Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Dla Crazyy_Quinn

- Co ty taka nie wyspana? - och, Katie. Nie denerwuj mnie. Całą noc nie spałam. No, z licznymi przerwami. Nie mam pojęcia, ile razy się budziłam i w ogóle nie wiem, czy to był sen, czy może w ogóle nie spałam? Jeden wielki bajzel, który sprawił, że wyglądałam jak trup. Usiadłam sobie przy blacie kuchennym, a ona zdumiona podała mi kubek kawy jak wężowi. Czy aż tak strasznie wyglądałam? Nie wierzę. A to wszystko przez ten wieczór. Jeden głupi pocałunek. Na samą myśl robiłam się różowa. Przyłożyłam czoło do zimnego blatu, stękając.

- Do jasnej cholery. - ton dziewczyny był chodny i jak najbardziej poważny co sprawiło, że pojawiła się i u mnie powaga, która kazała mi spojrzeć w jej oczy. - Powiesz mi w końcu co się dzieje albo osobiście zrzucę cię z tego balkonu.

Kilka razy pomrugałam by złapać ostrość i mieć pewność, że mówi serio. A mówiła. Wyprostowałam się, po czym odchrząknęłam. Wiem o tym doskonale, że nie powiem jej wszystkiego. To by było szaleństwo. Nie zrozumiałaby nawet. Jest na to za młoda, a nie czyta książek i nie wie o czym, ani co to jest. Bardzo ryzykowna gra jak na taką kobietę jak ja. Bez żadnego doświadczenia, ale jednak wciąż funkcjonuje bo zna instrukcje, dzięki słowom na kartkach papieru. Wiem jak zachować się w każdej sytuacji.

- Pamiętasz pana Jumina Hana? Oczywiście, że tak. Przez ten czas spotykałam się z nim oraz wczoraj...pocałował mnie. - nie będę wspominać o niczym więcej. Krótko i na temat.

- No i co? Tak ciężko było mi to powiedzieć? - jej dłoń spoczęła na jej sercu co wykonany gest mnie zabolał, bo wiem co miała na myśli. Ulżyło jej, ale nie mi. - Jesteś szalona Livia! - krzyknęła z drugiego pokoju. Po jej słowach westchnęłam ciężko. Spojrzałam na zegar, który mówił mi, że trzeba się zbierać.

Gotowa do wyprawy chciałam wyjść, ale omal bym nie wpadła na listonosza w bardo młodym wieku. Z uśmiechem trzymał paczkę.

- Panna Smith? - zapytał. Kiwnęłam głową, ponieważ słowa nie mogły wyrazić tego, co działo się w moim ciele jak i umyśle. Ten człowiek był szalony. Niczym z Krainy Czarów Kapelusznik. Podał mi paczkę dotykając swoją firmową czapkę koloru czerwieni, podziękował i odszedł. Moje wychodzenie oczywiście zostało ponownie opóźnione bo jego wysokości zachciało się przysłać...sukienkę? Długa podkreślająca atuty kobiece koloru bieli z delikatnego materiału. Rozcinała się do połowy uda. Znalazłam jeszcze karteczkę.

Kolacja w eleganckiej restauracji to chyba dobry pomysł na pierwszą randkę?

Facet jest obłędny. Uśmiech pojawił mi się od razu na twarzy, ale dalej pojawiały mi się mroczne myśli. Kim jest tak naprawdę robiąc coś takiego ze mną i czy robił to kiedyś z kimś już wcześniej? Chociaż z kontekstu wynikało, że nie. Na pewno miał przelotne numerki, ale też najwidoczniej czegoś mu brakowało w życiu. I zamiast to osiągnąć w ludzki sposób robił to w chory. Czyżby miał skazy z dawien dawna jak ja? Czy to jest tylko jego sposób by się nie nudzić? Tyle pytań i nie ma odpowiedzi. Jedno jest pewne. Straciłam dla niego głowę. Wszystkie moje zmysły niezależnej kobiety zostały pogrzebane w momencie, gdy poszłam tam zrobić ten wywiad. Nawet Katie uznała, że jestem inna. Zmieniłam się, ale na lepsze. Jestem nieco luźniejsza niż byłam.

***

- Jak było w pracy? Margo pokazała swoje zęby?

- Na szczęście, nie a dziś była wyjątkowo miła. - rzuciłam buty gdzieś w kąt, jak to miałyśmy w zwyczaju i położyłam resztę rzeczy na kanapie.

- Dobrze, że chociaż ty miałaś dobry dzień. - rzekła niepewnie. Jej ton nie spodobał mi się, ale być może była przed okresem, ponieważ często tak miała. Jakiś czas wariacji, a potem ma ochotę tylko płakać i czuje się wszystkiemu winna.

- Tak. Wychodzę dziś, nie wiem czy wrócę na noc. - rzekłam idąc do siebie do pokoju. - Gdyby coś się działo masz zadzwonić do mnie.

- Z panem Jumienem Han? - zapytała nieco weselej. Weszłam do pokoju w tej sukience, którą mi podarował na czerwonych obcasach i nowym makijażu. - Tak, nie wiem czy coś z tego będzie, ale zobaczymy. - Katie zrobiła ogromne oczy, a usta otworzyły się jej mimowolnie.

- Nie mów mi, że masz to od niego?

- Tak, a co? - rzekłam patrząc przez okno. Już jest i czeka samochodem. Mercedes klasy C.

- Te sukienki jeśli to od tej firmy, one są warte tysiące. - spojrzała na mnie od góry do dołu, jak i ja i przyznam, że nie obchodzi mnie to. Jeśli on stawia, nie mam nic przeciwko. Po za tym, to tylko gra między nami i można teraz się zabawić, prawda?

- No, nic. Gdyby... - nie zdążyłam powiedzieć, ponieważ dziewczyna wybiegła z pokoju w stroju sportowym do łazienki z dłonią na ustach. Po chwili usłyszałam jak wymiotuje do toalety. Szybko zrobiłam jej napar z rumianka oraz postawiłam szklankę z colą. Przeważnie to pomagało. Wróciła blada jak nasze ściany.

- O, nie ma mowy. Siedzisz w domu i odpoczywasz. - skierowałam ją na kanapę i przykryłam kocem. Podałam napoje i pilot od telewizora, chociaż prosiłam ją by się przespała. I tak była późna godzina. Postawiłam jeszcze miskę na wszelki wypadek. Mówiłam jej, że mogę odwołać lecz nalegała bym szła. Z wielkim niepokojem też tak zrobiłam, ale poprosiłam ją w zamian by zadzwoniła jeśli gorzej będzie.

Wyszłam z niezbyt dobrym humorem by teraz iść na miasto. Noc była chłodna, a uliczne lampy rozpraszały mrok. Jaehee już czekała z lekkim uśmiechem na mnie. Otworzyła drzwi od samochodu gdzie w środku siedział już ubrany w inny garnitur. Głęboka czerń obudziła mnie na nowo. Czerwona chusta w kieszonce na klatce idealnie pasowała do elementów mojego stroju. Uśmiechnął się do mnie z pokojem w oczach, co mnie zdziwiło. Nie był zły, że się spóźniłam? Nie wiedziałam czy się tłumaczyć, ale nie pytał o nic, więc i ja postanowiłam nic nie mówić. Muszę przynajmniej udawać tajemniczą chociaż na pewno wie o mnie wszystko. Nie. Jeszcze nie wszystko. Może wie gdzie się uczyłam gdzie mieszkałam, ale nie zna mojej prawdziwej historii. Tak samo jak i jego. Samochód ruszył.

Zapowiadała się ciekawa noc w momencie gdy zbliżył się do mnie. Jego nogi stykały się z moimi, co stało się bardzo przyjemne, ale w mojej głowie aż zakręciło się. Silna lecz miękka w dotyku dłoń, objęła mnie z tyłu, a druga spoczęła na moim podbródku. Czułam jak w środku rośnie we mnie temperatura tam na dole, jak i na policzkach pojawia się płomień. Nie mogłam w ogóle zrozumieć co się ze mną działo, ale chciałam tego więcej, ponieważ tak był ze mną za każdym razem gdy go spotykałam. Dużo o tym czytałam i dużo o tym wiem, ale to nic w porównaniu gdy się tego doświadcza. Nie mam pojęcia czemu, ale moje oczy same zaczęły się zamykać pod wpływem jego dotyku.

- Jumin...- szepnęłam. Po raz pierwszy wypowiedziałam jego imię. To było ogromnym zaskoczeniem jak dla mnie, jak i dla niego. Z tego powodu odwróciłam głowę w lewo, byle by nie patrzył na mnie.

- Jesteś słodka gdy się wstydzisz. - ponownie mnie przejrzał. To już nie nowość. W myślach błagałam Jaehee by otworzyła okno, ponieważ kończyło się to, co daje nam życie w tym samochodzie. W większości ja go zużyłam. Nie dawał za wygraną. Ponownie wziął mnie za policzki i pocałował. Tym razem bardziej namiętnie. Nie chciał odstąpić od moich warg. Robił tylko krótkie przerwy by złapać oddech, ale robił to tylko on. Ja nie oddychałam prawie wcale. Doprowadzało mnie to do szaleństwa. Tyle, że nie wiedziałam sama co. On czy brak tlenu? Oderwałam się od niego z własnej woli i moja mina mówiła sama za siebie. Jego bliskość zgniotła mnie jeszcze bardziej niż te bohaterki, które poznałam w romansach razem wzięte. Z bezsilności padłam na jego ramię próbując się ogarnąć, ale na próżno.

- Nie dam rady... - tylko tyle udało mi coś powiedzieć. Widząc mnie, zrobił się lekko smutny. Przepraszam, nie chciałam by tak wyszło.

- Jaehee, jedziemy do domu, a rezerwacje odwołaj. - rzekł stanowczo.

- Tak jest. - kobieta skręciła wozem mocno na rondzie. Złapałam go za kołnierz garnituru by na mnie spojrzał. Plan się udał chociaż ja go nie widziałam. Tylko jego ręce, które mocno mnie trzymały. Słyszałam jak serce mu bije, a klatka unosi i opada w spokojnym rytmie. Jak on to robi?

- Przepraszam...nie chciałam...- nie pozwolił mi skończyć, ponieważ jego palec znalazł się na moich ustach pomalowanych pomadką.

- Nic się nie przejmuj. Porobimy coś innego. - jego głos był niczym miód na uszy. Cichy ton, ale lekka chrypka sprawiała, że człowiekowi nogi miękły. To stało się pierwszą rzeczą jaką polubiłam w nim. Niedorzeczne. Nie wiem jakim cudem pojawił się cień uśmiechu.

Leżąc tak na nim plus bujanie się samochodu, sprawiało to wszystko, że odlatywałam do krainy snów. Mam nadzieję, że wszystko w porządku z Katie. Oby się niczym nie zatruła i oby to nie było przyczyną wymiotów.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro