Rozdział 21.
Uwaga!
W rozdziale znajdują
się sceny +18
Tak, wiem, miało nie być rozdziału dzisiaj 🤣 ale jutro mnie prawdopodobnie nie będzie więc macie prezent na dzień dziecka 🤣❤
Miałem mętlik w głowie, rozum mówił, żebym jej uległ, serce mówiło, żebym ją odrzucił... Do tego alkohol utrudniał mi zdolność trzeźwego myślenia. Dziewczyna usiadła na mnie okrakiem i zaczęła mnie całować. Musiałem przyznać, całowała niesamowicie, że mógłbym utonąć w jej ustach. Przez chwilę jej uległem, położyłem ją na łóżku i pieściłem jej ciało, na co ona cicho jęczała. Spojrzała mi prosto w oczy, w jej spojrzeniu widziałem szczere pożądanie.
-Oh Gabriel – jęknęła gdy zacząłem pieścić jej piersi
-Doprowadzasz mnie do szału – szepnąłem jej do ucha
To była prawda, może nie byłem zakochany w niej ale wzbudzała we mnie takie pożądanie...
Zrzuciłem z niej koszulkę i przez chwilę patrzyłem na jej nagie ciało.
-Jesteś pewna? – zapytałem patrząc jej w oczy
-Oczywiście – szepnęła gładząc mnie delikatne po torsie.
Jęknąłem mimowolnie a dziewczyna wplotła swoje palce w moje włosy. Przeszedł mnie dreszcz, podniecenie we mnie wręcz buzowało. Czułem, że dłużej nie będę się potrafił powstrzymać.
Dziewczyna zdjęła mi spodnie i bokserki, patrzyła na mnie z uśmiechem.
-Od dawna o tym marzyłam – powiedziała
Położyłem ją ponownie na łóżku i zacząłem namiętnie całować aż zaczęło mi brakować tchu, dziewczyna pojękiwała cicho, co mnie jeszcze bardziej podniecało.
Złapałem jej dłonie i przytrzymałem nad jej głową, spojrzała na mnie uwodzicielsko a ja z uśmiechem uniosłem jedną brew.
Wszedłem w nią delikatnie i zagłuszyłem jej jęki pocałunkiem, aby nikt nam nie przeszkodził. Poruszałem się w niej coraz szybciej, aż ciało dziewczyny wygięło się w łuk.
-O mój Boże, Gabriel – jęknęła z uśmiechem – Jesteś cudowny.
Byłem już bliski dojścia, gdy zdałem sobie sprawę, że nie użyłem żadnego zabezpieczenia.
-Cholera – zakląłem
-Spokojnie – uśmiechnęła się – Biorę tabletki- powiedziała i tym razem to ona usiadła na mnie – Nie martw się, też nie mam ochoty na bękarta.
Teraz to ona poruszała się coraz szybciej i szybciej a ja czułem, że zbliża się punkt kulminacyjny. Na szczęście Emily w porę stłumiła mój jęk dłonią.
Później leżała wtulona we mnie, jej ciało jeszcze delikatnie drżało po orgazmie.
-Gabriel... To było niesamowite – powiedziała patrząc mi w oczy
-Zgadzam się – przyznałem szczerze
Na prawdę na moment zapomniałem i Nathalie.
Dziewczyna gładziła mnie delikatnie po torsie, było to przyjemne i mnie uspakajało.
-Gabriel, śpisz? – zapytała po jakimś czasie.
Przyznaje, że zacząłem już powoli przysypiać ale nie powiedziałem jej tego
-Nie, a czemu? – zapytałem nie otwierając oczu. Dopiero teraz poczułem, że dziewczyna delikatnie dotyka moich blizn na nadgarstkach, które dzięki maści Nooroo goiły się dużo szybciej niż zawsze.
-Ona się tego przestraszyła? – zapytała
Westchnąłem
-Tak, dlaczego pytasz? – otworzyłem oczy i spojrzałem na nią
Księżyc święcił prosto na jej długie blond włosy, w tej chwili wyglądała jak anioł.
-Nie rozumiem jej... Ja... Ja po tym co widziałam, chciałabym Cię chronić, a nie ranić..
-Nie rozmawiajmy o tym, dobrze? – powiedziałem
-No okey, ale powiedz, my teraz... No wiesz możemy być razem? Czy dla Ciebie to był tylko seks na pocieszenie?
-Emily, ja nie jestem typem faceta który dla hecy zalicza panienki. Mówiłem Ci, ze wcześniej byłem bardzo w Tobie zauroczony... Ale później tyle się działo, Nathalie mnie pocieszała i tak jakoś wyszło, że się w niej zakochałem. Jednak... Jednak ciągle czułem tą chemię między nami.
Dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
-Taka odpowiedź mnie satysfakcjonuje. – powiedziała i ponownie wtuliła się we mnie i oboje zasnęliśmy.
Obudziłem się rano, Emily spała naga w moich ramionach. Delikatnie, żeby jej nie obudzić wstałem i poszedłem do łazienki. Ogarnąłem się, ubrałem i zszedłem na dol.
-Chyba wszyscy jeszcze śpią – szepnął Nooroo
- Tak, chyba tak, w końcu jest sobota, 6 rano.
-To po co tak wcześnie wstałeś? – zapytało kwami
-Nie wiem, tak po prostu – wzruszyłem ramionami – idź do plecaka, tam mam dwie paczki krakersów.
-Serio? O super – powiedział i natychmiast poleciał do mojego pokoju.
Ja wyszedłem na dwór i usiadłem tarasie. Dawno nie czułem takiego spokoju, ten detoks od ojca to coś wspaniałego. Czułem się zupełnie inaczej niż zawsze. Gdyby tylko Nathalie wróciła do mnie, byłoby idealnie... Pewnie zbyt idealnie. Może czas się pogodzić z jej odejściem? Widać tak miało być...
-Kawy? – usłyszałem głos Pana Adama
-Yyy, chętnie, dziękuję... I dzień dobry – powiedziałem lekko zmieszany
-Też lubię to miejsce, dobrze się tu myśli. – uśmiechnął się do mnie – I jeszcze raz dziękuję, za pomoc Emily... Nie wiem co by się stało, gdyby Ciebie tam nie było.
-To nic takiego, jest moja dziewczyna więc pewnie każdy by tak zrobił..
-Dobrze, dobrze, już nie bądź taki skromny, mało kto teraz się wychyla. – spojrzał na mnie – Chyba widzę, że oboje sobie pomagacie.
-Nie rozumiem... – zawahałem się
-Widzę, że wyglądasz lepiej... Chyba dzięki Emily.
-Tak, ma Pan rację. – przyznałem bo chyba faktycznie tak było
Napiłem się kawy i przez chwilę milczeliśmy.
-Aaa, zapomniałbym, Elizabeth była zakochana w Twoim projekcie. – powiedział z uśmiechem
-Na prawdę? – zapytałem zdziwiony
-Tak, nawet chciała więcej projektów zobaczyć
-To super – byłem na prawdę szczęśliwy
Mężczyzna patrzył na mnie, jakby chciał o coś zapytać, ale nie wiedział jak.
-Coś nie tak? – zapytałem
Jednak przerwał dźwięk mojego telefonu.
-Przepraszam – zwróciłem się do Pana Adama i odebrałem – Halo?
-Co to za jedynka? – usłyszałem ostry ton ojca i momentalnie zrobiło mi się słabo
-Ja... Bo... Ale... – zacząłem się jąkać ze strachu.
-Co kurwa?! Wysłowić się nie potrafisz ofiaro losu?! – krzyknął na tyle głośno, że i Pan Graham de Vanily go usłyszał i wziął mi telefon z ręki.
-Posłuchaj mnie Peter, grubo przesadzasz w tym momencie – Pierwszy raz usłyszałem tak ostry ton u ojca Emily
Nie słyszałem odpowiedzi ojca, ale ręce zaczęły mi się trząść i dostałem duszności. Wiedziałem że teraz to bedę miał piekło w domu.
-Ja to rozumiem, ale nie tedy droga. Zresztą, ja i tak chce z Tobą porozmawiać, sam na sam.
-To konieczne? – udało mi się usłyszeć jęk ojca
-Zdecydowanie – odpowiedział mężczyzna i się rozłączył.
Ja jakbym dostał jakiegoś ataku paniki. Świat zaczął wirować.
-Gabriel, wszystko okey? – zapytał mężczyzna.
-Tak... Nie.. Nie wiem – powiedziałem słabo
-Spokojnie, nie denerwuj się – spojrzał na mnie
-Nie.. Nie... Pan nie rozumie... On się wścieknie
-Nie martw się.
-Pan go nie zna – powiedziałem próbując wstać ale zakręciło mi się w głowie
-Spokojnie usiądź – powiedział spokojnie – Boże Ty się cały trzęsiesz..
Miał rację, ze strachu drżałem na całym ciele.
-Posłuchaj mnie Gabriel, prawdopodobnie zostaniesz w mojej rodzinie, więc nie dam Cię skrzywdzić, nawet Twojemu ojcu.
Poczułem się jeszcze gorzej, ponieważ ja tak na prawdę nie kochałem Jego córki, byłem z nią tylko dlatego, że mój ojciec mi kazał.
Nooroo chyba miał rację, to wszystko się źle skończy.
I jak wrażenia? 🥺❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro