Rozdział 9
Uczennica rozglądała się niepewnie. Co ma teraz zrobić? Nie pobiegnie przecież do obozu, i od tak nie powie że Paprociowa Łapa nie żyje...
– Dobra, muszę uciekać. Chyba nie znajdą tego ciała. – szepnęła do siebie i ruszyła biegiem do obozu. Wślizgnęła się niezauważalnie i weszła do legowiska uczniów. Jak gdyby nigdy nic, położyła się na swoim posłaniu i zasnęła.
Obudziła się na dziwnej polanie, a odrazu doszły do niej krzyki.
– Nocna Łapo!
– Chodź tutaj!
– Musimy ci coś powiedzieć!
Krzyczały jakieś koty, ale nie rozpoznała żadnego głosu. Aż nagle przedarł się najgłośniejszy.
– Lilio!
Odrazu usłyszała w nim Klonową Nadzieję. Odwróciła głowę w tym kierunku i zaczęła biec. Pojawiły się przed nią cztery koty, więc gwałtownie zachamowała. Wśród nich ujrzała Klonową Nadzieję, Gawronią Gwiazdę i dwa nieznane jej koty.
– Cześć córeczko, Lilio. Jak u ciebie mija? – spytała z uśmiechem matka.
– Noo... Dobrze.
– Wiem, że nie jest dobrze. Ale nie musisz się martwić, bo śmierć Paprociowej Łapy to nie twoja wina. Tak czy siak... Wśród nas go tu nie ma. Może przyjdzie tu za jakiś czas, no chyba, że przodkowie zażądzili zostawić go w Mrocznej Puszczy...
Świat zawirował, koty zaczęły się rozpływać, a po krótkiej chwili uczennica się obudziła. Podniosła się i wyszła z legowiska. Akurat wychodził poranny patrol, a więc postanowiła do niego dołączyć. Koty ruszyły. Wszystko było spokojnie. Nocna Łapa się uspokoiła i z ulgą westchnęła. Szli tak, aż stanęli przy wodospadzie. Niektórzy zaczęli węszyć.
– Coś się stało? – miauknęła
– Czuję coś. – odpowiedział jeden z wojowników.
– Jakby... Krew? – inny wojownik skomentował szybko.
– Możliwe... – odpowiedział inny
– Patrzcie! Wodospad w tamtym miejscu jest czerwony! Chyba coś się tam zablokowało! – krzyknął Liściasta Łapa, a Nocnej Łapie aż zakręciło się w głowie. Patrol szybko podbiegł i spojrzał na wodospad.
– Tak, coś tam chyba musiało się zaklinować. – skomentowała prowadząca patrol zastępczyni
– Raczej nie warto tracić czasu. – powiedziała pospiesznie Nocna Łapa
– Powinniśmy to sprawdzić.
– Po co?
Nie dostała już odpowiedzi, więc niepewnie przyłączyła się do pomocy innym kotom. Po chwili udało im się wyłowić ciało.
– To Paprociowa Łapa... – szepnął szary uczeń.
– Naprawdę...? – udała zaskoczenie biała uczennica. W jej oczach można było dostrzec małe łezki, ale one były prawdziwe. Paprotkowy Szum zaczęła obwąchiwać ciało.
– Hm... Ma rozerwane gardło. Nie mógł się utopić. Zabił go ktoś.
– To pewnie sprawka Klanu Ziemi – wyjąkała Nocna Łapa.
– Wątpie. To był chyba ktoś z naszego klanu.
– Dlaczego tak twierdzisz?...
– Kiedy niby miał zostać zabity? Był cały czas w obozie.
– Może wyszedł w nocy, gdy my spaliśmy? – zasugerował Liściasta Łapa.
– Mało prawdopodobne. A nawet jeśli, to skąd wziął by się tu Klan Ziemi?
– Może mają nocne patrole?
– Na pewno nie. A nawet jeśli, chyba nie mieliby honoru wkroczyć do nas na teren i zabić naszego ucznia. I nawet nie ma ich zapachu. Dobra, nie czas na pogaduszki. Zanieśmy ciało do obozu.
– Dobrze...
Patrol podniósł ciało i koty ruszyły w kierunku obozu.
465 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro