Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tom I, Rozdział 17. Aktorka część 2.

WAŻNE INFO NA DOLE, proszę przeczytać, żeby potem nie było zaskoczenia ;)
_________________________________________________

Mermaid Heel.

Nie wiedziała ile już czasu z nim tutaj siedzi, ale dla niej dłużyło się to w nieskończoność. Sytuacja robiła się coraz bardziej nieciekawa. Ten pierdolony kebab dobierał się do niej tu i teraz. Jak to będzie się toczyło w takim tempie jak dotychczas, to przeleci ją tu na tej sofie. Musiała go jakoś spauzować bo to brnie stanowczo za daleko.

— Powiedz mi Księżniczko, gdzie do tej pory się przede mną ukrywałaś, co? — zapytał całując ją po obojczyku. Jego oddech nieprzyjemnie drażnił dziewczęcą skórę, powodując gęsią skórkę.

— Nigdzie się nie ukrywałam. Po prostu źle musiałeś szukać. — odparła, siląc się na słodki ton głosu. Miała już serdecznie dosyć. Pod wpływem jego dotyku, czuła się brudna..

— Szczerze mówiąc miałem co do ciebie inne plany, ale widząc jak piękną kobietą jesteś, myślę że zostawię cie przy sobie. Będziesz jak moje trofeum i nikt inny nie będzie mógł cię dotknąć.

Gdy tylko usłyszała określenie ,,trofeum'' przez myśl przeszła jej mama. Szybko się jednak otrząsnęła.

— Hmm, jakie plany? — zapytała obejmując go za szyje. Długim paznokciem zaczęła zataczać kręgi na jego ciemnej skórze w efekcie czego, usłyszała przeciągłe mruczenie — Mi możesz powiedzieć — szepnęła kusząco prosto do jego ucha.

— Znam kogoś, kto dałby za ciebie fortunę, ale uważam że jesteś warta o wiele więcej — w tym samym momencie przysunął ją jeszcze bliżej siebie — Nie martw się, ja się tobą zaopiekuje.

Słysząc jego odpowiedź, Lucy była pewna, że chodziło o te sprzedaż za granicę. Czyli jednak, w tej kwestii mieli racje. To on musiał być odpowiedzialny za te porwania i wywóź kobiet. Nie mogła go o to zapytać wprost, ale ta odpowiedź była zadowalająca.

— Ho, czyżbyś chciał mnie kupić? Obawiam się, że to niemożliwe. — dodała, przeczesując jego gęste, czarne włosy.

— Ja nie znam słowa ,,niemożliwe'' — mruknął tym samym schodząc z pocałunkiem niżej, teraz muskając wargami jej biust, jednak po chwili niespodziewanie się od niej oderwał — Wstań. — rozkazał zabierając swoje dłonie z jej ciała.

Jego nagła zmiana charakteru zdziwiła ją. Dziewczyna posłusznie wstała z jego kolana i tak jak sobie tego zażyczył, stanęła przed nim. Dobrze widziała jak na nią spoglądał.

Spod gęstych, czarnych rzęs, wprost emanowało pragnienie i żądza. Cholernie mu się podobała. Pociągała go jak mało która kobieta. Mała piękne młode ciało, jędrne piersi, szeroką miednicę, zgrabne nogi, a co najważniejsze, rzadko spotykane naturalne blond włosy. Uśmiechnął się chytrze i zdecydował — tej nocy jak i każdej kolejnej, będzie jego kochanką.

— Usiądź mi na kolanach, przodem. — ledwo wycharczał, złączając ze sobą kolana.

Słysząc ton jego wypowiedzi, Lucy skrzywiła się wewnętrznie. Było dość ciemno, więc nie zauważyła jednego szczegółu. Potulnie wykonując jego rozkaz, usiadła na jego kolanach. Gdy tylko to zrobiła, przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie, dość zaborczo.

W tym momencie, przeraziła się i to nie na żarty. Aż wstrzymała na chwilę oddech. Po raz pierwszy w swoim życiu czuła męską erekcję i to jeszcze na swoich skąpych majtkach. Mimowolnie napięła mięśnie całego ciała i automatycznie odsunęła, co nie umknęło jego bacznej uwadze. Chciał ją pocałować w usta, ale ona zgrabnie uciekła od tego, ocierając się policzkiem o jego dwu dniowy zarost.

— Nie stresuj się tak kochanie i spójrz na mnie — szepnął tym samym kładąc dłoń z tyłu jej głowy, najpierw czule po niej gładząc, a potem brutalnie wplątując palce w jej włosy. Nie siląc się na delikatność, przybliżył ją niebezpiecznie blisko swojej twarzy na co niespodziewająca się tego Heartfilia cichutko pisnęła. — Nie uciekaj wzrokiem ode mnie. — zmusił, by patrzyła prosto w jego ciemne oczy, a drugą ręką złapał za jej podbródek i dość mocno ścisnął.

— Nie stresuje i nie uciekam. — odparła, wymuszając szeroki uśmiech. Uciekała, ale co miała zrobić? Oddać swój pierwszy pocałunek jakiemuś bandziorowi, który jest niestabilny psychicznie? Miała grać, a nie kurwić się tutaj.

— Chciałem cie pocałować, a ty uciekłaś. Tak się nie robi. — dodał szorstko. — A przynajmniej nie ze mną.

— Więcej tego nie zrobię. — odparła już nie taka pewna siebie. Czuła się upokorzona. — Przepraszam..

Mężczyzna zaśmiał się i natychmiast puścił jej głowę oraz podbródek. Lucy nie rozumiała jego zachowania. Stosował wobec niej jakieś chore zagrywki. Zaczynała mieć problem nad nadążaniem za jego zmiennymi humorami. Zaczynało jej się to coraz bardziej nie podobać, a fakt że czuła jego nabrzmiałego członka na swoim kroczu tylko potęgował jej przerażenie.

Przez parę chwil siedzieli tak, spoglądając sobie w oczy — on z szerokim i aroganckim uśmieszkiem, a ona z wymuszonym i słodkim. Jednak mężczyzna zadał pytanie, które na dobre zbiło ja z pantałyku.

— Powiedz mi, jesteś dziewicą? — zapytał z powagą, ponownie chwytając jedną dłonią za jej włosy. Z początku był delikatny, jednak gdy nie odpowiadała, uścisk się nasilił.

Na to pytanie jak i niecierpliwy gest, jej jakakolwiek pewność siebie pękły niczym lustro. Spojrzała mu w oczy z lękiem i dostrzegła tam dziwny błysk oraz pewność siebie. Natychmiast przemknęło jej przez myśl — czyżby ją wyczuł?

No i co miała zrobić? Stwierdziła, że nie warto kłamać. Może jeśli się przyzna to na tym zyska? Być może wtedy będzie chciał jej to odebrać i pod tym pretekstem uda się z nią do prywatnego pokoju, a wtedy ten różowy idiota wkroczyłby do akcji. Pytanie tylko, gdzie on jest do jasnej cholery..

Zrezygnowana, z ciężkością przełykając ślinę, lekko przytaknęła.

— Tak.

Na jej odpowiedź, mężczyzna przybrał straszny, wręcz maniakalny wyraz twarzy. Zaśmiał się gardłowo, jedną ręką zakrywając oczy w których ona dostrzegła obłęd.

— Lepiej trafić nie mogłem! — wycharczał podekscytowany z drgającymi ramionami — Więc dziś spędzisz ze mną noc. Nie bój się, jeśli będę potrafił się poskromić, to będę delikatny.

Jego deklaracja wcale jej nie ucieszyła. Ale korzystając z okazji, że jest dość rozmowny, może dowie się czegoś więcej o nim.

— A co powie na to twoja żona? — dopytała lekko się rumieniąc bo w tym samym czasie poczuła jak dłonią wodzi po jej udzie, zahaczając o koronkowa podwiązkę. Zrobiło jej się jeszcze bardziej gorąco, gdy jego palce sunęły w stronę jej kobiecości. — Wiesz, że zabawiasz się z inną. Ja nie chce być tą drugą.

— Ha, nie mam żony, ani tym bardziej dzieci — zaśmiał się sztucznie po czym dodał — A przynajmniej mnie nic o tym nie wiadomo.

Nie skomentowała tego, ale przynajmniej dowiedziała się, że nie ma żadnej rodziny. Czując jak mocniej zaczyna ciągnąc ją za włosy, automatycznie odchyliła głowę do tyłu. Zmarszczyła brwi, gdy nie zaprzestawał tej czynności, a wręcz przeciwnie, był bardziej zaborczy.

— To boli. — szepnęła przybierając już lekko poważniejszy wyraz twarzy.

— Jeśli chodzi o włosy, to nikt nie mówił, że będę delikatny. — dodał z przebiegłym uśmiechem i nie będąc dłużnym, on również spoważniał. — Przysuń się bliżej i obejmij mnie — warknął już mniej przyjaźnie.

Pod naporem jego groźnego tonu, przysunęła się bliżej i zarzuciła obydwie dłonie na jego kark. Zwątpiła jeszcze bardziej, gdy poczuła jego nabrzmiałego członka, którego dzieliły tylko jego opięte spodnie i jej majtki. Czując jak łapczywie zasysa skórę na jej piersi, poczuła obrzydzenie. Korzystając z momentu, w którym po raz kolejny zatopił swoją twarz w jej dekolcie, panicznie rozejrzała się po sali.

W tym samym momencie, dosłownie przez sekundę, przez sale błysnęła smuga czerwonego światła, a wtedy Heartfilia dostrzegła Dragneela. Wcześniej go nie zauważyła, mimo że spoglądała w tamtą stronę.

Siedział od niej może z dwadzieścia metrów w towarzystwie wianuszka roześmianych kobiet. Na stoliku przed jego nosem, walało się parę pustych butelek po alkoholu, a najbliżej siedzące, dwie spite kobiety bezwstydnie uwieszały się na jego ramionach, które on obejmował. Siedział w szerokim rozkroku z potarganą koszulą i samymi ustami trzymał palącego się papierosa. Z jego wyrazu twarzy dało się wyczytać prawdziwe rozbawienie.

To nie tak miało wyglądać. To ona sobie tutaj żyły wypruwała żeby wykonać swoje zadanie, wystawia swoje ciało jak prawdziwa prostytutka, a on zabawia się z jakimiś kurwami? Na dodatek te puste butelki po alkoholu.. czy on jest nienormalny? Jak zamierza zastrzelić kolesia będąc pod wpływem?! Na ten widok ogarnęła ją nieopisana wściekłość jak i również bezsilność.

Czas jakby zwolnił swojego tempa. W tym momencie ich oczy się spotkały, a ona lekko pokręciła głową z niedowierzaniem. Dostrzegając mord w jej oczach, uśmiechnął się jeszcze szerzej i głupio wzruszył ramionami. Długo to nie trwało bo do porządku przywołało ją ostre pociągniecie za włosy.

— Gdzie mi uciekasz? Wracaj tutaj, suko.

Mimowolnie zerwała z Draganem kontakt wzrokowy i siłą zmuszona została na ponowne spojrzenie na mężczyznę. Dość głośno zasyczała wbijając w niego pretensjonalny wzrok. Nazwał ją suką.

— Dzisiaj jak i każdego kolejnego dnia będziesz tylko moja, rozumiesz? — wycharczał gwałtownie puszczając jej włosy, wyrywając przy tym parę kosmyków. Osiągał już limit swojej wstrzemięźliwości. Drżącą ręką zaczął odpinać klamrę od paska. Chciał ją posiąść tu i teraz.

Przerażona obrotem sprawy dziewczyna, pospiesznie chwyciła za jego dłoń. Musiała szybko coś wymyślić.

— Moment, skoro to mój pierwszy raz, to może chodźmy do prywatnego pokoju? — zapytała z nadzieją w głosie nerwowo się przy tym uśmiechając.

— To nawet i lepiej — przyznał po chwili — Nie chcemy na siebie zwracać większej uwagi, a ja byłbym bardzo niezadowolony, gdyby ktoś jeszcze oprócz mnie, spoglądał na ciebie.

Heartfilia zeszła z jego kolan i w końcu wyprostowała zdrętwiałe nogi. Pomijając ulgę na kroczu, czuła palące cebulki włosów, za które ten sadysta mocno ciągnął. Było jej tak źle, że aż chciało się płakać. Czuła się poniżona do granic możliwości. Piekła ją skóra na piersiach i udzie po którym zataczał jakieś kręgi paznokciem, a także szyja, którą bezustannie zmuszona była odginać.

Nim się spostrzega, mężczyzna wstał i dość boleśnie złapał ją za przedramię, wbijając palce w jej delikatną skórę. Bolało i to bardzo.

Zanim ruszyli, gestem dłoni wskazał do ochroniarzy, a ci posłusznie zaczęli za nimi iść. Czyli to prawda, że nie rozstaje się z nimi na krok.

Wychodząc z loży dla VIP, posłała Dragneelowi rozpaczliwe spojrzenie, ale on wciąż wygodnie siedział i palił już któregoś z kolei papierosa. Biała popielnica była po brzegi wypełniona wypalonymi petami. Udawał, że świetnie się bawi w towarzystwie kobiet. Jednym kolanem, delikatnie stukał w rytm muzyki. Mówiąc szczerze nie wyglądał na takiego co miałby jej pomóc.

***

Kobiety, którym dziś postawił wieczór, były już kompletnie pijane. Miał dosyć kokietowania ich i bycia dotykanym po cennych włosach o które bardzo dbał. Tak bardzo spodobały im się jego kosmyki na czole, że teraz miał na nich lekkie loczki od nieustannego nakręcania na palec. Jeszcze w życiu nie słyszał tyle pochlebnych słów naraz pod adresem jego umięśnionej klatki piersiowej, którą one stale dotykały. Momentami mało brakowało, by rzuciły się na niego. On też przeżywał swój dramat.

Mało tego, od ich ciągłego uwieszania się, zesztywniały mu ramiona. Mógłby przysiąc, że na czole pulsowała mu widoczna żyłka. Był bardziej niż wkurwiony. Dawno nikt go tak nie wymęczył. Przygasił peta na wypełnionej po brzegi popielnicy.

Wracając do cichego dramatu Heartfilii, mogłoby się wydawać, że cała ta sprawa go nie interesuje. W gruncie rzeczy to tak właśnie było. Świetnie się bawił spoglądając na sytuacje w jakiej znalazła się ta gruba krowa. Miał cholerną satysfakcję z tego, że ją w to wszystko wciągnął. Widok jej przerażonych oczu i mężczyzny, który omal nie doprowadzał jej do łez, sprawiało że czuł się o niebo lepiej.

Mógł wcześniej zareagować czy coś, ale on specjalnie to przedłużał. Chciał dać jej nauczkę, że z kimś takim jak Natsu E. Dragneel się nie zadziera. A jeśli już, to płaci się za to wysoką cenę.

Mimo, że siedział w towarzystwie innych kobiet, bacznie ją obserwował i przez cały ten czas nie spuszczał z niej wzroku. Widział jak ciapaty dotykał ją po udach, jak zahaczał palcem o podwiązkę. Widział jak całował i zasysał skórę na piersiach oraz ciągnął ją za włosy, zmuszając do odchylania głowy w tył. Sycił się tym widokiem — napawał zupełnie jak demon.

Wiedział, że dziewczyna czuła się upokorzona do granic możliwości. Nie znał jej, niemniej jednak doskonale potrafił wyczytać emocje z ruchu jej ciała. Pomimo odległości jaka ich dzieliła, zilustrował każdy, nawet najmniejszy moment, gdy jej mięśnie się napinały. Zachowywała się jak cnotka, która nigdy wcześniej nie była dotykana. Może była dziewicą ? Nie wiedział, ale w każdym razie bawiło go to.

Ten kebab zjadał ją wzrokiem od początku, gdy tylko pojawiła mu się przed nosem. Nawet z takiej odległości Dragneel wyczuwał te jego pożądanie. Przecież gdyby się dało, on by ją tam pożarł. Jednak warto było zaciągnąć grubą krowę do tego zadania bo przynajmniej się pośmiał i przez chwilę nie nudził. Pogratulował sobie doboru aktorki. To jak kabaret na żywo!

Już miał brać do ust kolejnego papierosa, gdy dostrzegł pewien gest, który przykuł jego uwagę. A mianowicie jak obiekt ich misji sięgał do zapięcia od paska na co Heartfilia zareagowała pospiesznym położeniem swojej ręki na jego, co w efekcie skutecznie go zatrzymało.

Dragneel zmarszczył podejrzliwie brwi. Zamierzał ją przelecieć tu i teraz? Nie minęły dwie minuty, jak sprawnie zeszła z jego kolan. Wstała, a w ślad za nią poszedł kebab. Dał sygnał ochroniarzom, a tuż po tym wyszli ze strefy VIP. Wszyscy zaczęli kierować się do sekcji pokoi prywatnych.

Zbliżali się do niego, dzieliły ich marne kroki. Ściskał ją bardzo mocno za przedramię co nie umknęło jego uwadze. Widział w jej oczach wiele emocji. Strach, niepewność, lęk, a także wściekłość i obrzydzenie. Zważywszy na porozstawiane puste butelki na stole przy którym siedział — zapewne głupia pinda pomyślała, że był zalany alkoholem. Wcale nie prawda, bowiem w przeciwieństwie do Graya, on potrafił zachować zdrowy rozsądek i wiedział gdzie znajduje się granica.

Udawał niezainteresowanego, wręcz znudzonego, ale gdy znajdywała się na jego wysokości, zerknął na nią kątem oka. Ich spojrzenia skrzyżowały się, a wtedy uśmiechnął się cynicznie i udał że zatacza się do tyłu. Teatralnie opadł na oparcie i głośniej czknął. Mówiąc wprost — udawał pijanego. Niech się jeszcze trochę zestresuje głupia pipa.

Kąciki jego ust powędrowały wyżej, gdy przez ułamek sekundy dostrzegł jak przerażona, zaciska usta w wąską linie. Wydawało mu się, że widział czające się krople wody w bursztynowych oczach. Doprowadził ją do łez, których ona za nic nie chciała wypuścić. Poczuł za nią woń męskich perfum, zmieszanych z nutą jakiegoś kwiatu.

Gdy tylko go minęła, automatycznie spoważniał i przybrał te swoją maskę niewzruszonego skurwiela, ale ona już tego dostrzec nie mogła. Początkowo nie dał po sobie poznać, że jej pomoże, ale widząc że już są praktycznie przed korytarzem, ogarnął się.

Wstał na równe nogi, nawet się przy tym nie kołysząc. Nie zwracając uwagi na protesty i nawoływania pozostawionych kobiet, ruszył za swoim celem.

Przyspieszył tempa i wsunął dłoń za marynarkę. Chwycił za rączkę od pistoletu i w tym samym momencie posłał stojącej za barem Beth znaczące spojrzenie. Już wcześniej byli umówieni, że gdy zacznie się akcja, zwiększy nieco głośność by zagłuszyć strzały i uniknąć ewentualnej paniki. Niestety ale zapomniał zabrać tłumika. Ta natychmiast zrozumiała przekaz. Muzyka w całym klubie została podgłośniona na co tłum zareagował głośnymi i radosnymi owacjami.

Dragneel praktycznie wbiegł w długi i na szczęście pusty korytarz. Wysunął pistolet w kierunku odwróconych tyłem ochroniarzy i oddał dwa, skutecznie wymierzone strzały w głowę. Nie mieli nawet sposobności by zareagować — natychmiast padli trupem z porozwalanymi czaszkami, a świeża krew zapryskała ściany.

Pod wpływem głośnego huku wystrzałów, Heartfilia niekontrolowanie krzyknęła przykładając dłonie do uszu. Nieznacznie pochyliła się do przodu.

Idący z nią Zahir, ze zdziwieniem odwrócił się za siebie, jednak to co zobaczył sprawiło że głośniej przełknął ślinę. Widząc śmiertelnie poważną twarz człowieka, który na dwa strzały zdjął jego ludzi i teraz lufę miał wycelowaną w niego, zwątpił.

— No i widzisz blondyneczko? — sztucznie się zaśmiał, akcentując słowo ,,blondyneczka'' — Nawet dałaś sobie radę.

Słysząc ten cyniczny, aczkolwiek znany głos, Lucy spojrzała na Dragneela. Odetchnęła z ulgą bo jednak nie dał jej skrzywdzić w jakimś większym stopniu. Trochę powyrywanych włosów i obdarcie z godności, ale przynajmniej zachowała dziewictwo i życie..

Dragneel bez słowa minął dwóch martwych goryli. Już chciała pobiec prosto do niego, ale nie zdążyła, bo Zahir złapał ją za nadgarstek i ponownie do siebie przyciągnął.

— Puszczaj! — pisnęła, gdy poczuła jak wbija paznokcie w jej skórę. — Nie dotykaj mnie!

— Ty szmato, byłaś podłożona!? — krzyknął jej do ucha, boleśnie szarpiąc za przedramię. Dla niego była jak lalka.

— Twój czas się skończył Zahir — cały korytarz wzdłuż i wszerz przeszedł jego ostrym jak brzytwa głosem. Bez emocji, wymierzył ku niemu broń — Teraz to ja wykupiłem sobie dostęp do cycatej pindy.

— A więc jednak, pracowałaś z nim. — warknął i w tym samym momencie stanął tuż za przestraszoną dziewczyną. Złapał ją za długie włosy ciągnąc w tył i niespodziewanie wyjął z kieszeni nóż. Perfidnie się śmiejąc, przystawił jej go do gardła.

Czując napierający, zimny metal na szyi, instynktownie odchyliła głowę do tyłu. Złapała za rękę, którą ją trzymał, próbując oddalić od siebie ostrze, ale bezskutecznie. Posłużył się nią jak żywą tarczą. Zupełnie jak tchórz.

— I co teraz? Gdzie ta pewność siebie? — warknął w kierunku Dragneela. Zdziwił się jednak, bo nie dostrzegł w jego postawie nawet cienia zainteresowania losem tej dziewczyny.

— Naprawdę sądzisz, że jak się nią zasłonisz to nie strzele? — zapytał rozbawiony, jednak jakby nieco rozluźnił rękę.

— Co ty wyprawiasz?! — zawołała, czując jak zalewa ją zimny pot. Próbowała zachować pion i nie przewrócić się w tych szpilkach, ale szarpiący ją do tyłu mężczyzna, skutecznie to utrudniał. Lucy wiedziała, że jeden głupi ruch, a poderżnie jej gardło.

Byli oddaleni od siebie może na dziesięć metrów.

— Myślałem, że ona jest z tobą — uśmiechnął się nerwowo, jednak widząc jak Dragneel ruszył krok do przodu, mocniej przysunął do jej skóry ostrzę — Jeden głupi ruch, a będzie po niej! — zarzekł się, chowając twarz za jej głową. Drobinki jego śliny opadły na jej policzek. To była desperacja.

— Ona ze mną? — zapytał rozbawiony — A gdzie tam! Możesz ją ciąć, nie interesuje mnie to. — krzyknął na co Heartfilia natychmiast zareagowała.

— Czyś ty zwariował!? — ryknęła szarpiąc się przy tym, ale zaraz tego pożałowała bo poczuła piekący ból na swojej szyi, a potem coś ciepłego. Jej oczy błądziły po boleśnie dociskającej nóż, ręce. Jednak mimo całej tej beznadziejnej sytuacji, zerknęła na Dragneela. Znieruchomiała.

Natsu wydawał się nic sobie z tego nie robić. Zważając na sytuacje w jakiej się znajdywali, emanował od niego przeraźliwy spokój. Mierząc prosto w nią, wyglądał na pewnego siebie. Dostrzegła jak przymyka jedno oko, zupełnie jakby się wcelowywał. Nie zawahał się. Położył palec na spust i uniósł zadziornie jeden kącik. Uśmiechnął się.

— Nie ruszaj się. — warknął jak gdyby mu przeszkadzała.

Przecież tu było ciemno. Stali daleko od siebie. Na dodatek Zahir schowany był za nią. Tylko pieprzony szaleniec by strzelił! Wstrzymała oddech. Była pewna.. nie, miała nadzieję, że tego nie zrobi, pomyliła się. Strzelił.

To były ułamki sekundy. Usłyszała huk, nawet nie zdążyła zamknąć oczu, czy mrugnąć powieką. Nabój przeleciał tuż obok jej policzka, a ona poczuła na nim świst powietrza. Precyzyjny pocisk trafił prosto w głowę, rozwalając ją jak arbuza.

Trochę świeżej krew trysnęło na jej głowę i ramiona. Jej wnętrzności automatycznie się zacisnęły, poczuła jak spanikowane serce prawie wyskakuje z piersi. Gdyby nie była młoda i zdrowa, zapewne dostałaby zawału. Zrobiło jej się słabo, a oczy na moment zaszły mgłą.

Czując jak uścisk na gardle słabnie, pochyliła się do przodu. Usłyszała rumor spadającego ciała za sobą, a wtedy przypomniało jej się o czymś tak błahym jak oddychaniu. Straciła równowagę. Ciężko i ledwo zipiąc, padła na kolana.

Spoglądała na swoje trzęsące się dłonie, którymi jakimś cudem podpierała się o podłogę. Marne minimetry dzieliły ją od śmierci, a on nie zawahał się strzelić. Pomimo tego, że nie był pewny czy trafi, strzelił. Po prostu strzelił!

Zadowolony z wykonanego zadania, Dragneel zerknął na łapczywie łapiącą powietrze Heartfilię. Niczym nie wzruszony i ze spokojem wbił jedną dłoń w kieszeń. Podszedł do klęczącej na podłodze dziewczyny, lekko się schylił i lufą od pistoletu stuknął w czubek głowy. Wzdrygnęła się.

— Ej, co ty tam odpierdalasz? Wstawaj. — usłyszała jego głos, a zaraz potem zobaczyła czubek czarnych butów przed nosem.

Włosy opadły po obu stronach jej twarzy, tworząc kurtynę. Widziała jak niektóre pasma były czerwone. Na podłodze obok dostrzegła kawałki ludzkiego mózgu i kałużę krwi, która prawie sięgała jej drgających z emocji nóg. Zrobiło jej się niedobrze, więc kaszląc, odruchowo przytknęła jedną dłoń do ust. Zaraz jednak czując pulsujący ból na szyi, pospiesznie za nią złapała. Gwałtownie zadarła głowę do góry.

— Pojebało cie do reszty!? — krzyknęła, gdy zebrała resztki sił.

— Ale co? — zapytał wzruszając ramionami, kucając tuz przed nią. W mimice jego twarzy nie widać było ani cienia wyrzutów sumienia.

,,Ale co?'' ?! — powtórzyła po nim z niedowierzaniem — Mogłeś spudłować i mnie zabić!

Dragneel chwycił się za podbródek, jakby myślał o czymś.

— Ej, to wcale nie byłoby takie pudło. — zaśmiał się po chwili, chowając Colta za marynarkę. — No już, nie rób scen, niebezpieczeństwo minęło.

Usłyszawszy te odpowiedź, zwątpiła. On wcale nie liczył się z jej życiem. Teraz to do niej doszło. Zupełnie go to nie obchodziło. Kucał przed nią, z pogardą w oczach. Ba! On śmiał jej się prosto w twarz!

— To ty jesteś największym niebezpieczeństwem.. — zaczęła spuszczając głowę — Nawet nic by cie to nie obchodziło, gdybyś mnie zastrzelił .. — cicho stwierdziła. Głos jej się łamał, zacisnęła dłonie w pięści. Ledwo powstrzymywała się, by nie ryknąć tutaj płaczem. Nie chciała jednak, pokazywać mu swoich łez.

— Ale przecież nie zastrzeliłem. — w jego głosie było słychać rozbawienie.

— Obiecałeś, że włos mi z głowy nie spadnie.. a tymczasem nie wahałeś się we mnie celować. Okłamałeś mnie..

— Ty tak na poważnie? — odparł po chwili ciężko wzdychając — No dobra, masz mnie — przyznał szczerze — Racja, okłamałem cie. Byłaś tylko narzędziem potrzebnym do wykonania zadania.

Te słowa bardzo, ale to bardzo zabolały. Wypowiedział je z taka lekkością.

— A więc jednak.. — szepnęła zaciskając zęby.

— Już, zadowolona? Jeśli tak to wstawaj, nie mam całego dnia, a muszę coś załatwić. — warknął niecierpliwie, jeszcze bliżej się nad nią nachylając. Jego głos nie zawierał w sobie ani krzty empatii.

Czując jego oddech na swoim czole, dziewczyna zadziałała intuicyjnie. Roztrzęsiona, ponownie zadarła głowę ku górze, z przestrachem spoglądając w jego tęczówki, z których biła kpina.

To był moment, gdy zamachnęła się z zamiarem spoliczkowania go, jednak wyczulone zmysły, bystry wzrok i refleks, zdołały go przed tym uchronić. Bez problemu złapał za pędzący nadgarstek w locie, a jej ręka zatrzymała się tuż przed jego policzkiem. Na ten gest, całe jego rozbawienie prysnęło w tej jednej chwili, a on przybrał poważny wyraz twarzy. Bezwzględny wręcz.

— Sądziłem że jesteś głupia, ale żeby aż tak? — wycedził ściskając jeszcze mocniej za jej delikatną rękę. Na tyle mocno, że poczuł przeskakującą chrząstkę i ścięgna. Gdy usłyszał jej bolesny syk, wstał na równe nogi, pociągając ją za sobą. Brutalnie zmuszona do wstania, ledwo trzymała się na nogach.

— Puść — poprosiła — To boli.

Nie szarpała się bo zwyczajnie nie miała na to siły, całkowicie się poddała. Poczuła jak ciągnie ją za sobą.

— Chce wrócić do domu. — szepnęła, jednak posłusznie idąc za nim. Nawet nie dostrzegła jak za nimi pojawili się jacyś ludzie. Usłyszała, paniczny wrzask za sobą, ale nie oglądała się.

— Tsh — prychnął, otwierając z bara drzwi od tylnego wyjścia — Zabiorę cie, ale nie myśl sobie, że do domu.

Więc gdzie...? — to pytanie zadała sobie jednak w głowie.

Zaraz po tym jak wyszli z Mermaid Heel, skierowali się do samochodu jaki zostawił im blondyn. Cała podróż minęła w ciszy. Co było dziwne, nawet jej nie przykuł do oparcia. Zamknął drzwi na klucz od zewnętrznej strony, nic więcej.

Lucy nie odważyła się czegokolwiek powiedzieć. Nie miała pojęcia dokąd jadą. Może teraz to na niej wykona egzekucje? Może dostanie łopatę, a Natsu każe jej wykopać sobie własny grób, a potem ją zastrzeli? Nie wiedziała, ale po tym co zobaczyła, już niczego pewna być nie mogła. On był nieobliczalny.

Kierowali się w stronę centrum miasta, ale nawet nie patrzyła na boki. Zachowywała się jakby wszystko było jej obojętne. Wzrok wbity miała w jakiś bliżej nieokreślony punkt na desce rozdzielczej. Delikatnie masowała obolałe ramie i nadgarstek, na których odciśnięte miała sine ślady po palcach. Jedne od Zahira, a drugie od Dragneela.

Pomijając fizyczność, czuła się tragicznie pod względem psychicznym. Oszukana, zawiedziona. Potraktowana jak narzędzie — zupełnie jak niegdyś jej mama. To było paskudne uczucie.

Chciała go uderzyć — zaśmiała się cierpko w duszy, z pewnością umrze — pomyślała. Jakie było jej zdziwienie, gdy zaparkowali przed dość sporawym budynkiem przy ruchliwej drodze. Wkurwiony Dragneel wyszedł, trzaskając drzwiami. Obszedł auto dookoła i otworzył drzwi z jej strony.

— Wysiadka.

C.D.N
____________________________

Przed nami ostatni rozdzial tomu 1, poki co tyle chcialam powiedziec xD Reszta w nexcie !

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro