Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tom II, Rozdział 15. Cichy wielbiciel.

21 maj, siedziba główna. 

— Kurwa mać! — głośny trzask uderzenia o biurko przeszył cały gabinet Ojca, a wszystko co na nim stało powędrowało do góry.

Stojący przed nim z rękoma w kieszeniach Dragneel miał minę taką jak zwykle, za to zlękniony Fullbuster aż podskoczył w miejscu. Właśnie w tym momencie obydwoje zbierali niezłe kazanie od Laxusa.

— Przecież wam mówiłem, że macie tylko iść się rozeznać, a wy co gamonie? Odstrzeliliście łeb gościowi, który potencjalnie mógł coś wiedzieć na ten temat! — wkurwiony, nerwowo spoglądał to z jednego to na drugiego. — I jak zamierzacie mi się z tego wytłumaczyć? Którego to był pomysł, do kurwy nędzy?!

Nabuzowany Laxus był o wiele bardziej gorszy niż jakakolwiek znana ludzkości katastrofa. Od kiedy zastępuje Makarova wszyscy chodzą jak w szwajcarskim zegarku. Mężczyźni rzucili sobie ukradkowe spojrzenia. Ani jeden, ani drugi nie chciał wsypać. Tym bardziej że powód był tak głupi...

Cisza.

— Teraz będziecie milczeć,co? Dobrze więc. — odjechał do tyłu, rozsiadł się wygodniej w ukochanym fotelu Makarova i zarzucił obydwie nogi na biurko. — Nie wypuszczę was stąd dopóki nie usłyszę sensownej odpowiedzi. Będziecie tu szczać w majtki, albo gnić do usranej śmierci. Jeden i drugi. — mocno podkreślił i skrzyżował dłonie na klatce piersiowej.

— No wiesz... — sapnął Gray drapiąc się z tyłu głowy, ale zaraz przerwał mu jego przyjaciel.

— Ujebał mi buty.

Wszystkie pary oczu skoncentrowały się na Dragneelu. Przerażony Fullbuster aż wstrzymał powietrze, za to Laxus miał minę jakby nic nie rozumiał.

— Co? Jak to ujebał buty? Możesz mi to łaskawie sprecyzować? — wbił swój cięty wzrok prosto w niewzruszoną twarz Natsu.

Gray posłał mu niedowierzające spojrzenie. Chciał ostrzec go jeszcze zanim tutaj weszli żeby wymyślili jakąś sensowne usprawiedliwienie, jednak zobojętniały Natsu uparł się jak wół, że nie ma się czego obawiać. Tak, to było dziesięć minut temu, a teraz stoją przed faktem dokonanym. Przed wściekłym do granic Laxusem.

— Ej Natsu, czekaj...

— Tsh. — prychnął wyjmując dłonie z kieszeni. Sięgnął po papierosa, odpalił i włożył do ust. — Koleś nie wiedział z kim zadarł, napluł mi na buty, więc... — wzruszył ramionami, a potem wypuścił dym z ust. — Odstrzeliłem mu łeb. Wielkie mi co.

Usłyszawszy te bezczelną odpowiedź, młodszy Dreyar zacisnął szczękę i napiął swoje duże bicepsy co nie umknęło uwadze stojącym mężczyznom na przysłowiowym dywaniku. Gray już wiedział co zaraz nastanie, więc nieznacznie zmrużył powieki i przygotowywał uszy na potok ostrych słów. Mówiąc wprost bał się Laxusa oraz jego nieobliczalnej impulsywności. Natsu natomiast nadal wykazywał się arogancką postawą i miał na wszystko wyjebane bo dla odmiany on nie bał się niczego.

Blondyn już zbierał się w sobie by wybuchnąć, ale przeszkodził mu odgłos cichego pukania. Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, drzwi uchyliły się a w progu pojawiła się Lucy z plikiem dokumentów.

— Przepraszam że przeszkadzam ci w lekcji subordynacji, ale przyniosłam te listy o które wcześniej mnie prosiłeś. — zaczęła wchodząc jak gdyby nigdy nic do środka. Nawet nie zwróciła większej uwagi na stojących na środku Graya i Natsu. Minęła ich z niewzruszoną miną, a oni podążyli za nią wzrokiem.

— Oh, to ty. Chodź, chodź. — zachęcił ją i wystawił rękę po dokumenty, które zaraz potem mu podała.

— Wszystko posegregowane według kolejności do rozesłania. — dodała zadowolona z siebie, posyłając mu szczery uśmiech.

— Przynajmniej ciebie jednej nie trzeba dyscyplinować. Dobra robota. — pochwalił ją, kładąc je w widocznym miejscu na biurku.

— Twoje krzyki było słychać aż w archiwum. — zaśmiała się na głos, odwróciła w ich stronę i oparła dłonie na biodrach. — Znów coś zmalowali?

Gray już całkowicie osłupiał bo nie dość że weszła do gabinetu bez pozwolenia to jeszcze zachowywała się w towarzystwie Laxusa całkiem swobodnie. Natsu też zdawał się nieco zainteresować bo teraz świdrował ją badawczym spojrzeniem. Natomiast Laxus jak na zawołanie zmienił pozycję i usiadł w fotelu jak człowiek.

— A, szkoda gadać. — odpowiedział znacząco schodząc z tonu. Schylił się do szuflady, wyciągnął kolejne świstki i zwrócił się ponownie do dziewczyny. — Mogłabyś mi jeszcze wypisać te czeki, Złotko?

,,Złotko''? Obydwoje zgodnie zadawali sobie pytania, czy aby na pewno stoją przed wnukiem Makarova Dreyara?

— Jasne, na kiedy mają być gotowe?

— Dasz radę do wieczora? — zapytał z nutą nadziei. — Wczoraj zapomniałem ci ich podrzucić, wyleciało mi z głowy.

— Przed chwilą przyszedł do mnie Droy z raną do szycia, ale do wieczora powinnam się wyrobić. — mówiąc to wzięła od niego wspomniane kartki. Spojrzała na zegarek na nadgarstku. — O siedemnastej będą leżały gotowe na biurku.

— I co ja bym bez ciebie zrobił? — powiedział pobłażliwie i posłał jej lekki uśmiech. — Dzięki.

Dziewczyna już chciała odpowiedzieć, ale ktoś zdążył ją ubiec.

— Musiałbyś złożyć wizytę u Makarova w sanatorium. — znikąd wtrącił się Dragneel.

Heartfilia wyczuła dziwną i niezrozumiałą nutę ironii w jego głosie, jednak nie zastanawiała się nad tym.
— Dobra idę bo Droy tam na mnie czeka. — mruknęła i zaczęła iść w kierunku gabinetowych drzwi.

Mijając mężczyzn miała wrażenie że wywiercą jej dziury w czaszce. I czego oni się tak na nią gapią? Nawet Natsu się z tym nie ukrywał. Lucy już nie raz słyszała od Kinany jaki Laxus potrafi być groźny, ale szczerze mówiąc przez te dwa tygodnie, dzień w dzień miała okazje z nim popracować i nigdy nie był dla niej niemiły.

Początkowo bała się go jak diabli, ale gdy poznała go bliżej to okazało się że nie jest złem wcielonym. A tak w ogóle to już nie pierwszy raz kiedy nazywa ją ,,Złotką''. Pozwoliła mu na to bo przecież to nic złego. Może ci dwaj nie znają Dreyara od tej łagodniejszej strony? Wzruszyła ramionami bo kto ich tam wie. W dobrym humorze wyszła z pokoju, zostawiając ich na pożarcie Laxusa.

Po chwili do ich uszu dobiegł dźwięk zamykanych drzwi, a między nimi zapadła dziwna cisza.

— Co to kurwa miało być? — pierwszy odezwał się Gray, który wlepił pretensjonalne spojrzenie w Laxusa. — Od kiedy ty do niej wołasz per Złotka?

Uśmiech Dreyara natychmiast zniknął, a on znów okrył się chłodną aurą.

— A co cie to obchodzi jak, co i do kogo mówię? — warknął na powrót kładąc nogi na biurku. — Nie bądź pizdą, zazdrosny jesteś czy co?

Natsu zmarszczył brwi, a Fullbuster otwierał usta, ale oczywiście...

— Nie no skądże. Wcale nie jest. — zironizował Dragneel, teatralnie przewracając oczami.

— A co ty moim adwokatem jesteś do chuja? — oburzony Gray po raz pierwszy uniósł głos. — Zawsze mi ,kurwa, wchodzisz w słowo.

Słysząc ich sprzeczkę, Laxus nabrał więcej powietrza w płuca i przymknął powieki. Na jego czole pojawiła się drobna, pulsująca żyłka. Nie ważne jaki by im wykład zaserwował to oni i tak będą robić po swojemu. A szczególnie Natsu.

— Dobra gnojki, mam was dość na dzisiaj. — gwałtownie im przerwał i na powrót otworzył oczy. — Tym razem wam się upiekło. Macie jeszcze robotę do wykonania, więc wypierdalajcie stąd zanim znów mnie wkurwicie.

***

— Hah i widzisz? Niepotrzebnie się stresowałeś. Wcale nie było tak źle.

— Na szczęście Lucy wybrała dobry moment i nas z tego wybawiła.

Mężczyźni ledwo wyszli z gabinetu Laxusa, gdy dojrzeli jak po schodach wbiega zziajany Jet. Obydwoje wyraźnie się zdziwili bo ostatni raz widzieli go w siedzibie głównej przeszło miesiąc temu.

— Siema, co ty tu robisz? — zapytał Gray podnosząc dłoń w geście przywitania.

Jakie było jego zaskoczenie, gdy Jet ich wyminął i tylko rzucił przelotne spojrzenie.

—Sorry chłopaki, ale spieszę się! — zawołał na jednym wydechu, ale widząc ich miny rzucił jeszcze przez ramię. — Przed chwilą trochę oberwałem i chciałem żeby nasza Lucy rzuciła na to okiem.

— Nasza Lucy? — natychmiast pochwycił Dragneel.

Jet zapukał do drzwi archiwum, a zaraz potem za nimi zniknął.

— Natsu. — skonsternowany Fullbuster zwrócił się do przyjaciela, a gdy ten spojrzał na niego, kontynuował. — Co tu się kurwa odpierdala? Czy oni wszyscy powariowali? To już nie pierwszy raz gdy widzę jak do jej gabinetu zwalają się tłumy facetów! Widziałeś żeby kiedykolwiek Jet latał do Mystogana z każdą pierdołą?

Dragneel uniósł wyżej brwi i wzruszył ramionami.

— Gówno mnie to interesuje. Poza tym co ci do tego kto ją odwiedza i w jaki celu? — wsunął dłonie do kieszeni i już miał iść w stronę schodów, gdy dobiegł go głos przyjaciela.

— Nie dziwię się, że ostatnio wspominała że czuje się obserwowana. Po tym co widziałem to każdy facet wodzi za nią wzrokiem... — sam nieco zirytowany również sięgnął po papierosa i włożył do ust. — Wiem że dała mi jasno do zrozumienia że między nami do niczego nie dojdzie, ale jednak wkurza mnie to jakoś.

Dragneel w dupie miał te jego uczuciowe rozterki, jednak po tych słowach zapaliła się czerwona lampka.

— Obserwowana? A kiedy ci to mówiła? — zapytał marszcząc gniewnie brwi. Nie chciał wyglądać na zainteresowanego, ale Gray nie mówił mu tego wcześniej.

— Jakieś parę dni temu? — furknął krzyżując ręce na klatce piersiowej. — Powiedziałem jej że to pewnie przewrażliwienie i żeby nie zamartwiała się na zapas. Po tym co przeszła... tych waszych ekscesach to całkiem normalne. A tak w ogóle to co tak wypytujesz? Chyba mi nie powiesz że nagle zaczęło ci zależeć na jej bezpieczeństwie, co? — mówiąc to posłał mu zadziornego kuśkańca w żebro.

— Chyba sobie kpisz. — widząc jego przebiegły uśmieszek, prychnął i odtrącił jego uciążliwy łokieć. — Jedyne co mnie interesuje to rozkazy Makarova. Nic więcej.

Fullbuster parsknął śmiechem.

— No ale dziadek jest w sanatorium, więc póki co nie mamy żadnych rozkazów.

— Za to mamy je od Laxusa, a te są o wiele gorsze. — warknął i sięgnął po blister z tabletkami. Spojrzał na zegarek i mlasnął z niezadowolenia. — To jeszcze nie koniec zadań na dziś. Rusz się, najpierw sprawdzimy północny magazyn, a potem jedziemy do Juvii po odbiór nowych leków do przerzutu.

— Dobra, ale ja poczekam w aucie. Mimo że od tamtej sprzeczki minęło parę miesięcy to nadal nie mam odwagi spojrzeć jej w oczy...

— Poważnie. Zachowujesz się jak pizda.

— O co ci znów chodzi?

— A o to że wiecznie uciekasz przed swoimi problemami. Powinieneś wziąć się w garść i wyznać jej prawdę.

— Zejdź ze mnie. Ty również drzesz koty z Lucy i nie potrafisz się jasno określić o co chodzi. O jebany zderzak? Przecież to głupie!

Dragneel prychnął i przewrócił oczami. Obydwoje zaczęli schodzić na dół, a wtedy będąc w połowie drogi do ich uszu dobiegł odgłos kolejnych kroków.

— O, cześć chłopaki. — zdziwiony Makao poderwał głowę i szybko dodał. — Jest Lucy u siebie? Mam do niej małą sprawę.

Mężczyźni spojrzeli po sobie, a wtedy zrezygnowany Fullbuster skinął twierdząco.

***

Dwa dni później, około godziny 9:00 rano, dzielnica Lucy Heartfilii.

Mimo że słowa Graya nie wywołały w nim żadnych emocji, właśnie w tym momencie siedział w mafijnym samochodzie niedaleko mieszkania Lucy. Na nosie miał ciemne okulary, a w ustach jak zwykle trzymał papierosa. Był ledwie poranek, ale na dworze i tak robiło się coraz goręcej.

Lewy łokieć miał wystawiony poza uchyloną szybę, a palce nerwowo stukały o czarną blachę. Wodził przenikliwym wzrokiem po okolicy i wertował dosłownie każdego. Od pierdolonego sąsiada wyprowadzającego psa po jakieś stare baby rozmawiające przed blokiem.

Rzecz jasna nie robił tego z własnej woli, ale to że Makarov jest w sanatorium nie oznacza, że jego rozkaz stracił na ważności. Miał pilnować jej bezpieczeństwa i uważać by choć jeden włos jej z głowy nie spadł. Czy tego chciał czy nie musiał sprawdzić czy jej przypuszczenia okażą się trafne. Powołując się na sytuację sprzed paru tygodni, wtedy faktycznie wyczuła i faktycznie była śledzona.

Leniwie spojrzał na zegarek na nadgarstku, dochodziła dziewiąta, a on sterczy tutaj ponad półtorej godziny. Ile można się guzdrać? Wiedział że codziennie wychodziła rano do siedziby, więc chyba jaśnie księżniczka powinna już wychodzić i zasuwać do roboty?

— Tsh. — prychnął pod nosem i ponownie swój rozjuszone spojrzenie wbił w przestrzeń.

Nikt nie wzbudzał w nim żadnych podejrzeń, jednak po chwili nie wiedząc czemu, zawiesił wzrok na jakimś młodym kolesiu który usiadł na ławce. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie sposób w jaki trzymał gazetę. Do góry nogami. Zasłaniał nią twarz czy co?

W tym samym momencie z klatki schodowej wyłoniła się Lucy. Miała włosy związane w wysoką kitkę, na nogach czarne przylegające leginsy i białą koszulkę z rękawkiem. Wyglądała jak naszykowana do joggingu. Zwinnie zeskoczyła po dwóch stopniach, zgięła jedną nogę, a potem drugą i na szybko rozciągnęła mięśnie.

— Co ona odpierdala? Z samego rana miała iść prosto do siedziby. — warknął do siebie, lecz na głos.

Dragneel dokładnie zarejestrował moment w którym siedzący na ławce mężczyzna przestał interesować się prasą, a bezczelnie gapi się na dziewczynę. Mimo dzielącej ich odległości dostrzegł jak głupkowato się uśmiecha i nie wie co ze sobą zrobić. Czyżby to był...

Niczego nieświadoma Lucy, drobnym truchtem ruszyła przed siebie, a wtedy w ślad za nią poszedł ów podejrzany koleś. Z początku spokojnie za nią szedł, ale gdy zaczęła się od niego oddalać, znacznie przyspieszył. Natsu uznał że nie będzie się pierdolił. Zmarszczył brwi i nie czekając dłużej, wyszedł z samochodu, trzasnął drzwiami i ruszył w ślad za nimi.

Całe otoczenie przestało być dla niego istotne. Teraz był tylko on i jego domniemana ofiara, która zaczęła niebezpiecznie się do niej zbliżać. Dragneel również trenował biegi, więc w momencie gdy mężczyzna wyciągał dłoń w stronę jej ramienia, spiął wszystkie mięśnie i dobiegł tam jak w mgnieniu oka.

Chwycił go za ramię prawie przy samej szyi, boleśnie zacisnął palce i pociągnął do siebie, sprawiając że mężczyzna wyjebał plecami o chodnik. Z jego krtani wydobył się urwany stęk. Jeszcze dobrze na niego nie opadł, a Natsu złapał go za fraki, zacisnął pięść i wymierzył precyzyjny cios prosto w szczękę. Był na tyle mocny, że facet wypluł zęba, który potoczył się gdzieś na jezdnie.

— Co.. — zaczął, ale Dragneel nie dał mu czasu na żadną reakcję.

— Śledzisz ją sukinsynu? — wycedził chwytając go obiema rękoma za kołnierz koszuli, a potem przyciągnął praktycznie pod swój nos. — Gadaj, czego od niej chcesz.

— Nie, nie! To nieporozumienie! — zarzekał się, chwytając go za ręce. Próbował choć odrobinę poluźnić uścisk, ale ten był żelazny. Odrobinę krwi zaczęło ulatywać z kącika ust. Chciał krzyknąć z bólu, ale mówiąc szczerze bał się.

Niektórzy ludzie zaczęli szeptać, a wokół nich zaczęło robić się gwarno. Słysząc zamieszanie za plecami oraz wypowiedziane słowa, Lucy stanęła w miejscu i natychmiast się odwróciła. Tuż za nią dostrzegła wściekłego Natsu kucającego okrakiem nad jakimś krwawiącym z ust mężczyzną i trzymającego go za pogiętą koszulę.

— Natsu? Co ty wyprawiasz!? — krzyknęła i i już zamierzała podejść bliżej, ale gromiący wzrok Dragneela skutecznie ją zatrzymał.

— Ty się lepiej nie wtrącaj. — syknął do niej i powrócił do swojej ofiary. — Nieporozumienie? Widziałem jak wyciągasz do niej swoje brudne łapy. Lepiej gadaj bo nie zagwarantuje ci że wyjdziesz z tego cały.

— Uspokój się koleś, ja po prostu chciałem do niej zagadać i to wszystko! Nie wiedziałem że jest zajęta! — sapnął spanikowany próbując się wyswobodzić, ale gdy tylko dojrzał minę mężczyzny, natychmiast pobladł. Gdyby nie to że dzisiaj niczego nie pił, jak nic zaszczał by sobie gacie...

— Bo nie jestem. — wtrąciła Heartfilia, która czuła spojrzenia wszystkich na sobie. — O co tu chodzi?

Natsu ją zignorował. Teraz był tylko on i jego ofiara.

— Śledziłeś ją? — ryknął szarpiąc nim.

— Po prostu od jakiegoś czasu kręciłem się niedaleko. Chciałem zagadać, ale nie miałem tyle odwagi. Nie miałem złych zamiarów, naprawdę! — zapewnił po czym dodał ciszej. — Wstydziłem się że...

— No z taką gębą też bym się wstydził. — przerwał i zironizował Dragneel, który z dumą spoglądał jak opuchlizna na jego policzku rośnie. Lata nieustannych treningów robiły swoje.

— Zagadać? Ale o co? — dopytała, pomijając jego kąśliwą wypowiedź.

Mężczyzna już zbierał się do odpowiedzi, ale został przyciągnięty jeszcze bliżej jego wściekłego oblicza. Czując narastający ból szczęki, wydał z siebie cichy jęk.

— Nie słyszałeś pytania, gamoniu!? — krzyknął tracąc powoli cierpliwość. — Mam ci obić drugą stronę i wybić wszystkie zęby do kolekcji? — ruchem podbródka wskazał na jezdnię na której leżał wybity trzonowiec.

Idąc w ślad za jego gestem, dopiero wtedy Lucy go dostrzegła. Przerażona, ponownie utkwiła wzrok w siłujących się przed nią mężczyznach.

— Po raz pierwszy zobaczyłem ją na joggingu w parku jakieś trzy tygodnie temu. Bardzo mi się spodobała, dlatego chciałem zapytać się czy nie umówiłaby się ze mną na randkę, ale jak mówiłem brakowało mi odwagi. Nie miałem złych zamiarów, a to jest zwykłe nieporozumienie, przysięgam! — wyskomlał niemal na jednym wydechu.

Heartfilia zrobiła duże oczy. Po pierwsze jej obawy co do śledzenia się sprawdziły, a po drugie to był jedynie cichy wielbiciel. Była w szoku, ale też miło zaskoczona. Zrozumiała że ten mężczyzna chciał ją bliżej poznać, nic więcej. Chciała podejść do niego, powiedzieć coś sensownego, przeprosić za całe to zamieszanie i pomóc mu wstać, jednak ubiegł ją głos rozjuszonego Dragneela.

— Jak cie jeszcze raz przy niej zobaczę to zajebie jak psa! — ostatni raz nim potrząsnął, boleśnie wbił w chodnik, a potem puścił. Wyprostował się i gromiąc go samym spojrzeniem, strzelił wszystkimi kośćmi w dłoniach. — Wypierdalaj stąd w podskokach bo nie będę się powtarzał.

Przerażony mężczyzna tak szybko jak upadł, tak szybko zebrał wszystkie siły i wstał z chodnika. Łapiąc się za spuchniętą szczękę, potknął się o własne nogi, ale koniec końców zaczął uciekać. Oglądający cały spektakl gapie również zaczęli rozchodzić się w swoje strony.

Natsu i Lucy spoglądali na jego oddalającą się w zawrotnym tempie sylwetkę, a wtedy zwróciła się do niego.

— Co to miało być? Pobiłeś go z tak błahego powodu!? — wkurzona zacisnęła pięści i stanęła tuż przed jego twarzą. Była tak zła, że w dupie miała jego humory. — Przecież nie zrobił nic złego. Nie musiałeś reagować tak impulsywnie!

— Impulsywnie? — natychmiast pochwycił i zmierzył ostro. — Gdybym zareagował impulsywnie to koleś leżał by tu w kałuży własnej krwi. Ja byłem tak łaskawy, że jedynie go zadrapałem. — furknął i jak gdyby nigdy nic założył ręce za głowę.

— Zadrapałeś? — zapytała z niedowierzaniem. — Uderzyłeś go w twarz tak mocno że wybiłeś mu zęba! Coś ty sobie myślał? A tak w ogóle co ty tu robisz? Teraz ty mnie śledzisz?

Prychnął pod nosem i zmarszczył mocniej brwi.

— Oszczerstwo. Nie zapominaj, że jestem odpowiedzialny za twoje zafajdane bezpieczeństwo. Przegoniłem typa, który od jakiegoś czasu cie śledził, a ty śmiesz mieć jakieś wonty?

Tym argumentem skutecznie zamknął jej usta. No tak. Przecież mówiła o tym Grayowi. Mogła się spodziewać że w takim razie Natsu również się dowie. Jeszcze ponad tydzień temu pomógł jej uratować Plue i wydawało jej się że spuścił z tonu. Że dostrzega w nim te dobre strony, a teraz co? Znów zachowuje się jak arogancki dupek.

— Powinnaś być mi wdzięczna. — wypalił nagle i odpalił papierosa.

Dziewczyna skrzyżowała dłonie pod piersiami przez co znacznie podniosła je do góry.

— Nie prosiłam o żadną ochronę, więc nie wysilaj się niepotrzebnie. Przecież z pewnością masz o wiele ciekawsze zajęcia do roboty niż tracenie swojego jakże cennego czasu na mnie. — idąc w ślad za nim, również przejęła taktykę ironicznej kpiny.

Na ton z jakim to wypowiedziała oraz słowa, zerknął na nią ukradkiem. Materiał jej sportowej koszulki był tak delikatny, że dało się zobaczyć prześwitujący biustonosz. Drgnął brwiami, uśmiechnął się cwaniacko i po prostu bezczelnie tam wgapił. Zrobił to specjalnie tak żeby ona się skapnęła.

— A żebyś wiedziała że mam.

W pierwszej chwili nie rozumiała, ale widząc że nie patrzy jej w oczy a gdzieś poniżej, spuściła głowę. Dopiero teraz, w dziennym świetle zobaczyła że koszulkę którą wczoraj kupiła, a dziś chciała przetestować, miała prześwitujący materiał. Cała pewność siebie zniknęła, a przez jej policzki przetoczyło się nie małe zakłopotanie.

— No i gdzie się gapisz!? — fuknęła skrępowana i natychmiast obydwiema dłońmi zasłoniła biust.

Dragneel już otwierał usta by coś powiedzieć, ale wtedy dobiegł ich krzyk z oddali. Zwrócili się w tamtą stronę i mrużąc oczy dostrzegli niedoszłego amanta. Kozaczek, stał jakieś pół kilometra od nich.

— Ja i tak nie zamierzam z niej zrezygnować! A ciebie i twoje zastraszanie mam głęboko w dupie, o! — wciąż na nich patrząc, odwrócił się tyłem i na dowód swoich słów klepnął się w tyłek. Po wszystkim ponownie zaczął uciekać.

Jedyne co Lucy zdążyła dostrzec to to jak Natsu napina mięśnie całego ciała. Zacisnął pięści, zdjął marynarkę i niedbale rzucił ją na dziewczynę. Ledwo ją złapała.

— Moment, co ty... — zaczęła nerwowo, ale natychmiast jej urwał.

— Zostań tu i potrzymaj. — rzucił, a wtedy niespodziewanie wyrwał w jego kierunku. Nie dość że nie odpuszcza Lucy, to jeszcze gnój odważył się go zignorować, a nawet obrazić. Żałował jak diabli że zostawił pistolet w samochodzie bo tak to wycelował by i zastrzelił nawet z takiej odległości, a tak musi sukinsyna dogonić. Tym razem nie obejdzie się z nim tak lekko.

Koleś chyba kopie sobie własny grób. Ona już wiedziała jak to może się skończyć.

— Nie, Natsu poczekaj! — krzyknęła chcąc go złapać za rękę, ale on był już oddalony od niej o parę ładnych metrów. Wydawało jej się że był nawet bardziej zawzięty niż wtedy, kiedy po raz pierwszy gonił ją przed motelem. Naprawdę, był cholernie szybki.

Niczym gepard goniący antylopę.

Nie zważając na to że kazał jej zostać, ruszyła za nim. Nawet będąc rozciągnięta, nie była w stanie zrównać z nim biegu. Co więcej mimo dzielącej z początku mężczyzn odległość, Natsu i tak był w stanie go dogonić. Lucy dokładnie zarejestrowała moment, w którym dopadł do niego, złapał za fraki i rzucił na glebę. Zacisnął pięść, zamachnął się i znokautował na miejscu.

Boże, przecież on go zabije! — krzyczała cała spanikowana dostrzegając serię lecących tam ciosów. Gdzieś w tle słyszała krzyki innych ludzi i dwóch mężczyzn lecących w tamtym kierunku. Zapewne chcieli ich rozdzielić. Problem w tym że Dragneel był w takim szale że Heartfilia nie wiedziała jak to się może dla nich skończyć.

Spięła wszystkie mięśnie i mimo palącego uczucia w płucach, przyspieszyła. Chociaż przez to co do niego krzyknął jej cichy wielbiciel, chyba nawet Lucy nie będzie w stanie nic zrobić. 

C.D.N
________

Next rozdział myślę że będzie ciekawszy XD ...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro