Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tom I, Rozdział 8. Irytujący dzwoneczek.

Od tamtych feralnych wydarzeń minął już tydzień. Natsu jeździł po mieście niczym wariat i szukał dosłownie wszędzie blond suki, która prawie złamała mu nos, jednak bez rezultatu. Tamta krowa dosłownie zapadła się pod ziemią. Szukał jej nawet w okolicach gdzie ją spotkał po raz pierwszy, ale nic z tego. Jakby tego było mało, jego wściekłość potęgował fakt, że zakosiła jego Browninga, którego dawno temu dostał w prezencie od ojca.

Wieść o strzelaninie echem rozniosła się po mieście. Dotarła również do Ojca, ale Erza skutecznie dopilnowała, by nie dowiedział się o tym że brali w niej udział Natsu i Gray. Aktualnie wraz z Gajeelem i Mystoganem zajmowali się identyfikacją gangsterów, ale nie figurowali oni w żadnej bazie danych.

14 wrzesień Los Angeles, Salon samochodowy Forda.

Natsu chodził po salonie już dobre dwie godziny. Musiał natychmiast sprawić sobie nowy samochód, bo stary poszedł z dymem, a bez niego czuł się jak bez ręki. Całe szczęście, że miał polisę ubezpieczeniową. Mógłby bez żadnego problemu dostać takiego samego za darmo, ale on miał jednak niedosyt. Mimo że poprzedniego Forda Falcona miał parę dni to już zdążył mu się znudzić. Szukał czegoś nowego, co dostarczy mu świeżej frajdy. Wyrwał się z zadumy gdy usłyszał za swoimi plecami cichutkie chrząkniecie. No tak, sprzedawca zawracał mu dupę.

- Panie Dragneel czy zdecydował się już Pan na któryś model? - zapytał uprzejmie starszy mężczyzna zacierając rączki z szerokim uśmiechem.

Natsu trzymając dłonie w kieszeniach spodni, przystanął w miejscu i rzucił pobieżnie wzrokiem na błyszczące samochody. Jego mina wyrażała znużenie, a postawa arogancję. Po paru chwilach rozglądania się, jeden egzemplarz szczególnie wpadł mu w oko. Nawet nie patrzył na cenę, bo po co?

- Ford Thunderbird S. - przeczytał na plakietce i wskazał na niego podbródkiem. - Ten mi się spodobał.

- Oh oczywiście, jednakże to model z tego roku i gdyby się Pan na niego decydował, trzeba będzie dopłacić...

- Ile? - zapytał niemal bezbarwnym głosem. Nawet nie zaszczycił sprzedawcy swoim wzrokiem.

- Sto tysięcy dolarów..

Na Dragneelu ta kwota nie zrobiła najmniejszego wrażenia. Za swojego poprzedniego tyle dał, a teraz musi dopłacić drugie tyle? No cóż, czego się nie robi by sobie dogodzić nieprawdaż? Długo się nie zastanawiał.

- Może być. Proszę zacząć wypisywać dokumenty. - odparł po czym spojrzał na obchodzącego go z kluczykami sprzedawcę.

Starszy pan podszedł do samochodu i otworzył go od strony kierowcy.

- A jazda testowa? - zapytał zdziwiony gdy spotkał się z wymownym spojrzeniem Dragneela.

- Nie potrzebuje. Proszę zacząć wypisywać dokumenty, bo spieszę się. - warknął spoglądając na swojego Rolexa. - Chciałbym, aby do godziny dwunastej wszystko było załatwione.

Było po jedenastej, a on sterczy tu już od dziewiątej. Nie miał czasu, musiał jak najszybciej załatwić swoje sprawy, a przecież nie będzie jeździł autobusem. Na dodatek wszystkie auta mafijne były w terenie i nie było żadnego wolnego. Gray pojechał gdzieś z Caną odebrać jakieś dzieło sztuki, które Ojciec sobie zażyczył do swojego gabinetu. Doprawdy, wydawać prawie milion dolarów za jakieś płótno i farby.

Dragneel pokręcił głową z dezaprobatą po czym zapatrzył się na widok za dużą szklaną szybą. Przypomniał sobie słowa tamtej grubej krowy. Dłonią przeczesał swoje rozwichrowne włosy do tyłu, a kącik jego ust powędrował zadziornie ku górze.

- Że niby ja nie znam wartości pieniądza, huh? Dobre sobie..

***

Deszczowa apteka, południe.

Dźwięk dzwoneczka rozbrzmiał tuż nad jego głową. Przekraczając próg, rozdrażniony zerknął na niego i mruknął coś pod nosem. Zapach najróżniejszych lekarstw uderzył w jego nozdrza powodując nieprzyjemne uczucie w żołądku. Nienawidził tego smrodu. Podszedł do lady i zerknął na wyraźnie znudzoną kobietę, która siedziała na stołku i piłowała sobie długie paznokcie. Mamrotała coś pod nosem i chyba nawet nie zwróciła uwagi ze stoi nad nią. Dragneel uśmiechnął się lekko.
- Yo.

Usłyszawszy jego głos mozolnie na niego zerknęła, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Natychmiast wstała i łokciami oparła się o drewniany bat.

- O, Natsu! Nie spodziewałam się ciebie tutaj. Co się stało? Wyjadłeś już wszystkie tabletki? - zapytała rozbawiona spoglądając w jego ciemne oczy.

- A no widzisz, tak wyszło, że miałem drobny wypadek. - mruknął i podrapał się z tyłu głowy. - Nie chce mi się opowiadać całej historii, ale w skrócie mój samochód poszedł z dymem, a wraz z nim cały zapas moich tabletek, także wiesz po co przyszedłem. - zaśmiał się lekko pod nosem, w tym samym momencie sięgając po skórzany portfel.
Widząca to Juvia machnęła ręka w powietrzu.

- A weź przestań, przecież nie będziesz mi płacił głupolu. Lepiej powiedz co tam u was słychać. - mówiąc to poszła w stronę jakiegoś regału szukając tabletek na chorobę lokomocyjną. - Co tam w siedzibie? Nic się nie dzieje?

Dragneel oparł się plecami o blat i powiódł wzrokiem za krzątająca się między regałami Juvię. Mruczała coś pod nosem w stylu gdzie ona to schowała. Cała ona, zakręcona jak słoik śliwek.

- Wszystko po staremu. Wyobraź sobie, że Ojciec zażyczył sobie jakiegoś obrazu, dzieła sztuki czy coś. Wiesz za ile?

- No nie wiem, z dwadzieścia tysięcy? O mam!

- Pff, a żeby tylko. Milion dolców. - odparł rozbawiony Dragneel po czym znów zwrócił się twarzą do lady.

- No to rzeczywiście niemały pieniądz.. - mruknęła podchodząc do kasy. - To mówisz, że w domu wszystko po staremu.. - szepnęła pod nosem zapisując coś w swoim zeszycie. Jej oczy jakby przygasły, a policzki nieco się zarumieniły.

Dragneel widział po niej, że chciała go o coś jeszcze zapytać, ale powstrzymała się. Domyślał się o co chodzi, ale może nie powinien wtrącać się w nieswoje sprawy. Choć z drugiej strony nie lubił gdy jego przyjaciele są smutni, a Juvia właśnie taka była.

- Hej, wszystko w porządku? - zapytał w końcu pochylając się nad strapioną dziewczyną. Spojrzała na niego z niepewnością, zagryzając dolną wargę.

- Tak tylko.. chciałam zapytać co u niego?

Natsu dobrze wiedział o kim mowa. No cóż, Gray był jego najlepszym przyjacielem więc wiedział o wszystkim. Dla Juvii był on całym światem. Była w nim szaleńczo zakochana już od wielu lat, lecz bez wzajemności. Dragneel bardzo dobrze pamiętał jak Gray opowiadał mu o jakiejś blondynie, która wpadła mu w oko w jakiejś kawiarni, ale nie zamierzał robić Juvii przykrości. Nie chciał, by ktokolwiek z jego przyjaciół był smutny. Bo może Natsu był chamem, ale nigdy dla swoich przyjaciół.

- Tak, nie musisz się martwić. - odparł pocieszającym tonem i uśmiechnął się do niej. - Powiem mu, że o niego pytałaś, a tymczasem głowa do góry okej?

- Dziękuje Natsu. - Juvia również odwzajemniła uśmiech i ponownie zapisała sobie coś w zeszycie. Widzący to Natsu właśnie przypomniał sobie, że przecież miał jeszcze o coś zapytać.

- A właśnie, Ojciec pytał czy towar dotarł już do odbiorcy? - zapytał, ale ściszonym tonem pochylając się bliżej nad ladą.

Juvia nabierając powagi spojrzała w jego bystre oczy, wychyliła się nieco w bok i zerknęła na sklepową szybę.

- Tak, dziś dostałam telefon, że zostały przerzucone do Meksyku. Kontrahent zapewnił, że pieniądze wpłyną na konto jutro. W razie problemów mamy się kontaktować.

- Haha, my mamy się kontaktować? - Dragneel parsknął śmiechem - Gdyby takowe wystąpiły to koleś za dwa dni pływałby z rybkami. Jeśli boi się o własną dupę, nie będzie żadnych problemów. - odparł z pewnością w swoim glosie.

- No w sumie też racja. - Juvia wzdrygnęła ramionami. Jakby to czym się zajmuje nie robiło, a niej żadnego wrażenia. Nie od dziś handlują nielegalnymi lekami. Wzięła do ręki opakowanie tabletek i podała je Natsu.

- A, a, a. - mruknął kiwając swoim palcem przed jej czołem. - Ale chciałbym, żebyś dorzuciła mi coś jeszcze.

Dziewczyna przewróciła teatralnie oczami i dmuchnęła w irytujące pasmo włosów, które opadało jej na policzek.

- Nie mów, że to tez ci się skończyło?

- A no tak wyszło, że miałem opakowanie w boczku samochodu, który aktualnie jest na złomowisku. - wyszczerzył swoje idealnie białe zęby. Juvia pokręciła głowa na boki i podała Dragneelowi paczkę prezerwatyw.

- Ach idź ty bezwstydniku! W końcu byś sobie znalazł kobietę, a nie!

Jej kąśliwa uwaga została skomentowana jego głośnym śmiechem, dźwiękiem irytującego dzwoneczka i zamknięciem drzwi.

***

Główna siedziba Fairy Tail.

Makarov siedział w swoim biurze i spoglądał na dzieło, które dziś zakupił. Uwielbiał sztukę i nie szczędził na nią pieniędzy. Doceniał ludzi z prawdziwym talentem, a milion dolarów to nie był dla niego wydatek. Po paru minutach odwrócił się w stronę biurka i zaczął przeglądać gazetę.

- Kolejna strzelanina.. - mruknął wyraźnie niezadowolony, drapiąc się po siwym wąsie.

- Bez obaw dziadku. Gajeel i Erza już nad tym pracują. Spokojna twoja głowa - odparł Laxus wygodniej rozsiadając się na fotelu.

- Nie o to chodzi Laxus. Miasto i ten stan są pod naszym panowaniem, a te śmiecie z Oracion Seis zaczynają panoszyć się tu gdzie nie powinni. Ich płotki węszą w zakamarkach mojego miasta, myślisz że o tym nie wiem? Wiem nawet to kiedy burmistrz idzie do jebanego sracza albo o której je kolacje. Wiem gdzie i jak bzyka swoją żonę lub kochankę.

- Skąd wiadomo, że to było Oracion Seis? Może to jakiś inny gang? Nie wiadomo, od której rodziny pochodzą. Erza i Mystogan próbują zdobyć ich tożsamość, może się uda. Z tego, co słyszałem Erza sprowadziła do pomocy Gajeela także zluzuj gacie i nie zamartwiaj się. - mruknął Laxus który w tym samym momencie odpalił papierosa.

Makarova taka odpowiedź ze strony wnuka nie usatysfakcjonowała. Zmarszczył gniewnie swoje brwi i jak to miewał w zwyczaju ponownie podrapał się po siwym wąsie.

- Hm, na wszelki wypadek wyposaż lepiej naszych ludzi. Niech mają oczy i uszy dokoła głowy. Jutro mają przyjść nowe bronie i amunicja. Każde dziwne zachowanie ma być mi zgłaszane.

- Nowe bronie i amunicja? - zacmokał radośnie młodszy Dreyar. - To dobrze, bo ponoć Dragneelowi ktoś zajebał ukochanego Browninga..

- Że co? Kiedy? - zapytał bacznie przyglądając mu się z nad gazety.

- Nie wiem dokładnie. Gray coś wspominał wczoraj, ale nie mam pojęcia o co chodziło. Pewnie Natsu jak zwykle najebał się i zgubił gdzieś w krzakach. Bez obaw dziadek, jak wytrzeźwieje to tam wróci i go znajdzie.

Niczym niewzruszony Laxus wygodniej rozsiadł się w fotelu i wziął do ręki dzisiejszą gazetę. Trzymając ustami papierosa komentował wiadomości. Makarov chwilę się zamyślił i przyglądał swojemu wnukowi. Jednak trwało to zaledwie chwile, bo zaraz potem parsknął śmiechem. Laxus spojrzał na swojego dziadka z pytającym wzrokiem.

- Który gangster gubi swój ukochany pistolet co? - Makarov zapytał podnosząc jedna brew ku górze. Usłyszawszy pytanie, blondyn równie mocno parsknął śmiechem i pokręcił głową z dezaprobatą. Szerzej się uśmiechnął i przymknął swe powieki.

- Każdy Dragneel.

***

Los Angeles, Szpital Cedars Sinai Medical Center.

Głośne kichnięcie Dragneela sprawiło, że Mystogan zerknął na niego spod byka. Odłożył długopis, a papiery uporządkował w idealnie równy blok.

- Chyba ktoś ci rzepkę skrobie. - mruknął poprawiając swój stetoskop na spracowanej szyi. Przeciągnął się lekko masując sobie kark. Był w pracy już trzy dni z rzędu i był wykończony. Takie uroki pracy w szpitalu..

- No co ty, kto by mnie chciał obgadywać. - odparł lakonicznie machając dłonią. - A wracając, to ustaliliście w końcu tożsamość tych skurwieli, którzy chcieli mnie zabić? Wiesz jakoś źle się czuje wiedząc, że ktoś za rogiem może wpakować mi kulkę w głowę..

- Niestety nie, nadal się nie udało. Jeden z nich miał na ciele dziwny tatuaż. Poprosiliśmy Reedusa o wykonanie szkicu.

Mystogan otworzył szufladę i wyjął rysunek z jasnej teczki. Podał go Dragoneelowi, ale ten jedynie pokiwał głową na boki.

- Nie kojarzę. Nic mi to nie mówi. - przyznał szczerze po czym podrapał się po podbródku.

- No wiesz, wciąż szukamy, ale nie wiemy czy to po prostu jakiś zwykły tatuaż czy może przynależność do mafii. W każdym razie Reedus wykonał parę kopii więc zachowaj ten szkic dla siebie. Może znajdziesz kogoś, kto będzie kojarzył ten symbol.

Dragneel zrobił tak jak poradził mu Mystogan, wbił kartkę do swojej kieszeni i zerknął na siedzącego za biurkiem przyjaciela. Wyglądał na przemęczonego, bo widział cienie pod jego oczami. Swoją drogą podziwia ludzi którzy potrafią zabić człowieka na misji a potem ratować innych w pracy. Taka ironia losu co nie? Chociaż w sumie, jakby nie patrzeć Mystogan kiedyś pracował w terenie wraz z Erzą. Teraz jedynie siedzi w szpitalu więc nie zabija ludzi za pomocą pistoletu. Teraz dobija niepożądanych ludzi w szpitalu za pomocą trucizn i jakiś tam pierdół. Co by to nie było, zawsze jest skutecznie.

Natsu miał się już zbierać, ale przypomniał sobie właściwy cel swoich odwiedzin tutaj.

- Ach bym był zapomniał. Jakbyś mógł to zerknij na to. - mówiąc to podwinął rękaw swojej czarnej marynarki i podszedł do Fernandeza. - Wydaje mi się, że już kiedyś gdzieś widziałem ten sposób szycia, ale ni chuja nie mogę sobie przypomnieć skąd. Może ty coś kojarzysz?

Mystogan założył na nos okulary i przyjrzał się szyciu. Dragneel dostrzegł jak zmienia się wyraz jego twarzy. Dokładnie zarejestrował moment, w którym zmarszczył brwi a mięśnie szczęki zacieśniły. Nie skomentował jego zachowania ale wyraźnie go to zaintrygowało. Miał bardzo wyczulone zmysły z czego był dumny bo nie raz jemu i Grayowi uratowało to dupę.

- Kto ci to szył? - zapytał po dłuższej chwili niebiesko włosy, lecz swojego wzroku nadal nie odrywał od jego ręki. Opuszkami palców, badawczo gładził po dwóch krzyżykach na końcówkach szwów.

Natsu słysząc jego pytanie, aż się zjeżył, a po jego ciele przeszły niekontrolowane ciarki. Zmrużył gniewnie swoje oczy i mlasnął pod nosem z niezadowoleniem.

- Taka jedna pinda.. Zresztą nie ważne, nie chce o tym mówić, bo aż mi włosy na głowie stają.
Jego odpowiedź została skwitowana cichym śmiechem Mystogana.

- Nie jestem do końca pewny, ale słyszałem, że w przeszłości nasza mafijna rodzina posiadała lekarza, który posługiwał się tym typem szycia. Kiedyś pytałem o to Gildarsta, ale nie chciał mi nic powiedzieć. Wkurwił się i na tym się skończyło. A co się stało z tym lekarzem też ci nie powiem, bo nie wiem. Ponoć jakiś drażliwy temat czy coś..

- A no właśnie. - radośnie zacmokał Dragneel - Wydaje mi się, że mój ojciec miał takie szwy. Pamiętam je jak za mgłą, ale jednak. To ciekawe skąd ona znała ten sposób. Może to jakaś rodzina? - dopytywał wyraźnie zdziwiony, a jednocześnie zainteresowany. Mystogan zerknął na niego i przecząco pokręcił głową na boki.

- Nie, to nie jest możliwe. Zresztą nie męcz już tematu. Co do rany, widać, że ktoś jest perfekcjonistą i zna się na rzeczy. Nie pozostanie po niej blizna, a ty masz się stawić za tydzień do kontroli. Wyjmę ci te szwy.

Dragneel wyprostował się po czym poprawił swoja czarną marynarkę.

- Pff, sam sobie je wyjmę.

- Nie marudź. - pokiwał mu palcem wskazującym jak gdyby karcił małe dziecko - Widzimy się za tydzień.

- Miłej pracy, Siegrain. - mruknął Dragneel który stał już przy drzwiach gabinetu i jedną nogą był za progiem.

Mystogan nic już więcej nie odpowiedział, a wraz z zamknięciem przez Salamandra drzwi, uśmiech z jego ust zniknął. Odczekał chwile upewniając się, że Natsu już nie wróci. Pośpiesznie złapał za telefon i wykręcił dobrze znany mu numer. Po paru sygnałach usłyszał lekko zachrypnięty głos.

- Halo?

- Tu Mystogan, musimy porozmawiać. Kiedy wracasz z Nowego Yorku?

- Co się dzieje? I co to za poważny ton głosu?

Usłyszał jego śmiech i jak zwykle luźne podejście do wszystkiego.

- Kiedy wracasz? - powtórzył pytanie, ale już dosadniej.

- Za parę dni, a co się dzieje?

- W Los Angeles pojawiła się osoba, która posiada ten sam styl szycia co tamta osoba. Być może będzie wiedziała coś o niej. Chyba wiesz co mam na myśli?

Mystogan usłyszał dźwięk tłuczonego szkła po drugiej stronie.

- Jesteś tam?

Zgryzł nerwowo swoją wargę i z niecierpliwością czekał na reakcje rozmówcy.

- To nie rozmowa na telefon, zachowaj tę wiedzę dla siebie. Spotkamy się jak tylko wyląduje dobra?

- Jasne nie ma sprawy.

- Pamiętaj młody, nikomu nie mów.

- Się wie Gildarts. Masz to jak w banku.

***

Był już późny wieczór. Dragneel przed chwilą wrócił od Lisanny i szczerze miał dosyć bab na dzisiaj. Doprawdy cóż za okropny gatunek człowieka. Baby są tak głupie i tak puste, że to się w głowie nie mieści. A ile potrafią krwi napsuć człowiekowi? Masakra.

Lisanna śmiała robić mu wyrzuty, że nie poświęca jej dostatecznie dużo czasu, ale przecież co ona sobie myślała? Po pierwsze nie są para, po drugie spotykają się tylko dla seksu, masażu i nic więcej. Lisanna nic nigdy dla niego nie znaczyła i raczej nie zanosi się na zmiany w tym kierunku. Chociaż w sumie może spiknąć się z nią dla świętego spokoju? Z drugiej strony chyba dziwnie by się czuł gdyby jego kobieta miała by być prostytutką. Zdegustowany przypomniał sobie słowa jego przyjaciół, którzy twierdzą, że przydałaby mu się baba. W sumie mógłby się zabawić w coś takiego. Po chwilowym namyśle, Dragneel zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową na boki z niedowierzaniem.

- Ich niedoczekanie. - warknął poirytowany po czym zaparkował swój nowiutki samochód w garażu. Wszedł do domu, gdy w progu przywitał go jego kot.

- Cześć Happy, czekałeś na mnie?

W odpowiedzi kot przeciągle miauknął, a Dragneel uśmiechnął się półgłębkiem i pogłaskał go po małej główce. Do dziś zadawał sobie pytanie jakim cudem ktoś pofarbował mu futro na niebiesko. Jakieś pierdolone smarki, które zajebałby gdyby to widział.

Natsu posiedział trochę przed telewizorem, ale nudziło go to. Surfował po kanałach, ale nie było tam niczego co by go zaciekawiło. W końcu wkurwiony wyłączył tv, bo przecież co jak co, ale on nie znosił bezczynności. Sięgnął do kieszeni i odpalił swojego ukochanego czerwonego Marlboro rozkoszując swoje płuca niezdrowym dymem. Oparł wygodniej głowę o kanapę i zapatrzył się w jasny sufit. Zastanawiał się kto próbował się go pozbyć i gdzie podziewała się ta suka, która tak go urządziła. Na dodatek zajebała mu prezent od jego ojca co było niewybaczalne. Do teraz potrafi lecieć mu krew z nosa gdy mocniej kichnie. Na te wspomnienie, aż ciarki przeszły po jego karku. Niech on ją tylko dorwie w swoje ręce, a przetrzepie jej kark.

- Nie jest dobrze. Ktoś poluje na moje pieprzone życie, a ja nie wiem kto to taki.. - mruknął niezrozumiale gdy kątem oka zerknął na Happiego. Łasił się do jego ręki i radośnie przy tym mruczał. Uwielbiał koty. Był zdecydowanie kociarzem. W pewnym sensie sam się z nim utożsamiał. Lubił chodzić swoimi własnymi ścieżkami, był indywidualistą i nie znosił być przez nic ograniczany. Był dziki i stanowczy, a jego serca nie da się usidlić.

Natsu chwile się z nim pobawił, a potem nasypał świeżego jedzenia i nalał mleka. Niczym innym nie musiał się zajmować, bo gosposia dobrze zajmowała się jego domem. Następnym razem musi jej podziękować, bo naprawdę złota z niej kobieta. Dorothy często zostawiała mu świeży posiłek na ladzie lub w lodówce. Zajmowała się ich domem jeszcze za życia jego rodziców. Można powiedzieć, że wychowywał się na jej genialnej kuchni. Dorothy była dla niego niemal jak rodzina której od dawna nie posiadał.

Na samo wspomnienie o swoich rodzicach wyraźnie zmarkotniał. To był dla niego bardzo drażliwy temat. Niby z ojcem miał dobry kontakt, ale nigdy do końca nie potrafił go zrozumieć. Był dla niego chodzącym wzorem, a także zagadką. Intrygował go, a jednocześnie przerażał. Nie znał lepszego gangstera od niego. Za to jego matka..

W moment gdy pomyślał o niej i o jej śmierci mocniej zacisnął swoje pieści. Doskonale wiedział, że ojciec jej nie kochał, a ich małżeństwo było zaaranżowane. Natsu wiedział, że Igneel przez całe życie cierpiał z powodu niespełnionej miłości i uparcie kogoś szukał, ale bez rezultatu. To jeden z powodów dlaczego uważa, że uczucia kogoś skutecznie osłabiają. Gdyby nie rozpacz, w której Igneel się pogrążył, z pewnością żyłby do dzisiaj. Natsu wielokrotnie go o to pytał, ale nigdy nie mógł dowiedzieć się czegoś więcej. Jego wuj Silver również milczał i do dziś nic mu nie powiedział.

Wracając do jego matki, był to dla niego bardzo drażliwy temat, ponieważ nie było drugiej kobiety, którą kochałby tak mocno jak właśnie ją. Sposób w jaki zginęła i z czyjej ręki do dziś napawał go obrzydzeniem. Na samo wspomnienie czarnych jak noc oczu i włosów które mu ją odebrały, robiło mu się niedobrze.

Gdy Natsu wyrwał się z chwilowego amoku i wściekłości jaka zaczęła go pochłaniać spojrzał na swoje odbicie w dużej szybie naprzeciwko i aż zaniemówił. Ujrzał swoje przerażające oczy, które mogłyby spiorunować nie jedną osoba. Widział w nich chęć mordu i zemsty z którymi wielokrotnie się borykał w przeszłości. Spróbował się uspokoić, wziął głębszy wdech i przeczesał swoje włosy. Posiedział tak jeszcze chwile.
***

Znudzony ziewnął i wypił ciepłą herbatę, którą zaparzył parę minut temu. Zerknął na widok za oknem i powoli wstające gwiazdy na niebie. Chwile tak trwał, lecz niestety, długo nie wytrzymał, więc przebrał się w wygodne dresy. Założył ciemną bluzę z szerokim kapturem i zdjął swojego cennego Rolexa. Podszedł do sejfu, wstukał odpowiedni pin i wyjął z niego swojego Colta M1911. Miał na prawdę pokaźną kolekcję broni, bo to w końcu było jego hobby. Zresztą również po ojcu odziedziczył spory arsenał.

Wsunął Colta w wewnętrzną kieszeń bluzy oraz nóż, tak na wszelki wypadek.
Ubrał wygodne buty sportowe i stwierdził, że trochę pobiega. Świeżego powietrza i ruchu nigdy za wiele. Zwykle uprawiał jogging o poranku, ale dziś wyjątkowo stwierdził, że zrobi to wieczorem. Musiał trochę ochłonąć i pozbierać myśli.
W kieszenie włożył parę drobniaków żeby kupić sobie coś do picia w razie potrzeby. Dokładnie zamknął drzwi na klucz i stanął przed domem. Rozciągnął się trochę w lewo i prawo, a potem z marsową miną pobiegł przed siebie.

***

Z nie małą zadyszką opadł na ławkę w parku. Chłodne i wieczorne powietrze drażniło go w płuca. Tak bardzo nakręcił się i zezłościł, że zapomniał odpowiednio panować nad oddechem.

Nie był w parku sam, bo o tej porze dużo par spotykało się tu na randki albo podobnie jak on, wyszli by pobiegać i zrelaksować się po ciężkim dniu. Usiadł w szerokim rozkroku i rękawem dość niezdarnie otarł kropelki potu z czoła, a następnie przeczesał swoje włosy do tyłu. Mijające go małolaty piszczały z radości gdy tylko na nie zerkał, a kobiety spoglądały z lekkimi rumieńcami.

Co jest z nimi nie tak? Ma na sobie zwykle dresy, a one i tak spoglądają na niego z tym pożądaniem. Wiele kobiet uważa, że jest przystojny, ale czy on faktycznie tak uważał? Gray często do niego gwizdał i wołał Przystojniaczek..
Szczerze to latało mu to koło dupy. Swoje oryginalnie czarne włosy przefarbował na wiśniowe by nie mieć tego samego koloru co jego pieprzony brat. Jednak wiele kobiet przyciągał on wzrok, bo był niespotykany. Nie to było jego zamiarem do cholery.

Zirytowany głośno prychnął pod nosem i wyciągnął z kieszeni czerwonego Marlboro. Zawsze go to wkurwiało. Dlaczego dziewczyny tak bardzo się za nim oglądały? Przecież on ewidentnie je ignoruje i nie szuka żadnej atencji. Życie już go wystarczająco doświadczyło w tych sprawach i nie zamierzał zmieniać swojego zdania. Uczucia są dla słabych. Uczucia osłabiają i ograniczają. Sprawiają że kiedy na kimś ci zależy, zaczynasz się o tę osobę troszczyć. Musisz nie dość że chronić siebie to i ją. Ach, za dużo powodów i nie chciało mu się tego wszystkiego liczyć.

Gdy już trochę się uspokoił zadarł swoją głowę ku górze i spoglądał w rozgwieżdżone niebo. Niestety, ale nie mógł liczyć na święty spokój, bo co jakiś czas do jego uszu dochodziły szepty dziewczyn. To co zwykle, żeby któraś do niego zagadała czy coś. Kątem oka dostrzegł stojącą nieopodal grupkę nastolatek, które ewidentnie na niego spoglądały. Zmarszczył groźnie brwi co od razu je speszyło. Chciał dać im do zrozumienia żeby spieprzały.

Rzucił niedopalonym petem na ziemię i mocno przydepnął go butem. Szybkim ruchem nasunął kaptur na głowę, włożył dłonie w kieszenie i ruszył dalej. Suszyło go w gardle tak bardzo, że pobiegł w kierunku miasta. Nim się spostrzegł, a znajdywał się na pamiętnym skrzyżowaniu gdzie na ulice wyskoczyła mu tamta blond suka.

Zniesmaczony mlasnął pod nosem i zerknął na szyld kawiarni Blue Pegasus. Przypomniało mu się o cholernym pragnieniu. Musiał kupić coś do picia.

Gdy już zbliżał się do wejścia, tuż za szybą mignął mu długi blond włosy warkocz. Mocno zacisnął swoje dłonie, do tego stopnia, że aż zbielały mu knykcie. Chwile wstrzymał powietrze, nie wierząc w swoje cholerne szczęście. Osłupiały, aż przystanął w miejscu gdy ją dostrzegł.

Uśmiechała się i zachowywała jakby zupełnie nic się nie stało. Widział jak natrętni klienci płci męskiej się do niej na siłę przystawiają, a ona odprawia ich z kwitkiem. Widział także, że czuła się takim zachowaniem speszona i zakłopotana.

- A więc tutaj się schowałaś, gruba krowo...

Dragneel zupełnie podświadomie, maniakalnie uśmiechnął się pod nosem. W sumie dlaczego miałby ją teraz zabijać? Może warto by ją było trochę pognębić i zniszczyć psychicznie, zanim to zrobi? Co jak co, ale przecież on jest dość dobry w tych sprawach. Trochę urozmaici sobie swoje nudne życie zanim poślę ją do piachu. W dodatku może uda mu się odzyskać swojego cennego Browninga.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej nie wierząc w swoje pieprzone szczęście. Szczelniej nasunął kaptur na swoje włosy. Nie chciał się zdradzić. Jeszcze nie teraz. Dla niego zabawa dopiero się zaczęła. Zamierza uprzykrzyć jej życie, a dopiero potem zabierze ją do Ojca.

Nawet zasrana policja jej nie pomoże, bo wszyscy podlegają pod ich rodzinę. Ona już nigdzie mu nie ucieknie. Teraz już wiedział gdzie pracuje.

Z niebezpiecznym błyskiem w oczach złapał za klamkę kawiarni, a nad jego uchem ponownie rozbrzmiał irytujący dźwięk dzwoneczka.

C.D.N
*********************************
Więc tak, chciałam wam życzyć wesołego sylwestra i szczęśliwego nowego roku :* Tym co piszą opowiadania życzę dodatkowo dużo motywacji, weny i wytrwałości! Mam nadzieję że widzimy się w przyszłym roku moje miśki 🥰😚 Ja też właśnie się zbieram i wychodzę z domu ale bardzo chciałam dodać dziś ten rozdział. Mam nadzieję że się spodoba bo uchyliłam rąbek tajemnicy z życia Dragneela 😎 Mogę Was zapewnić że w przyszłym rozdziale pojawi się więcej akcji bo teraz było nudno! Także do zobeczania i ostrożnie z fajerwerkami🙈
Dziękuję wam za wszystko :)
Wasza skromna autorka/ Polsat xd🐷

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro