Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

czternaście

— Robb? — Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.

— Tak? — spytał, również patrząc jej w oczy. Ręką ciągle delikatnie głaskał ją po odkrytych plecach, a jej lewa noga w dalszym ciągu leżała między jego nagami.

— Co myślisz o tym ataku na twojego ojca?

— Nie mam pojęcia — westchnął przygnębiony. — Ale wierzę, że poradzi sobie w stolicy. To prawdziwy człowiek Północy.

— Tak — przyznała i znowu położyła głowę na jego torsie. — To prawdziwy człowiek Północy.

— Wstajemy? — zapytał po dłuższej chwili ciszy.

— Nie — mruknęła, przymykając oczy.

***

— Zdrada? — Czytając list z Królewskiej Przystani, Robb podniósł się. — To słowa Sansy...

— Nakreślone pod dyktando królowej — wytłumaczył maester, który przyniósł wieści. — To oficjalny rozkaz.

— Uwięzili jego ojca, lorda Eddarda, namiestnika Północy, a teraz wzywają go do stolicy? — zapytała lekko oburzona Yngvild. — Nie pojedzie tam! — Również się podniosła.

— Pojadę — powiedział spokojnie, patrząc na nią. — Jeśli wzywają mnie do Królewskiej Przystani, to pojadę do Królewskiej Przystani.

— Nie pozwolę ci na to... — wyszeptała, a w jej oczach pojawiły się łzy. Nie chciała go stracić.

Jeszcze przez chwilę niepewnie wpatrywał się w jej zrozpaczone oczy.

— Wezwij chorążych — zwrócił się do maestera Luwina.

***

— Pani — usłyszała głos Driny, kiedy siedziała pod Czardrzewem ze swoją Rutą na kolanach.

— Coś się stało, Drino? — spytała uprzejmie, przenosząc na nią swój wzrok.

— Lord Robb chciał się z tobą widzieć.

Szła do ukochanego ciemnym korytarzem Winterfell. Czekał na nią w swojej komnacie.

Drina zdążyła poprawić jej jeszcze fryzurę i otrzeć łzy.

Wiatr, który panował na Północy i wkradał się do zamku przez jego grube mury rozwiewał delikatnie jej rude włosy, a ciężka suknia ciągnęła się za nią i omiatała podłogę.

Nagle dziewczyna stanęła w miejscu. Zatkała sobie usta dłonią, a w jej oczach pojawiły się łzy wzruszenia.

— Talisa! — wykrzyczała szczęśliwa i zaczęła biec w stronę kobiety.

Jej stara przyjaciółka, która przybyła na Przesmyk, kiedy była jeszcze bardzo mała. Pochodziła z Volantis, ale kiedyś wyznała Yngvild, że Westeros zawsze jej się bardziej podobało i doszczętnie podbiło jej serce. Jednak rok przed wyjazdem Yngvild do Winterfell ta wyjechała na Wschód, całkowicie urywając kontakt ze wszystkimi wyspiarzami.

Ale teraz wróciła.

I to było najważniejsze.

— Yngvild! — Ta również nie pozostała dłużna i odwróciła się do niej, zaczynając iść w jej stronę.

Kiedy znalazły się blisko siebie, tęsknię do siebie przylgnęły.

— Tęskniłam... — wymamrotała Yngvild, tuląc do siebie dawną przyjaciółkę. — Skąd się tu wzięłaś?

— Powiedzieli mi, że tu cię znajdę — odpowiedziała, kiedy odsunęły się od siebie lekko i odwzajemniła uśmiech.

— Tak tęskniłam... — Zaśmiała się lekko i znowu ją do siebie na chwilę przytuliła. — Wszystko musisz mi opowiedzieć! Już nie pozwolę, żebyś odchodziła...

— Mam nadzieję, że lord tego zamku pozwoli mi tu zostać... — powiedziała niepewnie.

— Oczywiście, że ci pozwoli. — Yngvild uśmiechnęła się do niej promiennie. — Właśnie do niego idę, pójdziesz ze mną? Pozna cię.

***

Yngvild zapukała do komnaty swojego ukochanego. Kiedy usłyszała ciche ,,proszę", otworzyła drzwi.

Był sam.

— Robb — odezwała się pierwsza, a uśmiech na jej twarzy jeszcze bardziej się powiększył. — Muszę ci kogoś przedstawić.

— A chciałem spędzić z tobą wieczór sam na sam... — wyznał, robiąc przybitą minę.

— Wczoraj byliśmy sami — przypomniała i podeszła do niego, uwodzicielsko się uśmiechając w jego stronę.

— Jeden wieczór to za mało. — Uśmiech jednak pojawił się na jego twarzy i jedną ręką wziął ją za plecy, przyciągając do siebie.

— Jeśli mnie poślubisz — zaczęła rozmarzonym tonem i spojrzała do góry, — to już zawsze będziemy razem...

— Zrobię to — obiecał i złączył ich usta w pocałunku.

— Ale teraz nie czas na to. — Odsunęła się od niego. — Muszę ci kogoś przedstawić.

— Już się boję — mruknął.

— Nie masz czego — zaśmiała się lekko i poprosiła przyjaciółkę, by weszła. — To Talisa — wskazała na dziewczynę ze Wschodu, — a to Robb, lord tego zamku. — Wskazała na chłopaka z Północy.

— Miło mi. — Podszedł oczarowany do dziewczyny i wziął jej rękę, by delikatnie ucałować ją w wierzch dłoni.

— Mi również. — Zarumieniła się lekko.

***

— Musisz mi wszytko opowiedzieć, Taliso. — Uśmiechnęła się do Wschodniej dziewczyny, kładąc się na łóżku w swojej komnacie.

— Oczywiście — zaśmiała się i położyła obok niej. — Opowiem ci w nocy — ściszyła głos, — jak kiedyś. — Zaśmiała się lekko przykładając sobie palec do ust.

— Pamiętam. — Przymknęła oczy i pomyślała o dawnych czasach, jeszcze na Przesmyku. — Więc czekam! — powiedziała podekscytowana i przykryła się pod samą brodę.

— Jeśli ma być jak za dawnych czasów... — powiedziała tajemniczo i podniosła się, żeby zdmuchnąć świeczki w komnacie i pozostawić tylko jedną przy łóżku. Następnie znowu się położyła obok rudej i przykryła. Yngvild poczuła jak ta wsadza swoje stopy w jej nogi.

— Nadal masz zimne nogi — mruknęła lekko zniesmaczona, ale mimo wszystko ciągle była szczęśliwa.

— A ty musisz mi je ogrzać — uśmiechnęła się, pokazując jej zęby, — jak kiedyś.

— Oczywiście, a teraz opowiadaj. Tak w ogóle to zostaniesz już?

— Nie — posmutniała lekko. — Muszę wyjechać do Wysogrodu, ale i tak chciałam znaleźć sobie jakiegoś męża na Północy, więc i tak bym tu wróciła.

— Po co jedziesz do Wysogrodu? — Zmarszczyła brwi.

— Nie powinnam ci mówić... — zamyśliła się przez chwilę. — Ale jesteś moją przyjaciółką. I wierzę, że nikomu nie powiesz.

— Obiecuję.

— Więc... Kiedy wyjechałam na Wschód, dotarłam do Bravos, a tam znalazłam Dom Czarni i Bieli — mówiła, a Yngvild słuchała w coraz większym skupieniu. — Poznałam tam wielu ludzi... I polubiłam ich, spodobało mi się ich postrzeganie świata i życia. Nauczyli mnie zmieniać twarze — powiedziała podekscytowana.

— Zmieniać twarze? — spytała, nie do końca wiedząc o co chodzi.

— Bo ludzie w Domu Czerni i Bieli są tak jakby po prostu Nikim. Nie mają swojej prawdziwej twarzy tylko kilka twarzy, ludzi, których zabili.

— Ile masz twarzy, Taliso? — zapytała lekko przestraszona na co ta lekko się zaśmiała.

— Tylko kilka... I dostałam imię osoby z Westeros, dlatego wróciłam, ale nie mogłam się z tobą nie spotkać na początku — wyznała tesknie i wtuliła się w rudą przyjaciółkę. — Ale to będzie ostatnie imię, które zdobędę. Chciałabym wrócić do normalności. Ustatkować się. Znaleźć sobie męża, mieć dom, dzieci i chciałabym spędzić przy tobie swoje życie. Ale już nie ważne. — Uśmiechnęła się, i spojrzała na Yngvild. — Teraz ty opowiedz co się z tobą działo przez te wszystkie lata. Opowiedz mi o tym lordzie, jest bardzo uroczy — mruknęła do niej i lekko się zarumieniła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro