19
Gdy po raz ostatni na planie Faith Jo powiedziała, że "mają to", Dean nie potrafił opisać tego jak się czuł. Po prostu stał w miejscu i nie bardzo wiedział, co ma ze sobą zrobić – był po prostu zagubiony, czuł za dużo rzeczy na raz. Czuł sprzeczne emocje. Z jednej strony cieszył się, że faktycznie udało im się nagrać wszystkie sceny do filmu, ale z drugiej czuł smutek, że to już koniec.
To były długie miesiące na planie, nawet bardzo długie – Dean ze wszystkich aktorów spędził na nim najwięcej czasu, bo osiem z nieco ponad dziewięciu miesięcy, które trwała produkcja. Wiedział, że to nie jest dosłownie koniec – w planach był jeszcze tydzień w studiu muzycznym, ale to już nie to samo. Mimo wszystko, od początku produkcji minęło prawie dziesięć miesięcy – niespełna rok. W porównaniu z niespełna trzymiesięcznym nagrywaniem Miłości w Mieście Aniołów, było to naprawdę długo. W porównaniu z jakąkolwiek produkcją było to długo. Zżył się z tymi ludźmi, wyglądało na to, że zdobył dwóch przyjaciół w postaci Alexa i Antoniego – nie chciał żegnać się z tą produkcją, ale wiedział, że musiał i przede wszystkim powinien to zrobić. Powinien ostatecznie odciąć metkę George'a Michaela samemu ze sobą i stać się Deanem Winchesterem – tym prawdziwym Deanem Winchesterem, którym tak naprawdę nigdy nie miał okazji być.
Gdy nadszedł czas jego nagrań w studiu, był tam sam, bo Alex, Cassie i Sarah nagrali swoje części wcześniej. Pierwszego dnia pojawił się więc tylko Connor – niski rudy, stosunkowo przystojny Brytyjczyk, który na co dzień był przede wszystkim piosenkarzem, ale jako, że coraz więcej piosenkarzy próbowało swoich sił w aktorstwie, dostał rolę w Faith, grając Eltona Johna. Dean nie miał z nim wielu scen – jeśli dobrze pamiętał cztery, może pięć – bardziej zapamiętał to, że były strasznie rozrzucone w czasie. Dean spotkał się z Connorem w studiu, bo mieli razem zaśpiewać Don't Let The Sun Go Down On Me. Głównym problemem, który stawiał przed nimi ten utwór był dwugłos George'a i Eltona, który w wykonaniu w duecie dodawał wręcz niesamowitego uroku piosence i Jo nie wyobrażała sobie, aby mogli nagrywać to osobno – musieli być w studiu razem, śpiewać obok siebie, wyczuć siebie nawzajem – uważała, że inaczej to się nie uda.
Dean chyba nigdy nie śpiewał jednej piosenki tak wiele razy, ale Jo, producent muzyczny i trener wokalny, którzy również byli w studio ciągle mieli jakieś zastrzeżenia do ich wykonania. Jo chciała, aby śpiew Deana był nie dobry, ale w najgorszym wypadku bardzo dobry, co sprawiało, że Deanowi naprawdę ciężko było jej dogodzić, a fakt, że śpiewał z profesjonalnym wokalistą dodatkowo go stresował. Jedną z nielicznych rzeczy w swojej pracy, której Dean był pewien, był fakt, że był aktorem, a nie muzykiem. Próbował się rozluźnić, bawić się tym, chociaż nie była to piosenka, która na to pozwalała. Gdyby nagrywali w faktycznym studiu muzycznym, mieliby problem, aby ze wszystkim się wyrobić, ale studio znajdywało się terenie wytwórni filmowej, co ułatwiało sprawę i dawało Jo szansę na przymuszanie Deana do dania z siebie więcej.
Dean naprawdę wolałby, żeby Jo podłożyła do filmu muzykę George'a Michaela, bo wiedział, że jego wokal ma się nijak do piosenkarza, którego grał, ale Jo upierała się, że ma śpiewać, skoro to potrafi i Dean był pewien, że zaproponowanie jej zmiany decyzji w tym konkretnym momencie, po prostu by ją wkurzyło. Wytwórnia przez rok inwestowała w jego lekcje wokalne, specjalnie zatrudnili do roli Eltona Johna faktycznego piosenkarza, aby mogli zaśpiewać ten duet. Nie mógł się teraz wycofać, nie mógł zaproponować wycofania. Musiał to wszystko po prostu zaśpiewać i przetrwać te kilka dni.
Chciałby, aby Castiel ciągle był obok, ale wiedział, że jego mąż miał swoje obowiązki – studiował, nadrabiał zaległości u wykładowców, aby wyrobić się ze wszystkim przed końcem roku akademickiego i spokojnie zaliczyć trzeci rok. Nie chciał opóźniać toku studiów głównie ze wzgląd na planowaną adopcję – wstępnie mieli adoptować aktualnie trzyletnie bliźniaki w przyszłe lato, chyba, że pracownicy socjalni stwierdzą, że para nie nadaje się do zostania rodzicami. Obaj wierzyli jednak, że dadzą radę, a Castiel chciał to udowodnić dobrymi wynikami na studiach. Uznał, że jeśli do ośrodka dotrze informacja, że nie zdał, mogą odebrać to na ich niekorzyść.
Mimo wszystko Castiel pojawiał się w studio codziennie, ale zazwyczaj dopiero wieczorem. Deanowi było wtedy trochę lżej, ale nadal nie było łatwo, nawet jeśli piosenki Wham! i pierwsze solowo George'a śpiewało mu się całkiem przyjemnie, bez większego wysiłku – po prostu się tym bawił i całość wychodziła dobrze. Ostatnie dwa dni, z racji braku zajęć na uczelni w piątek i oczywiście wolnej soboty, Castiel przyjechał do studia razem z Deanem z samego rana i spędził tam z nim cały dzień. Dla Deana było to o tyle ważne, że w piątek nagrywał Jesus to a Child i Somebody to Love, a w sobotę, na koniec, Careless Whisper i Praying for Time. Wszystkie te piosenki były dla Deana emocjonalne. Był pewien, że Jo specjalnie dała mu te luźniejsze piosenki na pierwsze dni, aby nie powiedział, że już nie może – świadomość, że to już końcówka sprawiała, że miałby wyrzuty do samego siebie, gdyby teraz się wycofał.
Śpiewając Jesus to a Child miał łzy w oczach, ale na szczęście był w stanie śpiewać tak, aby nie miało to negatywnego wpływu na jego głos. Właściwie to chyba wyszło nawet lepiej, bo dzięki temu w jego głosie było więcej emocji, które akurat w tym utworze były wskazane. Kazali powtarzać mu piosenkę kilka razy, aby wybrać najlepszą wersję, a on cały czas miał wrażenie, że skoro mu to mówią to coś jest nie tak, więc za każdym razem starał się coraz bardziej, skupiając się przede wszystkim na przekazywaniu swoim głosem emocji.
Dean starał się, aby w jego głosie było słychać przede wszystkim prawdę, dlatego postanowił odnosić każdą z tych piosenek do siebie. Śpiewając Jesus to a Child wyobrażał sobie, że Castiel przegrał walkę z nowotworem, a obok był teraz jego duch, a nie on. Po tym jak nagrał piosenkę, uznał, że to był głupi pomysł, bo był cały roztrzęsiony i nie był pewien, czy dałby radę nagrać tego dnia cokolwiek więcej, gdyby Castiela nie było z nim w studiu, gdyby nie podbiegł do niego, błyskawicznie wyczuwając, że coś jest nie tak i gdyby go nie przytulił. Dean wtulił się wtedy ufnie w jego ramiona i po chwili zdołał uspokoić się na tyle, aby móc dalej pracować.
Śpiewając Somebody to Love wyobrażał sobie siebie przed Castielem, zanim go poznał – jak rozpaczliwie pragnął wtedy, aby w jego życiu pojawił się ktoś, kto faktycznie pokocha jego, a nie jego karierę i pieniądze. Pamiętał jak w dniu, w którym pierwszy raz spotkał się z Castielem pomyślał sobie, że mogliby do siebie pasować, ale szybko skarcił się za tą myśl, bo wtedy w to nie wierzył. Chyba dlatego zaproponował Castielowi, żeby zszedł się z Balthazarem – wiedział, że jeśli Castiel będzie singlem, w końcu zaprosi go na randkę. Długo zajęło mu zrozumienie, że podświadomie już wtedy wiedział, że Castiel odegra ważną rolę w jego życiu, ale nie przypuszczał, że zostaną małżeństwem. Okazało się, że wyobrażanie sobie siebie w tamtej chwili swojego życia to było jednak zbyt mało, aby zadowolić producentów. Starał się dawać z siebie wszystko, wątpił, aby potrafił więcej, ale Jo widocznie miała inne zdanie na ten temat.
— Dean — powiedziała łagodnie, gdy weszła do niego po czwartym wykonaniu tej piosenki — chodź tu — poprosiła, a Dean zdjął słuchawki, odłożył je i wyszedł za Jo, stając obok Castiela.
Jo puściła nagranie tej piosenki z Londynu, jakby chcąc mu tym coś udowodnić.
Nigdy wcześniej go nie słyszał. Mało to, nie wiedział, że potrafi tak śpiewać, dopóki nie usłyszał tego nagrania. Zdawał sobie sprawę z tego, że wtedy był totalnie poza kontrolą, bo myślami był wówczas przy Castielu i zastanawiał się jakim cudem nie pomieszał tekstu – to było przecież ledwie kilka godzin po tym, jak Dean usłyszał od niego, że jest chory. Był wtedy przerażony wizją, że może go stracić. W tym wykonaniu było to słychać, a w tym co śpiewał dzisiaj było od tego zdecydowanie daleko – nie było tej rozpaczy, nie tak prawdziwej. Dean pomyślał, że może tak skrajnych emocji po prostu nie da się zagrać – może trzeba faktycznie je poczuć?
— To naprawdę on tu śpiewał? — spytał zszokowany Castiel, gdy nagranie się skończyło.
— Tak — powiedziała Jo.
— Nie pamiętam totalnie niczego z tamtej sceny — przyznał Dean. — Pamiętam tylko, że myślami byłem wtedy nieobecny...
— Więc przypomnij sobie teraz to, co czułeś wtedy, bo oboje wiemy, co wtedy czułeś. Musisz to odtworzyć. Nie wypuszczę cię stąd, dopóki nie zbliżysz się do tego wykonania — zagroziła Jo. — Możemy wrzucić do filmu to — stwierdziła, wskazując na swój telefon — ale wolałabym, żebyś spróbował to powtórzyć, bo to da nam trochę lepszą jakość. Proszę.
Dean westchnął. Czasem miał wrażenie, że Jo oczekiwała od niego za dużo.
— Nie jestem piosenkarzem — przypomniał jej.
— Wiem. Ale grasz piosenkarza. Umiesz tak zaśpiewać, pokazałeś to już. Spróbuj.
Skinął głową na znak, że spróbuje. I uparcie próbował przez kilkanaście kolejnych prób, ale nawet odrobinę nie zbliżył się do tamtego wykonania. Gdy jego gardło wyraźnie miało już dość, Jo uznała, że wystarczy.
W sobotę Dean śpiewał Careless Whisper. Akurat ta piosenka nie była dla Deana problematyczna. Nie potrzebował tu czuć tak skrajnych emocji jak przy Somebody to Love. Po prostu przypomniał sobie nagrywanie scen z Castielem i to jak mąż uciekł po złamaniu mu nosa. Odtworzenie tamtych emocji nie było ciężkie, dzięki czemu Deanowi naprawdę łatwo było zaśpiewać ten utwór dobrze i powtarzalnie kilka razy z rzędu.
Ostatnią piosenką, którą śpiewał było Praying for Time, podczas której skupił się na tym jak niesprawiedliwe było życie, że Castiel zachorował i że pewnie do końca życia będą się martwić o nawrót nowotworu. Myślał o tej całej niesprawiedliwości na świecie i poszło całkiem dobrze. Było nawet słychać emocje podobne do tych, które było słychać w głosie George'a w oryginale.
Jo uparła się, aby jeszcze raz spróbował z Somebody to Love. Liczyła na inny efekt niż poprzedniego dnia, ale nic z tego nie wyszło. Dean nie potrafił nawet w połowie zbliżyć się do tego, co czuł wtedy, podczas nagrań pod Londynem, więc ostatecznie, po siedmiu próbach, odpuścili, uznając, że wykorzystają dźwięk nagrany w Anglii.
Aby uczcić koniec prac nad filmem, postanowili iść we trójkę do baru. Jo lubiła wyjścia z Deanem i Castielem, bo mimo że ta dwójka dosłownie się do siebie kleiła, co po kilku drinkach było wybitnie widoczne, wciąż poświęcali jej uwagę – nie ignorowali jej. Widok Castiela wtulającego się w ramię Deana był uroczy. Czułe spojrzenia Deana w stronę męża sprawiały, że było jej cieplej na sercu. Ta dwójka miała naprawdę ogromne szczęście, że się odnalazła.
Dean pocałował go w głowę i objął, przyciągając bliżej siebie. Może to było ckliwe, ale czuł się lepiej mając go blisko.
— Urocze — powiedziała Jo.
— Prawda? Mam go prawie cztery lata, a wciąż nie mogę się nim nacieszyć — stwierdził Dean, a Castiel wywrócił oczami.
— Jeszcze będziesz miał mnie dość — stwierdził Castiel.
— Nie będę — zapewnił, całując go krótko i zwracając się do Jo z nieco poważniejszą miną. — Dobra, a co z tobą? — spytał. — Masz kogoś na oku czy...?
Wzruszyła ramionami, po czym westchnęła, wiedząc, że Dean nie do końca zgodzi się z jej opinią.
— Kiedyś ktoś się znajdzie — stwierdziła. — Nie śpieszy mi się. Jak śpiewał Phil Collins, miłości nie można przyśpieszyć.
— Ale trzeba coś robić w tym zakresie. Mam ci pomóc?
Jo uniosła brwi, patrząc na przyjaciela niepewnie. Kochała Deana jak brata, był świetnym przyjacielem, trochę gorszym, ale jednak wciąż dobrym współpracownikiem, ale jeśli chodziło o jego pomysły, często miała obawy i zazwyczaj okazywały się one być uzasadnione.
— W jaki sposób chcesz mi pomóc? — spytała niepewnie.
— Nie znajdziesz miłości jeśli jej nie szukasz i nie poznajesz ludzi.
— Ty nie szukałeś — zauważyła.
— Ale poznawałem ludzi — powiedział obronnie. — Poznałem Casa. Ty nie poznajesz nikogo poza aktorami i aktorkami, z którymi pracujesz, a nie możesz związać się z aktorką, z którą pracujesz, bo jesteś profesjonalna i bałabyś się, że ewentualne kłótnie czy rozstanie mogłyby wpłynąć na produkcję, więc...
— Dean — przerwała mu Jo. — Jaki ty masz niby plan? Bo jeśli to jest to co myślę...
— Portal randkowy, więcej imprez... — zaczął, a Jo stanowczo pokręciła głową.
— Nie ma mowy — przerwała mu.
Dean zmarszczył brwi i spojrzał na nią, jakby nieco zagubiony.
— Czemu nie?
— Bo nie.
— Chcesz być singielką do końca życia?
— Nie.
Dean rozłożył ręce w geście dezorientacji.
— No właśnie — stwierdził, znowu obejmując Castiela jedną ręką, a drugą wskazując na Jo. — Pozwól sobie pomóc. Jak będziemy mieli dzieci to nie będę miał na to czasu...
— Chwila — przerwała mu. — Jak to dzieci? Nie dziecko?
— Nie — powiedział Dean, nieco zaskoczony tym, że nie powiedzieli jej tego wcześniej. — Chcemy adoptować bliźniaki. W poniedziałek przychodzi pracownik socjalny, żeby sprawdzić dom i... — uderzył się w twarz, bo nagle zdał sobie z czegoś sprawę. — Cholera, powinniśmy przenieść sypialnię — prawie krzyknął, uznając, że powiedzenie pracownikowi socjalnego, że planują remont i za rok sypialnia nie będzie już na widoku to może być za mało.
— Czyli jutro robimy przemeblowanie? — spytał Castiel, a Dean przytaknął.
— Przydałoby się — przyznał i znowu zwrócił się do Jo. — Jak nie będzie problemów to zamieszkają u nas na przyszłe wakacje. Wierzysz, że muszę im przedstawić spis dochodów? Jestem aktorem, wszyscy wiedzą, że jestem bogaty. No może nie jakoś bardzo, ale pieniądze mam i...
— Kochanie, tłumaczyłem ci to. Taki jest proces, wszyscy musza go przejść — stwierdził Castiel, próbując uspokoić Deana, bo ton jego głosu trochę się uniósł, a Castiel zdawał sobie sprawę, że nieco podpity Dean może wybuchnąć, uważając siebie samego za nieodpowiedzialnego.
To chyba był powód, dla którego teraz więcej imprezowali – wyszli z założenia, że gdy w ich życiu pojawią się już dzieci, zrezygnują z tego typu imprez i mocno ograniczą alkohol.
— Wiem, po prostu mnie to denerwuje — westchnął. — Wracając — zaczął, zwracając się do Jo. — Musisz zacząć chodzić na randki.
— Nie — stanowczo zaprotestowała. — To nie jest dla mnie, Dean.
— Owszem, jest. Ciebie też może spotkać coś dobrego. Czemu nie chcesz w to uwierzyć?
— Bo gdyby nie wy, nie wierzyłabym w miłość.
Dean zmarszczył brwi, trochę gubiąc się w jej toku rozumowania.
— Czyli wierzysz...
— Nie wierzę w to, że to może dotyczyć mnie.
— Bo nie poznajesz ludzi — upierał się Dean. — Posłuchaj, ja i tak ci to pomogę. Pytanie czy przyjmiesz tą pomoc dobrowolnie czy nie.
Jo spojrzała Deanowi w oczy, Dean spojrzał w oczy Jo i przez naprawdę długą chwilę walczyli na wzrok. Castiel przyglądał się temu niepewnie, bojąc się o Jo, bo podejrzewał, że ta nie zdawała sobie sprawy z tego, w co się wpakowała. Wiedział, że jeśli miałby wskazać jedną rzecz, w której zawsze przegra z Deanem to jest to walka na wzrok. Dean opanował kontrolowanie mechanizmu mrugania prawie że do perfekcji, przez co nie dało się z nim wygrać. Jo widocznie. nie miała o tym pojęcia, dopóki nie przegrała.
— Dobra, ale Cas idzie z tobą i Alexam do Sinclaira* — postanowiła zrezygnowana, naprawdę licząc na to, że wmieszanie w to Castiela sprawi, że Dean odpuści.
Dean i Castiel spojrzeli po sobie porozumiewawczo i to był moment, w którym Jo zrozumiała, że ostatecznie przegrała.
— Pójdę — zgodził się Castiel, jakby na potwierdzenie jej obaw, a Jo westchnęła zrezygnowana.
— I ty, Cas, przeciw mnie?
— Jeszcze nam podziękujesz — stwierdził Dean. — To umowa stoi? Cas pójdzie ze mną i Alexem do Sinclaira, zrobimy show, a ty pójdziesz na nie więcej niż trzy umówione przeze mnie randki.
Jo spojrzała na nich niepewnie.
— Zdefiniujcie show — poprosiła.
— Po prostu nam zaufaj — powiedział Dean i sięgnął po telefon, widocznie do kogoś pisząc. Jo przyglądała mu się niepewnie, a Castiel zerkał na to, co pisze jego mąż i zaśmiał się pod nosem, bo powinien był przewidzieć, kto będzie pierwszą osobą, którą Dean spróbuje umówić z Jo.
— Mam się bać? — spytała, a Castiel pokręcił głową. To jej jednak nie uspokoiło.
— Okej, pierwszą randkę masz za pół godziny — poinformował ją Dean, a Jo pobladła.
— Co?! — prawie krzyknęła zszokowana. Miała nadzieję, że Dean nie zdążył założyć jej portalu randkowego i tak szybko się umówić, bo to by ją dosłownie przeraziło.
Dean wzruszył ramionami.
— Charlie jest w mieście, ma wolny wieczór...
To było chyba jeszcze gorsze niż portal randkowy. Jo kiedyś podkochiwała się w Charlie, nie była pewna czy te uczucia do końca jej minęły, ale nie uważała, aby ten związek miał prawo się udać. Szczerze mówiąc nie uważała tak, bo nie chciała się na nic nastawiać i bała się odtrącenia.
— Umówiłeś mnie z Charlie? — spytała, mając nadzieję, że Dean żartuje.
— Zawsze będę powtarzał, że do siebie pasujecie. Daj temu szansę.
— Nienawidzę cię... — jęknęła zrezygnowana.
— Kochasz mnie — stwierdził, puszczając jej oczko.
Jednak tydzień później to Dean powtarzał przez telefon Jo, że jej nienawidzi. Bywał w takich programach, ale to był chyba najbardziej znany program w kraju, który na żywo oglądały miliony ludzi, co trochę go paraliżowało, bo jedno głupie słowo mogło mieć tragiczny efekt. Nigdy też nie musiał lecieć na taki program samolotem, ale przecież jakoś musieli dostać się do Nowego Jorku, gdzie nagrywano talk-show.
Pocieszało go to, że Castiel jest tu z nim i że Jo przyznała mu rację, gdy tylko wróciła do domu z ich wyjścia do baru, które zamieniło się w podwójną randkę – było coś między nią i Charlie, więc postanowiła dać temu szansę. Dean naprawdę liczył na to, że wyjdzie z tego coś poważniejszego, ale wiedział, że czas pokaże, bo wszystko zależało teraz od Charlie i Jo – on zrobił tyle, ile mógł.
Zasada szykowania się do programu była prosta: ubierają się sami, ale jeśli producenci uznają jakąś część garderoby za nieodpowiednią, mogą ich przebrać. Dean i Castiel nie chcieli się przebierać, szczególnie Castiel, który miał kompleksy przez bliznę na brzuchu. Postawili na droższe spodnie, koszulki i marynarki, ale że nie chcieli wyglądać identycznie mieli różny kolor marynarek i koszulek – spodnie obaj mieli czarne, Dean miał białą koszulkę i niebieską marynarkę, a Castiel miał szarą koszulkę i szarą wzorzastą marynarkę, w nieco ciemniejszym odcieniu szarości niż koszula. Obaj mieli dobrze ułożone włosy, a Dean, wbrew swoim wcześniejszym zapewnieniom, wciąż miał kolczyk w uchu. Producenci uznali, że jest w porządku.
Z Alexem nie było tak łatwo – uznał, że skoro ma być w telewizji to chce się wyróżnić, więc ubrał jeansy i jasną kamizelkę z jeansowego materiału. Kamizelka była rozpięta, odsłaniając jego nagi tors. Producenci stwierdzili, że nie pozwolą mu pojawić się tak na antenie i dobrali mu koszulkę na ramiączka, którą kazali mu włożyć. Alex wywrócił oczami, ale nie protestował – odkąd został ojcem, miał dość kłótni w domu.
Osoby odpowiadające za obsługę techniczną przypięły im mikrofony do ubrań – w przypadku Deana i Castiela do marynarek, w przypadku Alexa do kamizelki i wyjaśnili im w jaki sposób mają wejść do studia, jak się zachowywać i kilkukrotnie powtarzali, że nie wolno im przeklinać.
Dean wiedział to wszystko, ale Castiel nie, więc akurat on słuchał uważnie. Alex też debiutował w takim programie, ale postanowił, że nie musi wiedzieć tych wszystkich bezsensownych rzeczy.
Castiel zazwyczaj był tym dojrzalszym, bardziej opanowanym, ale tym razem to on był tym, który bardziej się stresował. Najbardziej chyba stresował się przez fakt, że wciąż miał znajomych, z którymi nie miał kontaktu od lat i którzy pewnie nie zdawali sobie sprawy z tego, kim jest. Nie kryli się z Deanem, ale nigdy nie pokazali się razem w tak popularnym programie – bał się, że to coś zmieni. Oficjalne pokazanie się z Deanem w telewizji, w tak popularnym programie mogło sprawić, że straci resztki prywatności i ostatecznie stanie się osobą publiczną. Dzisiaj zamierzali też przyznać, że od roku są małżeństwem i podczas nagrywania Faith, Castiel toczył walkę z nowotworem. Ale to nie publiczne przyznanie tego jak bliska jest jego relacja z Deanem sprawiło, że się stresował – bał się, że wypadnie słabo, sztucznie, że ludzie będą go krytykować, że to wpłynie jakoś na jego przyszłą karierę zawodową.
Wiedział, że powinien się uspokoić, ale to nie było proste.
Dean dostrzegł, że Castiel się stresuje i położył dłoń na jego ramieniu, muskając mu płatek ucha i w tym samym momencie decydując się na to, aby objął męża od tyłu.
— Nie denerwuj się — wyszeptał, a na twarzy Castiela pojawił się lekki uśmiech.
— Boję się, że ludzie mnie nie polubią.
— Bądź sobą, a cię pokochają — zapewnił.
— Skąd pewność?
— Bo ja cię pokochałem, a miałem wysokie wymagania — odparł, całując go w głowę.
Castiel uśmiechnął się i zresztą nie tylko on – Alex też. Żałował, że on z nikim nie zbuduje takiej relacji. Ze swoją partnerką nie miał na to szans, a miał swoje zasady – był ojcem, nie mógł jej zostawić. Jeśli odejdzie to za jakieś dwadzieścia lat, czyli w okolicach czterdziestki, a wtedy ciężko będzie o taką miłość. Wkopał się, ale sam był sobie winien.
— Nie macie pojęcia jak ja wam zazdroszczę — westchnął cicho. Tak cicho, że ta dwójka nie miała prawa tego usłyszeć.
— Wchodzicie za minutę — poinformował ich jeden z producentów, a Castiel znowu się spiął.
Dean pocałował szyję męża.
— Spokojnie — poprosił. — Cały czas będę tuż obok. Udawaj, że Cuthbert Sinclair to jakiś przypadkowy człowiek, który dosiadł się do nas w barze i będzie dobrze.
Castiel przytaknął, ale nie był co do tego zbytnio przekonany.
— Pół minuty!
Kolejne pół minuty minęło szybciej, Castiel nawet nie wiedział kiedy.
Dean chwycił jego dłoń, gdy wchodzili do studia, przed kamery. Drugą dłoń splótł z dłonią Alexa, aby lepiej to wyglądało, uniósł ich ręce do góry, gdy publiczność biła brawa, po czym we trójkę przywitali się z prowadzącym.
Prowadzący, czyli Cuthbert Sinclair, do najprzystojniejszych nie należał, ale wyszedł z założenia, że prawie każdy brunet w garniturze wygląda dobrze i faktycznie to ratowało to, jak wyglądał, bo naprawdę wyglądał dobrze.
Sinclair był stosunkowo niski – prawie o głowę niższy o swoich dzisiejszych gości. Miał czarne, ulizane na żel włosy, ciemne brązowe oczy i ciemnozielony garnitur, na tle którego wyróżniała się biała koszula i charakterystyczna wielokolorowa pasiasta muszka.
— Chyba zaszło jakieś nieporozumienie w dokumentacji, przepraszam Castiel — zaczął, gdy Dean, Castiel i Alex usiedli. — Mam w dokumentach, że nazywasz się Winchester...
— Bo teraz mam tak na nazwisko — odpowiedział niepewnie, a prowadzący wyglądał na zaskoczonego. Dean, wyłapując, że Castiel niewiele więcej teraz powie, postanowił się wtrącić.
— Pobraliśmy się rok temu — wyznał.
— Rok temu?! — prowadzący wyglądał na zdezorientowanego, ale to była gra. Tak właściwie to wszystko było grą – Sinclair wiedział o ślubie na długo przed początkiem dzisiejszego programu. — Ukrywaliście to przez rok?
— Myślę, że to złe słowo... — zaczął Dean, przejmując inicjatywę rozmowy.
Mimo ciężkiego początku, Castiel z czasem się ożywił. Gdy na ekranie wyświetlono zdjęcie z planu, na którym całowali się w łazience, zaczął być bardziej aktywny w rozmowie i szybko uznał, że przecież może wykorzystać te okoliczności, aby dobrze się bawić.
— Zamierzasz zostać aktorem? — spytał Sinclair i było to pytanie, które zadawało sobie teraz pewnie sporo ludzi.
— Raczej nie, to nie dla mnie — stwierdził z lekkim uśmiechem. To stwierdzenie było zgodne z prawdą. Nie wyobrażał sobie siebie jako aktora. — Ale muszę przyznać, że było to całkiem ciekawe doświadczenie.
— Grałeś mojego kochanka, musiało być ciekawie — powiedział Dean, patrząc na swojego męża.
Przez moment patrzyli sobie w oczy z czymś, co oscylowało między czułością i miłością, a czymś, co Alexowi najprościej było określić jako "pieprzenie się wzrokiem", dlatego postanowił wtrącić się między nich, zanim to pójdzie za daleko. To było urocze, naprawdę, ale poczuł się w obowiązku, by robić za przyzwoitkę.
— Myślę, że ciekawsze jest to, że zatrzymałeś kolczyki — zmienił temat Alex, czym spowodował nieco nieśmiały uśmiech na twarzy Deana, niestety go tym sprowokował.
— Tak, zatrzymałem. I tak, jest prawdziwy, tak jak moje włosy, gdy były dłuższe.
— Wszyscy inni mieli peruki, skąd miałem wiedzieć?! — spytał obronny tonem, wiedząc, że Dean chyba do końca życia będzie mu wypominał próbę zdjęcia peruki, która faktycznie okazała się być jedynie ciągnięciem Deana za włosy. Alex wiedział, że powinien był wiedzieć, że to prawdziwe włosy Deana po tym, jak ten pojawił się w nich na lotnisku, ale naprawdę był przekonany, że producenci dali perukę też Deanowi.
Alex i Dean zaczęli nawzajem wypominać sobie głupie rzeczy, które drugi robił na planie, przez co nie dawali Sinclairowi zbyt wielu okazji na dojście do głosu – prowadzący musiał im czasem przerywać, żeby poruszyć tematy, które mieli poruszyć, ale dzięki temu jak dobrą relację miała ta trójka, Sinclair nie martwił się o wydźwięk programu, a gdy Dean i Alex zaczęli spontanicznie tańczyć, uznał, że to może być jeden z lepszych odcinków jego programu.
Castiel też świetnie się bawił. Nawet gdy mówili o jego walce z rakiem, nie był smutny. Momentami mówił nieco poważniej, ale ogólnie miał dobry humor. Często patrzyli na siebie z Deanem, trochę mówili o swoim małżeństwie i o tym jak im się razem żyje, ale niezbyt dużo – nie chcieli za bardzo odsłaniać się publicznie.
Wiedział, że to prawdopodobnie jego jedyny występ w takim programie, więc chciał zapamiętać to jak najlepiej – jako kolejne ciekawe doświadczenie w swoim życiu, które mógł przeżyć dzięki Deanowi.
A/N
* Cuthbert Sinclair – w Supernatural jeden z Ludzi Pisma, któremu Winchesterowi obcięli głowę. W tym ff odpowiednik prowadzącego typu Jimmy'ego Fallona, Jamesa Cordena, Ellen etc. – nie chciałam tu nikogo promować. Poza tym, gdy zobaczyłam to zdjęcie tej postaci, od razu skojarzyło mi się to z jakimś talk-show:
Specjalnie nie ma dokładnych dialogów między Deanem i Casem w programie, bo one pojawią się w kolejnym rozdziale i będą tam dość ważne.
Nie jestem pewna, ale możliwe, że do następnego rozdziału przydadzą się chusteczki – na pewno będzie dość emocjonalnie.
Next jutro.
Do końca trzy rozdziały i epilog.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro