Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Urodziny (Adraniel)

05.02.2018r.

- Marinette! - Adrien chwycił brunetkę za ramiona i odwrócił w swoją stronę, zatrzymując na środku chodnika. - Musisz mi pomóc - oznajmił stanowczo, patrząc jej głęboko w oczy.
- To znaczy? - przyjaciółka odczepiła jego ręce od swoich ramion, otrzepując miękki materiał różowej sukienki w czarne kropki, którą sama uszyła i założyła z okazji święta patrona szkoły. - Mam za ciebie porozmawiać z twoim ojcem o tobie i...
Blondyn zatkał jej ręką usta.
- Nie... Słuchaj! Dzisiaj mam to całe co miesięczne "raportowanie" ojcu jak idzie nauka, czy właściwie się zachowywałem... Wiesz jaki jest. A jutro są urodziny Nataniela i ja... Proszę cię! Czy możesz uszyć dla niego koszulkę?
- W ciągu jednej nocy?? Porąbało cię, Agreste?!
- Marinette, jesteś moją jedyną nadzieją! Ostatnie dwa miesiące latam jak opętany po sklepach i nic nie znalazłem! Nic! A to musi być koszulka w stylu czarnego kota. Czerwona.
- A ty co? Chcesz swój teren zaznaczyć? - zapytała zniżonym niemal do szeptu głosem.
- Marinette, zapłacę ci za wszystko jakbym kupował w najlepszym sklepie. I pomogę kupić te bilety do pierwszego rzędu na najbliższy koncert, na który będziesz chciała iść.
- Wiesz dobrze, że na to wydarzenie nie ma już biletów - wywróciła oczami.
- Stwórz cudowną koszulkę dla Nataniela. Na jutro. A zobaczysz, że załatwię ci wstęp, pierwszy rząd, nawet miejsce tuż przed sceną, ale bądź przyjaciółką, dobra?
- Ehh... Uwielbiam cię jak młodszego brata i pupila od zwijania poplątanej wełny w kłębki... Ale i tak stracisz pół kieszonkowego, koleś - obiecała zrezygnowana, posyłając mu ostatnie ostrzegawcze spojrzenie i ruszając do domu.
- Uwielbiam cię! - krzyknął za nią jeszcze, odwracając się potem w stronę wejścia do domu.
Zostało jeszcze jak trzeba rozmówić się z ojcem żeby znowu nie wpadł na pomysł uziemienia go w domu.

Nie mógł utknąć w pokoju, gdy następny dzień był urodzinami Nataniela!

...

A jednak mógł.

- Błagam; zacznijmy szlaban od środy, tato! - klęcząc na środku gabinetu czuł się jak idiota, ale był na to gotów. To był pierwszy raz, może zdumiony Gabriel się nabierze...
- Nie rób z siebie głupca, Adrienie. Podnieś się i idź do swojego pokoju. Natychmiast.
...a jednak się nie nabrał.

***

- Myślisz, że wpadł w kłopoty? - Marinette dojrzała na Alyę zaniepokojona, gdy Adrien nie pojawił się w szkole.
- Wczoraj była ta jego rozmowa z ojcem...?
- Nataniel chodzi cały struty.
- Może zabierzesz go do domu Agrestów?
- I co? Wpakuje go jako Biedronka przez okno? - spytała ściszonym głosem.
- Daj mu te paczkę i przepchnij jakoś do środka. Jak nałgasz, że to szkolny projekt, a Nataniel musi zrobić go z Adrienem na jutro...?
- O czym rozmawiacie, dziewczyny?
- Nino! Z nieba mi spadłeś! - Marinette sięgnęła do torby, wyjmując z niej prezentową torbę w kokardki. - Słuchaj. Zrywasz się z zajęć z Natanielem. Przemycisz go do Adriena.
- Oszalałaś? Babka od chemii mnie żywcem zje...
- Zabierajcie się. A chemię zostawcie nam, okay?
Nino westchnął ciężko, pocierając palcami nasadę nosa.
- Alya pójdzie ze mną w zamian za lody - rzucił zanim ruszył korytarzem w stronę Nataniela jakby go z procy wystrzelono.
- Hej! - Alya pomachała mu odgrażająco ręką.

- To zły pomysł...
- Doskonały - Nino wcisnął chłopakowi torebkę prezentową. - Ja mówię. A ty się uśmiechasz. Albo panikujesz.
Kiedy wizerunek asystentki Agreste'a pojawił się w ekraniku domofonu, Nino zacisnął jedną rękę mocno żeby się trochę zmotywować.
- Dobry! Z tej strony Nino! Już się domyśliliśmy wszyscy, że Adrien ma szlaban i pewnie nie może się z nikim widywać, ale ma do zrobienia na jutro projekt z Natanielem. Jak nie ogarną do końca wszystkich detali obaj to uwalą! Niech się pani zlituje!
Kobieta przez chwilę patrzyła na nich, podczas gdy twarz Nataniela czerwieniała coraz bardziej, a oczy dosłownie zaczęły się szklić.
W końcu westchnęła z rezygnacją.
- Niech będzie - mruknęła niechętnie. - Na godzinę.
- Powodzenia - Nino pchnął rysownika w plecy na zachętę, a potem się zmył. Tak samo szybko jak wcześniej w szkole.

Nataniel trząsł się gdy wchodził po schodach do pokoju Adriena. Blondyn leżał na środku ziemi z wyciągniętymi rękoma i nogami.
- Masz chwilę? - zapytał niepewnie, zamykając za sobą drzwi. - Adrien?
Blondyn otworzył nagle zamknięte oczy, gdy poczuł jego rękę na policzku i przez chwilę tkwił w bezruchu, mrugając intensywnie.
- Śnie?
- Nie. Twoi przyjaciele mnie tu przemycili - wymamrotał, przełykając ślinę. - I dali mi to - dodał, stawiając na brzuchu siadającego chłopaka torebkę.
- Właściwie to dla ciebie - Adrien wziął prezent od Marinette i oddał z powrotem w ręce rysownika. - sprawdź - dodał, uśmiechając się szeroko. - Domyślam się, że masz krótkoterminową przepustkę?
Zamiast odpowiedzieć rudzielec zajrzał do torebki. Wyjął ze środka złożoną koszulkę. Była czarna i ozdobiona podstawowym logo czarnego kota. Z zielonymi elementami.
- Uh... A mówiłem Marinette, że musi być czerwona... Kurcze...
- Śliczna - stwierdził Nataniel. - Ale chyba za duża - dodał, ubierając ją przez głowę. - Myślisz, że mogę w niej spać?
Adrien przez chwilę wyglądał jakby aktualizował dane, otwierając coraz szerzej usta, a potem uśmiechnął się szeroko i oczy mu podejrzanie zabłysły.
- Kiedy mogę u ciebie spać?? - zapytał, przysuwając się do rówieśnika i chwytając go za dłoń.
Zaczerwieniony Nataniel zakrztusił się powietrzem z wrażenia. Jego urodziny nagle z dołująco smutnych stały się aż nadmiernie wyjątkowe.

Na pytanie chłopaka nie zdołał odpowiedzieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro