłem.
Dziewczyna spojrzała przez chwilę na mnie i przez sekundę na moją klatę.
-Ja też Cie nie widziałam. Sorry.
Poszła do pokoju. Zaszedłem po płyn i wróciłem do łazienki. Po kąpieli poszedłem właśnie do salonu, gdy nagle rozległ się dźwięk alarmu. Cybork usiadł przed monitor komputera i sprawdził co się dzieje. Cała reszta wbiegła do pokoju głównego.
-To Gizmo i brygada Roju. Napadli na muzeum historyczne i artystyczne.
-Dobra. Tytani na przód. Wszyscy wbiegliśmy do windy i szybko zjechaliśmy na dół. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na miejsce napadu na muzea.
-Proszę, proszę. Miła lub nie miła niespodzianka.
-Zamknij się Gizmo. Oddasz te rzeczy po dobroci, czy mamy odebrać je siłą?
-Mój drogi Robinku. Siłą to ty możesz dziewczynie buzi dać . Nie złapiecie nas. Taka jest gorzka prawda.
Zaczęliśmy walczyć. Cyborg swoimi pociskami powalił Mamuta na kolana, Robin swoim badylem tłukł się z chłopczykiem zwanym na G. Gwiazdka bawiła się z Jinx, a ja i Raven próbowaliśmy się uporać z Numerkiem. Po 3 minutach rozwałki wygraliśmy. Przyjechała policja i zabrała tych złych. Odnieśli dzieła na miejsce, a ja musiałem na zniknąć.
-Hej. Muszę na chwilę skoczyć do sklepu. Dogonie was.
Za moją poproszeniem, pojechali. Ja pobiegłem do sklepu z książkami i po pewną kartkę. Na pewno się spodoba. Jako lampart pobiegłem do wierzy. Dopiero 12 więc jest sporo czasu do końca dnia. Wróciłem do pokoju, w którym zrobiłem pewną ładną, piękną wręcz rzecz i poszedłem do salonu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro