Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tom IV, Rozdział 4. Cena zazdrości.

Dziękuje wam, że pod ostatnim rozdziałem daliście mi tyle pocieszających komentarzy <3 W prawdzie nie zmieniło to faktu, że święta spędziłam w piżamie w łóżku z zupką chińską, ale jakoś przeżyłam. Rodzice wysłali mi paczkę z Polski. Czekam na nią jak szalona, bo ma do mnie dotrzeć jeszcze dziś :3

Nie zanudzając, oto rozdział! ...Tylko mnie nie zabijcie, okay? Mogą być błędy bo nadal jestem chora.

꧁꧂

    Wychodząc spod prysznica, Dragneel nie zdawał sobie sprawy, że zaraz ktoś zburzy jego dzisiejszy spokój. Zaledwie dwadzieścia minut temu wrócił z treningu. Chciał dać mięśniom odpocząć, ale jak zwykle ktoś musiał mu przeszkodzić. Gdy tylko odebrał telefon i usłyszał piszczący głos Miry, musiał odsunąć słuchawkę od ucha. Muzyka i wrzaski po drugiej stronie były tak głośne, że zmrużył oczy, próbując się skupić na potoku jej słów.

   — Niby po co mam przyjechać? Nie mam dzisiaj czasu — odpowiedział znudzony, opierając się bokiem o kuchenny blat. Stał zaledwie w bokserkach, a na kark zarzucony miał wilgotny ręcznik. Zerknął na wiszący zegar i przewrócił oczami. Podczas gdy życie w Babylonie zaczyna się, dla niego była to pora spania. — Zresztą widziałaś, która jest godzina? Zaraz idę spać.

   — O tak, pokaż nam więcej słońce! Jeśli nie jesteś zajęta, to wyjdź za mnie, nie przeszkadza mi twój zawód! Lucy jesteś najlepsza! — usłyszał w odpowiedzi jakieś męskie podniecone gwizdy oraz donośny śmiech Miry.

   Zdębiał i spiął mięśnie.

   — Jaka Lucy, bo chyba nie nasza? — warknął zaniepokojony, czując, jak jego oddech nieznacznie przyspiesza, a serce pompuje więcej krwi. Nie uzyskał wyjaśnienia, a w tle dobiegły go krzyki wkurzonej Lisanny, żeby Mira oddała jej słuchawkę. Przez przepychankę sióstr powoli tracił cierpliwość, której i tak nie posiadał, a już szczególnie po tym, co przed chwilą usłyszał. — Mira! Co się tam dzieje do cholery?

   — Przyjedź, a sam się dowiesz!

   Natsu wyobraził sobie ten jej przebiegły uśmieszek. Chciał coś powiedzieć, lecz nim zdążył choćby poruszyć wargami, usłyszał charakterystyczne pikanie — połączenie zostało zakończone.

   — Kurwa mać — zaklął, z hukiem trzaskając urządzeniem.

   Z prędkością światła zrzucił z szyi ręcznik i pobiegł do sypialni, żeby się ubrać. Zatrzymując się w przedpokoju, narzucił na siebie skórzaną kurtkę i zabrał kluczyki ze stołu. Jego włosy nie zdążyły dobrze wyschnąć, a już siedział za kierownicą i z niebezpieczną prędkością sunął po ulicy Los Angeles. Mdliło go jak jasna cholera. Na szczęście była już późna noc, dlatego na drodze wiało pustkami. Zresztą, nawet jeśli to i tak łamałby wszelkie zakazy i ignorował znaki. Zaciskając palce na zimnej kierownicy, przywoływał słowa jakiś nieznajomych typów;

   ''O tak, pokaż nam więcej słońce!''.

   ''Jeśli nie jesteś zajęta, to wyjdź za mnie, nie przeszkadza mi twój zawód!''.

   ''Lucy jesteś najlepsza!''.

   Natsu zacisnął szczękę i wypuścił nosem powietrze, które pod wpływem niskiej temperatury zmieniło się w parę. W głowie miał same najczarniejsze scenariusze.

   — Mira, jeśli dopięłaś swego i przez twoją bezmyślność naraziłaś Lucy na niebezpieczeństwo, to ty również będziesz miała kłopoty...

   Był zły. Zazgrzytał zębami i nim się obejrzał był już na miejscu. Zaparkował z piskiem opon w usłanej neonami dzielnicy i z impetem trzasnął drzwiami. Wbiegając truchtem po schodkach, minął się z Elfmanem, który dostrzegając jego minę, grzecznie ustąpił mu miejsca, a nawet otworzył drzwi.

   Dragneel wszedł do środka. Uderzyła go głośna muzyka oraz mieszanina perfum i potu, lecz dla niego nie miało to znaczenia. Jakiś podchmielony mężczyzna przez przypadek uderzył go w ramię, ale na to również nie zwrócił uwagi.

   Skupiony błądził wśród tłumu i szukał znajomej twarzy. Sala wypełniona była po brzegi, a przez zaduch ciężko mu się oddychało. Do głowy by mu nie przyszło, żeby spojrzeć na główną scenę, lecz gdy już to uczynił, jego żołądek omal nie podszedł mu do gardła.

   Zastygł w bezruchu, bo w oddali ujrzał roztańczoną przy rurze Lucy. Ubrana była w strój prostytutki i teraz schylała się w stronę stojących pod sceną mężczyzn, którzy z lubieżnymi uśmiechami posili ją o numer telefonu lub specjalny pokaz na osobności. Niczym śliniący się zboczeńce obsypywali ją zielonymi dolarami, a jeden z nich desperacko próbował sięgnąć do jej czerwonej podwiązki. Uśmiechnięta dziewczyna z solidnymi wypiekami na policzkach posyłała im zalotne uśmiechy, a stojącego najbliżej gościa posmyrała (niczym kota) paznokciem pod brodą.

   Dragneel nie potrzebował niczego więcej, żeby zareagować. Przecież widział, że Lucy była pijana. Gdyby była trzeźwa, to nigdy nie odważyłaby się na coś tak haniebnego. Ona nie była dziewczyną tego typu, dlatego nie mógł dłużej pozostać biernym.

   Zacisnął dłonie w pięści i z zacięciem ruszył w jej stronę. Nie dbał o to, że co chwilę tratował kogoś barkami. Teraz przed oczami miał jeden cel; jak najszybciej zabrać stamtąd Lucy i wybić jej te durne pomysły z głowy. Sprawnie wskoczył na scenę i bez ceregieli złapał tańczącą dziewczynę za drobne przedramię.

   — Koniec zabawy — warknął srogo.

   W odpowiedzi usłyszał jej przeciągły syk, lecz nawet to, że sprawił jej ból, nie było w stanie go zahamować. Był wściekły, a jego palce jeszcze mocniej zacisnęły się na skórze Lucy.

   — To boli! — zawołała, próbując zachować równowagę, ale mężczyzna rzucił jej jedynie przelotne, aczkolwiek tłamszące spojrzenie.

   Natychmiast umilkła.

   Mając głęboko gdzieś oburzenie zgromadzonych, Natsu zwlókł Lucy na dół. Dostrzegł stojące obok baru siostry Strauss, dlatego od razu poszedł w ich stronę.

   — Co ty robisz? Dokąd ją zabierasz? — spytała przejęta Mira, jednakże zderzając się z zielonymi tęczówkami Dragneela, od których biła czysta furia, poczuła, jak na jej przełyku zaciska się niewidoczna pętla.

   Chciała powiedzieć, że Lucy to ich atrakcja numer jeden, ale język utkwił jej w gardle. Podobnie było z Lisanną, która zasysając policzki, o dziwo odpuściła jakikolwiek komentarz. Znała ten stan i bała się go.

   — Klucze — żachnął się krótko, wystawiając wolną dłoń.

   Sam ton jego głosu sprawiał, że oblewał je zimny pot, dlatego Mira pospiesznie sięgnęła do kieszeni i z lekko drżącą dłonią podała mu żądany przedmiot.

   — I lepiej nie wchodźcie mi teraz w drogę — ostrzegł, gromiąc je samym wzrokiem.

   Nie czekając ani sekundy więcej, znów pociągnął za sobą Lucy wzdłuż długiego korytarza; prosto w stronę prywatnego pokoju na zapleczu. Nim jednak zniknęli, Heartfilia zdążyła zarejestrować współczujące spojrzenie Miry.

   Mężczyzna z impetem otworzył drzwi, po czym dosłownie wrzucił do niego zdezorientowaną dziewczynę, która gdyby nie przytrzymała się wierzchołka kanapy, runęłaby na podłogę.

   — Odbiło ci?! — ryknęła, masując sobie uwolnioną kończynę. Miała wrażenie, że przez całe to zajście nieco otrzeźwiała. Wkurzony Dragneel był ostatnią osobą, jaką dziś sobie wyobrażała spotkać. — Umiem sama chodzić, nie musisz mną rzucać.

   — Może z chodzeniem nie masz problemu, ale z poprawnym myśleniem już tak.

   — O co ci chodzi? Nie jesteś moją niańką... — furknęła, stając przed nim i oparła dłonie na biodrach.

   Kręciło jej się w głowie, z czym usilnie walczyła, a czego nie mogła mu pokazać.

   — O co mi chodzi? Nie zapominaj, że to mnie Makarov powierzył twoje bezpieczeństwo — odpowiedział prawie bezbarwnym tonem, przez który przebiegł ją dreszcz po kręgosłupie.

   — Jestem dorosła i mogę robić to, co chcę, a tobie nic do tego.

   Stali oddaleni od siebie o niespełna trzy metry, ale nawet z tej odległości słyszała, jak mężczyzna głośno nabiera powietrze.

   — To jest to, czego właśnie pragniesz? — prychnął pogardliwie, zadzierając podbródek. — Być postrzegana jak zwykła kurwa w burdelu przez innych facetów? Mało miałaś akcji, że znowu chcesz jakiegoś typa sprowokować, by jeszcze ci krzywdę zrobił? Bo aż sama się o to prosisz.

   Lucy z ciężkością przełknęła ślinę i spuściła głowę; te słowa ją zabolały. Jakoś, gdy Scherry tańczyła, to jego humor był zupełnie inny. Dlaczego więc kiedy ona to robiła, jemu się nie podobało?

   — Przestań, Natsu. Ty nic nie wiesz, nie rozumiesz mnie...

   — Oh doprawdy? — ironizował. — Myślę, że bardzo dobrze rozumiem i...

   — Nie... — przerwała mu, lecz w dalszym ciągu nie uniosła wzroku z podłogi.

   Stojąc przed Dragneelem, czuła na sobie jego przeszywające na wskroś spojrzenie. Mogła się domyślić, z jaką kpiną i złością na nią spogląda. Nie dbała już o to, bo czara goryczy zaczęła się przelewać, a wszystkie uczucia, jakie się w niej kumulowały, musiały znaleźć ujście. Spuściła dłonie wzdłuż ciała, a pięści mocno zacisnęła. Wahała się, ale jeśli teraz mu nie powie prawdy to kiedy?

   — Ty zawsze się ze mnie naśmiewasz. Wytykasz wszystkie moje błędy... Moje słabości — zaczęła cicho, siląc się na w miarę stabilne brzmienie. — Mimo że nie chciałam, wplątałeś mnie w jakąś chorą grę, której zasad kompletnie nie rozumiem. Poszedłeś ze mną do łóżka, choć teraz zachowujesz się, jakby do niczego między nami nie doszło. Czuję się traktowana jak zwykła zabawka, którą po jakimś czasie rzucono w kąt.

   Dragneel wiedział, że to wyznanie kosztowało ją wiele wysiłku, aczkolwiek jego twarz nie wyrażała żadnej ekspresji, a w zielonych oczach można było dostrzec jedynie przeraźliwy chłód.

   — Doskonale wiedziałaś, na co się piszesz. Uczucia nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Obecnie nie jestem zdolny pokochać ani ciebie, ani żadnej innej kobiety — odparł obojętnie, z uwagą śledząc każdy jej ruch. — Nie wymagaj ode mnie niemożliwego. Nigdy nie dałem ci gwarancji, że coś między nami będzie.

   To było jak mentalny policzek, a zmieszana Lucy drgnęła. Jakby nie do końca wierząc, w to, co przed momentem usłyszała, powoli uniosła głowę i popatrzyła na niego z szerzej otwartymi oczami. Jego beznamiętna mimika, jak i postawa wskazywały, że nie żartuje, a wręcz jest śmiertelnie poważny. Bolesne słowa, które przed chwilą opuściły jego krtań, sprawiły, że jej serce na nowo zaczynało krwawić.

   Pomiędzy nimi zapadła cisza, a atmosfera zrobiła się napięta. Jedynie przez zamknięte drzwi dobiegała ich stłumiona muzyka z klubu oraz odgłosy przedniej zabawy, ale ani do niej, ani do niego zdawało się to nie docierać. Stali niczym za grubą szybą; dla nich czas stanął w miejscu.

   Pomimo bladej lampki świecącej w kącie pomieszczenia, Natsu dostrzegł bursztynowe tęczówki oraz czający się w nich ból zamieszany z żalem, jednak ten widok nie sprawił, że zmiękł. Nawet jeśli Lucy była jego najlepszą przyjaciółką, nie miał zamiaru jej okłamywać, ani mówić tego, co chciałaby usłyszeć. To nie leżało w jego naturze.

   Lucy zebrała się w sobie i wzięła głęboki wdech. To był czas prawdy. Przytknęła dłoń do kołaczącej piersi, po czym zaczęła mówić półgłosem.

   — Chcesz wiedzieć, dlaczego tego wieczoru zrobiłam z siebie dziwkę...? — Czuła się cholernie zawiedziona i upokorzona. Była również zawstydzona, dlatego z każdym kolejnym słowem jej ciało, jak i głos coraz bardziej drgały. — Zrobiłam to, bo chciałam ci udowodnić, że ja też potrafię przełamać barierę wstydu. Jestem żywa tak samo, jak ty, ale to nic, bo ty wydajesz się być niczym lodowa skała. Między nami jest cholerna przepaść, bo w porównaniu do ciebie Natsu mam coś cennego. Coś, co cechuje każdego normalnego człowieka. Są nimi szczere uczucia, które ty jedynie potrafisz niszczyć i...

   — Przestań Lucy — warknął cynicznie. Nie chciał brać udziału w tej rozmowie, która do złudzenia przypominała bzdurną szopkę. Nie interesowały go jakieś babskie rozterki, co dał jej do zrozumienia tym, że wszedł jej w słowo i udawał, że wypowiedziane przez nią słowa wcale do niego nie dotarły. — Zdaje się, że już kiedyś cię ostrzegałem, byś nigdy mnie nie drażniła, a tymczasem co robisz? Kręcisz się z jakimś obcym gachem przy siedzibie głównej, choć nie powinnaś. Upijasz się i dajesz obmacywać przypadkowym facetom w Babylonie. I po co to wszystko? Po to, żeby udowodnić mi, jak silna i niezależna jesteś? Żeby pokazać mi, że nie jesteś taka, jak każda inna?!

   Niespodziewanie uniósł ton. Ona również uczyniła to samo, choć w jej wydaniu brzmiał on jak najprawdziwsza rozpacz.

   — Jedyne czego chcę, to żebyś choć raz w życiu spojrzał na mnie jak na inne kobiety!

   Dragneel patrzył, jak zdesperowana Lucy się przed nim korzy, lecz nie wywołała w nim żadnych większych refleksji. Prychnął i zaśmiał się kpiąco pod nosem.

   — Jesteś naiwna, myśląc, że osiągniesz to w ten sposób. Prowokowanie tych wszystkich zboczeńców i robienie z siebie kurwy jest odpowiednią metodą?! Tego właśnie chciałaś?!

   — Jedyną osobę, którą chciałam sprowokować to właśnie ty! — wyrzuciła bezsilnie, czując, jak w kącikach jej oczu zbierają się łzy. — Ale jesteś zbyt aroganckim i zadufanym w sobie człowiekiem, żeby to dostrzec! Nie liczysz się z uczuciami innych osób i czasem myślę, że ty zwyczajnie nie masz serca!

   Nie zważała na słowa. Było jej już wszystko obojętne, a cały żal który od jakiegoś czasu w sobie kumulowała, zmienił się w niekontrolowaną złość. Złość, której za nic nie zamierzała powstrzymywać.

   Natsu musiał przyznać, że wyznanie dziewczyny odcisnęło ślad na jego ego, lecz nie uważał, by miała rację. Heartfilia jak nikt inny powinna wiedzieć, że gardził takim środowiskiem, a już w szczególności prostytutkami. Swoim śmiesznym wybrykiem chciała mu zaimponować? Najwyraźniej pomylił się co do niej i spoglądając na nią, czuł wręcz odrazę.

   — Czy to w ogóle wiesz, co mówisz? — zapytał, błądząc po jej zaczerwienionych od krzyku policzkach.

   Lucy nie odpowiedziała. Ponownie spuściła wzrok, który przysłoniła długa grzywka, a on zaczął się denerwować.

   — Naprawdę chciałabyś, żebym potraktował cię jak te wszystkie szmaty, które zaliczyłem?!

   Dalej cisza, a on tracił resztki cierpliwości. Spiął mięśnie i trzema stanowczymi krokami zmniejszył dystans między nimi. Teraz gdy stanął na wyciągnięcie ręki, dostrzegł jej drżące ramiona, na które wcześniej nie zwracał uwagi.

   — Huh, nagle milczysz? — Złapał ją za podbródek i zmusił, by na niego popatrzyła. — No odpowiedz mi! — zażądał gniewnie, pochylając się nad nią. — Wystarczy jedno pieprzone słowo. Tak albo nie.

   Lucy patrzyła na niego w zupełnej ciszy, a wzburzony Natsu mierzył się z tymi jej oczami, które o dziwo nie zawierały w sobie poprzedniej uległości, a zadziornie iskrzyły. Już zapomniał, w jaki sposób na niego działały, jak bardzo go hipnotyzowały...

   Przez cały czas odkąd się poznali, budowali wokół siebie dziwną relację, lecz teraz, w tym momencie tylko ślepiec bądź głupiec nie wyczułby w niej chemii i nuty pożądania.

   — Wiesz co? — szepnęła chrapliwie, odtrącając jego rękę w bok. Była tak sfrustrowana po tym wszystkim, co powiedział, że musiała mu się jakoś odgryźć. Uśmiechnęła się dziwnie; na swój sposób zwycięsko. — To, że ty nie dostrzegasz we mnie kobiety, nie znaczy, że inni mnie nie pragną. Chciałabym się przekonać na własnej skórze, czy faktycznie jesteś takim narwanym ogierem w łóżku, bo po naszym wcześniejszym seksie śmiem w to powątpiewać.

   Zdębiały Dragneel uniósł lekko brwi. Czy ona właśnie nadszarpnęła jego honor i męską dumę? Wstrzymał powietrze, ale nie trwało to długo. W momencie, kiedy Lucy go wyminęła, poczuł, jak krew w jego żyłach wrze, a umysł owładnął dziki szał. Więc ona tak chce z nim pogrywać? Już on jej da nauczkę i pokaże, kto tu rządzi. Ta irytująca dziewucha zapamięta sobie raz na zawsze, że z nim się nie pogrywa, a jeśli już to na jego zasadach.

   — Myślisz, że teraz ot tak sobie stąd pójdziesz?

   Nie minęła sekunda, jak zamaszyście się odwrócił i uwięził jej nadgarstek w swoim żelaznym uścisku. Skołowana Lucy nie zdążyła zareagować, kiedy szarpnął ją w swoją stronę. Przez upojenie alkoholem i wysokie obcasy miała problem z równowagą, ale on zadbał o to, by mu nie uciekła. Wolną ręką chwycił ją za talię, a potem władczo przycisnął do swojego ciała.

   Chciała coś powiedzieć, ale nie dał jej szansy, bo w tej chwili mocno wpił w jej lekko rozchylone usta. Był zachłanny i gwałtowny; całował ją tak, jakby robił to ostatni raz w życiu. Siłą zmusił ją, by szerzej rozwarła wargi, które szczypał swoimi, a gdy tłumiąc jęk, zrobiła to, wykorzystał okazję i wtargnął językiem do jej wnętrza.

   Podczas przepychanki Lucy próbowała wyswobodzić się z jego objęć. Zacisnęła palce na jego koszuli, chcąc go od siebie odepchnąć, ale wtedy Natsu zaczął napierać na nią całym ciałem. Pod presją zrobiła parę kroków w tył i zderzyła się plecami ze stojącym za nią stołem. Pchnięty mebel wydał z siebie krótki zgrzyt, a znajdujące się na nim butelki przewróciły się, powodując dodatkowy hałas.

   Lucy nie oddawała jego zachłannych pocałunków. Była zszokowana jego gwałtownym zachowaniem. Nie potrafiła ocenić, co się dzieje, bo on przez cały czas wysyłał jej sprzeczne sygnały. Raz mówi jej, że nie potrafi jej pokochać, a potem ot tak się na nią rzuca. Raptem otworzyła szerzej oczy, bo poczuła, jak Natsu zjechał z jej talii niżej i ścisnął ją za pośladek. Wsunął kolano między jej nogi i wymusił, żeby je rozszerzyła. Nie wiedziała jak zareagować ani jak się obronić — on przecież był od niej dużo silniejszy.

   Nie wiele myśląc, dość mocno ugryzła go w wargę, co poskutkowało tym, że Dragneel zawarczał wściekle i nagle się od niej oderwał. Odruchowo przytknął dłoń do pulsującego miejsca, a gdy ją odsunął, spostrzegł stróżkę krwi. Niewielki pokój przeszywały ich przyspieszone oddechy, ale on dziwnie milcząc, dalej wpatrywał się w swoje palce. Jego ramiona oraz klatka piersiowa dynamicznie unosiły się i opadały, a ona z odruchu wstrzymała powietrze.

   — Natsu... — sapnęła niepewnie, kiedy powoli przerzucił na nią gromiący wzrok pod wpływem którego jej nogi przypominały cienkie zapałki. Zrozumiała, że być może źle zareagowała, ale on przecież też nie był bez winy. — Co w ciebie wstąpiło...?

   Z początku twarz Dragneela wyrażała cień niedowierzania, lecz to wrażenie prysło równie szybko, co mydlana bańka. Widząc jego wściekłe oblicze, Lucy poczuła, że jest zamknięta w ciasnej klatce z niebezpiecznym i nieobliczalnym drapieżnikiem. Instynkt kazał jej uciekać, a rozszalały rozum panikował, bo nie miała dokąd. Byli tu zamknięci na klucz, w którego posiadaniu był właśnie on.

   Po chwili usłyszała jego krótki, aczkolwiek przesycony jadem śmiech, od którego przeszedł ją okropny dreszcz. To nie był Dragneel, jakiego znała. Ten był o wiele gorszy nawet od tego z początku ich znajomości. Czuła, jakby przebywała z kompletnie obcą osobą i to napawało ją przerażeniem.

   — Ktoś taki jak ty śmie mnie gryźć? — wycedził cierpko, ostentacyjnie oblizując świeżą krew na dolnej wardze. Jego nastawienie wobec niej zmieniło się diametralnie, a ona czuła to w każdej komórce swojego ciała. Emanował czymś... Dotąd nieznanym. — Już ja ci dam odpowiednią nauczkę...

Uciekaj.

   Natsu w try miga wyprostował się i pozbył swojej skórzanej kurtki, którą niedbale odrzucił gdzieś w głąb pokoju. Korzystając z okazji, wystraszona Lucy nastąpiła obcasem na jego but. Usłyszała jego syk, ale to jej nie powstrzymało. Odepchnęła się plecami od stołu i obydwiema rękoma popchnęła mężczyznę do tyłu.

   Chciała go wyminąć, ale dzięki szybkiemu refleksowi Dragneel ponownie chwycił ją za przegub ramienia. Jednocześnie drugą ręką zwalił wszystkie zawadzające rzeczy ze stołu, które runęły na podłogę. Szarpnął ją z powrotem do siebie, a gdy z głuchym jękiem opadła łopatkami na drewniany mebel, chwycił ją za gardło i stanowczo do niego przyszpilił.

   Z kamienną twarzą pochylił się nad nią i spojrzał prosto w pełne lęku oczy. Doskonale wiedział, że się go bała. Byłaby niemądra, gdyby było inaczej. Prychnął, po czym wolną ręką wyjął zza pasa swój pistolet i jakby specjalnie położył na widoku.

   — To boli... Wypuść mnie... — wyszeptała błagalnie, ledwie panując nad stłamszonym głosem. Rękoma próbowała poluźnić mocarny uchwyt na szyi, ale wtedy on go umocnił. Nie mogła się ruszyć. Swoimi nogami blokował jej kolana i nawet wzbierająca adrenalina nie pomogła. Górował nad nią w każdym tego słowa znaczeniu. Miała wrażenie, że nawet się przy tym nie wysilał. Jeśli chodzi o siłę fizyczną, ona nie stanowiła dla niego żadnego wyzwania. Patrząc w jego chłodne zielone tęczówki, nagle zerknęła w bok na leżący na końcu tafli pistolet. Co on jej teraz zrobi? Zabije ją? Udusi? Zastrzeli? Tak bardzo się bała... — Wypuść... — powtórzyła, bezradnie przymykając powieki.

   W jej głowie kłębiło się tysiąc myśli na sekundę. Zaczęła mieć problem z oddychaniem. W duszy błagała, by to był tylko koszmar, z którego zaraz się obudzi, ale nasilający się ból i bezradność utwierdzały ją w przekonaniu, że to rzeczywistość. Ciśnienie uderzyło w jej policzki, na których poczuła buchający żar i gdy już myślała, że zaraz odpłynie, Dragneel niespodziewanie zabrał rękę. Wiedziała, że nie odszedł, bo cały czas czuła ciepło jego ciała, którym na nią napierał, ale nie patrzyła, co robił. Trzymając się za gardło, dusiła się i przeraźliwie kaszlała.

   — Chciałaś, żebym pokazał ci, jak traktuję kobiety — zaczął niewzruszonym tonem, przyglądając się, jak Lucy desperacko walczy ze złapaniem tchu — to teraz będziesz miała przyjemność doświadczyć tego na własnej skórze.

   Mimo że na zewnątrz wyglądał na opanowanego, w jego wnętrzu huczało od nadmiaru skrajnych emocji. Usilnie ze sobą walczył, ale wtedy przypominało mu się, jak wszyscy ci obrzydliwi faceci dotykali Heartfilię. Z jak lubieżnymi spojrzeniami ją taksowali, zapewne wyobrażając ją sobie w skandalicznie nieprzyzwoitych okolicznościach. W dodatku ten pierdolony gach Mest, który znienacka się do niej doczepił...

   Na samą myśl dostawał białej gorączki, a serce tłoczyło za dużo krwi.

   Naprawdę był wściekły, jak nigdy dotąd, ale w zasadzie nie potrafił tego sensownie wyjaśnić. To było cholernie dziwne uczucie... Nieznane i w pewien sposób sprawiające paskudny... Ból? Tak, cierpiał, lecz nie rozumiał dlaczego. Działał przez pryzmat jakiś bzdurnych uczuć lub impulsu — nie był sobą, a w efekcie czuł dezorientację.

   Widząc duszącą się Heartfilię, przez jego głowę przeleciał cień zawahania, lecz jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Lucy parę minut temu de facto sama go sprowokowała, a przecież on nie jest człowiekiem, który rzuca słowa na wiatr. Nigdy.

   Dziewczyna jeszcze do siebie nie doszła, a on w tym czasie zaczął odpinać pasek od spodni, którego dudniący dźwięk drażnił jego uszy. Nie zwlekając, zamaszyście zwrócił ją ku sobie, po czym jednym ruchem podwinął jej sukienkę do góry i zerwał cienki materiał, który niegdyś miał służyć za majtki.

   Lucy wiedziała do czego, to wszystko zmierzało. Próbowała go od siebie odepchnąć, ale poprzez podduszenie nadal nie mogła się otrząsnąć. Natsu chwycił ją pod kolanami, uniósł jej nogi do góry i przyciągnął do siebie. Resztkami sił ugięła ręce, po czym podparła się łokciami o stół. Nie chciała tego, lecz teraz przypominała bezwolną lalkę. Przylegając do jego bioder, poczuła twardą erekcję na odsłoniętej skórze.

   Nie była na to przygotowana i nawet nie zdążyła unieść wzroku, kiedy Dragneel brutalnie w nią wszedł. Z jej gardła wydarł się zduszony krzyk, którego nie zdołała poskromić. Nie zwracając uwagi na nic, Natsu zaczął się w niej poruszać, natomiast Lucy odchyliła głowę do tyłu i wygięła ciało w łuk.

   Natsu był bardzo agresywny wobec niej, a wręcz zaborczy. Tak bardzo, że nie wiedziała co zrobić z własnym ciałem, bo z jednej strony odczuwała płynącą ze stosunku przyjemność, ale z drugiej strony czuła się zwyczajnie wykorzystywana. Poniekąd brała na siebie winę tej sytuacji; w końcu sama się o to prosiła. Nie sądziła jednak, że tak to będzie wyglądało...

   Raptem Dragneel przyspieszył, a ona nie potrafiła dłużej utrzymać równowagi. W akompaniamencie własnych jęków i przyspieszonych oddechów panicznie szukała czegoś, czego mogła się złapać. Błądząc rękoma, intuicyjnie ulokowała je na jego napiętych bicepsach.

   Bolało ją. Tak strasznie bolało. Nie tyle, co fizycznie, a psychicznie. Zbierało jej się na płacz. Zacisnęła mocno zęby i zamknęła oczy. Nie chciała patrzeć na jego pozbawioną uczuć twarz, lecz nie dane jej było unikanie go, ponieważ Natsu chwycił ją jedną ręką za żuchwę i ścisnął za rumianą skórę. Nie zaprzestając głębokich penetrujących ruchów, zawisł nad nią niczym kat i stanowczo nakierował jej twarz w swoją stronę.

   Poczuła na swoich policzkach gorące powietrze, które coraz szybciej wydychał.

   — Lucy... — wycharczał niskim, ale władczym tonem. — Patrz na mnie, kiedy cię pieprzę.

   Zbierając się na odwagę, Lucy wreszcie otworzyła oczy, tym samym wypuszczając z nich wszystkie nagromadzone łzy. Płakała przez niego. Z jego winy. Przez to, że właśnie ją krzywdzi.

   Na ten widok Dragneel ostro zmarszczył brwi. Wydał z siebie zduszone warknięcie. Poczuł niepohamowaną wzgardę do siebie, która z każdą chwilą doprowadzała go do kolejnego przypływu szału. Nie spodziewał się, że w dalszym ciągu nie będzie mógł znieść tego widoku. Że jej łzy będą wywoływać u niego duszący ból w klatce piersiowej. Że będzie zastanawiał się nad poczuciem winy i sumieniem, bo przecież... On go nie posiada.

   Energicznie pokręcił głową, chcąc odgonić od siebie jakikolwiek przejaw wątpliwości. W przypływie chciwej żądzy ponownie chwycił Lucy za rękę i zwlókł ze stołu, który mocnym kopnięciem przewrócił do góry nogami w bok. Rzucił ją na kanapę z taką siłą, że aby zachować równowagę, znów musiała przetrzymać się jej oparcia.

   Spoglądając na wypięte do niego tyłem dziewczęce pośladki, Natsu wykręcił jej ręce i bez żadnego ostrzeżenia ponownie w nią wszedł. Poruszał się bardzo dynamicznie, a dzięki zmianie pozycji penetrował ją jeszcze dosadniej, tym samym drażniąc splot połączeń nerwowych na końcu. Zdawał sobie sprawę, że sprawiał jej olbrzymi ból. Lucy była bardzo ciasna, a jego męskość, której nie mógł się powstydzić, była imponujących rozmiarów. Nawet cały się w niej nie mieścił.

   Raptem usłyszał jej głośny kwik, lecz to go tylko zachęcało — pożądał jej, jak nigdy wcześniej i nie zamierzał odbierać sobie tej przyjemności. W porównaniu z ich pierwszym seksem teraz nie liczył się z jej komfortem. Dążył przede wszystkim do zaspokojenia samego siebie. Kochał się, a raczej odbywał mechaniczny stosunek. Dokładnie w taki sposób, jak z innymi kobietami. Wedle jej życzenia.

   Wiekowa kanapa wydawała z siebie niemiłosierne skrzypnięcia, a ich wprawione w jednostajny suw ciała pokrywał lepki pot.

   Heartfilli raz po raz trudniej było utrzymać się na nogach, dlatego Dragneel uwolnił jej ręce. Boleśnie wbił palce w jej biodra i dociskał do siebie jeszcze mocniej, a ona nie potrafiąc dłużej tłumić głosu, wydawała z siebie coraz głośniejsze jęki i krzyki. Ledwie panowała nad świszczącym oddechem, a przyspieszone tętno powodowało zawroty głowy. Zagryzając spierzchnięte wargi, czuła, jak całe jej ciało spowija gęsia skórka, a orgazm zbliża się wielkimi krokami.

   Dragneel zawędrował dłonią między jej wystające łopatki, a potem na drobny dziewczęcy kark, który impulsywnie docisnął do kanapy. W momencie, w którym poczuł szarpiące skurcze na jego męskości, z jego gardła wydał się przeciągły pomruk.

   Ich przeplatające się oddechy, przypominające ciężkie dyszenie, jeszcze długo odbijały się echem o ściany pokoju.

   Gdy Natsu już nieco się uspokoił, puścił dziewczynę, która teraz ledwie zdołała zginać kolana. Widział jej nierównomiernie poruszające się plecy oraz ramiona. Prostując się, niechlujnie otarł wilgotne czoło i zaczesał włosy do tyłu. Z wyższością omiótł efekt dzisiejszej nauczki. Był pewien, że jutro będzie miała problem z chodzeniem z czego był zadowolony. Wsunął na siebie spodnie i bez słowa odszukał leżący na podłodze pistolet, który schował za pas.

   Lucy powoli odwróciła się w jego stronę. Pojedyncze pasma grzywki przylepiły jej się do czerwonych od wysiłku policzków. Nie odzywała się, a jedynie chyłkiem dostrzegła, jak Natsu sięga po coś do kieszeni.

   — Tego właśnie chciałaś, prawda? — spytał, odpalając papierosa. — Żebym potraktował cię jak wszystkie twoje poprzedniczki.

   Milczała, a on prychnął pod nosem. Nie chciała na niego patrzeć, ale po tonie jego głosu mogła domyślić się wyrazu jego twarzy.

   — Miałaś rację, Lucy — zaczął niespodziewanie, przerywając tę nieznośną ciszę. Powoli przerzucił wzrok na roztrzęsioną dziewczynę i uśmiechnął się szyderczo. — Z mojej strony pierwszy seks z tobą był jedynie ciekawym doświadczeniem. Dobrze się spisałaś i byłaś całkiem ciekawą zabawką. Teraz zasłużyłaś na nagrodę.

   Jego przesycone jadem słowa docierały do niej, lecz ich sens już nie. A może wcale nie chciała tego do siebie dopuścić?

   — Ale... — szepnęła słabo, usilnie próbując przełknąć ślinę — o czym... ty teraz mówisz...?

   Przez ucisk w klatce piersiowej miała wrażenie, że zapomniała jak prawidłowo oddychać. Raptownie bursztynowe tęczówki rozszerzyły się do granic możliwości, bo Dragneel rzucił ku niej plikiem banknotów, które rozsypały się przed jej drżącymi nogami. Gwałtownie poderwała wzrok i z niedowierzaniem popatrzyła na niego. Szybko tego pożałowała, bo jego oblicze nie wyrażało niczego, prócz czystej pogardy i obojętności.

   — Sprawiłaś, że przez chwilę moje życie nie było tak monotonne, ale teraz dostałem tego, czego chciałem. — Przekrzywił głowę lekko w bok i wertował ją spod przymrużonych powiek. — Nie jestem chciwy, a dziwkom należy płacić za ich pracę, czyż nie? — Ubrał na siebie kurtkę i podszedł do drzwi, jednak nim pociągnął za klamkę, odwrócił się jeszcze do Lucy. Widząc wymalowane przerażenie na jej twarzy, ruchem podbródka wskazał na rozsypane na podłodze pieniądze. — To jest zapłata za dzisiejszy wieczór i ewentualne szkody, choć dla mnie takie pieniądze to ledwie jałmużna. Addio, Luce.

   Powiedziawszy to, wyszedł i zostawił ją samą w zdezelowanym pokoju. Gdzieś za drzwiami słyszała przeplatający się głosy zaniepokojonej Miry, której Natsu stanowczo zabronił tu wchodzić.

   Zamroczona Lucy długo siedziała i wpatrywała się w drzwi, za którymi zniknął człowiek, dla którego jeszcze do niedawna sądziła, że jest w stanie zrobić wszystko. W jej głowie niesamowicie szumiało, a serce zdawało się zatrzymać. Zamarło i teraz żaden lek nie był w stanie choć trochę uśmierzyć jej bólu i cierpienia, jakiego przed chwilą doświadczyła.

   Zrobiło jej się niedobrze. Poczuła natychmiastową potrzebę zmycia z siebie jego dotyku. Brzydziła się, a własna skóra parzyła ją niemiłosiernie.

   Na drżących nogach pobiegła do łazienki obok. Szybko pozbyła się resztek ubrań, nerwowo odkręciła kurki i pozwoliła chłodnej wodzie spływać po jej obolałym oraz posiniaczonym ciele.

   Nawet nie zreflektowała się, kiedy tempo patrzyła w kafelki przed nosem.

   Nie mogła się skupić i w zasadzie nie wiedziała na czym powinna. Bolała ją miednica, krocze, cała dolna partia brzucha oraz pleców. Nogi się pod nią uginały, w efekcie czego kucnęła w brodziku. Mokre włosy przylgnęły do jej policzków, a chłodna woda nie dawała ukojenia.

   Poddała się i gorzko załkała.

   Z jej oczu ciurkiem spływały słone łzy, które niczym wielkie grochy toczyły się po jej filigranowych policzkach, by następnie rozbić się na jej posiniaczonych nadgarstkach. Przecież Dragneel był tym, który miał ją chronić i nie dopuścić, żeby stała jej się jakakolwiek krzywda, a tymczasem on...

   — Natsu... Co ty zrobiłeś...? — spojrzała na swoje trzęsące się dłonie, które wcześniej tak mocno wykręcał, a które teraz tak mocno przycisnęła do nagich piersi. — Kim... Kim ty się stałeś...?

   Czy może zawsze taki byłeś, a ja byłam zbyt zaślepiona...?

C.D.N
꧁꧂

No to przyznawać się bez bicia... Kto spodziewał się takiej reakcji Natsu?
Jeśli będziecie chcieli, to kolejny rozdział dam jeszcze dziś ^^ Tylko dajcie znać, że serio serio serio chcecie! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro