Tom I, Rozdział 15. Za kulisami.
Akuku, środek tygodnia a tu taki suprajs :D (Pytanko pod rozdziałem ;D )
Z dedykacją dla Safira_StarDragon Obiecałam ^.^!
----------------------------------------
Mermaid Heel, północna część Los Angeles.
Po paru chwilach od ruszenia z miejsca, Lucy zrzuciła jego łokieć ze swojego ramienia. Nawet nie patrzyła w jego kierunku, co więcej - przez całą drogę nie odezwała się ani słowem.
Oprócz tego, że ten przerośnięty blondyn co chwile się wydzierał i narzekał jak to mu gorąco, albo jak jakiś debil przed nim nie potrafi jeździć, to droga minęła w ,,spokoju''. Parę razy zdarzyło się, że zdenerwowany uderzył w klakson i rzucił jakieś cięte przekleństwa. Wymieniał krótkie zdania z różowym sadystą, który siedział obok niej z tyłu, ale Lucy była tak zestresowana, że nawet nie słuchała ich paplaniny.
Po trasie jaką pokonywali stwierdziła, że udają się w północną część Los Angeles. Lucy rzadko tutaj bywała, ale też nie miała zbytnio czasu się nad tym zastanawiać bowiem jej głowę zaprzątały myśli o czekającym ją zadaniu. Ma tylko lub aż, zakręcić tyłkiem przed jakimś bandziorem, który odpowiedzialny jest za te ostatnie porwania kobiet. Nie czuła się z tym dobrze, ale próbowała sobie tłumaczyć, że jeśli uda się go złapać, to w jakimś stopniu przyczyni się do tego. Tylko ta myśl była w stanie ją pocieszyć w całym tym bagnie w które wpadła po uszy.
Czy się bała? Oczywiście że tak. Nigdy nie była w takich miejscach, a z tego co wyczytała między wierszami, zmierzali do jakiegoś mega ekskluzywnego burdelu. Obawiała się, że coś może pójść nie tak. Obietnica o tym, że nic jej się nie stanie bo on będzie się kręcił niedaleko, wcale jej nie pocieszała. Nie mogła przecież liczyć, że wyratuje ją z opresji koleś, który jest bezwzględnym mordercą. Tacy patrzą tylko na siebie.
Niekontrolowanie westchnęła, wbijając wzrok w mijane budynki z lewej strony. Było niesamowicie gorąco i duszno. Jedynie uchylone okno pozwalało na moment o tym zapomnieć, jednak gdy stawali na czerwonych światłach, dramat znów się rozpoczynał. Dziwiła się bo jak na taki skwar to był całkiem spory ruch na ulicach i chodnikach.
Lucy starała się nie patrzeć przed siebie bo dobrze wiedziała, że blondyn co jakiś czas spoglądał na nią w przednim lusterku. Unikała jego przenikliwego wzroku bo facet wyglądał bardziej niż groźnie. Z pewnością rozwalił już niejednego człowieka i nawet się przy tym nie zmęczył.
W prawo nie mogła spojrzeć tym bardziej, bo tam siedział ten cały Natsu. Dobrze wiedziała, że mężczyzna co jakiś czas zerka na nią. Z pewnością kontrolował ją czy nie odwinie jakiegoś głupiego numeru. Wydawało się, że tylko jemu ten skwar nie przeszkadza. W połowie drogi odsunął się od niej za co dziewczyna dziękowała w duszy. Może w końcu do niego dotarło, że nie zamierza uciekać. Jeśli chcieli jej pomocy w tym zadaniu, to to zrobi, ale potem chce wracać do domu i nie mieć z nimi nic wspólnego.
Szczerze mówiąc zaczynała tęsknic za tą monotonią i rutyną na które wcześniej narzekała. To prawda, że zaczynasz coś doceniać dopiero wtedy, gdy to tracisz. Obiecała sobie, że jak tylko z tego wszystkiego wyjdzie i jakimś cudem nie umrze, to pójdzie się napić z Levy. Ale tak faktycznie NAPIĆ - porządnie. Niech jej się film urwie, cokolwiek, byle tylko wyrzucić z głowy te wszystkie chore i popieprzone akcje. W jej życiu, ostatnio wiele się dzieje i nie było to nic dobrego.
Z letargu wyrwał ją widok zatrzymujących się budynków. Nawet nie zauważyła, kiedy dojechali na miejsce, jednak to chyba nie była odpowiednia strona. Z pytającym wzrokiem, po raz pierwszy spojrzała na blondyna, który w tym samym czasie zwrócił się do nich przodem.
- Podjedziemy tera pod zaplecze. Dostałem cynk, że tych trzech ochroniarzy zawsze czeka na tyłach wraz z limuzyną.
- Ale czemu z tyłu? - zapytał Dragneel marszcząc brwi - Nie powinni pilnować głównego wejścia?
- Kurwa mać, nie wiem. Po prostu zwykle czekają z tyłu i tyle. Jeszcze jakieś durne pytania? - zapytał ironicznie, przerzucając wzrok z nabuzowanego Dragneela, na Lucy, jednak żadne nie raczyło odpowiedzieć.
Dreyar ponownie odpalił samochód i wolno, podjechał bliżej. Teraz mieli idealny widok na to co działo się z tyłu. Dostrzegli trzech, rosłych mężczyzn, ubranych w czarne garnitury. Tuż przed wyjściem stała zaparkowana długa, czarna limuzyna. Dziewczyna rozejrzała się po okolicy. Nie było tutaj zbyt wielu przechodniów. Dziwny widok, ale nie mogła się nad tym dłużej zastanawiać, bo usłyszała poważny głos blondyna.
- Dobra, bez zbędnego pierdolenia się - powiedział Laxus, który już trzymał w dłoniach dwa pistolety - Ja ich szybko zdejmę, a jak będzie po wszystkim to wejdziecie do klubu.
- Moment, zamierzacie ich zabić? - nerwowo wtrąciła po raz pierwszy Heartfilia - Przecież mieliście zając się jakimś Turkiem.
W odpowiedzi usłyszała donośny śmiech blondyna.
- Natsu, wytłumacz koleżance bo ja mam robotę do wykonania. - mruknął rozbawiony wprowadzając dziewczynę w dziwny stan zawahania, po czym wyszedł z samochodu.
Chcąc nie chcąc po raz pierwszy spojrzała na Dragneela, który w tym samym czasie, niczym nie wzruszony, odpalał kolejnego papierosa. Czekała na jego odpowiedź, ale on zdawał się w ogóle nie spieszyć. Schował zapalniczkę do kieszeni i chwycił papierosa między palce.
- To chyba nie wiesz jak wygląda życie za kulisami - powiedział niespiesznie, zaciągając się dymem.
Nie skomentowała jego słów. Mocniej ściągnęła brwi i odwróciła się w stronę, w którą dotychczas spoglądała przez całą drogę. Miała idealny widok na blondyna, który szedł sobie jak gdyby nic, w biały dzień z dwoma pistoletami spuszczonymi wzdłuż ciała. Zamierzał ich zastrzelić tu i teraz i to bez żadnych konsekwencji?
Wtem, niespodziewanie poczuła jego obecność i ciepło tuż za swoimi plecami. Mogłaby przysiąc, że czuła wydychane podmuchy gorącego powietrza na odsłoniętym ramieniu.
- Więc patrz i się ucz.
Kątem oka dostrzegła jak Natsu pochyla się nad nią i z wymalowaną ekscytacją wpatruje się w swojego kolegę. Idąc w jego ślad, wzrok przerzuciła w to samo miejsce.
Gdy tylko to zrobiła, usłyszała trzy szybkie strzały, które spowodowały, że aż podskoczyła w miejscu. Zdążyła tylko zobaczyć, jak trzech, rosłych mężczyzn pada na ziemie, jeden po drugim, a blondyn oddaje jeszcze parę dodatkowych strzałów, tym razem celując w podłogę. Działo się to za zaparkowaną limuzyną, więc nie widziała leżących na chodniku ciał. Po skończonej robocie, Laxus zwrócił się do nich przodem i machnął ręką - to był sygnał.
- Chodź.
Usłyszała pospiesznie, a zaraz potem Dragneel wyszedł z samochodu, obszedł go i otworzył drzwi z jej strony. Złapał za przedramię i zmusił do wysiadki.
- Nie musisz mnie ciągnąć. - dodała, czując jak zaciska palce na jej skórze, jednak żeby nie wzbudzać podejrzeń, tym razem się z nim nie szarpała.
- Musze mieć pewność, że mi nie zwiejesz.
Podeszli do blondyna, a wtedy oczom Lucy ukazał się widok trzech świeżych tropów z rozwalonymi od naboi głowami. Przerażona dziewczyna, przyłożyła dłonie do ust, gdy dostrzegła sączącą się po ziemi krew i szczątkowe ilości różowych wnętrzności - mózgu. Natychmiast odwróciła wzrok, nie chciała na to patrzeć. Jednak na mężczyznach nie robił on żadnego wrażenia.
- Ja tutaj posprzątam, a wy idźcie do środka. Kagura najpewniej już tam na was czeka.
W odpowiedzi, Dragneel jedynie skinął głową i poprowadził strwożoną Heartfilię w stronę schodów prowadzących do wejścia klubu. Dziewczyna z niekrytym obrzydzeniem, wciąż przyciskając dłonią usta, wyminęła leżącego na środku drogi trupa. To nie to że brzydził ją widok ludzkich flaków, ale fakt że oni bez żadnych skrupułów mordują innych. Po chwili, obydwoje zniknęli za dużymi drzwiami.
Laxus odprowadził ich czujnym wzrokiem, dopóki nie zniknęli mu z pola widzenia. Nie chciał tego mówić, ale przez całą drogę co jakiś czas zerkał na nią w przednim lusterku. Dziewczyna wydawała mu się mieć jakąś znajomą twarz. Kiedyś, jako podrostek, oglądał z dziadkiem stare zdjęcia i widniała tam kobieta bardzo do niej podobna.
Spuścił głowę niżej, przelotnie spojrzał na leżącego trupa na którego klatce piersiowej opierał się butem. Nie zastanawiał się dłużej nad tym zdjęciem. Istnieje wielu ludzi do siebie podobnych co nie jest czymś dziwnym.
Dokładnie przeszukał zwłoki, znalazł trochę gotówki i to czego w głównej mierze szukał - kluczyki. Dostrzegł na ich palcach sygnety. Zdjął je i stwierdził, że są z prawdziwego złota, a takim łupem nie pogardzi nikt.
Porządek sam się przecież nie zrobi, więc natychmiast wziął się do roboty. Bez żadnego problemu wpakował wszystkich do ich własnego samochodu, który od teraz stanie się ich trumną.
Wsiadł do środka, wbił kluczyki w stacyjkę, jednak zanim ruszył, tak na wszelki wypadek, wziął tabletki na swoją przypadłość. Lepiej dmuchać na zimno niż się później sparzyć. Znudzony, odczekał parę minut, a potem ruszył w kierunku najbliższego, północnego jeziora.
Miał nadzieję, że Dragneel sobie poradzi z zadaniem. Co jak co, ale on przecież nigdy nie nawala, a już szczególnie wtedy, gdy w grę wchodzi czyjaś śmierć.
***
Dragneel był tutaj wiele razy, więc znał drogę na pamięć. Idąc dość długim korytarzem, wciąż ciągnął ją za przedramię. Kierowali się w stronę zaplecza, gdzie powinna już czekać Kagura. W klubie dominowały barwy ciemności co jakiś czas przerywane migającymi, czerwonymi światłami. Jeśli ktoś nie był przyzwyczajony, mogła od tego rozboleć głowa, dlatego Lucy dość mocno mrużyła oczy.
Muzyka grała ciszej niż w Babilonie, więc przynajmniej dało się słyszeć własne myśli. Rozglądała się pobieżnie na boki, dostrzegając liczne ilości drzwi po lewej i prawej stronie. Faktycznie musiało to być ekskluzywne miejsce, przynajmniej ona uważała że na takie wygląda.
Przechodząc obok tak licznych pokoi, zza niektórych dało się słyszeć rożne dziwne nieprzyzwoite odgłosy. Męskie mieszające się z damskimi, odgłosy klapsów czy przeciągłe jęki rozkoszy. Mówiąc wprost, wszystkie odgłosy, które towarzyszą erotycznemu aktu jakim jest seks.
Lucy czuła, że jej policzki płoną niekontrolowanym rumieńcem. Czuła się zgorszona bowiem dla niej to było coś, czego jeszcze nigdy nie dane jej było skosztować.
Co jakiś czas mijali kuso ubrane kobiety, które rozpustnie spoglądały na prowadzącego ją Dragneela. To nie był normalny wzrok, widać w nim było zachwyt i pożądanie. Jednak on, nawet na nie nie spoglądał, były dla niego jak powietrze - niewidzialne. Dla niego liczyło się teraz precyzyjne wykonanie zadanie, a na przyjemności przyjdzie czas później. Może jak się uwiną z tym szybko to potem sobie wyskoczy na małe co nieco do jakiegoś burdelu. Z usług w Syrenkach, zdecydowanie korzystać nie zamierzał - nie lubił tego miejsca.
Heartfilia zapatrzyła się na jakiegoś idącego z naprzeciwka mężczyznę, który wydawać się mogło pożerał ją wzrokiem. Bała się. Po jej plecach przeszły niekontrolowane ciarki, a ona zrywając z nim kontakt wzrokowy, pospiesznie zwróciła głowę przed siebie i mocniej schowała się za Dragneelem. Niespodziewanie odbiła się od jego twardych pleców. Zwróciła ku niemu zdezorientowaną twarz.
Dopiero teraz zauważyła, że wpadł na kogoś co spowodowało, że natychmiast się zatrzymali. Zdziwiła się, że Natsu nie rzucił jej jakiejś kąśliwej uwagi. Przecież to było w jego stylu, a ona wylądowała nosem w jego plecach. Jednak zamiast tego, teraz mierzył się na spojrzenia z kobietą stojącą przed nim.
- O, grubaska. Jesteś już taka szeroka, że nie umiesz się z kimś minąć w korytarzu?
Słysząc obelgę, którą zwykle kierował do niej, z ciekawością wychyliła się zza jego ramienia. Dostrzegła jakąś kobietę, w kusym, dwu częściowym stroju. Miała gęste, kręcone włosy i ciemną karnację. Trochę przypominała Afroamerykankę. Jak tak jej się przyjrzała, to faktycznie miała delikatnie mówiąc ,,puszystą'' figurę. Najwidoczniej mimo to kobieta nie wstydziła się odsłaniać swoich ud i brzucha. Jak to mówią kochanego ciałka nigdy za wiele.
- Morda w kubeł Dragneel, jak zwykle jesteś prostackim chujem, który nie ma wyczucia taktu w stosunku do prawdziwych kobiet. - prostytutka w geście pogardy, zarzuciła długie, lśniące włosy na plecy.
- Nie denerwuj się. Nie słyszałaś, że złość piękności szkodzi? - zapytał rozbawionym tonem, choć w jego głosie dało się wyczuć ironię.
- Jesteś taki sam jak ten twój przyjaciel od siedmiu boleści. Obydwoje jesteście chamami i skurwielami.
Lucy stwierdziła, że nie ma co oceniać książki po okładce. Może i kobieta miała niewinny wygląd, krągłości tu i ów gdzie, ale z pewnością język miała cięty. Pomiędzy tymi dwoma było czuć napięcie na co najmniej kilometr.
- Lepiej zejdź mi z drogi. - warknął zadzierając podbródek do góry. Była niższa od niego, a mimo to chciał spoglądać na nią jak na robaka. Kiedy wspominała jego przyjaciela, Dragneel zmarszczył mocniej brwi. Już się w nim gotowało.
Risley Law - nienawidził tej grubej szmaty jak psa. Nie ukrywając, chętnie by ją zajebał gdyby nie należała do Syrenek.
Heartfilia spodziewając się, że mężczyzna jej nie popuści tych obelg, przerzuciła na niego swój zdezorientowany wzrok. Poczuła jak jego mięśnie się zaciskają, ale o dziwo, milczał.
Stojąca przed nim kobieta prychnęła pogardliwie. Uśmiechnęła się cynicznie i zapytała.
- Co Dragneel, języka w gębie zabrakło? Zwykle jesteś bardziej wyszczekany. - podparła się rękoma na swoich biodrach i dopiero wtedy dostrzegła nieśmiało wychylającą się zza niego blondynkę. Zmarszczyła gniewnie brwi. - Co to za chuchro? Jakaś nowa?
Słysząc jej groźny ton, Lucy aż poczuła ucisk na żołądku. Czy określenie chuchro tyczyło się jej?
- Kagura już czeka? - zapytał wymijająco, równie oschłym tonem i idąc w jej ślad, podparł się rękoma o biodra. Nie miał dzisiaj czasu ani ochoty na jej głupie zaczepki.
Risley prychnęła wskazując ruchem podbródka w kierunku drzwi od zaplecza.
- Jeszcze nie przyszła, ale będzie lada chwila.
Natsu nie czekał na dalszą wymianę zdań. Uważał, że była ona zakończona, więc ponownie chwycił Lucy, ale tym razem za nadgarstek, wyminął ciskającą w jego kierunku piorunami grubaskę i wraz z Lucy zniknęli za drzwiami.
***
- Jebana szmata - warknął, gdy trzasnął drzwiami. Nie bacząc na stojącą z boku Lucy, wyminął ją i rozsiadł się na kanapie. Rzucił obok siebie przewieszone ubrania i wyjął z kieszeni papierosa, którego pospiesznie włożył do ust. - Gruba świnia zawsze skutecznie podnosi mi ciśnienie. - wymamrotał niezrozumiale siłując się z przeklętą zapalniczką. - Pierdolony wieprz na sterydach.
Słysząc jak ciskał obelgami, Lucy nie bardzo wiedziała co ma powiedzieć. Nie musiała nawet na niego patrzeć, żeby czuć te bijącą wściekłość. Był jak dzikie, rozjuszone zwierzę.
- Na co my teraz czekamy? - zapytała wchodząc w głąb pomieszczenia. Rozejrzała się i stwierdziła, że wyposażenie było podobne jak w Babylonie. Co jej wzrok padł w inne miejsce, tym większe rumieńce wkradały się na jej policzki.
- Na laskę, która zarządza całym tym syfem. - warknął odchylając głowę do tyłu.
Byli tutaj sami, więc Lucy nie czuła się komfortowo. Nie wiedząc co powinna zrobić, stała w miejscu i wbiła wzrok w podłogę. Nie długo nacieszyła się spokojem, bo zaraz usłyszała jego głos.
- A ty co tak stoisz jak na kazaniu?
Heartfilia czuła, że spoglądał na nią. Zważając na strój w jakim przyszło jej paradować poczuła się nieswojo. Automatycznie zasłoniła rękoma swoje piersi i po raz pierwszy na niego spojrzała. Zignorowała jego wcześniejszy przytyk i zapytała o to, co ją męczyło i zastanawiało.
- Co do wcześniej, twój kolega nie będzie miał problemów z policją? - zagabnęła z powagą spoglądając na jego twarz, ale nie dostrzegła tam cienia emocji, więc kontynuowała - Przecież zamordował trzech mężczyzn w biały dzień, praktycznie w centrum miasta, w dodatku na pewno są świadkowie, którzy to widzieli.
- Ty tak na serio? - zapytał, żwawiej pochylając się do przodu. Oparł łokcie na kolanach i chwycił między palce prawej ręki, papierosa. Widząc, że dziewczyna nie odpowiada, a całkiem z powagą patrzy mu prosto w oczy, w końcu parsknął śmiechem.
Heartfilia nie rozumiała jego reakcji. Przecież cała ta akcja nie była zabawna ani odrobinę. Tu w grę wchodziły ludzkie życia, które oni odbierali jak gdyby nic nie znaczyły.
- I co cie tak bawi? Że zabijacie ludzi? - zapytała siląc się na jak najbardziej poważny ton. Spoglądała na rozbawionego mężczyznę i nie rozumiała jego reakcji.
- Nie. - odparł w końcu, dźwigając się na równe nogi.
- Jesteście jakąś zorganizowaną grupą przestępczą? - nie dawała za wygraną i ciągnęła temat dalej.
Zmarszczyła mocniej brwi, gdy mężczyzna zaczął do niej podchodzić. Pod naporem jego niebezpiecznego spojrzenia i gromiącej postury ciała, zaczęła cofać się do momentu, aż nie poczuła za sobą ściany. Gdy stanął tuż przed nią, zaczynała żałować, że nie ugryzła się w język.
Mimo wszystko zadarła podbródek i nie spuszczała go z oka. Nie pokaże mu, że ma nad nią przewagę. Był wyższy co najmniej o głowę, więc musiał spoglądać w dół, jeśli chciał patrzeć jej w oczy.
- Po prostu jesteśmy grupą osób, które mają odrobinę więcej władzy niż zwykli obywatele. - odparł z nutą tej swojej arogancji i specjalnie dmuchnął jej dymem w twarz. - Ale ktoś taki jak ty, nigdy tego nie zrozumie.
Widząc, że na ten gest na jej lico wkradł się grymas niezadowolenia, uśmiechnął się triumfalnie. Dręczenie jej sprawiało mu dziwną radość.
Nienawidziła zapachu papierosów, więc zmarszczyła nos. Dla niej był to smród nie to wytrzymania. Nie dość że dym był gryzący to jeszcze ciężko się przez to oddychało. Już otwierała usta by coś powiedzieć, ale on jak zwykle jej przerwał.
- Musisz się przyzwyczaić do tego. Tutaj praktycznie każdy pali, więc nawet się nie waż robić takich min przy kebabie.
Wypowiadając te zdanie, odsunął się od niej. Przygasił peta na jakimś stojącym na stoliku talerzu. Podszedł do kanapy na którą parę minut wcześniej rzucił swoje ubrania. Nie zważając na to że nie jest w pokoju sam, zaczął odpinać klamrę od paska, a potem zsunął z bioder spodnie. Rzucił je na stolik.
- Ej co ty robisz? - zapytała podejrzliwie śledząc jego poczynania.
- Kurwa, też muszę się przebrać bo przecież nie wyjdę tak na sale. Patrzysz na mnie jakbym miał jakieś chore zamiary co do ciebie. - warknął sięgając po nowe spodnie. - Zresztą nie lubię się powtarzać, a zdaje się że już kiedyś mówiłem, że nawet kijem bym ciebie nie tknął.
- Ale czemu robisz to w tym samym pomieszczeniu? Co ty wstydu nie masz? - fuknęła z oburzeniem odwracając się do niego bokiem. Kijem by jej nie tknął? Ale z klubu to na własnym barku ją wyniósł, dupek - pomyślała.
- Przecież to tylko ludzkie ciało. Co ty, faceta w bokserkach nie widziałaś? Jak masz z tym problem to nie patrz.
Lucy nie odpowiedziała i obrażona odwróciła głowę w drugą stronę. Dragneel, dzięki bogu, mając już na sobie spodnie odwrócił się do niej plecami. Chwycił za biały podkoszulek i sprawnym ruchem się go pozbył. Wtedy, zupełnie nieświadomie, zerknęła na niego kątem oka. Mimo przytłumionego światła, Heartfilia dostrzegła ten jego tatuaż na plecach - wizerunek czerwonego smoka. Już wcześniej go widziała, wtedy w motelu. Zapatrzona w ten piękny malunek, po raz kolejny przypomniała jej się legenda o której bardzo często opowiadała jej mama.
- Dziurę mi w plecach wypalisz. - mruknął nawet na nią nie patrząc.
Dziewczyna wyrwała się z chwilowego letargu. Poczuła się jakby przyłapał ją na gorącym uczynku.
- Przecież wcale nie patrze! - krzyknęła pospiesznie, odwracając głowę w drugą stronę. Nie miała pojęcia czy on ma oczy dookoła głowy czy co?
- Już w motelu na niego spoglądałaś. - wciąż będąc odwróconym plecami, zwrócił ku niej lewy profil swojej twarzy i skinął podbródkiem na tatuaż - Zajebisty co nie? - zapytał spoglądając na naburmuszoną dziewczynę, która w tym momencie uciekła od niego wzrokiem.
- Nie wiem bo wcale na niego nie patrzyłam - burknęła - Ty masz oczy dookoła głowy czy co?
W odpowiedzi usłyszała jego prychnięcie. Nie był głupi, przecież dobrze wiedział, że na niego spoglądała.
- Powiedzmy, że mam dość wyczulone zmysły.
W momencie gdy to powiedział, skończył się przebierać. Ubrał się w czarne spodnie, białą koszulę rozpiętą na dwa guziki przy kołnierzu. Chwycił za leżącego na kanapie Colta i wsunął go za czarną marynarkę do kompletu. Przełożył pasek z poprzednich spodni, a potem wkasał w nie koszulę. Poprawił się jeszcze i dokładnie obejrzał z każdej strony. Lubił być dobrze ubrany.
- Teraz kolej na ciebie. - mruknął podchodząc do sporawej szafy. Otworzył pierwszą szufladę i zaczął w niej grzebać. - Jaki masz rozmiar?
- Czego? - zapytała nie wiedząc co miał na myśli.
- Stopy, przecież nie stanika. - z poirytowania przewrócił oczami, ale ona tego widzieć nie mogła bo stała parę metrów za nim.
- Trzydzieści siedem, ale myślałam że jestem już ubrana? - bardziej stwierdziła, niż zapytała.
- Może jeszcze nie zauważyłaś, ale brakuje ci butów. - burknął otwierając drugą szufladę - O, te powinny pasować.
Lucy spojrzała na kucającego przy szafie Dragneela, a raczej na buty o ile tak je można było nazwać. Czarne, skórzane na wysoki połysk szpilki, których obcasy miały chyba z trzynaście centymetrowy jak nie lepiej. Czy on chce żeby ona połamała sobie w tym nogi?
- Łap i mierz.
- Za wysokie. - mruknęła, gdy rzucił nimi pod jej nogi.
- Nie marudź i ubieraj. - wstał na równe nogi i podszedł bliżej po czym skrzyżował ręce na klatce piersiowej i rzucił jej te wywyższające spojrzenie - No chyba, że obawiasz się, że nie wytrzymają takiego ciężaru i złamią się pod tobą.
W odpowiedzi rzuciła mu pogardliwe spojrzenie. Schyliła się i nie chcąc dać mu tej satysfakcji, ubrała je na nogi. Buty były cholernie niewygodne, ale czego się mogła spodziewać? Z tak wysokim obcasem żadne obuwie nie ma prawa być wygodne bo to nie zgodne z prawami fizyki.
- Tylko nie połam sobie nóżek.
Dragneel usiadł na kanapie i spoglądał wyczekująco na dziewczynę. Arogancki uśmieszek nie schodził mu z ust. Zapewne myślał, że nie umie chodzić w tak wysokich obcasach.
Lucy już miała zrobić pierwszy krok, ale w tym momencie do ich uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi, a zaraz w progu pojawiła się wysoka, elegancko ubrana kobieta. Najpierw spojrzała na siedzącego mężczyznę, a zaraz potem na kuso ubraną dziewczynę.
- O już jesteście, długo czekaliście? - zapytała wchodząc w głąb pokoju. Była opanowana, a na jej twarzy nie można było dopatrzeć się żadnych większych emocji.
- Długo. - odpowiedział przybierając taki sam wyraz i ton.
Kagura nie lubiła Dragneela i nie zamierzała się z tym ukrywać. Działało to w dwie strony bowiem on też jej nie trawił. Przerzuciła wzrok na stojącą obok dziewczynę i zaczęła ją analizować. W obcasach była dość wysoka, kuso ubrana, a co najważniejsze, długie blond włosy z lekko falującymi końcówkami. Ładna i kobieca figura. Taka z pewnością przyciągnie wzrok ich celu - pomyślała Kagura.
- No, no Dragneel. Widzę, że tym razem się postarałeś. Aż się dziwie, że masz takie ładne koleżanki. - specjalnie mocniej zaakcentowała słowo ,,koleżanka''.
- Taka ci pasuje? - nie był jej dłużny, a cynizm wprost wylewał się z jego ust.
- Myślę że się nada. A teraz przejdźmy do konkretów, wszystko jej wyjaśniłeś? - zwróciła się do mężczyzny.
- Tsh, myślę że tak. - odparł jak gdyby od niechcenia na co Kagura zmarszczyła brwi. Nigdy mu nie ufała do końca.
- Wyjaśnił? - zapytała zwracając się teraz do Lucy.
- Mam zakręcić się w towarzystwie jakiegoś Turka i sprawić by chciał ze mną wyjść do prywatnego pokoju, czy tak? - dopytała dla pewności.
Wzrok tej kobiety był zimny i nieprzyjemny. Lucy aż na plecach poczuła bijący od niej chłód.
- Jesteś pewna, że dasz sobie rade? To nie jest zwykły koleś, a ty nie wyglądasz na taką co ma doświadczenie w tych sprawach. - rzekła podpierając się rękoma na biodrze.
- Przyznam szczerze, że robię to po raz pierwszy, ale z pewnością dam rade. - odpowiedziała pod naporem groźnego wzroku Dragneela. Miała nie dać po sobie poznać, że jest do tego zmuszana.
- Więc pokrótce wyjaśnię twoje zadanie. Nie będziesz tam sama. Będą też inne dziewczyny, ale to ty masz przykuć jego uwagę. Będziesz tam z Natsu, ale wchodząc na salę, na końcu korytarza się rozdzielicie. Klub jest bardzo duży, więc będzie tam sporo ludzi. Gdy wejdziesz na sale, spojrzysz na bar, za którym będzie stała rudowłosa barmanka. Ręką wskaże ci miejsce do którego będziesz miała się udać. Koleś nie zawsze siedzi w tym samym miejscu. Najprawdopodobniej będzie z nim dwóch ochroniarzy, którzy nie odstępują go na krok. Twoim zdaniem jest sprawić, by Turek cie zauważył. Uważaj na niego i postaraj się mu dogadzać. Masz go wodzić za nos, miło się uśmiechać i gdy zajedzie taka potrzeba, pozwolić się dotknąć. Chyba dasz radę, co?
- Moment, ale że jak dotknąć? - zapytała wyraźnie zbita z tropu. Może na zewnątrz tego nie okazywała, ale gdy to usłyszała zaczęła panikować. Zerknęła na Dragneela, na którego twarzy nie było widać cienia emocji. Nie mówił nic o tym, że ktoś będzie ją dotykał.
- Czyli jednak Natsu nie mówił ci wszystkiego. - odparła wypuszczając nagromadzone powietrze z płuc.
- Jak widać.. - ciężko mruknęła.
- Spokojnie, nie mówię o seksie, do tego z pewnością nie dojdzie. Chodzi o to, że będzie gładził cie po włosach lub dotykał na przykład po talii. Pamiętaj, że udajesz prostytutkę, a dla nas nie jest to nic dziwnego. Postaraj się wytrzymać jak najdłużej, a gdy zrobi się nieciekawie, Dragneel wkroczy do akcji.
- Ale skąd będzie wiedział kiedy wkroczyć?
- Będę wszystko obserwował. - wtrącił jak dotąd milczący Natsu.
Usłyszeli pukanie i w tym momencie drzwi od zaplecza się uchyliły, a w nich stanęła zniecierpliwiona Law.
- Kagura, cel już jest w klubie.
- Dziękuje Risley.
- Jeszcze coś, jakiś koleś coś od ciebie chce. Kazał przekazać, że czeka na górze.
- Dobrze już idę. - mruknęła i stanęła w progu, chwytając za klamkę.
- Niestety, ale jak widzicie, też mam coś ważnego do załatwienia. Mam nadzieję, że sobie poradzicie. - tym razem surową twarz zwróciła do Dragneela - Postaraj się jej pilnować bo nie chce mieć nikogo na sumieniu.
Nie czekając na odpowiedź, kobieta wyszła z pomieszczenia. Zostawiając zaszokowaną Lucy i wkurwionego Dragneela.
- W coś ty mnie wpakował..
- Nie pierdol, tylko ruszaj się. - ryknął tracąc cierpliwość.
- Ale nie mówiłeś, że jakiś oblech będzie mnie dotykał!
- Miałaś udawać prostytutkę, myślisz że one zarabiają samym patrzeniem? - zapytał retorycznie. Wcale nie oczekiwał na nie odpowiedzi.
Podszedł do drzwi i już kładł dłoń na klamce, ale wtedy poczuł jak dziewczyna, delikatnie chwyta go za rękaw marynarki.
- Czekaj.. - poprosiła takim tonem, jakiego jeszcze u niej nie słyszał.
Mimowolnie spojrzał na jej smukłe palce zaciskające się na materiale, a potem dostrzegł jak lekko drżą.
- Na pewno zareagujesz jak tylko coś by się miało stać? - zapytała z powagą w głosie w tym momencie puszczając go. Zacisnęła usta w wąską linię i spoglądała na niego z wyczekaniem.
Spoglądając z ukosa w zlęknione, bursztynowe tęczówki, mężczyzna głośniej wypuścił dwutlenek węgla z płuc. Utrapienie z tymi babami - pomyślał.
- Już ci mówiłem, że włos z głowy ci przy mnie nie spadnie.
C.D.N
-----------
Przyznam szczerze, że chciałam opisać całą akcje w tym rozdziale, ale wyszło by mi ponad 12k słów, wiec rozbijam to na osobne rozdziały xD Nie bijcie :3 ALE!
Jeśli będę widziała, że bardzo chcecie next rozdział to stanę na głowie i dodam go w ten weekend, zamiast w przyszły ^^ !
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro