Spokojna Bestia (Drrr)
15.09.2017r.
Shizuo Heiwajima był najspokojniejszym facetem w Ikebukuro. Nosił strój barmana, nałogowo palił papierosy, lubił w absolutnym spokoju pieprznąć pięścią w dłużnika, którego akurat odwiedzał z Tomem. A był ochroniarzem Toma i często bywał u dłużników. W każdym razie, w zasadzie nic go nie wyprowadzało z równowagi tak serio. Ani kosmici, ani skaczące między budynkami demony, wynikające szponami w lewo i prawo - bo z reguły więcej straszyły niż robiły, wywracał oczami kiedy tajne służby przejeżdżały mu na pełnym gazie przed nosem w pościgu za Celty i wzdychał ciężko podczas wyskoków Izayi. Gonił bruneta w zasadzie bez większego przekonania, chwilę udawał, później znajdywał jakiś przedmiot. Rzucał, trafiał lub nie i odchodził.
Shizuo nie brał czynnego udziału w chaosie, który tworzył Izaya.
Izaya był z tego powodu wkurzony.
Izaya nie znosił spokojnego Shizuo.
Izaya obudził się cały upocony i zmęczony w środku nocy, oddychając płytko po okropnym koszmarze, w którym żaden jego psikus nie robił na Bestii żadnego większego wrażenia... Właśnie miał wstać, ubrać się i upewnić się, że wszystko jest w porządku i Shizuo nadal reaguje jak trzeba na jego wyczyny. Ale wtedy zorientował się, że ktoś trzyma go w pasie.
Spojrzał w dół.
Shizuo.
Ah, no tak...
Przez chwilę wpatrywał się w nagiego faceta, z którym już jakieś pół roku się umawiał, a później uznał, że w ogóle nie obiecywał bycia grzecznym. Ani razu. Ostrożnie sięgnął do szuflady i wyjął stamtąd nożyczki do paznokci.
- Spodoba ci się, na pewno, Shizu-chan - zamruczał, nachylając się, żeby przyciąć grzywkę blondyna niemal przy skórze.
- Nie próbuj - mruknął, chyba przez sen, Heiwajima, po czym, z gardłowym pomrukiem głodnej bestii, przekręcił się na drugi bok. Ciągnąc trzymanego Izayę za sobą.
Brunet zaklął, upuszczając nożyczki i próbując się wydostać spod przygniatającego go teraz ciała.
Za nic.
Shizuo był za ciężki.
- Jeszcze zobaczysz - wymamrotał gniewnie, wyginając usta w dół, w smętną podkówkę.
Ale w zasadzie było całkiem dobrze. Irytująco, ale dobrze - bo Shizuo był normalny. A przynajmniej nie wyglądał na bardzo spokojnego i nadmiernie wyciszonego.
Spojrzał ostatni raz na nożyczki leżące na ziemi. Trzeba było poczekać aż Bestia go puści albo chociaż poluźni uścisk.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro