Rozdział 3. Opowieść Watto
Minęło parę dni odkąd Shawn został zabrany do Domu Dziecka, ale myśli Anakina ciągle krążyły wokół chłopaka. Jeśli on mówił prawdę i był synem Shmi, to był też jego młodszym bratem. Kłopot w tym, że nic nie było w stanie tego potwierdzić.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wieczorem Padme i dzieci poszli spać wyjątkowo wcześnie.
Tymczasem Anakin siedział w salonie i próbował wymyślić sposób, żeby potwierdzić słowa Shawna. Dopiero wtedy doznał olśnienia.
Gdy poszedł do Zakonu, jego matka jeszcze przez jakiś czas była niewolnicą Watto. Jeśli ktoś miał coś wiedzieć o drugim dziecku, to tylko ten niebieski Toydarianin.
Anakin niemal natychmiast wybiegł z mieszkania i wziął pierwszy lepszy statek.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Anakin doleciał na Tatooine i niemal od razu znalazł Watto, gdy ten liczył należność za jakieś części. Toydarianin zdołał całkiem nieźle się obłowić po ich ostatnim spotkaniu.
- Witaj Watto – zaczął Skywalker.
Toydarianin przyglądał się przez chwilę Anakinowi, ale po chwili lekko się uśmiechnął.
- Annie! Kopę lat! Co cię sprowadza? Może przy okazji załatwił byś dla mnie kilku...
- Moja matka.
- Shmi? Przecież ci wszystko powiedziałem.
- Nie to. Czy jak odszedłem, moja matka znów zaszła w ciążę?
- No wiesz. Jakoś miałem ci to powiedzieć ostatnim razem, ale zapomniałem...
- Mów.
- To trochę dłuższa historia. Bo widzisz... w pewnym momencie do Shmi zaczął się dostawiać jakiś facet. Bodajże pilot transportowców. Czasem tam jej pomagał w robocie i myślałem, że będę musiał mu płacić. Ale on nie. Tylko chciał pomóc. No, więc nie zwróciłem na to uwagi, a tu się patrzę i bum! Shmi znów jest w ciąży.
- Gdzie ten mężczyzna? – spytał Anakin, czując, że drżą mu ręce.
- Nie żyję. Zmarł na jakieś paskudne choróbsko, gdy mały miał dwa latka.
- Mały?
- Tak, chłopiec, ale dokończę. No, więc po śmierci tego faceta Shmi było trochę ciężko, ale jakoś ciągnęła. Potem były jakieś wyścigi i się założyłem z jakąś szychą z Velorum. Masz ci los, przegrałem i już myślałem, że stracę swoich niewolników, ale ten chciał tylko chłopca. Coś tam gadało farmie... Ale z grubsza, więc facet wziął chłopca i już go więcej nie widziałem, a trochę szkoda. Nawet zaczynałem go lubić.
- A jak się ten chłopiec nazywał?
Watto zamyślił się.
- Czekaj, miał jakieś takie proste i nieskomplikowane imię. Kyle? Dash? Ithan? Shawn? Tak, Shawn! Na sto procent to był Shawn.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Shawn nagle zerwał się łóżka. Miał dziwny sen.
Śnił mu się jego dawny właściciel, Watto, który rozmawiał z Anakinem o jego matce i ojcu. Shawn był pewny, że Jedi w pewnym momencie powiedział ,,Moja matka". Czyli, że on... Nie. To niemożliwe. Poza wyglądem, nic ich nie łączy.
Wtedy rozległo się głośne ziewnięcie Ceba.
- Nie śpisz? – spytał towarzysz.
- Miałem kiepski sen. O mojej mamie, tacie, Anakinie, Watto.
- Jaki Anakin? Jaki Watto?
Shawn przetarł oczy.
- Nieważne. Śpij już.
Twi'lek wyłożył się jak długi na swoje łóżko i po chwili Shawn usłyszał jego ciche chrapanie. Chłopak ziewnął szeroko i sam po chwili zasnął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro