Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tom III, Rozdział 10. Willa część 1.

Safira_StarDragon spełniam twoje simowe życzenia, pamiętam xD 

 Willa

    Lucy nie potrafiła określić, ile dokładnie osób przebywało w tej chwili w ogromnej posiadłości. Wszyscy rozproszeni byli na trzech piętrach. Grali w karty, palili różnorakie cygara lub papierosy, słuchali muzyki z gramofonu, śmiali się, wygłupiali i tańczyli. Jednym słowem prostu dobrze bawili w swoim towarzystwie. Gdyby teraz jakaś obca osoba stanęła z boku i na nich popatrzyła, nigdy nie powiedziałaby, że to członkowie najgroźniejszej mafii.

    Właśnie w tym momencie na parterze toczyła się zażarta walka pomiędzy niepokonaną Caną, a dążącym do tego tytułu od lat Grayem. Obydwoje szli równo, łeb w łeb, jednak w starciu z tą kasztanowłosą kobietą, nikt nie miał najmniejszych szans, nawet on. Przepicie córki Gildartsa Clive'a było równe z cudem, bo głowy do alkoholu mógłby jej pozazdrościć niejeden wprawiony weteran. To ona na każdym spotkaniu kończyła picie, a następnego dnia z samego rana je rozpoczynała. Alberona była swoistego rodzaju fenomenem, którego nie wytłumaczyłaby nawet nauka.

    Nieopodal przy okrągłym stoliku obok siedziała Mirajane z Laxusem, który z polecenia Makarova, tego wieczoru miał pilnować przysłowiowego ładu, składu i porządku. Racząc się drogim alkoholem młodszy Dreyar bardzo szybko uznał, że za dużo z tym zachodu, więc przymykał oko na niektóre występki. Już na samym początku obwieścił zgromadzonym, że mogą rozrabiać, ale z umiarem i tylko i wyłącznie na zagrodzonym terenie należącym do posesji. Mieli surowy zakaz wstępu do miasta, a przynajmniej do czasu, aż nie wytrzeźwieją. Ta część szczególnie tyczyła się Graya i Erzy, którzy to w zeszłym roku zrobili sławny maszt z damskiej bielizny. Cudem udało im się uniknąć konsekwencji, gdyż panowała ogólna zmowa milczenia i każdy zasłaniał się amnezją z powodu alkoholu. Zresztą nawet jeśli prawda dotarłaby do Makarova, nie byłby on w stanie z tym nic większego zrobić, bowiem za bardzo kochał swoje ,,mafijne dzieci''.

    Natsu wraz z Gajeelem oraz Lisanną siedzieli na antycznej kanapie w wystawnie urządzonym salonie. Obaj mężczyźni popijali whiskey i zażarcie o czymś dyskutowali, podczas gdy młodsza Strauss była wyraźnie niezadowolona. Miała założoną nogę na nogę i podpierała brodę na dłoni; znudzonym wzrokiem sunęła po całym pomieszczeniu. Wcześniej próbowała dobrać się do Dragneela i chociażby usiąść mu na kolanach jak to zawsze miała robić w zwyczaju, jednak on stanowczo odmówił i dał do zrozumienia, że jeśli naruszy jego przestrzeń to zrobi z tym porządek i nie będzie zwracał uwagi na obecność jej siostry. Gołym okiem widać było, że coś w relacji Dragneela i młodszej Strauss się zmieniło.

    Natomiast Levy, Lucy, Erza, a także Juvia kręciły się w kuchni i jak to dziewczyny z drinkami, plotkowały na różne mniej, lub bardziej ciekawe tematy. Wybuchowa Lockser aż huczała na temat odepchniętej Lisanny, której nienawidziła z całego serca. Momentami wypaliła coś tak głośno, że zdębiała jej niewyparzonym językiem Heartfilia musiała ją uciszać. Nie chciała jej jeszcze bardziej zajść za skórę, a z pewnością Lisanna obarczyłaby o wszystko właśnie ją.

    Z uwagi na swój błogosławiony stan, McGarden musiała obejść się z wszelkim alkoholem. Czujna Lu, pomimo że z pozoru zajęta była rozmowami z dziewczynami, bardzo dobrze jej pilnowała. Nawet wtedy, gdy sądziła, że udało jej się niepostrzeżenie wymknąć z pokoju, ona natychmiast przyłapała ją na tarasie z próbą zapalenia papierosa. Łatwo się domyśleć jak długiej reprymendy musiała wysłuchać. Levy uważała się za poszkodowaną w tym wszystkim, ponieważ nie jest łatwo porzucić nałóg. Oczywiście rozumiała, że to może być szkodliwe dla dziecka, ale to tylko jeden, mały, niewinny papierosik. Jej marne tłumaczenia na nic się zdały, bo pod naporem gniewnych bursztynowych tęczówek, które tak mocno na nią działały, a które tak bardzo kochała obiecała, że przez okres całej ciąży nie weźmie tego cholerstwa do ust. Definitywnie.

    Przegrany w pojedynku Gray, nagle zaproponował zabawę w prawdę, lub wyzwanie. Zasady były jasne. Kręcono butelką, a na kogo wskazała jej szyjka, ta osoba miała wybór: odpowiadała na pytanie, lub podejmowała się jakiegoś zadania. W całej sprawie był pewien szkopuł. Jeśli ktoś odmówił wyznania prawdy, lub nie podołał wyznaczonemu zadaniu, osoba zlecająca decydowała jakiej części garderoby ma się pozbyć. Wszystkim zdawało się to pasować, z wyjątkiem jednej osoby. Lucy poczuła niepewność, bo nie zamierzała rozbierać się przy wszystkich, jednak rozochocone przyjaciółki uwiesiły się jej na ramieniu i zapewniły, że jeśli ją wylosują to dostanie fory. Nie była co do tego przekonana, bo wiedziała jak to w praktyce może wyglądać,ale w ostateczności zgodziła się i dołączyła do nich.

    Mira wraz z Laxusem siedzieli obok i jedynie kibicowali. O ile dla sióstr Strauss rozbieranie się nie było żadnym problemem, tak Dreyar uznał, że duma wnuka głowy mafii mu na to nie pozwala. Zresztą, niech młodzi się wyszaleją, bo oni woleli pogadać i w spokoju pograć w karty. W jego przypadku stawką były darmowe wejściówki do Babylonu i korzystanie z szerokiego wachlarzu usług jej dziewcząt, a w jej pieniądze, których tak bardzo pożądała, a których nigdy nie było za mało.

    Po godzinie wyciągania wszelkich sekretów, bądź wypełniania wymyślnych zadań, gromkich śmiechów nie było końca. Gray siedział już bez spodenek, Lisanna nie miała spódniczki, natomiast Erza musiała pozbyć się koszulki i świeciła koronkowym stanikiem, aczkolwiek nie wyglądała na zażenowaną tym faktem, wręcz przeciwnie. Miała piękne ciało, którego pozazdrościłaby jej niejedna kobieta i nie wstydziła się tego. Ona ogólnie rzadko kiedy odczuwała tę cechę. Przegrała z kretesem, bo wybrała wyzwanie i dostała zakaz jedzenia stojących obok w misce truskawek. Nienasycona pokusa, jak i jej miłość do tych owoców była silniejsza.

    Roześmiana Levy siedziała na wygodnej sofie tuż obok również wstrzymującego się od gry Gajeela i popijała przez słomkę bezalkoholową oranżadę. W obecnym stanie nic lepszego jej nie zostało. Teraz z kwaśną miną i z długą bruzdą w postaci ściągniętych brwi spoglądała na kręcącą się na stoliku butelkę, którą chwilę temu wprawił w ruch sam per Wielki Pan Dragneel. W duszy błagała, żeby tylko nie wypadło na nią. Na każdego, byle nie na nią! W przeciwnym razie nie ważne co wybierze, czeka ją zagłada z jego ręki. Wirujące naczynie stopniowo zaczynało zwalniać. Raptem usłyszała jego prześmiewczy głos, który wytrącił ją z rytmu.

— Ej Levy. Smakują ci te pomyje, kiedy my raczymy się najlepszą whiskey? — spytał kąśliwie, a gdy butelka jak na ironię wskazała na nią, uniósł wyżej głowę i pstryknął palcami. Miał szczerą ochotę wyzwać ją od kurdupli, ale zważywszy na pilnującego ją Redfoxa, wstrzymał się. Do teraz nie potrafił zrozumieć kumpla, co on takiego w niej widział? Według niego McGarden nie była atrakcyjną kobietą, o ile tego małego szatana z niewyparzonym językiem można było tak nazwać.

— Kurwa mać — zaklęła siarczyście wymieniając się z nim ostrym spojrzeniem. Już czuła w kościach, że zaraz się na niej zemści i dowali tak, by poszło jej w pięty. Już on o to zadba — mówiły jego aroganckie oczy, w których z jakiegoś powodu Lucy tak bardzo się zakochała. Aż ją świerzbiły dziąsła, żeby zwyzywać Dragneela, ale wstrzymywała się ze względu na nią. Zresztą, podczas ciąży nie wolno się przeforsowywać. Nie zmienia to faktu, że tego wieczoru miała niezwykłego pecha.

— No, no. A kogóż to mi szczodry los wybrał — zacmokał udając zaciekawionego, jednocześnie drapiąc się po podbródku. — W takim razie prawda, czy wyzwanie?

— Wyzwanie — odparła zdecydowana. Przecież ze względu na ciążę nie będzie jej mógł dowalić czegoś ciężkiego, co nie? Tak właśnie myślała, lecz w momencie w którym kącik jego ust drgnął ku górze, szczerze zwątpiła.

Natsu na to właśnie liczył, a przecież on zawsze dostaje tego, czego chce. Suszyło go i po cichu liczył, że dziewczyna wybierze wyzwanie. Samemu nie chciało mu się wstawać. No i po co to robić, kiedy można się kimś wysłużyć? Już otwierał usta, kiedy przerwał mu damski głos.

— Tylko pamiętaj, że jest w ciąży i ma na siebie uważać — wtrąciła Lucy na której ramieniu po jednej stronie uwieszała się pijana, bełkocząca Juvia, a po drugiej roześmiana i wtórująca jej Cana.

    Dragneel prychnął pod nosem. Nie miał zamiaru rezygnować z tego co dla niej przygotował. Nigdy nie pałał do niej sympatią i nie zamierzał się z tym kryć. Ponownie zwrócił twarz ku oczekującej na jego werdykt McGarden.

— W takim razie zasuwaj do lodówki, przynieś whiskey z lodem i polej każdemu. — Widząc jej morderczy wyraz twarzy, zaśmiał się głośniej, a kiedy wkurzona dziewczyna wstała z zaciśniętymi pięściami i zaczęła iść w stronę kuchni, zawołał za nią: — Tylko na jednej nodze, bo ci nie zaliczę! Ciąża to nie choroba!

— Ale z ciebie wredny chuj — skomentował Gajeel, kręcąc głową z dezaprobaty. — Wiesz, że jeśli ona cię wylosuje, to będziesz miał nieźle przejebane?

— Spokojnie — mruknął wyluzowany, wygodniej się rozsiadając — nie wylosuje.

    Szalejący imprezowicze nad nimi musieli tak mocno skakać po podłodze, że wisząca nad stołem lampa zaczęła drgać, a Grayowi opadło trochę tynku na gołe ramiona. Zdenerwowany i już nieźle podchmielony wstał z miejsca, chwycił za stojącą nieopodal miotłę i kijem zaczął walić w sufit.

— Zamknąć się tam na górze! Nie umiecie się bawić to wypierdalać na podwórko, dzikusy!

    Chwilę później uwagę wszystkich przykuł donośny huk, oraz wrzask dochodzący z pierwszego piętra. Okazało się że jak co spotkanie, Jet i Droy pokłócili się o tę samą kobietę i wzajemnie się szarpiąc, spadli ze schodów. Obydwaj szybko się unieśli i w akompaniamencie wyzwisk zaczęli się popychać. Popsioczyli na siebie, a potem rozjuszeni wyszli na zewnątrz rozegrać to po swojemu. Całość przepychanek trwała niecałą minutę. Na nikim nie robiło to wrażenia, bo odkąd pamiętali oni zawsze kłócili się o to samo, a potem godzili, przepraszali i tak w kółko. Jak stare, dobre małżeństwo.

— Debile — warknął zdegustowany Dragneel, zastanawiając się, jak można bić się o kobietę? Przecież to żenada.

    W tym samym czasie Levy wróciła z pożądanym trunkiem i zgodnie z zadaniem polała każdemu, po czym usiadła i zakręciła butelką, która wskazała na Lucy. W prawdzie upokorzona McGarden chciała się zemścić i liczyła, że trafi na tego gnoja Dragneela, ale jej przyjaciółka to jeszcze lepszy kąsek. Tym bardziej, że wraz z dziewczynami obrały sobie za cel drażnienie się z nimi. Były w zmowie zanim jeszcze dotarły do willi. Już one pokażą Lucy moc prawdziwej przyjaźni!

— No Lu, prawda czy wyzwanie? — spytała z dziwnym błyskiem w oku.

    Czując na sobie baczne spojrzenia, dziewczyna poczuła się odrobinę niepewnie.

— Prawda — odpowiedziała mając nadzieję, że zapyta o coś łatwego, jednak mimika Levy wskazywała, że właśnie na to czekała. Gdy dostrzegła jej usta wykrzywiające się w przebiegłym uśmieszku, bardzo szybko zwątpiła.

— No więc moja droga, powiedz... W kim jesteś zakochana? — wskazała na nią palcem i oczekując zagryzła wargę. Widząc pobladłą minę przyjaciółki, pospiesznie dodała: — Od razu mówię, że możesz to poddać, ale w zamian pozbywasz się koszulki.

    Na to pytanie wszyscy, oprócz Lisanny, parsknęli śmiechem. Heartfilia zacisnęła usta w wąską linię i posłała jej wymowne spojrzenie, a potem kątem oka zerknęła na dziewczyny, ale one miały taki sam ubaw, jak Levy. Czy one naprawdę są tak naiwne,by sądzić, że ona wyjawi tutaj prawdę? Prędzej wykopałaby sobie dołek na własny grób, niż wyznałaby to na głos. I to jeszcze przy zabijającej ją wzrokiem Lisannie. Pomimo śmiechu Natsu też jakoś dziwnie na nią zerkał. Jak gdyby był ciekaw jej odpowiedzi, ale jednocześnie się z tym ukrywał.

— A skąd wiadomo, że w kimś jest? — wtrącił męski głos i teraz wszyscy zwrócili głowy właśnie na niego. Dragneel rozsiadł się wygodniej, zmrużył powieki, po czym wlepił kpiący wzrok w Lucy. — A no tak. To pewnie ten blondwłosy goguś, którego jakiś czas temu spotkaliśmy — mimo, że wypowiedział te słowa z zamierzoną zgryźliwością, w jego głosie był inny dziwny posmak.

— Jaki goguś? — spytała Erza, nieco przytomniejąc.

— Nie ważne... — natychmiast sprostowała ta, której to dotyczyło. Nie miała pojęcia, dlaczego Natsu tak bardzo nienawidził Stinga. Spotkali się jeden raz w życiu, więc z jakiego powodu ta niechęć? Ona tylko rozmawiała z Eucliffem, a poza tym jest jej kolegą z dzieciństwa, który w dodatku dał jej kosza.

— No nie wstydź się kochana, jesteś wśród swoich. Każdy z nas ma o wiele gorsze sekrety, a zakochanie się to nic strasznego — zachęcała Mira z gumowym uchem i równie niecnym uśmieszkiem, gdy na chwilę oderwała się od liczenia pieniędzy, które w starciu z nią przegrał Laxus. Nie bez powodu nadano jej przydomek Królowej Hazardu. Przesuwając wzrok na Canę, posłała jej porozumiewawcze oczko, co nie umknęło uwadze jej młodszej siostrze. Mira również wiedziała o małym spisku, który uknuły. Generalnie wiedziała wszystko odnośnie miłosnych intryg w ich kręgach. Wie nawet to, czego niekiedy nie wie Makarov.

    Zaalarmowana Lisanna, zmarszczyła brwi i skupiła się na blondynce, ale ta jedynie ciężko westchnęła pod nosem.

— Dobra, poddaje się — mruknęła zrezygnowana, unosząc ręce i chwytając za brzegi koszulki. Nie miała innego wyboru. Przecież zapadłaby się pod ziemię, gdyby powiedziała, że obiekt jej westchnień siedzi tuż naprzeciwko i patrzy na nią ukradkiem. Pozbywając się górnego odzienia, pozostała w samym staniku, co nie odbiło się bez echa, bo Laxus skomentował to głośnym gwizdem, który dodatkowo ją speszył. Starając się tym nie przejmować, zakręciła butelką, która po paru obrotach wskazała na Graya. — Pytanie, czy wyznanie?

— Jeszcze pytasz! Oczywiście, że wyzwanie! — zawołał niemal natychmiast, nawet nie zdając sobie sprawy, w jakie wpadł tarapaty.

    Lucy właśnie tego oczekiwała. Odnalazła wzrokiem nieświadomą Juvię i posłała równie przebiegły uśmiech. Myślały sobie, że i ona nie potrafi się zemścić? Nic bardziej mylnego!

— Daj buziaka przeciwnikowi po swojej prawej stronie — wypaliła usatysfakcjonowana, czekając na to co z tego wyniknie.

— Co, kurwa?! — pijąca drinka dziewczyna omal się nim nie popluła.

    Po tym co Gray usłyszał, jego zapał zniknął tak szybko, jak się pojawił. Głośno przełykając ślinę, z nie małą obawą zerknął na siedzącą obok niego Lokcser i nieznacznie pochylił się w jej stronę.

— Dajesz Miętówka, pokaż co potrafisz! — dopingowała męska część. Nawet przegrany któryś raz z rzędu Laxus patrzył na niego z wyczekaniem i chytrym uśmieszkiem.

— No dalej, Gray. Nie bądź ciotą i celuj od razu w usta — podjudzał Natsu, za co najlepszy przyjaciel obrzucił go wkurwionym spojrzeniem.

— Pozwolisz? — spytał, widząc jak dziewczyna spina mięśnie ramion, a jej twarz oblewa dorodny rumieniec.

— J-juvia nie ma nic przeciwko... — odpowiedziała w liczbie trzeciej, ponieważ takie było jej wyzwanie na samym początku. Niemrawo skinęła głową i wychyliła lewy policzek. Mężczyzna zrobił to w try miga, jednak jej wystarczyło. Czując na skórze jego chłodne wargi przypomniało jej się, jak to zwykle kończyło się w przeszłości. Automatycznie sięgnęła po butelkę, która po chwili wskazała Alberonę.

— No w końcu ja! — krzyknęła rozentuzjazmowana i zanim Juvia zdążyła zapytać, zawołała: — Trzeba tu więcej adrenaliny, dawaj wyzwanie!

— Więcej adrenaliny mówisz? Dobra, zadzwoń do Gildartsa i powiedz mu, że jesteś w ciąży i że najprawdopodobniej spodziewasz się bliźniaków.

— Haha! Myślisz, że ojczulek w to uwierzy? — lekceważąco pomachała dłonią przed twarzą. Mimo wyśmienitego humoru,gdzieś z tyłu głowy miała jego ostatnie zachowanie. Odniosła wrażenie, że coś go trapi, lecz ilekroć próbowała dowiedzieć się o co chodzi, zbywał ją swoją standardową pewnością siebie. — Przecież nie spotykam się z nikim.

— Co to za problem? — zdumiona Lockser uniosła brwi. — Powiedz, że ci guma strzeliła z jakimś przypadkowym gościem i już.

    Na te słowa Levy nieznacznie zmarkotniała. Wypisz wymaluj jej sytuacja. Nie miała tego za złe Juvii, ponieważ wszyscy byli już pijani i nie do końca byli świadomi swoich słów. Kątem oka zerknęła na Gajeela, ale on wiedząc i rozumiejąc bez słów, objął ją w pasie i przytulił. Ucałował czubek głowy i posłał pełen miłości uśmiech, który od razu odwzajemniła. W takich momentach topniało jej serce. Podobnie zresztą jak Lucy, która to widziała. Była przepełniona szczęściem, że jej przyszywana siostra znalazła takiego faceta. Może i jego praca jako szpiega i przynależność do mafii pozostawiały wiele do życzenia, ale on sam, jako człowiek miał wielkie serce.

    Zrezygnowana Cana przewróciła oczami i z niechęcią podeszła do telefonu. Wykręciła odpowiedni numer i liczyła sygnały. Nigdy nie pochwalała okłamywania rodziców. Czuła się z tym wyjątkowo nieswojo, lecz takie były zasady gry. Po chwili krzyki podekscytowanego Clive'a było słychać w całym salonie, na co zgromadzeni omal nie padli ze śmiechu. Gildarts był zszokowany, ale jednocześnie wyrażał głębokie szczęście. Brzmiał tak przekonywująco, że przez jeden moment Alberona żałowała, że to nie prawda. Powiedziała, że takie dostała zadanie, odłożyła słuchawkę i wróciła na swoje miejsce.

— Dobra, teraz ja komuś dopierdolę. Ale to tak, że aż wam w pięty pójdzie — zapewniła, sunąc wężowatym wzrokiem po zgromadzonych. Wiedziała, że gdzieś pomiędzy nimi siedzi jej biedna ofiara, a ona już na nią czekała. — Strzeżcie się. — Zakręciła butelką i z niecierpliwością czekała na kogo wskaże. Lucy miała minę jaki na skazanie i szczerze modliła się w duchu, byle tylko nie padło na nią. Naczynie się zatrzymało, a wszyscy prócz tego na kogo wypadło, wstrzymali oddechy. — No proszę proszę. — Cana poderwała cwany jak lis wzrok spotykając się z równie sprytnymi, zielonymi tęczówkami. Nawet nie musiała pytać, bo dobrze wiedziała jaka będzie jego odpowiedź, jednak zasady to zasady. Już ostrzyła pazury, kiedy porozumiewawczo zerknęła na spiskującą wraz z nią Erzę, Levy i Juvię. Aura nad nimi robiła się coraz bardziej złowieszcza i można było sobie wyobrazić te diaboliczne śmiechy; wyglądały jak knujące najbardziej grzeszną intrygę na świecie. Gdy dyskretnie przytaknęły, Alberona ponownie skupiła się na swojej zdobyczy. To pytanie było czystą formalnością: — Prawda czy wyzwanie, Panie Dragneel? — zaakcentowała, z dumą unosząc podbródek.

— Wyzwanie — odparł bez krzty zawahania. Posłał jej swój cyniczny uśmieszek, który zapragnęła zetrzeć w pył i już niebawem to zrobi.

— Hmm. — Kobieta zaczepnie przytknęła palec wskazujący do ust i zamyśliła się. Wszyscy zgodnie oczekiwali na jej zadanie, a ona jak na złość przedłużała tę chwilę i miała z tego frajdę. — W takim razie do końca naszej gry... — zrobiła pauzę zatrzymując się na nieświadomej blondynce. W końcu robi to dla niej, pomyślała uradowana Cana, tym samym posyłając jej oczko — pozwolisz Lucy usiąść przed sobą na kanapie. Będziesz MUSIAŁ przytulać ją od tyłu i — mocno zaintonowała, odrywając palec od warg — nie będziesz się mógł od niej odsunąć na dalej, niż 3 jebane centymetry!

— Co?! Daj mu coś innego! — uniosła się Lisanna, w której na samą myśl się gotowało. O dziwo nawet Lucy była z nią zgodna, rzecz jasna w myślach.

— Chyba kpisz — warknął, ostro marszcząc brwi. Zgromił ją wzrokiem, który sam przez się mówił, jak bardzo jest niezadowolony. — Przecież ona jest w samym staniku.

— I co to ma do tego? — spytała zgrywając niewiniątko. — Będziesz miał lepsze doznania. No już, nie ociągaj się.

— A nie pomyślałaś, że będzie się czuła niekomfortowo? To jednak bliski kontakt... Fizyczny.

— Och, no co jest? Od kiedy ty przejmujesz się takimi rzeczami? — prychnęła, klepiąc go w ramię ze złowieszczą miną. — Chyba się nie poddasz? To by przeszło do historii, bo jeszcze nigdy nie zawaliłeś wyzwania. Żadnego — podkreśliła.

— Haha! Faktycznie dojebała — dociął Gray, nie mogąc doczekać się ich wspólnego zmagania. — No dalej Natsu, nie bądź ciotą.

— Nie bój się — wtrąciła zachęcająco Erza, zajadając się swoimi ulubionymi owocami — nasza Lu bardzo ładnie pachnie. Trochę jak truskawki.

    Dragneel zacisnął szczękę i zazgrzytał zębami. Nie bardzo mu się to widziało, ale też nigdy nie przegrał w wyzwaniu. W ogóle, nigdy w niczym nie przegrywał... Z ciężkością dźwignął się z miejsca i stanął przed zmieszaną Lucy. Jak się tak przyjrzał to barwa jej policzków przypominała dojrzały pomidor. Widząc niebezpieczny błysk w jego oczach, Juvia i Cana jak na komendę oderwały się od jej ramion i przesiadły się w jego poprzednie miejsce, tuż obok niezadowolonej z tego faktu Lisanny, której Lockser posłała pełne jadu spojrzenie. Strauss nie była dłużna, bo odwdzięczyła się tym samym.

— Mogę? — mruknął niechętnie, starając się nie patrzeć na jej zakryte za różowym stanikiem piersi. Oglądał ich w życiu tak wiele, że nie powinno to w nim wywoływać jakiegoś zakłopotania. A jednak, tak się poniekąd właśnie czuł.

     Heartfilia jednym chlustem wlała w siebie drinka i głośno odstawiła na stole. Jeśli coś miało jej pomóc w tym wszystkim, to tylko alkohol, bo jak widać na przyjaciółki liczyć nie mogła. Te szczebioczące piranie były w zmowie, co wręcz biło z tych ich ,,niewinnych'' twarzyczek za którymi się ukrywały. Z jednej strony odczuwała ekscytację tym wszystkim, a z drugiej czaiły się obawy. Przysunęła się na sam kraniec sofy, a wtedy Natsu wyminął ją i usiadł za nią, po czym spuścił nogi po bokach jej ciała. Uważał, byle tylko nie mieć z nią zbyt dużego kontaktu fizycznego.

— Co to, przedszkole do chuja?! Bliżej, bliżej! — zawołała jedyna trzeźwa tutaj McGarden, nie mogąc przestać patrzeć na buraczaną twarz Heartfilii. Uwielbiała, gdy była zawstydzona do granic możliwości, a jednocześnie zabijała ją wzrokiem. Była wtedy taka urocza i słodka zarazem.

— Phi! Nie ugryzie cię. — Przytaknęła Scarlet, biorąc do ust kolejną soczystą truskawkę. — Chyba.

— Właśnie! No ja bardzo przepraszam, ale co to ma być? — głos zabrała chichocząca w towarzystwie dziewcząt Alberona. —Miałeś ją przytulać, a nie tylko siedzieć za nią. Poprawiaj się, do cholery, bo ci nie zaliczę — zagroziła srogo, kiwając palcem wskazującym. Dosłownie tak, jakby karciła małe dziecko za jakiś wybryk.

— Módl się lepiej, żebym cię nie wylosował... — wysyczał znad ramienia Lucy w kierunku Cany.

— Ha! Ja nie boję się niczego — oświadczyła niewzruszona. — A poza tym jestem od ciebie starsza i mam więcej doświadczenia.

— Ty masz więcej doświadczenia? — wtrącił Gray, pijący kolejnego drinka. Szybko stracił rachubę i już nawet ich nie liczył. — Haha, niby w czym? Może w robieniu dzieci?! — wypalił, ledwie siedząc i utrzymując pion.

— A skąd wiadomo, że Natsu żadnego nie zmajstrował? — zarechotał Gajeel, za co dostał kuksańca w żebro, a następnie mordercze spojrzenie ukochanej, która gestem głowy dyskretnie wskazała na Lucy. Dopiero wtedy zrozumiał, jak głupio mogło to zabrzmieć i próbował to odkręcić. — Nie no, tak tylko żartowałem. To przecież niemożliwe.

— Racja. Gdyby TEN Dragneel jakimś cudem dorobił się dzieciaka... To chyba faktycznie nie obiłby się to bez echa — stwierdził Fullbuster. Właśnie wyobraził sobie te wszystkie zawistne kobiety, które tak bardzo o niego walczą. Zapewne ich celem stałaby się laska, która go uwiodła. Marne jej życie, pomyślał, spoglądając ukradkiem na niczego nieświadomą Lucy.

— Kurwa, dajcie sobie spokój... — skwitował zniesmaczony Natsu. On i dziecko, jeszcze czego! Zabezpieczał się i uważał. Nigdy nie pękła mu guma, więc wiedział, że nie ma się czego obawiać. — Nie jestem bezmyślny.

— Dobra zamknąć się! — Cana przerwała ich gadanie. — Tak w gwoli ścisłości kobieta nie robi dziecka, a rodzi je, choć też jest niezbędna przy poczęciu. A poza tym Natsu, nie dość, że jestem starsza to jestem także matką. Dlatego mam więcej doświadczenia, zaufaj mi i nawet nie śmiej tego podważać. — Puściła oczko, na co on umilkł. Nie zamierzał się z nią sprzeczać bo wiedział, że do niczego sensownego to nie doprowadzi.

    Lucy usłyszała jak Natsu wydaje pomruk niezadowolenia. Wypuścił nagromadzone powietrze nosem, a zaraz potem poczuła jak owija ręce wokół jej talii i bez problemu przysuwa ją bliżej siebie. Aż na moment wstrzymała oddech, kiedy poczuła jego rozgrzane ciało i twarde mięśnie na odsłoniętych plecach. Pikanterii dodawał fakt, że dmuchał jej prosto w szyję, od czego miała wrażenie, że dostawała gęsiej skórki. Raptownie chwycił za jej gruby warkocz spoczywający między łopatkami i bez pytania przełożył do przodu. Zdziwiona tym niezrozumiałym gestem, odwróciła głowę i zerknęła na niego zza ramienia. To był błąd, bo niemal natychmiast zatraciła się w dzikiej zieleni jego tęczówek. Mimo iż wyglądał na rozdrażnionego, bacznie się jej przyglądał.

— Przeszkadzał — szepnął jej nad uchem, czym nieświadomie spowodował u niej falę motyli w podbrzuszu. — Smyrał mnie po nosie.

— J-jasne... Nie ma problemu — odpowiedziała próbując wydobyć naturalny głos, choć według niej zabrzmiał on dość niestabilnie. Czuła zapach jego perfum, które tak bardzo uwielbiała, a których nuta wcale nie ułatwiała jej skupienia.

— No to teraz twoja kolej Dragneel.

    Zrezygnowany swoim obecnym położeniem, oparł podbródek na dziewczęcym ramieniu i wychylił dłoń pod jej pachą. Tym samym lekko naparł na nią swoim ciałem i pochylił ich w przód, po czym energicznym ruchem nadgarstka zakręcił butelką. Potem obydwoje się wyprostowali, jednak Lucy miała wrażenie, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok. Sama świadomość, jak to musi wyglądać z boku napawała ją palpitacją serca, a w połączeniu z tym, że była w nim zadurzona jak głupia nastolatka wcale nie pomagała. Opanuj się! — karciła się w myślach.

    Natsu nienawidził, gdy ktoś przekraczał jego barierę nietykalności, ale teraz niespecjalnie mu to przeszkadzało. Czuł delikatną kwiatową woń, więc skuszony, kątem oka zerknął na jej odsłoniętą skórę na karku i parę kosmyków, które niesfornie na niego opadały. Walcząc samemu ze sobą, zmrużył powieki, bo przez krótki moment zapragnął je odsunąć. Nie, on... Zwyczajnie zapragnął jej dotknąć. Bardzo szybko przerzucił wzrok w stronę bawiących się przyjaciół, bo pomyślał, żeby zrobić coś kompletnie absurdalnego. Musiał się opanować. Lucy jest jedynie jego przyjaciółką i jeśli dalej będzie tak na nią zwracał uwagę, to może opacznie by go zrozumiała. Mógłby zrobić jej złudną nadzieję, czego nie chciał. Stała mu się zbyt ważna, aby mógł ją stracić.

    W takiej atmosferze minęło parę następnych kolejek. Gray siedział już cały goły, Erza i Lisanna jedynie w bieliźnie, a Juvia właśnie w tym momencie pozbywała się majtek. Biedna Levy po raz kolejny z rozkazu bezwzględnego Dragneela dolewała wszystkim alkoholu i do końca gry robiła za jego osobistą kelnerkę. Zadowolona Mira liczyła i wkładała wygrane pieniądze do torby, a Laxus zgrzytał zębami, grożąc, że jeszcze się odegra. Jedynie Cana wychodziła z tego wszystkiego bez większego szwanku. Wszyscy byli pijani jak bela, oprócz Levy, Natsu i Lucy. Pierwsza wiadomo z jakiego powodu, a pozostała dwójka po prostu starała się zachować twarz. Poza tym jeśli o Dragneela chodzi to jego bardzo trudno upić. Szyjka ciemnej butelki wskazała na blondynkę.

— Witam ponownie Lucccy... — Zarechotała przeciągle Erza, której język był bardziej splątany niż sieć rur pod miastem. Kiwając się na boki, ledwo zdołała siedzieć. — Pytanie czy wyzwanie, kotku?

— A co mi tam, zaryzykuje wyzwaniem — odpowiedziała śmielej poprzez działanie kolejnego z rzędu drinka. W końcu mówi się, że co cię nie zabije to wzmocni. Nie wiedziała jednak, że skończy się to...

— W takim razie popierdzielaj nad jezioro, rozbieraj się i wskocz do niego! Ale żeby nie było tak łatwo, pójdziesz tam z nami wszystkimi, żebyśmy ci uwierzyli, o!

— O kurwa mać! To jest genialne! — zawołała podekscytowana Cana, która usilnie starała się oderwać dłonie zdruzgotanej Juvii od naciągania koszulki na dolną część ciała.

— Ale że jak? Tak przy wszystkich?! — Nawet jeśli miała już dobrze, to nie zamierzała tego robić. — Nie ma mowy, nie zrobię tego!

— Hmm... To może w takim razie przy jakimś facecie? — wypalił Gajeel, za co po raz kolejny tej nocy dostał kuksańca w żebro. Wiadomo od kogo.

— Może drobna ugoda? Mogę jedynie przy którejś z dziewczyn — oświadczyła hardo.

— W takim razie oblewasz. Twoją karą będzie wyskoczenie ze stanika i oddanie go Grayowi.

— Ale...

— No to już chyba lekka przesada — uniósł się Dragneel, wchodząc jej w zdanie. Nie dość że obejmuje Lucy, to jeszcze ma nie mieć nic na górze? — Jak ty to sobie wyobrażasz? — sapnął nie kryjąc oburzenia.

— Lu nie potrzebuje adwokata — warknęła Levy, mierząc się z nim iskrzącym wzrokiem.

— Dobra, niech będzie — mruknęła zrezygnowana Scarlet. — Skoro z ciebie taki obrońca, to możesz poratować ją swoją garderobą.

— Czy to w ogóle zgodne z zasadami?! — głos zabrała Lisanna, która ledwo panowała nad rozsadzającymi ją nerwami. Nie dość, że musiała patrzeć na swojego Natsu, który obejmował tę szmatę, to jeszcze teraz ma nie mieć stanika? Niedoczekanie!

— Jak najbardziej — odparł Laxus, który wraz z Mirą cały czas śmiali się z młodych.

    Dragneel bez chwili wahania zdjął swoją koszulę i zarzucił na zawstydzoną Lucy. Dziękując, ubrała ją szybko, a potem zażenowana sięgnęła do zapięcia stanika, który po chwili wylądował w dłoni usatysfakcjonowanej Erzy, a następnie u Graya. Nie czekając, mężczyzna założył go sobie na głowę, po czym z ledwością oderwał tyłek od kanapy.

— Juhu! — krzyczał z uniesionymi rękoma. — Teraz jestem jebanym Kolumbem damskiej bielizny, hahaha!

— Chyba nieuleczalnego kretynizmu — wysyczał Natsu, chwytając się jedną dłonią za skroń. — Gdyby Kolumb był tak spizgany jak ty, to wszyscy cofnęlibyśmy się do ery kamienia łupanego.

— A wiesz jaki byłby tego plus? Mógłbyś walić kobitę pałką w łeb i ciągnąć do jaskini w wiadomym celu.

— Pff — furknął, przewracając oczami, po czym zakpił: — jakbym teraz nie mógł tego robić.

— Faceci — westchnęła Juvia, jednocześnie kręcąc nosem.

— Koniec bo przynudzacie! — wybuchła gotowa do działania Cana. — Lecimy dalej.

    Minęły cztery kolejki, a butelka ponownie wskazała na Heartfilię, która swoją drogą zaczęła się zastanawiać, czy ta gra nie była ustawiona, bo to chyba niemożliwe, żeby mieć takiego pecha. Jej wątpliwości zostały rozwiane w momencie, gdy spotkała się z błękitnymi tęczówkami, które gdyby miały taką moc, pozbawiły by jej głowy.

— Prawda, czy wyzwanie? — spytała z wyraźną niechęcią w głosie, stukając paznokciami o stół.

    Lucy nawet się nie wahała z odpowiedzią. Zapewne gdyby wybrała wyzwanie to Lisanna zrobiłaby wszystko, żeby ją skompromitować i upokorzyć. Albo też wydałaby rozkaz, żeby Natsu się od niej odsunął i najlepiej przez całą imprezę nie zbliżał. Nie zamierzała dać jej tej satysfakcji. Lepszym wyjściem będzie odpowiedzieć na jakieś pytanie.

— Prawda — odparła hardo z błyskiem w oku.

— Uuu. Tera się zacznie — szepnął Gray, który dobrze wiedział, że młodsza Strauss darzy Lu czystą nienawiścią.

    Siedzące obok dziewczyny aż wstrzymały powietrze, natomiast niezawodna Levy, w razie czego była w stanie się na nią rzucić i wydrapać oczy. Nawet fakt, że obok przy stoliku siedzi jej siostra, nie spowodowałby zahamowań.

— W takim razie... — udając chwilowe zamyślenie, podstępnie chwyciła się za podbródek. Musiała potwierdzić swoją teorię, która ją męczyła. Upewnić się, że do niczego nie doszło we Włoszech pomiędzy nią, a Natsu. Nie była ślepa i widziała, jak ich stosunek do siebie się zmienia; cały czas na lepsze. Coraz bardziej ją to niepokoiło, bo przecież nie taka była umowa! On obiecał jej coś zupełnie innego...

C.D.N

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro