Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18. Konfrontacja

Znalezienie Ahch-To stanowiło spory problem, ale potem Anakin i Ben liczyli, że pójdzie z górki.

- Nie widzę go – szepnął chłopak.

- Jest tutaj. Czuję to – odparł Anakin.

- BEN! ANAKIN! NA GÓRZE! – krzyknął dobrze znany głos.

Oboje zadarli głowy do góry i zobaczyli Shawna na wyższych częściach wyspy. Chłopak machał do nich rękami, gdy nagle pojawił się jego ojciec i gdzieś go zaciągnął.

- Gazu! – wrzasnął Ben.

Anakin i Ben wbiegli po kamiennych schodach na górę i zobaczyli, co się dzieje. Ojciec Shawna przyłożył blaster do głowy chłopaka.

- Cofnąć się albo on poleci! – wrzasnął mężczyzna.

Ben wyciągnął swój blaster.

- Czekaj! – powstrzymał go Anakin.

Skywalker zerknął na swojego brata. Chłopak był przerażony i płakał.

- Czego chcesz? – spytał Anakin. – Co on ci zrobił?

Ojciec Shawna uśmiechnął się.

- Oj Skywalker. Jedi, a nic nie rozumie. Ja wiedziałem, że tak to się skończy. To ja nasłałem kontrolę na farmę na Velorum, a potem zadbałem, żeby Shawn trafił do tamtego sierocińca.

- Ale uciekłem wtedy z tej agencji towarzyskiej – odparł Shawn, łamiącym się głosem.

- Racja, to trochę pomieszało mi szyki, ale szybko opracowałem plan B. Przekupiłem Fietofta, żeby dał mu zgłoszenie, a w Akademii zadbałem, żeby go przyjęli. Shawn, pamiętasz może kto cię przekonał, że kochasz Bena?

- Tamten nowy psycholog, ale to znaczy, że...

- Tak, to byłem ja. Potem mi było na rękę, że się naprawdę pokochaliście, a znając Skywalkera na pewno chciałby się dowiedzieć z kim spotyka się jego braciszek. Po waszej awanturze, śledziłem Shawna i wtedy odkryłem, że poleci na Tatooine i tak doszło do naszego spotkania.

- Ale dlaczego? – spytał Ben.

- Mam już swoje lata to fakt, a biznes jest biznes. Pomyślcie, syn Warica Akury przejmujący jego biznes? To, by było piękne, ale wtedy odkryłem, że Shmi miała jeszcze Anakina. Wtedy zacząłem kombinować. A teraz proszę, teraz mogę upiec trzy pieczenie na jednym koniu. W oczach Republiki możecie być sporo warci.

Reszta rozegrała się w końcu sekundy.

Shawn wyrwał się z ucisku ojca, zdzielił łokciem prosto w brzuch i odebrał blaster, celując w głowę ojca.

Waric Akura był zaskoczony, ale starał się dalej uśmiechać.

- Shawn, chyba nie zastrzelisz własnego ojca.

Shawn zerknął przez ramię na Anakina i Bena, po czym opuścił broń.

Ojciec roześmiał się i rzucił na syna.

Chłopak uskoczył do tyłu i bez namysłu strzelił. Nie chybił i trafił prosto w serce taty.

Waric Akura zatoczył się i spadł z klifu prosto do morza.

Shawn wypuścił broń i wpadł prosto w ramiona Anakina.

- Annie, ja... przepraszam... To wszystko moja wina – powiedział, łkając.

Anakin również zaczął płakać.

- Nie. To tylko ja ponoszę winę. Shawn, kocham cię, nieważne kim jesteś.

Shawn uśmiechnął się, a potem rzucił się na Bena, którego namiętnie pocałował. Chłopak szybko odwzajemnił pocałunek.

~KONIEC~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro