13
Wracałam spokojnie do domu i zamiast skupić się na drodze, cały czas miałam przed oczami to co zrobiliśmy niedawno. Od razu robiłam się czerwona na twarzy, zatrzymywałam pracę moim płuc, a oczy robiły się szerokie jakby zobaczyły ducha. Jednak. Jestem również zaskoczona, że pozwoliłam sobie na to, mimo tego wydarzyło się lata temu. Z taką łatwością. Możliwe, że przez skupienie się na mojej karierze z czasem zapomniałam o tym, może że nie patrzyłam na to, a współżycie uznałam za nie dla mnie. Owszem, to był mój trzeci jakikolwiek raz w mym życiu. Ten najgorszy i z nim próba oraz osiągnięcie przyjemności. Więc tak naprawdę, to nic na ten temat nie wiem. I ta myśl sprawiła, że poczułam się bezwartościowa. Książki, ale one dają tylko wskazówkę, a przecież uczysz się z doświadczenia. Bynajmniej lepiej.
Wzięłam głęboki wdech, po czym wydech, a moja głowa opadła na poduszkę fotela samochodu. Po cichutku leciała muzyka z radia, spojrzałam na telefon, który ładował się. Żadnych wiadomości. Ubrania, które dostałam od Jaehee były idealne na mnie. Biała koszula z odrobiną falbanek oraz czarne rurki. Wyglądałam elegancko jak zawsze. Bądźmy szczerzy, w mojej głowie tłoczyły się myśli do momentu, w którym zaparkowałam przed naszą kamienicą. Weszłam do środka, a tam zastałam Katie siedzącą na kanapie. Trzymała jakiegoś grubego lizaka. Chwila. Odłożyłam torebkę jak i marynarkę na pufę.
- Hej, Katie? - na mój głos wstała gwałtownie.
- Livia! Jesteś już. - zasłoniła to coś dobrze w dłoniach, ale i tak zaraz wszystkiego się dowiem.
- Jak się czujesz? Nie wymiotujesz już? - zadawałam jej pytania idąc do kuchni. Przy okazji zrobię sobie kawy. Spojrzałam na nią kontem oka, a jej twarz była całkowicie zmartwiona. Przeraziłam się przez sekundę.
- Byłam u lekarza. Wyszło, że jestem w ciąży.
Cały świat się zatrzymał. Katie. W ciąży? Jakim kurwa cudem?! Odwróciłam się do niej, nie muszę opisywać jak byłam zaskoczona. Podeszłam do niej szybkim krokiem, a dzieliła nas tylko kanapa.
- Nie mogłam również w to uwierzyć, więc zrobiłam jeszcze test. - podała mi patyk, którego chowała. Na nim były dwie różowe kreski. Pozytywny. Test pozytywny.
- Jesteś w ciąży. Masz w sobie człowieka. Będzie ktoś jeszcze? Ty jesteś w ciąży!
- Wiem, że panikujesz, ale spokojnie. - złapała mnie za ramiona. - Postanowiłam, że cię odciążę, dlatego przeprowadzę się do Jack'a. On jest oczywiście ojcem. - moja mina natychmiast zmieniła się.
- Wyprowadzasz się? - kiwnęła głową. Jej ramiona objęły mnie i przyciągnęły do siebie. Nie wiem czemu łzy same zaczęły mi lecieć z oczu. Chyba w końcu mogłam pozwolić sobie na upust emocji.
***
Nie mogłam w to uwierzyć, że to wszystko działo się tak szybko. Byłam córeczką wielkiego biznesmena, moja najlepsza przyjaciółka w ciąży, a teraz zniknie. Trochę mnie to przytłaczało. Zanurzyłam się pod wodę gdy niczym przez ścianę usłyszałam dźwięk powiadomienia z telefonu. Chwyciłam za ręcznik by wytrzeć dłonie, po czym za komórkę.
Skończyłem kolejne nudne spotkanie. Szczerze, po dzisiejszym poranku to brak mi ciebie. A ty?
Uśmiechnęłam się do ekranu. Po chwili odpisałam.
Katie jest w ciąży, wyprowadzi się w przyszłym tygodniu, poznałam ciebie bliżej, przyznam, że dzień pełen wrażeń.
Zobaczyłam jak kropeczki robiły fale.
To faktycznie. Czyli przez najbliższy czas będziesz zajęta?
L:Tak. Muszę napisać kilka prac, dokonać analizy oraz pomóc Katie.
Rozumiem, ale znajdź na tygodniu popołudnie dla mnie. Chciałbym ci kogoś przedstawić.
L:W porządku, dobrej nocy.
Dobranoc, księżniczko.
Wyszłam z wody, ogarnęłam i wyszłam z łazienki. Zastałam Katie, która już pakowała swoje rzeczy w walizki.
- Hej, nie smuć się. - zauważyła mnie gdy stałam w progu i przyglądałam się temu wszystkiemu.
- Nie, nic mi nie jest. Położę się już, a jutro po pracy ci pomogę.
***
Czas leciał nie ubłagalnie. Miałam dużo pracy jeśli chodzi o recenzje. Szefowa nie dawała mi chwili spokoju, a nie wspomnę, że "królowa" Margo ceni moje słowa, nie mnie. Popołudniu zabrałam ostatnie pudła do apartamentu Jack'a. Miał ładny widok na miasto, a opodal było widać Statuę Wolności. Przestrzeń, dużo światła wpadało do pomieszczenia, idealne miejsce by wychować malucha. Otworzył mi drzwi gdy zauważył mój samochód.
- Postaw w salonie. - tak też zrobiłam. Nie miała dużo rzeczy, ale wciąż zajmowały dużo miejsca. Ugryzłam się w wargę z myślą, że to koniec.
- Nie martw się, zaopiekuje się nią. - najwidoczniej zauważył mój humor.
- Mam nadzieję, bo jak nie.- pokazałam mu pięść dla żartu.
- Możesz być spokojna.
Wsiadłam do samochodu i zastanawiałam się co ze sobą zrobić. Wszelkie oceny i teksty już przesłałam Margo, jedynie muszę uporządkować segregator, ale to mogę zrobić jutro w biurze. Wracać do domu? Zacznę użalać się nad sobą, a tego bym nie chciała. Chwyciłam za telefon i napisałam do Jumin'a.
Czy teraz by ci odpowiadało?
Odpaliłam maszynę i ruszyłam na ulice. Po kilku minutach otrzymałam wiadomość, bym była u niego w mieszkaniu za godzinę. Akurat się umyję, ubiorę coś oficjalnego, zjem. Wchodząc do mieszkania, kładąc klucze w pusty płaski talerz, który służy do dekoracji pod lustrem w przedpokoju, zastałam jeszcze większą pustkę niż jaką miałam w sobie. Rzuciłam buty, włączyłam radio w kuchni gdzie leciał nowy kawałek Imagine Dragons - Next to Me. Bardzo ślicznym przyznam. Nalałam sobie wody w wannę, lazanię włożyłam do mikrofalówki, z szafy wyjęłam obcisłe czarne spodnie, biała koszula na guziki z dużym dekoltem, do tego czarne obcasy. Zrobię usta czerwoną szminką, a na rzęsy czarny tusz by mieć efekt wachlarza.
***
- Cześć, Seven. - rzekłam przez okno w drzwiach samochodu.
- Livia! Proszę! - chłopak wpuścił mnie na podziemny parking gdzie znalazłam miejsce przeznaczone dla mnie. Windą udałam się na ostatnie piętro, a metalowe zasłony ukazały mi po raz drugi piękno tego miejsca. Zakochałam się.
- Livio. - zakochałam się w jaki sposób mówi moje imię. - Zapraszam. - wskazał gestem dłoni bym usiadła na kanapę. Zakochałam się jak to się porusza.
- Napijesz się wina? - zaproponował.
- Tak, chętnie. - zakochałam się, że potrafi mieć dobrą stronę.
- V! Bardzo dobrze, że jesteś. Siadaj przyjacielu. - mężczyzna o miętowych włosach, usiadł w fotelu obok, zdejmując okulary.
- Miło mi cię poznać Livio, Jumin dużo o tobie mówił.
- Och, czyżby? - zerknęłam na niego kątem oka gdy przysiadł się do mnie.
- Tak, chwali cię. Ale jeśli pozwolisz przejdę do konkretów. W ostatnim czasie nasiliły się ataki hackera na nasz system, ale nic nie wskazuje na to, by atakował na inne budynki lub inne przedsiębiorstwa, ani nic. Każdy sygnał jest taki sam, więc to by było oczywiste.
- Dobrze, ale co ja mam z tym wspólnego? - nie bez powodu mnie tu przyprowadzili.
- Chcemy byś tu zamieszkała przez pewien czas. U Jumin'a. Dlaczego? Ponieważ atakował za każdym razem gdy przyprowadzał różnego rodzaju panny. - co za brak kultury, ale skoro tak otwarcie o tym mówi to znaczy, że wie o życiu seksualnym naszego biznesmena. - Zgadzasz się na taki układ? Resztę ci on wytłumaczy.
Dzięki mnie może w końcu złapią tego kogoś kto łamie wszelkie zabezpieczenia w ich systemie od lat. Z drugiej strony, ledwo co go znałam. W zasadzie, nic. Mało czasu spędziliśmy razem, chociaż zaczęłam się do niego przekonywać, a obraz jego jako sztuczny dwulicowy dupek, powoli znikał z mojej głowy. Katie i tak wyprowadza się, więc co mam do stracenia.
- Mogę spróbować.
- Świetnie. To nie będę dłużej przeszkadzał. Mam spotkanie, za... - spojrzał na zegarek na nadgarstku, który był koloru złotego. - Teraz. Także. - wstał, ucałował mą dłoń, a Jumin poszedł go odprowadzić do windy gdzie jeszcze wymienili kilka słów. Napiłam się wina z kielicha i bardzo żałowałam, że nie dał mi całej butelki, bo wypiłabym ją do samego dna.
- Jesteś pewna? Jeszcze możesz się wycofać.
- On wie? O tym co robisz? - lekko zaskoczony moim wyrazem twarzy bez żadnych ale, odpowiedział.
- Owszem, jest dla mnie jak brat. Razem działamy w tej firmie od lat i to on ma wyższe stanowisko niż ja, ale i tak pracujemy na tym samym poziomie.
- Dlaczego ja? - poduszki pod nim ugięły się.
- Jesteś pierwsza, jeśli chodzi o tego typu sprawę. Mieszanie kobiet w przestępstwa to niebezpieczne, ale jak ma to pomóc. Dziękuje, że się zgodziłaś. Po za tym, nie będziesz sama. - od razu pomyślałam o Katie.
- Jaehee, już pojechała po twoje rzeczy oraz...
- Już?! - złapał mnie za dłonie. Pociągnął na drugie piętro, wąskim korytarzem i trzecie drzwi po lewej.
- To będzie twój pokój. - był piękny. Duże łóżko z mnóstwem poduszek, puszystą pościelą, miękkim dywanem, szafa na szynach z lustrami, toaletka, a wszystko to w odcieniu kawy z mlekiem. Drzwi na pewno prowadzą do łazienki, a widok na nocne miasto, przyprawił mnie o dreszcze.
- Nie będę spać z tobą? - mój głos był tak delikatny i cichy, że sama byłam zaskoczona.
- Uwierz mi, że po pewnym czasie będziesz chciała sama. - opierał się o ramę do drzwi mając kieszenie w spodniach. - Resztę rzeczy wytłumaczę ci jutro rano, a teraz coś bym zjadł. - uśmiechnął się. Na jego słowa i ja również. Pierwszy raz w ciągu tego dnia.
- No to chodźmy do kuchni. - rzekłam pewna siebie ze złowieszczym uśmieszkiem. Nie lubię pracować w ciszy, nawet jak odkurzam to musi lecieć jakaś muzyka. Akurat Camila z utworem Never be The Same, na dobry wieczór. Nie miał za wiele w lodówce, ale z czego to ja już nie robiłam. Makaron w formie nitek ugotowałam, pomidory jak i ogórek pokroiłam w kostki z oliwą oliwek oraz łyżka octu, trochę soli. Dodałam trochę ziół, trochę wyobrazi i masz danie, które przypomina kuchnię włoską.
- Znasz się na rzeczach. - rzekł gdy podałam mu biały talerz z zawartością.
- Dziękuję. - trochę mnie to zawstydziło, ale co zrobić. Jak Katie była, zawsze miałam co robić w domu. Sprawiało mi to przyjemność. Jedno jest pewne. Wiem, że wszystko ma swój koniec. Tak jak dziś. Coś się zakończyło, a zaraz zaczęło i chodzi mi o to, że gdy i to co jest między nami się skończy, będę mieć ciekawe doświadczenie. Ale jest to też przykre. Wiem ,że kiedyś będę musiała odejść, i co wtedy? Wrócę do pustego miejsca, które już nigdy nie będzie mnie cieszyć.
- Och,- umazałam się sosem z pomidorów. Chciałam wytrzeć w serwetę, ale on był szybszy.
- Daj. - chwycił moje palce, a drugą dłonią za nadgarstek i językiem zaczął wylizywać. Było to dość dziwne, ale podnieciło mnie jak diabli. Czułam jak moje nogi same z siebie napięły się oraz zbliżyły się. Przygryzłam dolną wargę nie wiedząc co robić.
- Może przeniesiemy się do sypialni? - nie mogłam sama w to uwierzyć, co powiedziałam.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro