Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Spowiedź Boga Kłamstw

14.11.2017r.

Spowiedź Boga Kłamstw

Gdyby miał wybrać najszczęśliwszy okres swojego życia - cofnąłby się do dzieciństwa gdy był małym chłopcem i jego ojciec potrafił jeszcze okazywać mu swoją miłość. Gdyby miał wybrać najgorszy okres swojego życia... Wytknąłby wszystkie wspomnienia od momentu, w którym dowiedział się, że jego ojciec nie jest jego ojcem... Od momentu, w którym dowiedział się, że tak naprawdę był tylko ciężarem, bo Odyn wziął go do siebie z myślą o pokoju między Asgardem i Jotunheimem... Co nigdy się nie powiodło.
Gdyby miał się do tego wszystkiego przyznać na głos... Nie podołałby. Najgorsze jednak było to, że ten moment kiedy powinien dla własnego dobra pokonać własne demony nadszedł, a on stał jak ten kołek i milczał. A to była przecież ta chwila! Ta chwila, gdy miał powiedzieć dlaczego chciał zdobyć Midgard, zrujnować Asgard i zabić setki niewinnych po drodze...
W tej sytuacji bycie nim było do niczego. Stał sztywno, skuty mocno, aby czasem nic złego nie zrobić, nic złego nie spróbować zrobić...  Ale co niby miałby zrobić? Co niby chcieli, żeby im powiedział? Przecież jasne było, że mu nie uwierzą!
Kto chciałby wierzyć komuś takiemu jak on?
- Bracie! Proszę cię, powiedz cokolwiek! - Thor wbił w niego to psie spojrzenie błękitnych oczu. Jak pamiętał zawsze kochał to spojrzenie. I bał się go.
Co miał zrobić?
- Co mam ci powiedzieć? Co mam wam powiedzieć? - wyszeptał i nagle stało się tak cicho. - Co chcesz usłyszeć, Thor? Że gdybym mógł gdzieś zawrócić, chciałbym cofnąć się do czasu, gdy jeszcze wszystko było proste, bo wtedy jeszcze nie czułem się jak dopchnięty na siłę element? Że zawsze byłem w cieniu, zawsze wszyscy patrzyli na mnie z niechęcią i to bolało? Może mam ci powiedzieć jak bardzo nienawidzę samego siebie dlatego, że jestem potworem? Dlatego, że zostałem uratowany przed pewną śmiercią po to, aby robić za kartę przetargową, która się nie sprawdziła, bo tak naprawdę nawet mój prawdziwy ojciec wolałby żebym nigdy nie istniał?! Wybierz sobie, Thor! - zacisnął w pięści swoje skute, dygoczące ręce. Chciał utrzymać głowę uniesioną i wyglądać dumnie, ale się nie dało. Czuł, że coś w nim pękło. W chwili, w której Thor na niego spojrzał... Coś gdzieś w nim zostało roztrzaskane na miliony kawałeczków. Ważne coś. Opuścił głowę i załkał bezgłośnie, wiedząc już, że nie ma szansy opanować się ani uspokoić w żaden sposób. Nawet magią. Nogi się pod nim ugięły i opadł na kolana jak byle śmiertelnik. - Może mam ci opowiedzieć o tym, jak bardzo nienawidzę tego, że przez tyle lat naiwnie wierzyłem, że jestem normalny, że mogę mówić do ciebie bracie, a do matki matko? Myślisz, że to cokolwiek da? Po tylu latach powinieneś już wiedzieć, że od kiedy okazałem się nieprzydatny, wszyscy tak naprawdę tylko czekali aż będzie można się mnie pozbyć! Powinieneś wiedzieć, że obojętnie ile będę próbował, nigdy nie będę  synem godnym Odyna! Powinieneś wiedzieć, że jestem tylko przekreślonym potworem... Próbowałem zrobić cokolwiek, aby się z tego wyleczyć, ale się nie da. Nawet jeśli zedrę z siebie całą skórę... Wciąż będę niczym.
Kajdany zagrzechotały gdy uniósł skute ręce, próbując zacisnąć  je na swojej głowie. Ile już w swoim życiu włosów tak stracił? Już nie chciał mówić. Zamilkł z opuszczoną nisko głową i łzami cieknącymi po twarzy. Thor milczał. Wszyscy właściwie milczeli - wciąż milczeli.
- Pozwólcie mi nareszcie umrzeć - wyszeptał niemal bezgłośnie. - Czemu nie chcecie pozwolić mi uciec od waszych kłamstw i tego żałosnego życia?
- Jesteś szal...
Zanim Thor skończył mówić, rozległy się czyjeś kroki. Loki, który nie miał w sobie dość siły, aby unieść głowę, nie zareagował na to. Oczekiwał, że nareszcie dostanie swoją karę. Poczuł potęgę Odyna znajdującą się tuż obok. Właśnie miał poprosić jeszcze raz żeby przestali go dręczyć, ale wtedy duże, szorstkie ręce chwyciły go za policzki i został zmuszony, aby spojrzeć starszemu w twarz.
- Loki - odezwał się głębokim głosem. - Nigdy nie musiałeś w żaden sposób próbować udowadniać mi, że jesteś godny bycia moim synem. Ty po prostu nim jesteś.
- Zawsze Thor był ważniejszy... Ja... Nawet nie chciałem tego cholernego tronu; chciałem tylko, żebyś w końcu mnie zauważył!
- Widziałem cały czas.
Zadrżał czując jak ojcowskie dłonie ocierają jego żałośnie mokrą od łez twarz.
- Powinienem częściej ci to okazywać, ale tego nie zrobiłem i zawiodłem cię jako ojciec. Nie mogę karać cię za to, że nie byłem dla ciebie wystarczającym oparciem wtedy, gdy mnie potrzebowałeś. Rozumiem, że wolałbyś teraz odejść stąd na zawsze, ale chociaż spróbuj wybaczyć ojcu i zostać. Przysięgam, że teraz wszystko będzie inaczej.
Dlaczego miał wierzyć?
Dlaczego miał nie wierzyć...?
Szloch nasilił się i łzy pociekły jeszcze gęściej, roztrzęsiony przytulił się do mężczyzny tak jak wiele lat temu gdy był tylko małym chłopcem. Tak bardzo chciał móc mu wierzyć. Tak bardzo tego potrzebował.
- Przepraszam... - wychrypiał niemal nie słyszalnie, zaciskając mocno powieki, bo bał się choćby przez przypadek spojrzeć w czyjąś twarz i dowiedzieć się, jak bardzo oni wszyscy go nie chcą. Odyn chciał. Jednak chciał go jako syna...
Gdyby miał wybrać najbardziej kojącą chwilę swojego życia - wybrałby tą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro