16. Porwanie - part 2
Perspektywa Anakina:
Cała świątynia poszła w ruch. Wszystkie klony podzieliły się na oddziały. Dwa miały wyruszyć z nami. Niebieski i pomarańczowy. Reszta miała bronić świątyni. Ja i mistrz Kenobi szykowaliśmy się na flotę. Do tej akcji by uratować wszystkie młodziki dali nam 2 floty. W jednej ja i mistrz Kenobi a w drugiej Windu, który będzie ostrzelywać statek kiedy wrócimy. Mamy floty z kamuflażem na wszelki wypadek by nas nie wykryli.
- Anakinie, pamiętaj że to nie ćwiczenia jeden fałszywy ruch i możemy zawalić misję- zwrócił się do mnie Kenobi. Można powiedzieć że już czułem cierpienia młodzików jakie Dooku na nich przygotował. Ta misja była bardzo ważna. Każdy o tym wiedział... Każdy...
-Wiem mistrzu...
-Rozumiem cię Anakinie... Ale musi nam się udać... Poza tym my mamy tylko uwolnić młodziki, a Windu zabiera Jar Jara i wypuści go na statek kiedy skończymy. Jar Jar włączy autodestrukcje a my i oni uciekniemy.
-My mamy najcięższą robotę.
-O nie! Windu ma najcięższą robotę! Musi chronić Jar Jara!
-No fakt... Okej... Do roboty.
-Masz rację, Anakinie na statek.
Po chwili już weszliśmy na statek. Musieliśmy się liczyć, że jeśli nie zdążymy zabiją młodzików. W ciągu 5 minut byliśmy już przy ich statku. Na szczęście nie wykryli nas. Mieliśmy 2 minuty by wejść nie postrzeżenie na statek. Klony szybko włamamły się i już byliśmy na staku separstystów.
Rozpoczęliśmy szukać młodziki. Po ogólnym przeskanowaniu stwierdziliśmy, że mogli młodziki schować przy mostku. Była tam wielka sala...
Błyskawicznie tam ruszyliśmy droidow jakby sié ulotniły. Nigdzie nie było ich śladów...
Perspektywa Ahsoki:
... Aż nagle do pokoju wtargły droidy. Cała armia. Jak weszły tak Dooku krzyknął:
- Wyjść stąd! To ścierwo Jedi tu nie będzie mną pomiatać ja sié nim zajmę! Wyjazd!
Droidy ustąpiły i się wycofały. Znowu skupiłam się na walce. Zieloby miecz krzyżował się z czerwonym i w tym momencie Dooku wykorzystał moją uwagę
-Po co się bronisz? Dobrze wiesz że nie wygrasz tej bitwy. Na marne przedłużasz swoje chwilę cierpienia.
-Ja w porównaniu do ciebie mam coś czego ty nigdy nie będziesz mieć!
-A niby co takiego? Hahah!
-Ja mam zielony miecz świetlny! Najlepszy kolor! Rękojeść bardzo delikatna w dotyku ale jest mega silna , a twoja broń ewidentnie jest upośledzona bo się wygieła!
-Jak śmiesz się tak zwracać!- na chwilę zaprzestał walki i szepnął do miecza:
-spokojnie nie słuchaj jej. Zaraz ją zniszczysz. Csiiiii...- i rzucił się na mnie. Walczyliśmy jeszcze ostrzej niż przedtem. I jednym ruchem zniszczył mi miecz. Kryształ przepołowił się ale nie złamał tylko podzielił się na dwie części. Wyszlifowwne części. Ostatnim ruchem wzięłam kryształy i trzymałam w ręce. Gdy się obróciłam zobaczyłam Anakina, który pchnął we mnie moc. Straciłam przytomność...
Perspektywa Anakina:
Wbiegliśmy do sali i widzieliśmy pełno klatek z młodzikami. Gdy nagle usłyszałem dźwięki mieczy świetlnych. Mistrz Kenobi skinął mi głową i gdy on uwalniał młodziki z klatek ja po cichu wtargnąłem na mostek. Zobaczyłem jak Ahsoka wytrwale walczyła na miecze z Dooku. Aż w końcu gdy miałem włączyć się do walki. Dooku zniszczył miecz Ahsoki. Ona resztkami sił przyciągnęła kryształy mocą a ja postanowiłem ją popchnąć od Dooku. Użyłem więc mocy na nią.
W jednej chwili wokół Ahsoki wytworzyła się pole ochronne kryształy ją broniły. Otoczyła ją moc. Czy to ja to zrobiłem?! Czy to ja ją obroniłem?!!!!!!!! Dooku starał się przebić przez tarcze ale nie dawał rady. Tarcza była nie do zniszczenia. Wtedy Dooku zauważył mnie.
-Skywalker... To pewnie są twoje sztuczki... Masz to naprawić albo zabije młodziki!
Wtedy się obróciłem by sprawdzić czy Obi Wan wyprowadził młodziki. Sala była pusta... Udało mu się... Włączyłem miecz i go zaatakował em.
-Odciąć ci drugą rękę byś zrozumiał, że mój miecz jest najsilniejszy?!
- A kto powiedział, że upośledzone miecze są lepsze?
To go rozdrażniło. I dobrze! Mogłem to wykorzystać. I wykorzystałem. Podłożył em mu nogę zabrałem miecz i mogłem go już zabić. Kucał przede mną. Wtedy wszedł OBI Wan. A Obi tak to robi, że... No... Robi.
- Anakinie, nie rób tego. To że uciął ci rękę upośledzonym mieczem... - mówił Kenobi.
-Co wy macie do MOJEGO MIECZA?!!!!!!!- wykrzyczał Dooku.
-... NO WIESZ jest ... Wygięty...- ciągnął OBI.
-NO I? JEST ORYGINALNY!- ze złości wysyczał Dooku
-... Ventress ma 2 takie...- OBI powalił go tym faktem.
-"..."
-... JAK TY MÓWISZ "..."?! Mniejsza z tym Anakinie nie.- zakończył tą rozmowę Kenobi.
Podczas tej rozmowy zastanawiałem się co zrobić i zrobiłem coś czego Dooku się nie spodziewał. Uśmiechnąłem się i zniszczyłem jego miecz świetlny.
-NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!- wykrzyczał Dooku. Potem coś szeptał do miecza typu" nie umieraj", "naprawimy cię", " jeszcze się zemścisz" itp.
Potem Dooku uciekł kapsułą. Droidy wtargnęły i trochę z Obi Wanem się pobawiliśmy z droidami. Kiedy oczyszciliśmy teren, kula wokół Ahsoki się wyłączyła, a ona ewidentnie zemdlała zaraz po jej uruchomieniu.
-Anakin! Paczaj tu była kopuła mocy!
LOL, Ahsoka w niej była! Dopiero zauważyłem.- wykrzyczał zdziwiony mistrz Kenobi. Wziąłem Ahsoke na ręce i wziąłem jej części od miecza.
-Ten, no... Ona trzymała... Kryształy Kyber, jak się jej miecz rozwalił... Ja ją popchnołem mocą i stało się to coś.- po czym wziąłem kryształy z jej rąk. Nadal była nieprzytomna. Coś co było dziwne to czułem do niej więź. Nie taką jak do Padme. Ale czułem do niej więź... Dziwne...
-Aha, dobra...- odpowiedział zamyślony Kenobi.
-A co z młodzikami?
-Jar Jar je już prowadzi do statku... Zajmie się nimi. Porozmawiałem z Windu. To chyba dobry pomysł...
- Jar Jar?!
-Tsa... Zajmie się nimi... O. KURDE. JAKI. TO. BYŁ. ZŁY. POMYSŁ!!!!!
- Znajdźmy ich!
Po godzinie biegania z Ahsoką na rękach po statku separstystów okazało się że Jar Jar zaprowadził młodziki do Windu! I co lepsze włączył autodestrukcje. I okazało się że mamy minutę na ewakuowanie się ze statku. Pędziliśmy ile sił. Zdążyliśmy idealnie bo gdy odlecielismy na 1 km od statku. Za nami coś wybuchło. Zrobiło bum. Statek wybuchł. Młodziki krzyczały z radości "Jej!" A Ahsoka była nieprzytomna... To była dziwna misja...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro