Pierwsza randka (Billdip)
04.01.2017r.
Z okazji konkursu; dla Zeilouness
I BlackieRoses 😄
Pierwsza randka
- Gdyby super przystojny demon jak ja przypadkiem chciał cię zaprosić na randkę, gdzie chciałbyś się wybrać? - zapytał poważnie Bill, udając kompletnie nie zainteresowanego sprawą demona, który tylko tak zadaje pytanie z powodu nudy albo chęci zniszczenia komuś życia.
- Ja? - Dipper Pinnes, biedny nastolatek, który być może jeszcze o tym nie wiedział, ale został upatrzony przez demona na jego ofiarę, zamrugał zdziwiony. Wyglądał przy tym wystarczająco uroczo, aby demon dyskretnie przełknął ślinę, próbując nie myśleć o jego miękkich, rozchylonych teraz, wargach i gęstych rzęsach rzucających na policzki ciemne cienie.
Liczył na odpowiedź. Ba. Potrzebował tej odpowiedzi pilnie i niemal natychmiast.
- Tak. Dokładnie ty, Sosenko.
- Dlaczego miałbym udzielić wcale nie tak przystojnemu demonowi odpowiedzi na tak prywatne pytanie? - zmrużył podejrzliwie powieki, wlepiając w młodzieńca, który w ogóle nie wyglądał na starszego niż szesnaście, uważny wzrok osoby gotowej sięgnąć po jakąś bardzo odporną tarczę. Taką z adamantium na przykład.
- Ponieważ w głębi serca pożąda demona? - zasugerował Bill.
Dipper wywrócił oczami, a potem pomachał do niego ręką jak do irytującego dziecka.
- Pilnuje teraz sklepu dla Stanka. Znajdź innego człowieka do uprzykrzania mu życia.
Bill aż się zapowietrzył z wrażenia, a potem, wydymając policzki jak obrażone dziecko, wymaszerował z chaty, zatrzaskując drzwi z takim impetem, że huk zwrócił uwagę wszystkich klientów, a biedny dzwonek odpadł i potoczył się po ziemi.
- To coś ważnego?
- Nie - stwierdził natychmiast szatyn, uśmiechając się do Wendy, przechodzącej obok lady z wiaderkiem nikomu niepotrzebnej kredy. - Nic ważnego! - zapewnił, czerwieniąc się jeszcze, gdy dziewczyna dłużej mu się przypatrywała, wyraźnie nie dowierzając.
- Hej - Bill chwycił Mabel za rękę, gdy bawiła się w klasy na granicy lasu, szczerząc się jak opętana, chociaż w wieku prawie siedemnastu lat powinna być chociaż trochę dojrzalsza. Otaczała ją gromada rozchichotanych dziewczynek.
-Co chcesz, Bill? Nie masz ty teraz jakiś innych rzeczy do robienia? - zapytała markotnie, patrząc na niego z rezygnacją. - Jakieś dusze do pojmania? Śmiertelnicy do wykorzystania.
- Powiedz mi lepiej jak wygląda ludzka pierwsza randka - burknął, niezadowolony z jej wywodu.
- Pierwsza randka?
- Tak.
- U ludzi?
- Tak.
- I ty tak się pytasz na poważnie?! - dziewczyna roześmiała się głośno, niemal od razu chwytając się za brzuch. - Taki z ciebie super demon i nie wiesz?
- Ta... Możesz przestać się ze mnie nabijać i udzielić odpowiedzi na moje pytanie?! - ze złości zaczerwienił się mocno, a potem na chwilę zamienił w trójkąt, potem znów w człowieka i z powrotem. Tak chyba że cztery razy pod rząd, w otoczce ciemniejącego nieba, płomieni i groźnego gardłowego warkotu. Gdy mu przeszło dyszał ciężko, opierając ręce na kolanach.
- A co chcesz wiedzieć?
- Już powiedziałem...
- Ale tak konkretnie, no!
- To znaczy? - wydusił z siebie zniecierpliwiony, powstrzymując się przed kolejnym wybuchem.
- Jak zaprosić, dokąd zaprosić, jak się zachowywać? A może ubrać?
- Po co to tak rozbijać?!
- Jesteś aż tak zdesperowany, że potrzebujesz wszystkich tych informacji? - zacmokała, kręcąc głową. - Jesteś większym utrapieniem niż mój brat, wiesz?
- Odpowiadasz czy nie?!
- Pierwsze: Musisz Dippera jakoś ładnie zaprosić...
- Skąd pomysł, że chodzi o Dippera? - zapytał niespokojnie.
- A po co innego ty miałbyś przychodzić do mnie?
- Nie chodzi o Dippera! Po prostu chce to wiedzieć!
- Skoro tak mówisz - mało przekonana Mabel poprawiła miękki, niebieski sweterek. - Musisz go ładnie zaprosić, może się opierać, ale po oczach zaraz będziesz wiedział co myśli. Na pewno!
- I dokąd mogę go zaprosić?
- Na pizzę! - stwierdziła radośnie. - Albo naleśniki... No, mógłbyś też zrobić piknik. Na pierwszej randce piknik robi dobre wrażenie.
- Piknik? Kanapki, cola z puszki i inne takie? - zapytał średnio przekonany. - I gdzie miałbym to zorganizować? W nawiedzonym lesie, za chatą Stanforda, a może na polance, gdzie szaleją mściwe gnomy? - zapytał ironicznie.
- Ej, no! Jak kochasz to jakieś fajne miejsce znajdziesz. Albo wykorzystasz te swoje magiczne zdolności i zabierzesz Dippera do kina w wielkim mieście.
- Mówiłem, że nie chodzi o Dippera! - zaprotestował.
- Jak już się umówicie, ale zanim spotkacie, musisz się ładnie ubrać. Nie za sztywno, ale nie za luźno. Musisz przecież ładnie się prezentować.
- Ja zawsze wyglądam cudownie! - oznajmił wyniośle.
- A podczas randki musisz się zachowywać jak gentleman. Rozumiesz?
- Podarować kwiaty?
- Koniecznie!
- Jakie? - zapytał, blednąc. Jeśli było coś, na czym Bill nie znał się bardziej niż randki to właśnie kwiaty. - Róże, tulipany, nasturcje, lilie, chabry? Może gałązkę bzu?
- Oddychaj! - Mabel chwyciła go za ramiona i potrząsnęła nim porządnie. - Wdech i wydech. Nie panikuj, Bill.
- Ja nie jestem spanikowany! - zaprotestował.
- Dipper lubi lilie.
- Nie chodzi o Dippera!
- Lilie - powtórzyła. - Albo róże.
- Białe? Czerwone?
- A chcesz być przyjacielem czy facetem na dłużej? - zapytała podejrzliwie, uśmiechając się przy tym w sposób mówiący, że ona j tak już swoje wie.
- Nie twoja sprawa! - oznajmił poważnie. - Co jeszcze? Umówienie, miejsce, strój, kwiaty...
- Jeśli idziecie do kina albo coś to ty płacisz.
- Ja?
- Ty zapraszasz, ty płacisz.
Westchnął, pocierając palcami skronie.
- To wszystko jest kompletnie pokręcone. Czemu wy, ludzie, musicie tak komplikować wasze gody? Nie da się po prostu chwycić za włosy i zawlec do domu? U demonów działa.
- To byłoby nudne!
- Idę pomyśleć... Sam - wymamrotał, trąc palcami włosy.
Pomysły Mabel nie były mu jakoś bardzo na rękę. Nie potrafił wyobrazić sobie ich realizacji. W świecie demonów naprawdę byłoby łatwiej. Wziąć chwycić za kłaki i do domu. Albo po prostu zaciągnąć do łóżka i nałożyć pierścionek na palec.
Po co ludziom były te ceremoniały jak randki i kwiaty? Nie nudziło im się to? I skąd do cholery wiedzieli jak się podczas takiego spotkania zachowywać?
Na Wendy wpadł przypadkiem, ale nie znosił jej, dlatego zamiast spytać o pomoc zawarczał gniewnie i minął ją, mierząc pełnym wyższości spojrzeniem.
- Jak powinna wyglądać pierwsza randka?
- Już mnie o to pytałeś!
- Dipper, nie bądź taki - Bill uczepił się jego ramienia, wciskając w nie twarz jak dziecko.
- Czemu tak bardzo cię to interesuje? - zrezygnowany Dipper przerwał ścielenie sobie łóżka i spojrzał zmęczony w twarz demona, licząc na szczerą odpowiedź. Albo przynajmniej taką, która miałaby jakiś sens.
- Badam różnicę kulturową.
- ...co?
Bill zaśmiał się wesoło, uśmiechając przy tym dosyć koślawo, a potem bezczelnie w jednym susie wślizgnął się na łóżko, pociągając Dippera, aby usiadł obok. Biedak niemal spadł na ziemię..
- O co ci chodzi z różnicą kulturową? - zapytał z powątpiewaniem. Nie wierzył w tę odpowiedź. Absolutnie nie wierzył.
***
Dzień Dippera był dość spokojny. Rano wprawdzie Bill nie chciał dać mu żyć, strasznie zaangażowany w pytania dotyczące ludzkich randek. A potem klienci chaty mieli mnóstwo pytań i raz po raz coś kupowali. Być może dlatego, że odnowione przez niego eksponaty wyglądały bardziej realistycznie niż wtedy, gdy były dziełem wuja Stanka. I ich opisy też poprawił. Ani jedno zadanie, ani drugie nie były zbyt ciekawe, ale przynajmniej zużył przy tym trochę wakacyjnego czasu. Całe... Dwa tygodnie.
Gdy nareszcie Mabel łaskawie zastąpiła go w miejscu przewodnika i kasjera, wspominając coś o tym, że Bill zadał jej przynajmniej dziesięć dziwacznych pytań, on z ulgą się wycofał. Spędził swój dzień szukając w lesie czegoś interesującego, co mógłby umieścić w swoim trzecim własnym dzienniku. Ładnym tomie z niebieską okładką, który zamykał się na kłódkę. Nigdy za wiele ostrożności. Zdążył się tego w ciągu ostatnich kilku lat nauczyć. Bill był wścibski. Szczególnie wścibski od kiedy okazało się, że nie może wrócić do swojego wymiaru i sam nie zna tego przyczyny.
Powrót do chaty nie był zły, wiaterek wiał, słoneczko powoli zachodziło, jak na tę porę roku było nawet ciepło.
Kolacja też nie była zła. Bez żadnych przeszkód skonsumował płatki czekoladowe i nawet dwie kanapki. A potem znowu stał się Bill.
- Jak powinna wyglądać pierwsza randka?
- Już mnie o to pytałeś! - oznajmił zirytowany, strzepując mocno poduszkę, którą miał właśnie położyć na łóżku.
- Dipper, nie bądź taki - Bill nie dając za wygraną, uczepił się jego ramienia, wciskając w nie twarz jak dziecko.
- Czemu tak bardzo cię to interesuje? - zrezygnowany przerwał ścielenie i spojrzał zmęczony w jego twarz. Miał nadzieję, że demon nareszcie mu otworzył, ale z drugiej strony nie był pewien czy nie liczy na cud. Po co Bill miałby mu odpowiedzieć?
- Badam różnicę kulturową - stwierdził rozbrajająco prosto starszy, jakby to było całkiem normalne.
- ...co? - potrzebował chwili, żeby cokolwiek z siebie wydusić.
Dipper patrzył jeszcze chwilę na uśmiechającego się coraz szerzej Billa, a gdy już miał mu coś odpowiedzieć, blondyn tak po prostu usiadł na jego łóżku, chwilę później chwytając go za przegub i sadzając obok. Stało się to jednak o tyle niefortunnie, że Dipper usiadł zbyt na krawędzi i prawie runął na dywan.
- O co ci chodzi z różnicą kulturową? - zmierzył go czujnym spojrzeniem, trochę spodziewając się ataku właściwie znikąd.
- Bo u demonów nie ma randek.
- I?
- I dlatego wziąłem za cel dowiedzieć się na czym polegają.
- Wypytałeś już Mabel - przypomniał.
- Ona o wszystkim mówi tak jakby chodziło o pokój na świecie. Tak słodko, z optymizmem, dosłownie aż brrr - wzdrygnął się, mrużąc oko nie zakryte przepaską.
- Mogłeś iść do miasteczka i przyjrzeć się ludziom.
- Miałbym szpiegować tak nie interesujące jednostki? Wolę przyjść do ciebie.
Dipper westchnął, dochodząc do wniosku, że tę dyskusję mogą sobie ciągnąć jeszcze w nieskończoność. I to nic nie da.
- Dobrze. Wyjaśnię ci - zgodził się. - ale potem dasz mi się wyspać - dodał od razu.
Bill uśmiechnął się szeroko.
- Żeby porównać to z waszym zwyczajem dotyczącym... Eee... Parowania się? Najpierw musisz mi opowiedzieć co wy robicie, gdy ktoś wam się podoba. A potem ja powiem, co robią ludzie. Zadowolony?
- Jak najbardziej, Sosenko - Bill uśmiechnął się szeroko. - Wypatrujemy 'ofiarę' - zaczął od razu. - Obserwujemy ją póki nie uznamy, że nam odpowiada, zwykle koło doby, a potem łapiemy.
- Łapiecie?
- Należy zajść ją od tyłu - Bill zniknął i Dipper krzyknął, gdy niespodziewanie jego ręce chwyciły go mocno za biodra z tyłu, pociągając głębiej na łóżko. - Potem zabieramy do naszego domu. I sypialni.
- Jak to? T-tak po prostu do sypialni?
- Jeśli nasza ofiara jest nam przychylna jesteśmy zadowoleni z siebie. I ona, i ten, kto ją wybrał. A jeśli nie... - ręce Billa zniknęły, a głos nagle ucichł. Dipper odetchnął z ulgą, ale zanim zdążył się podnieść, wyzywając pod nosem demona od okropnych zboczeńców, całe jego ciało tak po prostu opadło do tyłu. Przestraszył się, gdy poczuł jak jego ręce lądują za głowę i zostają czymś obwiązane.
- C-co robisz? - zaprotestował przerażony, zaczynając się szamotać. Demon pojawił się znów przed nim, a właściwie nad nim. Usiadł mu na biodrach, uśmiechając się szeroko.
- Jeśli ofiara jest niezadowolona, musimy jej udowodnić, że jesteśmy w stanie sprawić, że będzie w stanie myśleć tylko o nas.
- Bill, dosyć - spróbował zabrzmieć władczo. - Już rozumiem, nie chcę widzieć więcej.
- Tak się składa, że to nie jest lekcja kulturoznawcza - zaśmiał się blondyn, szczerząc zęby. - Nie chciałeś powiedzieć mi jak powinna wyglądać twoja randka, w takim razie postanowiłem, że zrobię to tak jakbyś był małym, trochę niezdarnym, demonem - nachylił się nisko, przyciskając wargi do jego ust. Dipper otworzył szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć, że właśnie całuje się ze swoim bardzo nie wychowanym, potrzebującym ciągłej atencji i czasem aż za bardzo irytującym, obiektem uczuć.
Bill nie był kimś, kto rzuca słowa na wiatr. Gdy zaczął pocałunek niemal natychmiast pogłębił go i przejął dominacje. Jego język wślizgnął się do ust nastolatka, penetrując je wewnątrz. Kiedy się od siebie oderwali, Dipper dyszał ciężko, patrząc na demona wzrokiem, w którym można było odnaleźć mieszaninę gniewu i zadowolenia.
- Jesteś szalony!
- Jestem demonem - blondyn uśmiechnął się szeroko, przesuwając ręką po jego szyi. - I mam ochotę zabrać cię dla siebie. W całości. Co ty na to?
- Mowy nie ma!
Starszy zaśmiał się, nachylając niżej, aby pocałować jasne wargi jeszcze raz, gdy drzwi pokoju otworzyły się z hukiem.
- Bratku, wpadam tak po nocy, bo muszę wiedzieć czy Bill... Uuauu, chyba w czymś przeszkadzam. I to tak konkretnie - wymamrotała, nerwowo ruszając się w progu. Nie miała pojęcia czy zostać, czy wyjść.
- To nie tak jak myślisz! - zaprotestował Dipper, zaczynając wierzgać nogami, na co nie wpadł wcześniej.
- To dokładnie tak jak myślisz! - oznajmił natychmiast Bill, uśmiechając się szeroko. - Właśnie robimy nieprzyzwoite rzeczy.
- Nie robimy!
- Robimy!
- Przestań gadać bzdury! To ty mnie związałeś, ja tylko tutaj leżę!
- Możemy to naprawić. Wolałbyś siedzieć?
- Tak... To jest... Nie!
- Bratku... Ja już sobie naprawdę pójdę. Fajnie, że ugadaliście się w sprawie pierwszej randki, czy coś...
Drzwi trzasnęły.
- Mabel! Nie! Nie zostawia... Mhnhmmm...
Dipper szarpnął się znowu, gdy Bill uśmiechnął się szeroko, przyciskając wargi do jego ust i wsuwając dłonie pod cienką koszulkę z gwiezdną konstelacją na przedzie, w której lubił spać.
Ta noc nie zapowiadała się na taką, w której będzie mógł się wyspać... Albo po której mógłby się normalnie ruszać.
A Bill wyraźnie był z tego powodu bardzo zadowolony.
- Sprawie, że będziesz mnie wołać jak Boga, Sosenko~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro