1
Otworzyłam uważnie jedną powiekę słysząc to urządzenie, którego tak bardzo nienawidziłam i wyłączyłam ten cholerny budzik. Tak bardzo nie chciało mi się wstawać, że uznałam, że jeszcze trochę sobie poleżę. Okazało się to złym pomysłem, ponieważ nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Mój piękny sen znowu przerwał ten budzik. W tamtej chwili mialam ochotę dosłownie go wyrzucić przez okno, ale nie mogłam, musiałam wstać i wrócić do szarej rzeczywistości, w której nie ma czasu na spanie według woli.
Niepewnie stawiając nogi na podłodze wstałam z łóżka z wyraźną miną wyrażającą niechęć do robienia czegokolwiek dzisiaj. Jednak nie mogłam zrobić sobie dnia wolnego.
Po czasie siłowania się z moimi nogami, które wyraźnie odmawiały mi by gdzie kolwiek iść niż do łóżka podążyłam do swojej szafy, która nie była, aż tak wielka jak u większości kobiet, bo jak to na kobietę przystało trzeba mieć nie wiadomo wielką ilość ciuchów, ale ja nie miałam ich dużo. Nie to, też żebym miała ich mało, ale po prostu wystarczająco. Założyłam swoje ciemne jeansy i żółtą koszulkę nawet nie patrząc na napis jaki na niej był, byłam zbyt zaspana, żeby o czym kolwiek myśleć. Chociaż na myślenie o moim łóżku starczało mi siły.
Ubrana podążyłam w stronę łazienki, widząc moje włosy w tym stanie o mało co nie zeszłam na zawał. Wyczeszałam je ciesząc się, że nie stoją już na wszystkie strony. Spojrzałam na siebie i westchnęłam na myśl o tym jak bardzo nudne było moje życie.
Moje niebieskie oczy same mówiły za siebie, ukazując znudzenie. Taka była prawda, odkąd Julki nie było w mieście, było strasznie nudno. Muszę przyznać, brakowało mi jej zrzędzenia o tym, że nie ma w co się ubrać, że nic jej się nie chce, chociaż jeśli chodzi o to drugie, to nie pozostawałam jej dłużna, bo odpłacałam się jej zupełnie tym samym. Mimo, że nienawidziłam jej za jędzowaty charakter jednocześnie kochałam, za jej poczucie humoru, szalone pomysły, ciągłe gadanie, troskliwość, a czasem nawet za to jej zrzędzenie, chociaż nie raz przysięgam, mam ochotę ją udusić. Ale no cóż... Teraz jej tutaj nie ma i nie będzie przez jeszcze jakieś następne trzy dni. Myśląc o tym ile jeszcze zostało mi męczenia się samemu cały czas marzę aby wróciła.
Moja przyjaciółka, Julia właśnie przebywała w domku nad jeziorem że swoim księciem na białym koniu, który pomógł jej wydostać się z tego domu jednocześnie uwalniając ją od mojej obecności.
Julia i jej Romeo byli ze sobą już od jakiś czterech lat, kiedy ja w związku ostatnio byłam dwa lata temu. Od tamtej pory nie oglądałam się nawet za chłopakami, bo wiedziałam, że są to zwykle świnie. Jedynie Julia miała takie szczęście poznając swojego Kubę. Choć ufałam mu, że nie skrzywdziłby mojej przyjaciółki miałam oczy szeroko otwarte.
To co wydarzyło się dwa lata temu jest dla przeszłością, chociaż zmieniło diametralnie mój stosunek co do płci przeciwnej. Nigdy tak nie kochałam jak wtedy. Te pieprzone 10 miesięcy zmieniło mnie, ale nie tak bardzo, jak to co wtedy wbiło mi nóż prosto w serce. Nie chcę mówić o tym co się wtedy wydarzyło, bo po co to wspominać? To już przeszłość i nigdy nie wróci. Nie zamierzałam więcej nawet o tym myśleć więc ogarnęłam się jako tako i zeszłam do cichej kuchni spowodowanej brakiem mojej głupiej blondynki.
Zjadłam szybko śniadanie popijając sokiem pomarańczowym. Ach jak pysznie... Naleśniki z malinami i dobry sok.
Wstałam pogrążona w zamyśleniach o tym jaki nudny i ciężki dzień mnie właśnie czeka. Szybko umyłam naczynia, które były brudne przez moje śniadanko, które właśnie zjadłam i smacznie siedziało w brzuszku. Poszłam jeszcze po moją czarną torebkę, którą zostawiłam w pokoju i wpakowalam do niej potrzebne mi rzeczy. Telefon i portfel. Chwyciłam jeszcze moje klucze.
Otworzyłam drzwi i za nie wyszłam, po czym zamknęłam je na klucz i podążyłam w dół klatką schodową. Ach to mieszkanie w bloku, nienawidziałam tego. Brak własnego ogrodu, mała przestrzeń dwa ciasne pokoiki, kuchnia i łazienka... No bo czego więcej chcieć od życia?
Wychodząc na dwór od razu poczułam świeże, wiosenne, ale dalej i chłodne powietrze. Choć w tej porze roku można było oglądać piękne i kwitnące kwiaty oraz zachwycać się zbliżającym się ciepłem i wakacjami nienawidziałam także jej.
Otworzyłam drzwi mojego samochodu, po czym do niego wsiadłam zatrzaskując drzwi i odpalając silnik. Odjechałam z miejsca zaparkowania mojego pięknego Audi i kierowałam się w stronę jednego ze znienawidzonych miejsc przeze mnie - pracy.
Ugh. Czy ja już mówiłam ile w ogóle rzeczy w tym porządnie popieprzonym świecie nienawidzę? Nie? To dobrze. Większość ludzi gdy tylko zaczynam gadać o mojej nienawiści praktycznie do wszystkie ucieka ze strachu przede mną gdzie tylko może. W sumie to cieszyłam się, że nikogo niż Julii.. Wszyscy ludzie jakoś mnie denerwowali. Zresztą ja ich chyba też swoim "chamskim zachowaniem wobec nich"... Ja chamska? Dla kogo kolwiek? Przecież to kompletne bzdury! Przecież jestem naprawdę miłą osobą, więc nie rozumiem jak można uznać moją osobę za chamską.
W końcu dotarłam do restauracji, która była powodem moich męczarni, nie wiedziałam, że wydarzy się w niej dzisiaj coś, co na zawsze zmieni moje życie i sprawi, że już nie bedzie takie nudne.
Wolnymi ruchami zresztą jak zwykle weszłam tylnymi drzwiami, bylo tu ciemno. Chciałam zapalić światło kiedy ktoś złapał mnie w pasie i odciągnął do tyłu, chciałam zacząć krzyczeć ale w tym samym czasie mój sprawca przyłożył swoje usta do moich.
To było dziwne, najpierw na mnie napada z nie wiadomo jakimi zamiarami. Myślałam, że to jakiś morderca. Bałam się że może mi coś zrobić w pewnej chwili przeszła mi myśl, że mógłby sprzedać moje narządy wewnętrzne. Ale z drugiej strony dlaczego właśnie mnie całował.
Stanął przodem do mnie i całował mnie, pieścił moje usta swoimi i dotykał. Położył swoje ręce na moich plecach, żeby jeszcze mocniej mnie docisnąć do siebie, na co jęknełam.
Mogłam się odsunąć, co kolwiek ale jego usta... Po prostu nie umiałam. Mężczyzna powoli zaczął zjeżdżać rękami na moje pośladki
- To już nie takie same pośladki jakie zapamiętałem - powiedział w moją stronę. Z tego co widzę on chyba nie wie, że właśnie obsciskuje się nie z tą dziewczyną, z którą chciał, a ja się zastanawiałam kiedy się zorientuje.
Chciałam już mu o tym powiedzieć ale on znowu przycisnął swoje usta do moich, tylko po to aby na chwilę przerwać.
- Nie podoba Ci się kochanie? - dobra, ten facet musiał się naprawdę pomylić. Inaczej nie mówiłby tak czule do mnie jak w tej chwili. Nikim dla siebie nie byliśmy.
- Chyba mnie z kimś pomyliłeś - to jedno zdanie sprawiło, że chłopak przede mną stał jak jakiś słup solo, dosłownie. Nastała cisza i żadne z nas jej nie przerwało, jedynie nasze oddechy.
Wpatrywałam się w ciemność, kiedy mężczyzna zaczął zabierać ode mnie swoje ciepłe dłonie i powoli oddałał się.
Nie mogłam wyczytać nic z jego twarzy, nawet jej nie widziałam w tym mroku, w tej ciemności, nie wiedziałam nic, jednak za to czułam. Czułam dalej jak i słyszałam jego oddech. Dalej czułam dotyk jego dłoni na moim ciele mimo, że już jakiś czas temu je ode mnie zabrał.
Cisza, która trwała była niezręczna, bardzo niezręczna. Każde z nas dalej milczało nie wiedząc jak to przerwać. Ani ja ani on nie wiedzieliśmy co powiedzieć. W końcu chłopak przede mną wydobył z siebie głos.
- Przepraszam, faktycznie - jego głos był taki męski. Dalej nie wiedziałam co odpowiedzieć. Odsunął się jeszcze dalej, dzięki czemu poczułam się bardziej komfortowo.
Po chwili zapalił światło a ja przymknęłam oczy próbując przyzwyczaić się do światła.
Uważnie przyjarzalam się chłopakowi stojącemu naprzeciw mnie. Miał na sobie jakieś ciemne luźne jeansy i białą koszulkę, która idealnie opinała jego mięśnie, widać było, że chłopak regularnie chodzi na siłownię. Był dosyć wysoki, napewno miał coś około metr osiemdziesiąt. Był tak wysoki w porównaniu do mnie, że musiałam zadzierać głowę w górę, żeby spojrzeć na jego twarz. Cóż tak to jest z moim marnym metr sześćdziesiąt. Przyjarzalam się jego rozczochranym brązowym włosom a następnie skierowałam wzork na jego ciemne tęczówki, a raczej czarne. Czarne jak węgiel. Był cholernie przystojny.
Miałam wrażenie, że on też mi się przygląda. Pochłaniał mnie swoim wzrokiem.
- Wszystko w porządku? - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia, kiedy wpatrywałam się w jego czarne oczy.
- Tak - tylko tyle byłam w stanie odpowiedzieć. Te jego cholerne oczy przyglądały mi się z uwagą.
- Dasz się zaprosić na kawę? - Zapytał po czym moje źrenice momentalnie się powiększyły - No nie patrz tak na mnie, w ramach przeprosin - dalej nie potrafiłam odpowiedzieć i tylko patrzyłam w te jego pieprzone oczy - Napewno wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.
- Tak, napewno - odpowiedziałam zastanawiając się nad jego propozycją o zaproszeniu na kawę. Bałam się, był to gość, którego kompletnie nie znałam, który właśnie przed chwilą napadł mnie w ciemnym pomieszczeniu bez światła zaczynając mnie całować i dotykać. Nawet nie wiem kiedy dałam mu odpowiedź. - I tak, możemy pójść
Za tą głupią odpowiedź miałam ochotę walnąć się w ten pusty łeb
- W takim odpowiadałoby ci dzisiaj o 17? - Zapytał na co kiwnęłam głową, następnie brunet stojący i dalej obserwujący moją twarz podał adres małej kawiarenki, która była naprawdę blisko mojego mieszkania - W takim razie do zobaczenia
Posłał mi uśmiech pokazując swoje białe jak śnieg zęby, zrobiłam podobnie i pożegnałam się z nim odchodząc.
A teraz czekało mnie tylko cholerne 8 godzin w pracy. Westchnęłam i zabrałam się za swoje obowiązki. Pogrążyłam się w myślach o tym jak nudne jest moje życie. Z Julią było lepiej, ale dalej było w nim nudy i rutyny. Moja przyjaciółka miała swoje życie, swojego chłopaka, z którym też chciała spędzać swój wolny czas, nie miałam nic przeciwko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro